niedziela, 23 grudnia 2012

10. the birth of a sun.

Z dedykacją dla Marysi (http://youonlyliveonce2509.blogspot.com). 
Uwielbiam Cię, dziękuję że tak cierpliwie, a raczej NIE cierpliwie czekałaś na ten rozdział i mnie wspierałaś podczas pisania go.
Właśnie dlatego jest specjalnie dla Ciebie. Pisałam go, myśląc o Tobie :)

Kocham Cię! xx


~*~

Wstałam, czując ból w kręgosłupie i karku. Powoli otworzyłam oczy i zrozumiałam, że wczoraj zasnęłam w trakcie Twitcama Zayn’a, opierając się o ramę jego łóżka. Wyciągnęłam spod poduszki BlackBerry i sprawdziłam godzinę. 7:20. To mogę jeszcze spać… Pomyślałam, ziewając.
Ale chwileczkę…

Przecież dzisiaj poniedziałek!

Zerwałam się z łóżka jak strzała wystrzelona z łuku i pobiegłam do łazienki. Umyłam szybko zęby, uczesałam włosy i przejechałam tuszem po rzęsach, po czym wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do szafy. Jako, że Zayn jeszcze spał, przebrałam się w czystą bieliznę i spojrzałam na okno. Automatycznie szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do szyby. Ostatni poniedziałek listopada – na Londyn spadła warstwa śniegu. Wróciłam do mebla, naciągnęłam na nogi czarne rajtuzy i w tym samym kolorze rurki. Założyłam koszulkę Zayna z motywem uśmiechniętej paczki papierosów i dodatkowo miętową bluzę. Zawinęłam czarny szalik na szyję i zapięłam zamek bluzy. Podeszłam do torby i szybko spakowałam do niej książki potrzebne na dzisiaj.

- Gdzie idziesz? – usłyszałam ciche szepnięcie Zayna.
- Do szkoły, dzisiaj poniedziałek – odszeptałam i podeszłam do Mulata. Pochyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam w usta.
- Śpij, jest przed 8. Wrócę po 4 – pogłaskałam kciukiem jego policzek, czując lekki zarost. Dopiero teraz otworzył oczy.
- Zostawisz mnie tak samego? – zapytał z udawanym smutkiem w głowie.
- Nie mam innego wyjścia, Kotku. No i przecież chłopcy będą w domu. 

Pocałowałam go w czoło, a wtedy on wplątał palce w moje włosy.
- Zawieźć cię?
- Nie, coś ty, nie trzeba – uśmiechnęłam się do niego. Odsunęłam się od niego powoli.
- Odprowadzę cię.
- Zayn, nie mam 5 latek, trafię sama – odpowiedziałam mu, kiedy wstał i objął mnie w pasie.
- Ale tylko do drzwi…
- Oj no dobrze, głupku – zaśmiałam się, po czym cicho wyszliśmy z pokoju, a następnie zeszli po schodach.
- Może zrobić ci jakieś drugie śniadanie do szkoły? – zapytał troskliwie Malik.
- Nie biorę żarcia do szkoły – odpowiedziałam, ubierając buty w przedpokoju. Założyłam rękawiczki, czapkę a na koniec kurtkę i przewiesiłam torbę przez ramię. Wtedy do pomieszczenia wszedł Zayn, zamknął za sobą drzwi i przycisnął mnie do ściany.
- Kocham cię – wyszeptał i nie czekając na odpowiedź, delikatnie musnął moje wargi swoimi. Oddałam pocałunek, przymykając powieki. Wplątałam swoje palce w jego włosy, a on położył swoje dłonie na moich biodrach. Wsunął palce w szlufki od moich spodni i przyciągnął za nie moje ciało do swojego. Uśmiechnęłam się przez pocałunek po czym delikatnie się od niego odsunęłam.
- Nie chciałabym się spóźnić po tygodniu nieobecności, Zayn – wyszeptałam, cmoknęłam go w policzek i się od niego odsunęłam. Wygiął usta w podkówkę, na co się zaśmiałam. Przytuliłam się ostatecznie do niego.
- Papa – powiedziałam i opuściłam dom. Sprawdziłam godzinę na BlackBerry.

Więc mam 15 minut na dojście do szkoły. Szłam tak szybko, że po 10 minutach byłam już przed swoją szafką i wsadzałam do niej kurtkę oraz szalik. Nagle poczułam jak ktoś wskakuje mi na plecy, na co pisnęłam i przycisnęłam się do metalowych „schowków”. Kiedy tylko zobaczyłam pasmo długich, czerwonych włosów, wiedziałam kto to jest.

- Samantha, czy tobie do reszty na mózg padło? – powiedziałam, zrzucając dziewczynę z pleców. Ostatnimi czasy dowiedziałam się o niej dość dużo, mamy wspólne pasje i ogólnie już powiedziałam jej o niektórych sekretach. Wiem, że jej można zaufać.
- Nie, po prostu się stęskniłam – przytuliła się mocno do mnie, na co ja się zaśmiałam. – Na co byłaś chora?
- Na głupotę.
- Na to jesteś chora zawsze.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Oj no przeziębiona byłam.
- Przez tydzień? – zapytała podejrzliwie.
- Nooo. Dobra, nieważne. Mogłabym dzisiaj do ciebie przyjść po szkole? Chciałabym przepisać notatki z tego tygodnia.
- No oczywiście, głupio się pytasz. Dzisiaj cały dzień jest nasz! – szeroko się uśmiechnęła.
- Jak to, nasz?
- Normalnie, przepiszesz notatki i wyruszamy na miasto – popatrzyła się na mnie, jakby chciała się zapytać, czy coś nie tak.
- No dobra – odpowiedziałam i także się uśmiechnęłam. - Gdzie mamy pierwszą lekcję?
- Ym… W 21.
- Jejku, francuski najpierw?
- Noo, niestety - skierowałyśmy się pod salę o numerze 21 i usiadłyśmy na ławce naprzeciwko wejścia.

Na szczęście nie było ostatniej lekcji, ponieważ nauczyciela nie było, a nie zrobili nam żadnego zastępstwa, więc ze szkoły wyszłyśmy po drugiej, po południu. Od razu ruszyłyśmy na przystanek autobusowy, gdzie usiadłyśmy na ławeczce pod zadaszeniem. Gadając o wszystkim, a zarazem o niczym, czekałyśmy na autobus, który po kilkunastu minutach przyjechał.

Po dwudziestu minutach drogi, w końcu mogłyśmy wejść do domu Sammy. Ściągnęłyśmy buty i kurtki w przedpokoju, po czym poszłyśmy do jej pokoju. Na wprost od wejścia stało jednoosobowe łóżko nakryte szarą narzutą, a na niej leżały turkusowe, czarne i szare poduszki. Nad nim, w ścianie znajdowało się łóżko na całej szerokości jasno-kawowej ściany, do połowy zakryte białą zasłoną w czarne nutki. Na prawo od tego stałe jasne biurko, przed nim czarny, skórzany fotel, a nad blatem, na ciemno brązowej ścianie dwie półki. Zaraz obok, stała, w tym samym odcieniu co biurko, komoda, która zapełniona była książkami, zeszytami, płytami i innymi duperelami. Na lewo od drzwi stały dwa, beżowe fotele, a pomiędzy nimi mały stoliczek. Leżała na nim brązowy obrusik, a w bardzo podobnym kolorze, na jasnych panelach, dywan w kształcie prostokąta. Kiedy byłam w tym pokoju pierwszy raz, od razu się w nim zakochałam. Był i jest cudowny.

Usiadłam na jej łóżku, a Sam podała mi zeszyty. Zaczęłam przepisywać notatki, gdy nagle moje BlackBerry wydało z siebie pojedynczy dźwięk, dając mi znać, że ktoś napisał do mnie na Twitterze. Odblokowałam telefon i, jak się spodziewałam, zobaczyłam, że autorem tweeta jest Zayn.

„ @makemewannadiex wracaj, bo nie mamy co jeść! :( ”

Zdążyłam ostatnio zmienić nazwę na Twitterze, co oczywiście zauważyły Directionerki. Ale do rzeczy. Zaśmiałam się, a po chwili usłyszałam głos ‘czerwonej’.

- Ty, ej, zauważyłaś, że chłopcy piszą cały czas do tej, wcześniej ‘nothingtosayx’ a teraz ‘makemewannadiex’? No i… dziwi mnie jedno – w gardle stanęła mi gula. Przecież Sammy jest Directionerką! – Ta dziewczyna ma na imię Sophie i jest bardzo podobna do ciebie, a wręcz identyczna…

Zapanowała między nami cisza. Spuściłam wzrok, kiedy dziewczyna wbiła we mnie wzrok swoich brązowych tęczówek.

- Sophie, to ty?! – wykrzyknęła i wstała tak szybko, że krzesło się przewróciło. Przestraszyłam się, bo patrzyłam w telefon i nie wiedziałam, co ona robi. Położyłam dłoń na klatce piersiowej, jakby to miało w jakiś sposób pomóc mi w uspokojeniu serca i oddechu. Przejechałam kciukiem po klawiaturze telefonu, czując uginający się materac, co oznaczało jedno. Sam usiadła obok mnie. – Sophie, dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Nie chciałam nikomu mówić. Nie chcę, żeby zaraz było, że się z nimi przyjaźnię, żeby mieć kasę – odpowiedziałam cicho.
- Sądzisz, że bym tak pomyślała?
- Nie… znaczy… Jezu – wzniosłam oczy do sufitu. – No nie pomyślałam tak, ale nawet nie myślałam, żeby komukolwiek to powiedzieć, rozumiesz?
- No… dobra - uśmiechnęłam się lekko, kiedy Samantha wróciła do laptopa. Wklepałam szybko w klawiaturę tweeta do Zayna.

„@zaynmalik dzisiaj mnie do końca dnia nie ma w domu! :p”. Wręcz natychmiastowo otrzymałam odpowiedź.
„@makemewannadiex że co? Nie zgadzamy się! :(”
„@zaynmalik w tej sprawie to akurat macie mało do powiedzenia ;)”
„@makemewannadiex pf… no wiesz? Bo się obrazimy!”

Pokręciłam głową i spojrzałam na Samanthe, która siedziała przed laptopem i prawdopodobnie śledziła rozmowę moją i Zayn'a

- Chyba będziemy musiały pójść do tych debili – powiedziałam, zamykając nasze zeszyty. Włożyłam je do torby i poprosiłam o notatki z innych lekcji, z całego tygodnia. Schowałam ‘notatniki’ do torby, po czym zeszłyśmy na dół. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy na zewnątrz. Postanowiłyśmy pójść na nogach, w sumie dom chłopaków nie był daleko. 

Na miejscu byłyśmy po 15 minutach drogi. Weszłam do domu, bez pukania ani dzwonienia. Wpuściłam Samanthę przodem, w przedpokoju ściągnęłyśmy buty i kurtki, po czym weszłyśmy dalej. Otworzyłam kolejne drzwi i rzuciłam torbę na podłogę.

- Jestem! – krzyknęłam na cały dom i wtedy wybiegł Niall z kuchni. Rzucił mi się na szyję, a wiadomo, że jest on ode mnie cięższy. Pisnęłam, kiedy, wywróciliśmy się na podłogę. 
– Boże, Horan, zachowuj się! Gościa mamy.
- Co? Gdzie? – popatrzył się na Sammy i automatycznie się podniósł, podał mi rękę, którą złapałam i wstałam. – O, cześć, cześć! Nia…
- Wiem, wiem, Niall. Ja, Samantha – wystawiła do niego dłoń, którą uścisnął, po cym przyciągnął do siebie Sam i ją mocno przytulił. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Przy stole siedziała Caroline. No fakt, przecież ona nie pojechała, powiedziało do mnie ‘drugie ja’.
- Cześć – przywitałam ją ciepłym uśmiechem.
- Hej – odwzajemniła gest, a ja podeszłam do szafki, z której wyciągnęłam dwie szklanki, a z innej szafki wzięłam sok wieloowocowy i wróciłam do Sam. Siedziała na fotelu, a Niall na kanapie. Podeszłam do niego.
- Idź może do Carol, siedzi taka sama tam i nie wie, co ze sobą zrobić. Weź ją na spacer, czy coś… - wyszeptałam do jego ucha, po czym nie czekając na odpowiedź, odeszłam do niego i powiedziałam Sam, żeby poszła ze mną. Weszłyśmy po schodach i otworzyłam drzwi od pokoju Zayna. Właściciel leżał na łóżku z laptopem na kolanach. Jedynym problemem było to, że był w samych bokserkach.
- Boże, Zayn! – krzyknęłam i ponownie zamknęłam drzwi. – Widzisz, co ja tutaj z nimi mam? - popatrzyłam się na Sam, która się zaśmiała.
- Poczekasz tutaj chwilkę? – zapytałam, odkładając szklanki i sok na podłogę.
- No pewnie.

Wcisnęłam się do pokoju przez małą szparkę między drzwiami a futryną i zamknęłam je za sobą. Od razu podeszłam do szafy i wyciągnęłam jego szare dresy i biały podkoszulek, po czym rzuciłam na niego te ubrania.
- Ubieraj się – powiedziałam.
- Nawet się nie przywitasz? – zapytał.
- Zayn, mamy gościa, nie marudź.
- Jakiego?
- Jejku, Zayn! Moją koleżankę z klasy, ubieraj się.
- No ale chodź się przywitaj…

Westchnęłam i podeszłam do Mulata, który od razu pocałował mnie w usta i objął w pasie. Oddałam pocałunek i się od niego odsunęłam. Ściągnęłam bluzę i rzuciłam ją na łóżko, po czym popatrzyłam na Zayna. W końcu się ubrał. Otworzyłam drzwi od pokoju i wpuściłam Samanthę.

- Samantha, to jest Zayn, Zayn, to jest Samantha, a zdrobniale Sam albo Sammy – powiedziałam, kiedy podali sobie ręce i wymienili krótkie ‘hej’.
- Zayn, weź załatw jakieś krzesło dla Sammy, okej? – popatrzyłam się na Mulata.
- Ale buziak.
- Zaaaayn…
- No co? – tym razem to on podszedł i zachłannie wpił się w moje usta. Klepnęłam go lekko w policzek dłonią, na co od razu się odsunął. Trochę mi było głupio, bo przecież Sam nie wie, że ze sobą chodzimy. Jeszcze nie do końca otrząsnęła się z szoku, jakim było wejście do domu idoli, a teraz ja całowałam się z jednym z nich.

Kiedy Zayn wyszedł, powoli odwróciłam się do Samanthy, która patrzyła się na mnie z szeroko otworzonymi ustami i wielkimi oczami.
- Sammy… Sama wiesz, że nikt o tym nie słyszał… Oprócz chłopaków, El i Dan nikt nie wie. No i teraz ty… - powiedziałam od razu, a ona usiadła na krzesło. I kolejna tajemnica: Caroline. Ale teraz to chyba nie było ważne…?
- Chyba za dużo niespodzianek jak na jeden dzień – wyszeptała.

Sam w końcu uspokoiła się i wtedy zaczęłam przepisywać notatki. Skończyłam po godzinie i wtedy odprowadziłam ją do drzwi.
- No to do jutra – powiedziałam.
- Miałyśmy iść na spacer… - odpowiedziała.
- Przecież muszę dzieci wykarmić. Przepraszam – przytuliłam ją. – W sobotę, dobra?
- Dobra!

Przytuliłyśmy się jeszcze raz i wtedy Samantha poszła. Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz i poszłam od razu do kuchni.
- Aaaa! Sophie, będziesz robić obiad? – wykrzyknął Niall z radością. Przytaknęłam, a wtedy blondyn rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Ahhhh, darmowy Horan Hug – powiedziałam i delikatnie go od siebie odsunęłam. Usiadł z wielkim bananem na krześle, obok Caroline. Otworzyłam lodówkę i się załamałam. Jej zawartość była naprawdę kreatywna: żółty ser, szynka, piwa, sok i cytryna.
- Wooow, szalejecie – wskazałam palcem na chłodziarkę
- Oj no, o co ci chodzi? – odpowiedział, na co prychnęłam.
- Z tego to ja pierogów nie zrobię!
Postanowiłam im pokazać „kawałek” Polski, jako że moja babcia była Polką i nauczyła mnie kilku przepisów, w tym pierogi ruskie.
- Czego nie zrobisz? – skrzywił się.
- Czegoś dobrego. - poszłam do góry do Zayna.
- Pojedziemy na zakupy? Bo z tego, co macie w lodówce, mogę co najwyżej kanapki zrobić, ale bez masła – powiedziałam, a on przeniósł wzrok z laptopa na mnie.
- A co chcesz zrobić? – odpowiedział pytaniem.
- Niespodziankę. - popatrzył się na mnie dziwnie, na co machnęłam ręką.
- Zobaczysz. To co, jedziemy?
- No pewnie – zamknął laptopa i wstał, po czym zaczął się cieplej ubierać. Ja natomiast wciągnęłam na siebie bluzę, która cały czas leżała na łóżku. Zeszliśmy na dół, trzymając się za ręce. W przedpokoju ubraliśmy buty i kurtki, po czym wyszliśmy na zewnątrz, nawet nikomu o tym nie mówiąc. Zayn ciągle mnie pytał, co będzie ową ‘niespodzianką’. Odpowiadałam mu ciszą.

Po 20 minutach dojechaliśmy pod Tesco. Weszliśmy do ogromnego budynku i zabraliśmy się za zakupy. Kupiliśmy wszystko, co było potrzebne do przyrządzenia dania: ziemniaki, ser biały, sól, pieprz, cebulę, mąkę i jajka. Podeszliśmy do kasy, a Zayn zapłacił. Oczywiście gdzie bym nie spojrzała, widziałam kogoś, kto robił nam zdjęcia. Trochę się denerwowałam, co wyczuł Mulat i szeptał mi do ucha, żebym się nimi nie przejmowała. I tak właśnie zrobiłam.
Kiedy wróciliśmy do domu, w przedpokoju zostawiłam buty oraz kurtkę i od razu poszłam do kuchni. Zabrałam się za pierogi, a robiłam je tak szybko, że skończyłam po godzinie. Nastawiłam wodę, a kiedy zaczęła wrzeć, wrzuciłam do niej pierogi. Usiadłam na krześle, a wtedy do kuchni weszli wszyscy. Nawet Caroline.
- Co tutaj tak ładnie pachnie? – zapytał Niall, zaglądając do garnka.
- Pierogi ruskie, polska potrawa – odpowiedziałam, uśmiechając się. Wszyscy powiedzieli, że nie mogą się już doczekać i opuścili kuchnię, z wyjątkiem Zayna i Nialla.
- Polska potrawa? To dlaczego to są pierogi RUSKIE? – blondyn usiadł naprzeciwko mnie, a Mulat na krześle obok.
- Bo Polacy są dziwni – zaśmiałam się.
- A skąd ty znasz polskie dania? – zapytał mój chłopak.
- Moja babcia była Polką.
- Była? Już nie jest?
- O Boże, nie żyje – walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Podeszłam do garnka i zamieszałam pierogami drewnianą łyżką. Wyciągnęłam jednego na talerz i powoli, dmuchając na niego, zjadłam go.
- Okej, dobre są – powiedziałam pod nosem. – Zayn, wyciągnij durszlak i wstaw do zlewu, dobra?
Chłopak bez słowa wstał i zrobił to, o co go poprosiłam. Ja natomiast wyłączyłam płytę indukcyjną, wzięłam ścierkę i, zakrywając nią rączki od garnka, podniosłam go. Podeszłam do zlewu i powoli przelałam wodę z pierogami przez durszlak, tym samym pozbywając się wody. Odstawiłam garnek z powrotem na elektryczną kuchenkę. Wyciągnęłam siedem talerzy i ponakładałam pierogów na każdy z nich.

- Zawołaj ich, niech przychodzą – popatrzyłam się na Zayna i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest i poszedł do salonu. Ja natomiast porozkładałam talerze na stół, niestety, zabrakło jednego miejsca. Zaklęłam pod nosem, po czym postanowiłam, że z Zaynem zjemy w jego pokoju. Nałożyłam jeszcze śmietanę na każdego pieroga, a wtedy wszyscy usiedli przy stole. Zatrzymałam Mulata i wyszeptałam mu na ucho moje plany. Przytaknął głową z uśmiechem, chwycił swój talerz, a ja mój i poszliśmy do góry. Już przy drzwiach, usłyszałam jak na dole się drą do mnie, że nigdy w życiu nie jedli czegoś tak dobrego. Zayn otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Usiadłam na tym krześle, który na dość szerokim sznurku ‘przypięty’ był do sufitu. Mulat usiadł zaś na podłodze przed nim. Zaczęliśmy jeść.
- O mamusiu, jakie dobre! – powiedział z ustami pełnymi pierogów.
- Oj Zayn… - zaśmiałam się, biorąc do buzi pieroga.
- Ale no na serio, przepyszne!
Poczochrałam jego włosy, jednak on nie oderwał się ani na sekundę od jedzenia. Kiedy się na mnie popatrzył, wybuchłam śmiechem. Dookoła ust był ubrudzony śmietaną, co wyglądało wprost przekomicznie.
- No szo? – wyseplenił, ponieważ nadal miał pieroga w buzi.
- Jesteś cały ze śmietany – odpowiedziałam mu, po czym kciukiem zaczęłam go wycierać. Najgorsze było to, że kiedy oblizywałam tego palca ze śmietany, on chamsko się uśmiechał. Wtedy patrzyłam się na niego jak na idiotę. Kiedy w końcu był już w miarę czysty, skończyliśmy jeść, odstawiliśmy talerze i poszliśmy umyć ręce i buzie. Po tym, wróciliśmy do pokoju Mulata i położyliśmy się na jego łóżku. Objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Dzięki temu słyszałam dokładnie bicie jego serca. Uśmiechnęłam się, przymykając oczy. Nagle usłyszałam, jak Zayn cicho śpiewa.

- They don’t know about the things we do, they don’t know about the I love you’s. But I bet you if they only knew, they will just be jealous of us… - podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego.
- Kocham cię – wyszeptał i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Ponownie zamknęłam oczy i oddałam pocałunek. Odsunęłam się od niego i uniosłam powieki.
- They don’t know about the up all night's… - zaśpiewałam cicho.
- They don’t know I’ve waited all my life, just to find a love that feels this right – dokończył za mnie.
- Baby, they don’t know about, they don’t know about us – to już zaśpiewaliśmy razem. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym się położyłam na nim i mocno przytuliłam do jego ciała. Objął mnie swoimi ramionami, pocałował w czubek głowy i wtedy zasnęłam.
_________________________
Przepraszam.
Wiem, że jest tragiczny a w dodatku tak długo na niego czekaliście.
But… ważne że cokolwiek jest, prawda? ;)
No a jako, że już jutro święta…
Życzę Wam całego 1D pod choinką, pysznych potraw, zdrowia, masy prezentów, szalonego sylwestra a przede wszystkim spełnienia marzeń! :) Mam nadzieję, że wytrwacie do końca tego bloga i że będziecie mieli ochotę go czytać! ;)

No to… do napisania! ;) xx

sobota, 15 grudnia 2012

informacja

hej, dzień dobry i w ogóle!
mam trzy sprawy.
1. muszę Was przeprosić. 2 tygodnie temu, jeśli się nie mylę, zepsuł mi się laptop i nie miałam do niego dostępu przez cały tydzień. jak wrócił z naprawy, był całkowicie wyczyszczony, a miałam tam już chyba 4 strony 10 rozdziału. no a teraz go nie mam. musiałam go napisać od nowa, napisałam dwie strony i teraz za Chiny nie ruszę D: także... następny rozdział szybko się nie pojawi, muszę teraz tak w pewnym sensie odpocząć. raczej przed świętami się nie ukaże... przed sylwestrem? postaram się. wiem, może Was zawiodłam, ale wena jak to wena, nie za bardzo mnie lubi i najczęściej przychodzi do mnie na matematyce :x
2. jak się Wam podoba szablon? :> mi bardzobardzo, wykonany przez moją najlepszą, najzajebistszą i najukochańszą kuzynkę Kam (pisze bloga o Linkin Park: http://rozchwiane-uczucia.blogspot.com/ gorąco go polecam, jest świetny), choć ona twierdzi że nie jest ładny. nie wiem dlaczego! :p
3. OSZ W MORDE :O PRZEBILIŚCIE 2000 WEJŚĆ! JEJKUUU JAK JA WAS KOCHAM! <3333
no to by było na tyle :D do napisania! :*

piątek, 23 listopada 2012

Libster Award (?)



no więc... dostałam dwa komentarze że jestem nominowana do Libster Award (?). hm.. poczytałam o co chodzi i stwierdziłam że to fajna zabawa :) niestety ja nominowałam tylko 6 blogów, 11 nie znalazłam :c miałabym 7, ale ten 7 jest o Linkin Park, a to jest zabawa tylko dla Directionerek :D a oto krótki opis:


Nominacja ta jest otrzymana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.


Oto pytania, które dostałam od Marysi z youonlyliveonce2509.blogspot.com/

1. Masz coś związanego z 1D ( typu płyta, jakieś bluzki itd?)

niestety nie :( tylko plakaty.. :/ ale w najbliższym czasie chcę sobie kupić UAN i TMH ;) 2. Którego z 1D najbardziej lubisz :) ? I dlaczego?

zdecydowanie Zayn. nie chodzi tutaj o urodę (choć jest ekmdsfvbfjkxdbv :D), raczej zafascynował mnie jego głos i to, że mimo hejtów wciąż się trzyma (jak całe 1D), że robi to co chce i nie zmienia się, choćby ryzykował całym życiem. i uraczyły mnie jego teksty, cytaty, jakkolwiek mam no nazwać. cudowne są :')

3. Jak długo ich słuchasz?

zaczęłam w tamtym roku na początku grudnia, jednak "powołanie" do dołączenia do #1Dfamily poczułam na początku lipca ;d

4. Jak zaczęły się Twoje początki z 1D

najpierw ich nienawidziłam, hejtowałam ich. jednak przez jęczenie pewnej osoby, która mnie nimi katowała, postanowiłam przesłuchać ich piosenki co ułatwiło mi 4fun.tv gdzie pierwszy raz zobaczyłam One Thing i automatycznie się w nich zakochałam :D
5. Shippujesz jakiś bromance xD?

Zarry <3

6. Co myślisz o Eleanor ?

nic do niej nie mam, a wręcz zaczynam ją uwielbiać :D według mnie jest osobą, która uszczęśliwa Louisa i widać to, że się kochają. jak dla mnie jest przy okazji śliczna. ;)

7. Popierasz to jak często dobywa Harremu tatuaży ?

to jego ciało, a jako Directionerka nie powinnam mieć jemu tego za złe, jednak nie podobają mi się niektóre tatuaże.

8. Byłaś kiedyś w Londynie/ UK?

nie :< ale chciałabym zamieszkać w Londynie <3

9. Co zainspirowało Cię do założenia bloga ?

byłam nad morzem, na wczasach z rodziną i jakoś mnie tak wzięło :) a założyłam dopiero jak wróciłam do domu.

10. Dzięki temu Fandomowi poznałaś kogoś fajnego :D?

tak <3

11. Posiadasz Yearbook Take Me Home ;) ?

niee :<


Pytania od Samanthy z http://you-were-my-summer-love.blogspot.com/

1. Co zainspirowało Cię do napisania tego bloga?

nuda. często tak mam. byłam nad naszym, polskim morzem i tak z nicości wziął się pomysł na tego bloga :)

2. Ulubiona piosenka z UAN i TMH?

z UAN zdecydowanie Up All Night, a z TMH Little Things i Live While We're Young :)

3. Jaki masz dzwonek w telefonie? Czyżby 1D?

nie. Linkin Park - Lost In The Echo

4. Co sądzisz o Eleanor i Perrie?

bardzo je lubię. cieszę się, że Lou i Zayn trafili na dziewczyny, które je kochają, są śliczne i pomagają im :)

5. Czy shippujesz jakiś bromance? ;>

tak, Zarry'ego, ale tylko jako miłość BRATERSKA ;)

6. Kto jest Twoim ulubionym członkiem 1D i dlaczego?

Zayn. już wyżej napisałam, zafascynował mnie jego głos i cytaty, oraz to, że łatwo się nie poddaje ;)

7. Jak to się stało, że stałaś się Directionerką?

hm.. ciągłe trejkotanie pewnej osoby o nich i zobaczenie OT w telewizji :)

8. Ile czasu już ich słuchasz?

trochę mniej niż rok :)

9. Czy poznałaś kogoś ciekawego, interesującego przez tego bloga?

tak ;>

10. Byłaś kiedyś w Londynie/UK?

nie, ale bardzo chciałabym tam zamieszkać.

11.Chciałabyś mieszkać w Londynie, aby spotkać chłopców?

Tak, chciałabym tam mieszkać, ale nie tylko żeby ich spotkać. chciałabym tam wyjechać i spełnić swoje marzenie, zobaczyć to piękne miasto i studiować/pracować tam :)


BLOGI KTÓRE NOMINOWAŁAM:

1. http://niewolnicy-uczuc.blogspot.com

2. http://onelove1d-opowiadania.blogspot.com

3. http://aviciouscircle-story.blogspot.com

4. http://playthesameoldgame.blogspot.com

5. http://forbidden-love-ziall.blogspot.com

6. http://hate-or-love-ziall.blogspot.com


PYTANIA DLA WAS:

1. Masz przyjaciółkę, która słucha 1D?

2. Masz UAN/TMH?

3. Posiadasz jakiegoś Yearbooka?

4. Shippujesz jakiś bromance? :>

5. Co sądzisz o Eleanor i Perrie?

6. Wolisz Zayna z pasemkiem, czy bez?

7. Co sądzisz na temat tatuaży Zayna i Hazzy?

8. Wolisz "czasy" x-factora, czy obecne?

9. Co byś zrobiła, gdybyś ich zobaczyła, spacerując po Londynie?

10. Byłaś na jakimś ich koncercie?

11. Który z 1D jest Twoim ulubionym i dlaczego? :)


no to tyle. dziękuję za uwagę :D x

czwartek, 22 listopada 2012

09. leave out all the rest.


Mimo, że nie zasnęłam, czułam się pełna energii. Kiedy Zayn wstał, od razu poszłam do walizki, z której wyciągnęłam kosmetyczkę. Położyłam ją na łóżku, odpięłam zamek i wygrzebałam z niej tabletki przeciwbólowe. Chyba dopiero teraz Mulat zdał sobie sprawę z tego, że się obudził i żyje.
- Moja głooowa – wychrypiał. Zaśmiałam się, po czym wzięłam butelkę wody mineralnej z szafki i podałam ją chłopakowi. Do drugiej ręki wcisnęłam mu lek, który od razu połknął. – Dzięki.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym położyłam powoli na materacu łóżka. Przytuliłam się do jego torsu i wtedy zmroczył mnie sen. Po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.
            Po godzinie obudził mnie Zayn.
- Sophie, wstawaj, zaraz idziemy.
Niechętnie opuściłam mięciutkie łóżko, stanęłam na podłodze i przeciągnęłam się, niczym kotka. Wyciągnęłam z torby białą koszulę, czarne rurki, turkusowe szpilki i w ciemniejszym odcieniu komin (klik) oraz bieliznę, a do drugiej ręki wzięłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz, umyłam zęby, uczesałam włosy i podłączyłam prostownicę do prądu. Pomalowałam się, po czym ubrałam ciuchy. Wyprostowałam moje kudły, odłączyłam urządzenie i wyszłam z łazienki. Obuwie postawiłam obok wejścia do pomieszczenia. Zayn czesał swoje włosy przed lustrem w przedpokoju. Czesał, na czoło. Uśmiechnęłam się. Na zdjęciach, zawsze uwielbiałam go w grzywce. Tak na bok… Po prostu cud, miód i orzeszki.
            Potrząsnęłam lekko głową i podeszłam do Mulata, po czym poprawiłam mu kołnierz od koszuli, bo jakoś dziwnie mu odstawał. Zaśmiałam się, po czym ubrałam szpilki. Narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę, a do ręki wzięłam aparat. Do kieszeni spodni włożyłam BlackBerry i wyszliśmy z mieszkania.        
            Tak jak przed weselem, Zayn zostawił w recepcji klucze. Wyszliśmy przed hotel i wsiedliśmy do taksówki, która stała obok chodnika. Mulat podał adres restauracji, zapłacił kierowcy i odjechaliśmy. Na miejsce dojechaliśmy 15 minut później. Wysiadłam jako pierwsza, a za mną chłopak i zamknął drzwi. Kiedy chciałam już ruszyć, Zayn złapał mnie za nadgarstek.
- Możemy najpierw pójść na spacer? Mam do ciebie pytanie – moje serce przez chwilę stanęło w miejscu, by później zacząć bić nienaturalnie szybko. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Ruszyliśmy w ciszy do pobliskiego parku. Usiedliśmy na jakiejś ławce, a wtedy Zayn nabrał powietrza w usta.
- Sophie… - zaczął. Przeniosłam wzrok na niego. – Dlaczego właściwie zaczęłaś chodzić z Robem?
Nie spodziewałam się, że zapyta się właśnie o NIEGO. Przeczesałam włosy i wbiłam wzrok w czubek szpilek.
- Nie miałam pojęcia, jaki jest. Na początku wydawał się być troskliwym i kochającym facetem… Do czasu, kiedy zaczął pić, palić, ćpać i tak w kółko. Stawał się wtedy bardzo nerwowy, a swoją złość wyładowywał na mnie, w miejscu, w którym spotkał mnie Harry. Kilka minut przed tym spotkaniem Rob ze mną zerwał. Stwierdził, że jestem szmatą i że ma lepszą.
Pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zayn mnie przytulił, a ja zasłoniłam twarz rękoma i wtuliłam się w jego tors. Po chwili złapał moje nadgarstki i lekko odchylił je na boki. Powycierał kciukami moje policzki, a potem objął moją twarz dłońmi. Zapatrzyliśmy się w swoje oczy.

~*~
            Wiem, że ryzykuję naszą znajomością, przyjaźnią. Po prostu dłużej nie mogę udawać. Chciałbym ją mieć tylko dla siebie i sprawiać, żeby nie cierpiała tak jak kiedyś…
            Kiedy tak przyglądałem się jej twarzy, dostrzegłem delikatne piegi na jej nosie, których z daleka nie było widać. Uśmiechnąłem się. Uwielbiam piegi.
            Bez ryzyka nie ma zabawy, tak? Zbliżyłem maksymalnie nasze twarze. Zawiesiłem się, nie wiedziałem co zrobić. Co jeśli jej się to nie spodoba.
- No, na co czekasz – wyszeptała. Otworzyłem szerzej oczy, by potem je przymknąć. Ponownie poczułem jej ciepłe, miękkie, pomalowane malinowym błyszczykiem usta. Delikatnie muskałem jej wargi, jednak potem nabrałem pewności siebie.
~*~
            Całował mnie coraz pewniej. Miałam ochotę zacząć skakać z radości, ale jak bym mogła przerwać tak cudowną chwilę?
            Nasze języki splątały się w jakimś dziwnym tańcu. Usiadłam na kolana Zayna i wplątałam palce w jego włosy, a on natomiast położył swoje dłonie na moich biodrach. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Po chwili oderwałam się delikatnie od niego i oparłam swoje czoło o jego.
- Wiesz co… - zaczął.
- Hmm?
- Kocham cię. Od dawna, ale bałem się przyznać do tego…
- Taki bad boy z Bradford się czegoś boi? – zaśmialiśmy się. Przyznam szczerze, jestem dobra w psuciu romantycznych momentów. Prychnął.
- Wiesz, że ja ciebie też? – powiedziałam po chwili. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Wstałam z jego kolan, po czym wystawiłam rękę w jego stronę. Złapał ją i także wstał. Splątaliśmy nasze palce i ruszyliśmy do restauracji. Wolną ręką wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni spodni i w zablokowanym ekranie przeglądnęłam się. Powycierałam ciemne kreski z policzków, które wskazywały którędy spływały łzy i w sumie tak źle nie wyglądałam. Wodoodporne kosmetyki robią swoje, mimo że trochę się rozmazują.
- Czyli, że… Jesteśmy parą? – zapytał.
- No.. raczej tak – odpowiedziałam, unosząc do góry nasze dłonie. Przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Przytuliłam się do niego, ciesząc się, że jest teraz dla mnie. Tylko dla mnie.
            Na poprawinach nic się nie działo. Dosłownie, nic. Zayn już nic nie pił, jako że wieczorem mieliśmy wyjechać  z powrotem do Londynu. Około godziny 5 po południu zaczęliśmy się zbierać. Mulat zamówił taksówkę, po czym podeszliśmy do Natalie i Patricka, żeby się pożegnać.
- No Natalie, my będziemy się już zbierać – powiedział chłopak.
- Już? Tak szybko?
- No, bo my jeszcze musimy się spakować i wrócić do Londynu.
- Oo, no dobra. Dzięki że przyjechaliście – przytuliłam się do Natalie, a potem do Patricka. Zayn przytulił jedynie kobietę, szatynowi podał rękę.
- No to pa, do następnego spotkania.
- Miło było was poznać, hej – powiedziałam i trzymając za rękę Zayna, wyszliśmy przed restaurację, gdzie czekała taksówka. Wsiedliśmy do niej, a mój (jak to pięknie brzmi) chłopak podał kierowcy adres hotelu, po czym mnie objął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu, a rękę na jego brzuch. W ciszy dojechaliśmy do hotelu, wysiedliśmy z taksówki i ruszyliśmy do budynku. Podeszliśmy do recepcji i poprosiliśmy o nasze klucze.
- Czy chcieliby państwo przedłużyć pobyt w naszym hotelu? Bo mam tutaj zapisane, że wynajęliście pokój do dzisiaj… - powiedziała do nas recepcjonistka.
- Nie, właśnie idziemy się pakować. Za godzinę już opuścimy hotel – odpowiedział, uśmiechnął się, po czym poszliśmy do windy. Wybrałam odpowiednie piętro i Zayn przyciągnął mnie do siebie. Zaśmiałam się i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Harry będzie zazdrosny – powiedziałam, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy.
- O mnie, czy o ciebie? – odpowiedział, śmiejąc się.
- O ciebie. Noo, Zarry, wiesz.
- Ahh, no tak. Oj tam, teraz żaden Zarry się nie liczy… - musnął moje usta, a ja oddałam lekko pocałunek i wtedy winda wydała z siebie dźwięk. Odskoczyłam od Mulata zanim drzwi się otworzyły i splotłam nasze palce od dłoni. Wyszliśmy z metalowej puszki i skierowaliśmy się do naszego pokoju. Zayn otworzył drzwi, weszliśmy do środka apartamentu i poszliśmy do sypialni. Od razu wyciągnęliśmy swoje szafki i gadając o jakiś bzdurach, pakowaliśmy swoje rzeczy.
            Po godzinie apartament był wyczyszczony z naszych rzeczy, które wylądowały w walizkach, które ledwo co się dopięły. Wyszliśmy przed mieszkanie, Zayn zamknął drzwi na klucz i poszliśmy do windy. Na panelu wybrałam parter i przytuliłam się do chłopaka. Zamknęłam oczy i ziewnęłam przeciągle. Potrzebowałam w tym momencie snu jak nigdy. Kiedy już prawie zasnęłam, usłyszałam otwierające się drzwi windy. Półprzytomna, złapałam rączkę walizki i pociągnęłam ją za sobą. Trzymając za rękę Malika, stanęliśmy przed ladą recepcji. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka i ponownie zamknęłam oczy, słysząc głos recepcjonistki i Mulata, jakby z oddali. Po chwili się ocknęłam i rozglądnęłam po pomieszczeniu. Napotkałam jego uśmiech.
- Choć kochanie, idziemy – powiedział, po czym lekko pociągnął mnie za dłoń. Pożegnaliśmy się z recepcjonistką i już po kilku minutach siedziałam w cieplutkim aucie Malika. Wyciągnął mi małą poduszkę w kształcie różowego owada, przypominającego okrągłą osę. Tylko coś mi nie pasowało. Mianowicie pomniejszona człowieka, z zielonymi oczami, nosem i ustami.
- Zayn… Czy to jest osa z głową Harry’ego? – zapytałam, śmiejąc się.
- No, coś w tym stylu. Dał mi to na moje urodziny, żebym „zawsze o nim pamiętał” – narysował w powietrzu cudzysłów. Podłożyłam ją sobie pod głowę i wtedy ruszyliśmy. W momencie odpłynęłam.
            Obudziłam się kiedy minęliśmy znak informujący o pobliskich miastach, gdzie między innymi napisany był Londyn. Przetarłam oczy i wtedy dotarło do mnie, że Zayn z kimś gada przez telefon.
- Niedaleko Londynu… No… Za jakieś pół godziny… Ludzie, co tam się dzieje?... Harry?...
Nie spuszczając oczu z drogi odłożył telefon na półkę pod radiem. Ziewnęłam, zasłaniając dłonią usta i jeszcze raz przetarłam oczy.
- O, już nie śpisz – powiedział, przelotnie się na mnie patrząc.
- A no, nie – odpowiedziałam z chrypką w głosie.
- Zaraz będziemy w domu.
- I od razu położę się spać.
- Oj, nie sądzę… Chłopcy chyba postanowili zrobić jakąś imprezę powitalną, bo jak rozmawiałem z Harrym, słyszałem cały czas krzyki typu: „Louis, kretynie, nie tutaj!”, „Niall, przestań żreć”, „Harry, choć pomóż, a nie gadasz!”, „Louis, nikt cię nie nauczył jak się układa sztućce?!”, „Liam! Co ci może łyżka zrobić? Weź przestań cudować” i tak dalej, i tak dalej… - zaśmiałam się, wyobrażając sobie jak chłopcy próbują coś wspólnie ugotować, przygotować, jakkolwiek miałam nazwać te krzyki.      
            Zayn chciał poznać moją historię z końmi. Na samo wspomnienie o tych zwierzętach, które kiedyś stały sobie spokojnie w boksach, w stajni moich rodziców, uśmiechnęłam się. Były to, są, i będą najpiękniejsze lata w moim życiu. Zaczęłam od najdalszego wspomnienia, którym było moje pierwsze spotkanie z koniem, a dokładniej klaczą, Cest La Vie. Pamiętam ją doskonale – miała siwą sierść z czarnymi kropeczkami*. Uszy miała praktycznie zawsze postawione do góry, co oczywiście znaczyło, że jest szczęśliwa.
            Była to pierwsza klacz mojej mamy. Miała już swoje lata, bo przeżyła ich 22. Na niej zaczęłam naukę jazdy. Grzeczniejszej i bardziej posłusznej klaczy nie spotkałam do teraz. Lekkie pociągnięcie wodzą, czy delikatne popędzenie wystarczyło jej, by wiedzieć o co chodzi. Uwielbiałam i uwielbiam ją. Bardzo się do niej przywiązałam, dzień w dzień odwiedzałam ją w boksie i siedziałam z nią tam kilka godzin. Czasami nawet chodziłam z książkami, by potem nie musieć wracać do domu, żeby zrobić zadanie. Dla niektórych było dziwne to, że „zwierzałam” jej się z problemów. Mówiłam o wszystkim, była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka. Zawsze wydawało mi się, że mnie rozumie, bowiem gdy mówiłam o problemach, delikatnie trącała pyskiem moje ramie, prychając przy tym cicho, jakby chciała mnie pocieszyć.
            W trakcie opowiadania, czułam szczypiące w oczy łzy. Szybko je wytarłam, nie przestając opowiadać o tym, jaka to Cest La Vie była słodka.
            Co było najgorsze? Dwa i pół lata po pierwszej jeździe, zmarła. Nigdy nie odważyłam się użyć słowa zdechła, kojarzyło mi się ono z tym, jakby nie była dokarmiana. Poza tym, traktowałam ją jak człowieka.
            Po jej śmierci, płakałam ponad dwa tygodnie. W końcu pogodziłam się ze stratą klaczki i jakoś pozbierałam do kupy. Moja mama wskazała mi ogiera, Lucky, o izabelowatej maści. Do niego też się przywiązałam, ale nie tak jak do Cest La Vie. Oczywiście, także przebywałam z nim bardzo długo, także płakałam przytulając się do jego szyi, zdawało się, że rozumie mnie tak samo jak klaczka. Jednak on nie mógł mi zastąpić JEJ. Wciąż zastanawiam się, dlaczego?
            Po jakimś czasie dostałam pod opiekę jeszcze kilka koni. Mój „kontakt” z Lucy zerwał się, jeśli tak można to nazwać. Musiałam czyścić więcej koni, karmić je i ogólnie o nie dbać. Nie miałam czasu, aby przesiadywać z nim godzinami.
            Następnie nadeszło najgorsze wspomnienie. Łzy potoczyły się w dół po moich policzkach, rozbijając się na dekolcie. Zayn popatrzył na chwilkę na mnie, i właśnie w tym momencie szybko wytarł mokre ślady. Przełknęłam gulę w gardle.
- Wtedy zmarła moja mama. Tato sprzedał wszystkie konie, stajnie, dom. Przeprowadziliśmy się do Manchesteru. Jednak niedługo po tym ponownie wróciliśmy do Londynu. W moje 16 urodziny, tato kupił mi to mieszkanie, które obecnie mam i tak trochę się od siebie oddaliliśmy – tak zakończyłam mój „monolog”.
- Wow… No to konie chyba dużo dla ciebie znaczyły.
- Więcej niż dużo, to było całe moje życie.
Zayn zaparkował przed domem, za którym się stęskniłam. Uśmiechnęłam się i w jednej sekundzie cała dobra energia wróciła do mojego organizmu, a o spaniu całkowicie zapomniałam. Wyszczerzyłam zęby do Zayna i chwyciłam go za rękę, gdy zamknął auto. Pociągnęłam go do wejścia i od razu otworzyłam drzwi na oścież. W przedpokoju już czekała na nas ta czwórka debili. Po raz trzeci szeroko się uśmiechnęłam, a z moich ust wydało się dość głośne piśnięcie. Rzuciłam się na nich, próbując ręką objąć ich wszystkich na raz. Wyręczyli mnie jednak i mocno przytulili się do mnie. Zacisnęłam powieki, a banan wciąż nie schodził mi z twarzy. Po chwili puścili mnie i podeszli do Zayna i z nim także się przytulili.
- Ale się za wami stęskniłam – powiedziałam, ściągając buty. Włożyłam je do szafy złapałam Zayna za rękę.
- Uuuu, widzę było podwójne wesele! – krzyknął Harry, patrząc się na nasze dłonie. Zrobiłam minę typu „are you fucking kidding me?” i weszliśmy do salonu. Przy sofie stała wysoka i chuda dziewczyna, na oko ma 19 lat. Włosy czarne, falowane i sięgające za łopatki. Cerę miała nieskazitelną i z pewnością stwierdziłam, że pudru prawie w ogóle nie miała. Oczy pomalowane kredką i beżowym cieniem, a usta – czerwono krwistą szminką. Ubrana była w turkusową sukienkę do połowy ud, która pod piersiami miała czarny pasek, a na nim kokardę, w tym samym kolorze co sukienka. Na nogach czarne rajstopy i czarne balerinki. Aż mi się głupio zrobiło, bo moje włosy były w stanie opłakanym, a makijaż, na pewno choć trochę, rozmazany; nie chcę wspominać o mojej koszuli, która była cała pomięta. Uśmiechnęłam się do niej.
- Zayn, Sophie, poznajcie Caroline, moją przyjaciółkę z Irlandii, w sobotę do nas przyjechała – przedstawił nam ową, czarnowłosą dziewczynę, Niall. Podeszliśmy do niej.
- Hej, miło cię poznać – wyciągnęłam do niej rękę, myśląc: może Niall w końcu się ustatkuje… Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła i tak samo uścisnęła moją rękę.
- Cześć, mi ciebie też – odpowiedziała z Irlandzkim akcentem. Przywitała się z Zaynem po czym także sobie uścisnęli dłonie. Poszliśmy do kuchni, gdzie usiedliśmy do stołu, który był idealnie nakryty.
- Pomyśleliśmy, że jak wrócicie to będziecie chcieli jakąś kolację, więc Harry zrobił makaron w sosie serowym z ziołami. Miała być jeszcze zupa ale… - w tym momencie Louis popatrzył się na Liama, a on się zarumienił z cieniem uśmiechu. Zakryłam sobie prawą dłonią usta (lewą trzymałam dłoń Zayna pod stołem), opanowując śmiech.
- Oj Liam… - powiedziałam i złapałam obydwoma dłońmi miskę z daniem i nałożyłam sobie trochę i Mulatowi. – Mam nadzieję, że się zatrujemy?
- Raczej nie, siedział nad tym godzinę, a jak ktoś jedną stopą wszedł do kuchni darł się „spadać z mojej kuchni!!” – odpowiedział mi Niall. – Nawet żelek nie mogłem sobie wziąć… Piekło na ziemi! Przez prawie 2 godziny nic nie jadłem! NIC!
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, łącznie z Carol, która wydawała mi się z każdą minutą bardziej pewna siebie.
            Kiedy już każdy miał nałożone jedzenie na talerz, Harry domagał się, abyśmy z Zaynem opowiedzieli jak było na weselu. No więc opowiadaliśmy, jedząc co jakiś czas trochę makaronu. Po zjedzeniu, siedzieliśmy ciągle pijąc jakiś sok i cały czas prowadząc konwersację, co się działo przez te 3 dni. Niall i Caroline opowiadali, jak to poznali się już w podstawówce i przyjaźnią się do teraz, choć z powodu sławy Niallera nie mają możliwości się spotykać tak często, jak kiedyś. Około godziny 10 w nocy, do naszego domu przyszły Danielle i Eleanor, na które od razu się rzuciłam. Wszystkie trzy piszczałyśmy jak małe dzieci.
- Co tak późno? – zapytałam, ciągle stojąc przed nimi.
- Sądziłyśmy, że przyjedziesz później… Niby Louis i Liam kazali nam przyjść wcześniej, ale zrobiłyśmy sobie „babski wieczór” – przy dwóch ostatnich słowach, El narysowała w powietrzu cudzysłów. Zaśmiałam się. Czułam, że dzisiaj będą miały drugi taki wieczór, ale ze mną. Miałam im dużo do opowiedzenia.
            Niall przedstawił dziewczynom Caroline, która była już dość pewna siebie. Usiadłyśmy na krzesłach, a Dan i El zjadły trochę dania. Potem od razu zaciągnęły mnie do „mojego” pokoju.
- I jak? – powiedziały od razu, gdy usiadłyśmy na łóżku. Utkwiły we mnie wzrok, a ja spuściłam głowę, zarumieniona. Coś czułam, że się zaprzyjaźnimy.
- No… dojechaliśmy na miejsce i okazało się, że jest tylko apartament małżeński, tak jak w Birmingham. Nie było innego wyjścia, więc go wzięliśmy… Poszliśmy na wesele, w sumie nie było źle. Potem na następny dzień poprawiny. Pojechaliśmy taksówką, a zanim weszliśmy do restauracji, poszliśmy na spacer do parku, gdzie zapytał się mnie o… - zacięłam się. Przecież one nie wiedzą o Robie. – o mojej przeszłości. No, o moim byłym chłopaku, który…
Przełknęłam gulę, która stanęła mi w gardle.
- Który?... – odezwała się Danielle.
- Mnie bił – niemalże wyszeptałam.
- Co?! Jak to?! – krzyknęła Eleanor.
- No po prostu. Błagam was, nie rozmawiajmy o tym.
Przytaknęły, więc kontynuowałam.
- Zaczęłam płakać, a on mnie przytulił. A potem… - zrobiłam „dramatyczną przerwę”.
- Zgwałcił cię?! – zaśmiała się El.
- Nie. Pocałował… - wróciłam tymi myślami, kiedy dziewczyny się na mnie rzuciły.
- No to świetnie! – wykrzyknęły razem.
- No ba, zajebiście! – na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. – Potem wstaliśmy i szliśmy do restauracji trzymając się za ręce. I on się zapytał, czy jesteśmy parą. No to ja mu powiedziałam, że chyba tak, no i ze sobą chodzimy.
Wzruszyłam ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. Popatrzyły się na mnie dziwne.
- Nie cieszysz się? – zapytała Dan.
- No jasne, że się cieszę! – krzyknęłam, po czym przytuliłam się mocno do nich, a one zaczęły mi gratulować.
~*~
           Podszedłem do drzwi, gdzie przebywały El, Dan i moja Sophie.
- … czy jesteśmy parą. No to ja mu powiedziałam, że chyba tak, no i ze sobą chodzimy – usłyszałem jej głos, jednak był jakiś taki obojętny… Z mojej twarzy zeszły wszystkie możliwe kolory. Czy kłamała, mówiąc, że mnie kocha?
- Nie cieszysz się? – zapytała Danielle, kiedy oparłem się ramieniem o futrynę. Zapanowała chwila ciszy.
- No jasne, że się cieszę! – krzyknęła Soph, na co od razu się poderwałem w miejscu i szeroko uśmiechnąłem.
- To gratulacje! Brawo! – Danielle i Eleanor zaczęły jej gratulować, a kiedy się uspokoiły, zapukałem cicho w drzwi. Otworzyłem je, gdy usłyszałem „proszę” w wykonaniu całej trójki.
- Dobry wieeeczór, mam nadzieję że nie przeszkadzam – powiedziałem, gdy włożyłem głowę w szparę między drzwi a ich futrynę.
- Nie – odpowiedziała Sophie i słodko się uśmiechnęła.
- El, Louis cię woła, ciebie Liam… – popatrzyłem na Danielle. - … czekają na was w swoich pokojach. A ja… mógłbym zawołać ciebie? – na koniec popatrzyłem się na moją dziewczynę.
- Mógłbyś – powiedziała i wstała jednocześnie z dziewczynami Otworzyłem szerzej drzwi i wystawiłem rękę przed siebie, którą Soph od razu złapała. El i Dan wyminęły nas, a my skierowaliśmy się do mojego pokoju. Kiedy zamknąłem drzwi, od razu przycisnąłem ją do ściany. Najpierw stała osłupiona, wpatrując się w moje oczy, a po chwili uśmiechnęła się i złączyła nasze usta w pocałunku. Uniosłem jej ręce do góry i „przygwoździłem” je swoimi dłońmi do ściany. Odczepiłem się od jej warg i delikatnie musnąłem jej szyję, a ona się zaśmiała.
- Gilgoczesz -  wyszeptała, a ja pewniej zacząłem całować jej wgłębienie w szyi, przez co cicho się śmiała. – Zayn, naprawdę…
~*~
            Mimo tego, że gilgotał mnie swoim lekkim zarostem i ustami, odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większą powierzchnię do całowania. Przejechał opuszkami palców w dół po moich rękach, które bez oparcia jego dłoni poleciały w dół. Położył delikatnie je na moje biodra, a ja po chwili się ocknęłam i wplątałam palce w jego włosy. Na chwilę oderwał prawą dłoń od mojego ciała i patrząc się w moje oczy, odgarnął moje włosy na jedną stronę, po czym jego palce wróciły na poprzednie miejsce. Pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek, a chwilę później przygryzł płatek mojego ucha. Jego dłonie zjechały na moje uda. Podniósł mnie, a ja szybko oplotłam go nogami na wysokości bioder. Mocniej przycisnął mnie do ściany, na co cicho jęknęłam i pocałowałam go w usta. Kiedy usłyszeliśmy kroki w korytarzu, które stawały się z każdą sekundą głośniejsze, stanęłam na podłodze i szybko od siebie odeszliśmy. Ktoś zapukał do drzwi, gdy z uśmiechem odblokowałam BlackBerry.
- Proszę – powiedział Zayn, który położył się na łóżku i uruchamiał swojego laptopa. Do pokoju wszedł Harry, który uśmiechnął się do nas.
- Zostawiłeś coś – Loczek pomachał w powietrzu paczką papierosów, rzucił nią w Mulata i wyszedł z pokoju.
            Poszłam się szybko wykąpać, przebrałam w piżamę i położyłam obok Zayna, który pisał właśnie na Twitterze „ktoś może chce twitcama? :) x”.
- E, to ja pójdę do siebie – powiedziałam, kiedy dodał tego tweeta.
- Co? Dlaczego? – odpowiedział pytaniem, obejmując mnie ramieniem.
- Zayn, zaczęliśmy chodzić dopiero dzisiaj, może powinniśmy się jeszcze nie ujawniać? Przecież wiem jakie są Directionerki, gdyby zobaczyły że leżymy w jednym łóżku, a ty mnie obejmujesz, od razu by się domyśliły o co chodzi.
- To możesz siedzieć obok mnie i siedzieć na swoim iPadzie – podsunął mi pomysł który mi się nawet spodobał. Uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam do swojego pokoju po urządzenie. Wróciłam, włączając go i usiadłam koło Zayna, który włączył już Twitcama. Kiedy tylko uruchomił kamerkę odsunęłam się od niego, i u siebie włączyłam link, który dodał na Twittera. Pisałam do niego na czacie coś typu „hej, jak się czujesz? ;)”, na co patrzył się na mnie z uśmiechem, a Directionerki od razu pytały się, na co tak patrzy.
__________
*Cest La Vie to klacz wzięta z mojego życia, także zmarła, ogólnie to ją przedstawiłam tutaj, tylko nie spędzałam z nią tyle czasu. ;)
Okej na początek chciałabym ustalić kilka rzeczy. Czytałam z nudów od początku swojego bloga i zauważyłam że mega pokręciłam imiona, więc chcę tutaj napisać co i jak, żebym jak też w razie czego sobie ogarnęła.
~ W którymś rozdziale napisałam Matt, w następnym Josh, więc PRZYJACIEL SOHPIE TO JOSH.
~ W którymś rozdziale napisałam Rob, w innym Matt, więc BYŁY CHŁOPAK SOHPIE, KTÓRĄ JĄ BIŁ, TO ROB!
I to chyba tyle.. Jak coś mi się przypomni to dopiszę :D
A teraz co do rozdziału tego.
1. Masz Karr, cieszysz się?! XD
2. To jest chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów. Naprawdę. A tych ulubionych jest bardzo mało.
3. Caroline ma być, tak mogę to nazwać, odzwierciedleniem Karr, tego mojego zjebka kochanego :D <3 ale ona zaraz zacznie mówić że nie prawda, że ona jest brzydka, gruba, blablabla… nie słuchajcie jej :D
4. No co jeszcze mogę powiedzieć… Oczywiście liczę na dużo komentarzy, bo pod tamtym… no nie zachwyciłam się. Wiem że jest Was więcej, rozdział 8 mi to udowodnił. Wyrażajcie swoje opinie, krytykujcie, a nawet napiszcie jak w którymś rozdziale nie dotrwaliście do końca… Po prostu piszcie, co leży Wam na sercu, bo jestem bardzo ciekawa co muszę zmienić, poprawić a co zostawić tak jak jest. Więc mam nadzieję, że pojawią się chociaż 4 komentarze :)x
5. Osiem stron, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam? :)

poniedziałek, 12 listopada 2012

08. fly with me under the wings I gave you.


            Przygotowania zaczęły się z samego rana. Razem z Zaynem staliśmy przed umywalką i się myliśmy, później zajmowali włosami. Ja je tylko wyprostowałam, a Mulat tradycyjnie postawił na żelu. Kiedy opuścił łazienkę, wzięłam się za makijaż. Trochę podkładu, eye-liner, pomadka, beżowy cień do powiek, tusz do rzęs i gotowe. Ruszyłam do pokoju, gdzie z walizki wyciągnęłam sukienkę, baleriny, biżuterię, kurtkę, torebkę (http://i45.tinypic.com/okwxlz.jpg ) i bieliznę, oraz cieliste rajstopy. Poszłam z tym wszystkim do łazienki i ubrałam się w zestaw. Do torebki w sypialni włożyłam telefon, chusteczki higieniczne, pomadkę i  grzebień. Przeszłam do sypialni, gdzie Zayn bawił się kluczami. Zaśmiałam się. Miał na sobie czarne rurki, na stopach w tym samym kolorze martensy, jasno-błękitną koszulę w delikatną, białą kratkę i czarną marynarkę. Zlustrował mnie wzrokiem, na co się zarumieniłam i spuściłam głowę, a włosy wcieliły się w rolę zasłony.
- To co, idziemy? Bo najpierw jedziemy do urzędu, tam będzie ślub, potem wesele – popatrzyłam się ponownie na niego. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest i skinęłam głową. Złapałam moją lustrzankę, założyłam ją na szyję i wyszliśmy z apartamentu, a chłopak zamknął drzwi na klucz. Ruszyliśmy do windy, a kiedy już w niej byliśmy, wybrałam przycisk z cyfrą ‘0’. Z głośników usłyszeliśmy wysoki, pojedynczy dźwięk i już po chwili poczułam mrowienie w brzuchu, jak to zawsze mam, gdy jadę widną. Zwłaszcza w dół.
            Zayn zostawił klucze w recepcji, po czym wyszliśmy z hotelu.
- Za chwilę powinna być taksówka – powiedział i jak na zawołanie zaparkowało przed nami żółte auto. Wsiedliśmy na tylne siedzenia, a ja położyłam sobie torebkę na kolana. Mulat podał kierowcy adres, od razu zapłacił i ruszyliśmy. Po około 20 minutach wysiedliśmy przed wielkim, beżowym budynkiem z dachem wyłożonym czerwoną dachówką. Weszliśmy do jego środka po białych schodkach. W holu stłoczyło się tyle ludzi, że z pomieszczenia zauważyłam tylko sufit i okna. Nagle usłyszeliśmy niski głos jakiegoś mężczyzny.
- Ślub Natalie Morgan i Patricka Handerson w Sali 204! Tędy, proszę!
Ruszyliśmy za ludźmi, a ja złapałam Zayna za rękę, nie chcąc go z gubić. Kiedy weszliśmy do przestronnego pomieszczenia, usiedliśmy na krzesłach, jednak ja nie puściłam jego dłoni.
            Nagle do sali weszła Natalie w pięknej sukni ślubnej, oraz idealnie ułożonej fryzurze, trzymając za rękę wysokiego bruneta o szarych oczach – jak się domyśliłam, to musiał być Patrick. Doszli do wysokiej urzędniczki o blond włosach, ubraną w ciemno-różową koszulę, która wsadzona była w czarną spódnicę. Uśmiechnęła się do pary młodej, a ja zaczęłam robić zdjęcia.
            Po upływie około 45 minut stanęliśmy w długim sznurku ludzi przed restauracją. Nadal trzymając Zayna za najmniejszego palca od jego dłoni, starałam się dojrzeć, co spowodowało „korek”. Jednak mimo moich 174 cm nie byłam w stanie nic dojrzeć. Po upływie pół godziny, stanęliśmy przy wysokim i dość grubym mężczyźnie w garniturze.
- Nazwiska? – popatrzył się na nas.
- Malik, Zayn – powiedział Mulat. Mężczyzna coś wykreślił w notesie.
- A panienka? – popatrzyłam się na niego krzywo.
- Jej nie ma na liście, jest ze mną. Natalie pozwoliła mi ją wziąć.
- Dobrze.. Ale mogę jednak imię i nazwisko? Mam obowiązek spisać wszystkich uczestników imprezy.
- Sophianne Ange – odpowiedziałam z lekkim obrzydzeniem do mojego imienia. Facet napisał coś na kartce i otworzył nam drzwi. Weszliśmy, nie puszczając ręki. Zobaczyłam że Natalie z Patrickiem i dwoma, starszymi kobietami krzątają się przy barku i całej sali.
- Sophianne? – zapytał Zayn, kiedy usiedliśmy gdzieś na końcu pomieszczenia.
- Niestety, moja mama miała bujną wyobraźnię – skrzywiłam się. Popatrzyłam się przed siebie i zobaczyłam grupkę dziewczyn, które patrzyły się na nas i kierowały w naszą stronę, co chwilę wzdychając lub krzycząc „nie wierzę!”. Oj tak, Directionerki się zbliżają…
- Cześć Zayn, możemy zdjęcie i autografy? – zapytała jedna z nich, brunetka, na oko 15 lat. Kiedy Mulat się zgodził i uśmiechnął, jedna fanka zemdlała. Od razu podbiegła do niej blondynka i wytargała na świeże powietrze. Dołączyły do niej koleżanki i Zayn, a ja w tym czasie włączyłam Twittera na swojej „jeżynce”. Tak wciągnęłam się w rozmowę z Jo, że nie zauważyłam kiedy Zayn do mnie wrócił.
- Masakra, męczące są czasami – powiedział, biorąc na talerzyk kawałek ciasta. Podskoczyłam, słysząc jego głos.
- Gdyby jakaś Directionerka to usłyszała… - zaczęłam.
- Wiem! Ale naprawdę. Przyjechałem tutaj na wesele, żeby odpocząć. Kocham je, ale chciałbym, żeby zrozumiały, że 24 godziny na dobę nie mam siły podpisywać autografów i pozować do zdjęć – przerwał mi, po czym wziął kęs murzynka do buzi.
- Za niedługo się przyzwyczaisz – uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc, że wokalista orkiestry ogłasza pierwszy taniec pary młodej.
            Wystrzeliłam jak proca z krzesła i poszłam na ubocze parkietu. Ustawiłam odpowiednie opcje i naświetlenie w lustrzance, po czym zajęłam się robieniem zdjęć. Zrobiłam ich chyba sto i wtedy „zespół” zaprosił gości do tańca. Poczułam dłoń Zayna na swoim ramieniu.
- Idziemy tańczyć? – zapytał. Położyłam głowę na jego ramieniu i przeglądnęłam kilka zdjęć.
- Nie potrafię – skłamałam, na co on parsknął śmiechem.
- Jak nie potrafisz, Josh cię przecież uczył. Sama mówiłaś, że znasz kilka ruchów.
- Tak, ruchy z hip-hopu. Na pewno zatańczę hip-hop w sukience i balerinach!
- Tańczyłaś z Joshem taniec towarzyski, sam widziałem.
Westchnęłam, w myślach zgadzając się z nim.
- No dobra, wygrałeś. Tylko odłożę aparat – truchtem podbiegłam do naszego miejsca i postawiłam lustrzankę obok swojego talerza, po czym wróciłam do Mulata. Ruszyliśmy na dość zatłoczony parkiet.
- Nauczysz mnie kilka kroków? – zapytał, a ja wytrzeszczyłam oczy. – No co?
Pokręciłam głową wywracając oczami i złapałam jego dłonie. Jedną położyłam na swoim biodrze, drugą złapałam swoją i wystawiłam w bok. Swoją lewą rękę umieściłam na jego ramieniu i przybliżyłam swoje usta do jego ucha.
- Jeden krok w prawo – powiedziałam. – Dwa do tyłu… O tak. Teraz jeden w lewo.
I tak, dając mu wskazówki zatańczyliśmy całą piosenkę, a drugą tańczyliśmy bez wskazówek. Po chyba 8 utworach usiedliśmy do stołu, a kelner podszedł do nas. Z jego tacy wzięłam lampkę czerwonego wina, a Zayn podziękował i wziął butelkę wódki, która stała na stole i nalał sobie jej do kieliszka. Oprócz tego, zapełnił swoją szklankę Colą i wypił trunek, popijając gazowanym napojem. Ja powoli sączyłam wino, wpatrując się w Natalie i Patricka.
- Ale oni słodko razem wyglądają – powiedziałam, ponownie opierając głowę na ramieniu Malika. On za to mnie objął. – Szkoda, że ja nigdy nie będę miała swojego wesela.
- Dlaczego tak uważasz? – odpowiedział pytaniem.
- Bo dla mnie żaden facet nie jest wymarzony, chyba że faceci, których nigdy nie spotkam. Mam tu na myśli gwiazdy.
- Ej, ja jestem gwiazdą!
Zaśmiałam się i walnęłam lekko pięścią w ramię.
- Zresztą, nie raz słyszałam, że jestem zbyt chuda i brzydka jak na dziewczynę – przywołałam w tym momencie wspomnienia o moich byłych. Każdy tak samo kończył związek, tylko nie Matt…
- Nie prawda, jesteś śliczna… - usłyszałam jego bardzo cichy szept, jednak dzięki mojemu wyczulonemu słuchu, wszystko dobrze zrozumiałam, choć miałam pewne wątpliwości, czy się nie przejęzyczył.
- Słucham?
- Nie, nic, nic.
- Słyszałam to. Tylko... nie przejęzyczyłeś się?
- Nie.
Zakaszlałam, jakby to miało mi pomóc w przeanalizowaniu jego słów. Niby dwa, proste a jednak… Były dla mnie w pewnym sensie trudne, dziwne, nowe. Gdy jakiś chłopak mi to mówił, szybko przekonywałam się, że to kłamstwo. W głosie Malika usłyszałam tą dziwną nutkę szczerości.
            Przysunęłam swoje krzesło bliżej siedzenia Zayna i mocniej się do niego przytuliłam. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna. Jakby jego ciało chroniło mnie przed całą, okrutną i szarą rzeczywistością. Tylko kilka razy słyszałam, że jestem ładna. Dlaczego mam przeczucie, że będę słyszeć częściej te słowa, które będą padały z jego ust?
            Odsunęłam od siebie tę myśl, jednocześnie odsuwając się od niego. Nie patrząc się na jego twarz, złapałam aparat i powiedziałam, że znowu idę robić zdjęcia. Tak naprawdę poszłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie. Spuściłam deskę od ubikacji i usiadłam na niej, po czym podciągnęłam nogi pod brodę. Położyłam na kolanach lustrzankę i włączyłam ją. Zaczęłam przeglądać zdjęcia, choć już je widziałam.
            Czułam się trochę zdołowana, choć do końca nie wiedziałam dlaczego. W głowie miałam wielki mętlik, ale jeden, najgłośniejszy głos w mojej głowie powtarzał w kółko dwa słowa.
            „Kochasz Zayna… Kochasz Zayna…”
~*~
            Sophie poszła robić zdjęcia, więc zostałem sam. Gdy odchodziła, ciągle ją obserwowałem. Weszła do toalety, a wtedy wziąłem na talerzyk kolejny kawałek pysznego ciasta. Siedziałem około pół godziny, oglądając tańczące pary. W końcu z nudów zrobiłem im zdjęcie moim BlackBerry, po czym ponownie zerknąłem na drzwi od ubikacji damskiej. Soph nadal nie wychodziła. Troszkę zdenerwowany, podszedłem do Natalie, która odpoczywała na swoim krześle, a Patrick gdzieś tańczył.
- Natalie… Mogłabyś wejść do waszej toalety? Sophie tam weszła ponad pół godziny temu i nadal nie wyszła – powiedziałem, pochylając się nad nią.
- Pewnie – uśmiechnęła się do mnie, a ja wyprostowałem się. Podeszliśmy do pomieszczenia, a ja poczekałem przed drzwiami.
~*~
            Usłyszałam, że ktoś wchodzi do toalety.
- Sophie? – do moich uszu dotarł głos Natalie. Wyłączyłam lustrzankę i otworzyłam drzwi. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Coś się stało?
- Zayn się martwi, ponoć nie wyszłaś stąd od ponad pół godziny..
- Zapatrzyłam się na zdjęcia – uśmiechnęłam się, podnosząc aparat do góry. Popatrzyła na mnie dziwnie, po czym odwzajemniła gest i wyszła. Wypuściłam powietrze i wbiłam wzrok w swoje odbicie w lustrze. Czy ja muszę być taka beznadziejna?
            „Przykleiłam” do twarzy sztuczny uśmiech i wyszłam z pomieszczenia. Obok drzwi stał Malik.
- Dłużej się nie dało tam być? – zapytał od razu. Wywróciłam oczami.
- Zayn, mam 17 lat, naprawdę, poradzę sobie bez opieki tatusia – odpowiedziałam i skierowałam się na podwórko. Usiadłam na ławce przed stołem, a chłopak usiadł obok mnie. Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów i odpalił jednego.
- Błagam, przestań palić, rzuć to świństwo – powiedziałam cicho.
- Nie potrafię – odpowiedział.
- Przed wypadkiem wykryto u mojej mamy raka płuc. Nałogowo paliła. Nie chcę, żebyś ty też miał… - wbiłam wzrok w czubek swoich balerinek. Nastała między nami niezręczna cisza, której ani ja, ani Zayn nie potrafiliśmy przerwać. Popatrzyłam się na niego. On natomiast siedział ze spuszczoną głową i wpatrywał się w papierosa, jakby nie wiedział co z nim zrobić. Po chwili rzucił go na ziemię i przydeptał butem.
- Dobra, spróbuję. Nie obiecuję, że mi się uda – spojrzał w bok, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Przytuliłam się do niego, zamykając oczy, a on mnie objął ramionami i położył brodę na mojej głowie. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie.
- Idziemy do środka? – zapytałam, wstając. Przytaknął głową i już po chwili siedzieliśmy na swoich miejscach. Nałożyłam sobie sałatki na talerz i zaczęłam ją jeść. Nagle wszyscy usiedli do stołów, na parkiecie zrobiło się pusto.
            Przez godzinę nie odzywaliśmy się do siebie. Zayn ciągle rozglądał się po sali, a ja bezczynnie wpatrywałam się w jeden punkt. W pomieszczeniu zapanował gwar, kiedy kelnerzy biegali z tacami, na których stały dania, gdzie się tylko da. Po chwili dostałam talerz z rosołem. Po zjedzeniu, zaniosłam swoje i Zayna naczynie do barku, po czym odebrałam drugie danie. Usiadłam na krześle i od razu przerzuciłam kotlet ze swojego talerza na Zayna, zostawiając dla siebie tylko ziemniaki i surówkę.
- Ej, bierz to do siebie i masz zjeść – powiedział do mnie. Ja tylko prychnęłam.
- Raz w życiu zjadłam mięso, byłeś nawet świadkiem. Naprawdę, raz. Jak byłam mała, rodzice próbowali we mnie wepchać te biedne, martwe zwierzątka, ale nie chciałam.
- Ale zobacz jaka jesteś chuda, musisz więcej jeść.
- Zayn, nie udawaj tatusia, co? Bo ci to najlepiej nie wychodzi.
Zaczął się śmiać, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Coś jest w tym śmiesznego?
- No tak.
- Niby co?
- To, że szykuję się do roli tatusia i nie udaję, ćwiczę.
Zakrztusiłam się surówką. Czy on robi sobie ze mnie jaja?
- No żartowałem.
Nagle przed oczami zobaczyłam Malika prowadzącego różowy wózek. Zaczęłam się śmiać jak opętana i tym razem to Zayn dziwnie się na mnie popatrzył.
- Co znowu?
- Wyobraziłam sobie ciebie z różowym wózeczkiem – znowu zaśmiałam się. Po chwili się uspokoiłam i w spokoju dokończyłam posiłek.
            Do końca wesela nic się nie działo, z wyjątkiem tego, że Zayn tak się upił, że poszedł do wokalisty orkiestry i się zapytał czy mógłby zaśpiewać kilka piosenek za niego. Na szczęście udało mi się go odciągnąć na miejsce.
            Około godziny 6 nad ranem postanowiłam już się zbierać, bo Mulat wlewał w siebie coraz więcej trunku. Patrick, jako że był w miarę trzeźwy, pomógł mi wyprowadzić chłopaka i potem wsadzić go do taksówki. Pożegnałam się z brunetem i podałam kierowcy adres hotelu. Kiedy dojechaliśmy, jakimś cudem sama wytargałam Zayna z taksówki i trzasnęłam drzwiami.
- Zayn, błagam cię, pomóż mi. Tylko te schody, potem winda i idziemy do pokoju, będziesz ładnie szedł? – zapytałam go, a on spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Dobrz… - wybełkotał, na co pokręciłam głową i powoli ruszyłam. O dziwo, jakoś udawało mu się iść. Przeszliśmy schodki i po cichu weszłam do recepcji. Może dziwnie to wyglądało, gdy taka chudzina jak ja, podtrzymuje dziewiętnastolatka, w dodatku sławnego, o 6 nad ranem w hotelu, ale cóż.
- Dzień dobry, mogę kluczyki do pokoju 304? – uśmiechnęłam się do zaspanej recepcjonistki. Ta odwzajemniła gest i podała mi klucze. Zgarnęłam je i ruszyliśmy do windy. Kliknęłam przycisk z liczbą ‘4’, a gdy ruszyliśmy, Zayn niebezpiecznie się zachwiał i mało co nie przewrócił, ale oparł się o mnie, jednocześnie przyciskając do ściany windy. Przez chwilę zabrakło mi tchu, ale na szczęście odsunął się ode mnie. Z głośniczka wydał się wysoki, pojedynczy dźwięk, więc znowu objęłam Mulata w pasie, a on zarzucił swoją rękę na moje plecy. Doszliśmy do drzwi naszego apartamentu, po czym wolną ręką przekręciłam klucze w zamku i do razu je z niego wyciągnęłam. Nacisnęłam klamkę i kopnęłam lekko drewno. Weszliśmy do środka i wtedy puściłam chłopaka. Zamknęłam drzwi i ściągnęłam kurtkę, którą rzuciłam na fotel, a na podłodze zostawiłam balerinki. Popatrzyłam się na Zayna. Zaczął przeklinać pod nosem, bo zamek od kurtki nie chciał z nim współpracować (czyt. nie chciał się odpiąć). Zaśmiałam się i podeszłam do niego. Jednym ruchem dokończyłam za niego „pracę” i zdjęłam z niego materiał, który rzuciłam gdzieś w kąt.
- Chodź, idziemy spać – powiedziałam do niego.
- Uu… - zacmokał i poruszał cwaniacko brwiami. Przewróciłam oczami i poszłam do sypialni, gdzie walnęłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam uginający się materac, a potem jego silną rękę, która objęła moje ciało. Przysunęłam się do ciepłego torsu i wtuliłam w niego, a on pocałował mnie we włosy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
            Już po chwili usłyszałam jego cichutkie chrapanie. Jednak ja, do godziny 12 (wtedy obudził się Zayn), nie zasnęłam.
_________________________
No ok, zabijcie mnie D: wiem, straszny rozdział, nie musicie mówić. Nie jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję, że 9 bardziej Was zadowoli ;) no, nie będę się rozpisywać. Powiem tylko tyle, że okropnie mi się dłużyło pisanie tego rozdziału, weny w ogóle nie było, więc musicie się zadowolić marnymi sześcioma stronami z Worda :D no to by było na tyle. Mówię Wam dobranoc, choć znając życie, blogspot da, że jest godzina popołudniowa, albo ranek.. nieważne. Dobranoc, jednokierunkowych, do napisania! Xx
PS. Nawet nie sprawdzałam czy są błędy, więc przepraszam z góry za nie. Jestem wyczerpana i naprawdę nie mam sił żeby przeczytać to gówno ;)
PS2. Może jeszcze ktoś jest chętny na informowanie o nowych notkach na Twitterze? Podawajcie nicki w komentarzach! Mój to @makemewannadiex :)

czwartek, 1 listopada 2012

07. chasing the sun.


Ten rozdział chciałabym zadedykować Marcie, Jance, Małej, Kociakowi.. jak woli.
Wiecie, jak bardzo ją kocham? Takiej przyjaciółki to ze świecą szukać..
Kocham ją. Jest zawsze, kiedy tego potrzebuję, mogę powiedzieć jej wszystko.
Jest jak moja skrzynia, której mogę powiedzieć wszystko z pewnością, że nikt się o tym nie dowie.
Mogę się jej powiedzieć rzeczy, które wstydzę się powiedzieć komuś innemu.
Mogę powiedzieć coś, co może jest dziecinne, żałosne, dziwne.
Ona mi i tak pomoże.
I chciałam jej podziękować że pomaga mi zwalczać kompleksy, a kiedy trzeba krzyknie na mnie, żebym się ogarnęła.
I za to, że tak chwali mnie w pisaniu (oczywiście tak jak Wy, kochani :*), że motywuje mnie razem z Wami do pisania.
I za to, że czyta to, czego nigdzie nigdy nie opublikuję i mnie chwali, choć jest to tandetą.

Kocham Cię, Mała. Bardzo.


            Na miejsce dojechaliśmy kilka minut po 1 popołudniu. Zayn od razu podjechał pod hotel, bo w domu jego kuzynki, jak się dowiedziałam – Natalie, śpi kilka par, więc dla nas niestety nie było miejsca. Więc, chcąc czy nie chcąc, musieliśmy zamieszkać w hotelu. Weszliśmy do jego budynku i stanęliśmy przy recepcji.
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc? – przywitał nas wysoki mężczyzna, o piwnych oczach i czarnych, krótkich włosach.
- Dzień dobry. Tak, chcielibyśmy wynająć pokój do niedzieli – odpowiedział mu Zayn. – Najlepiej byłoby, gdyby apartament miał dwie sypialnie.
Matt Turner, jak przeczytałam z plakietki owego mężczyzny, spoglądnął w coś, czego nie zauważyłam gdyż przeszkadzała mi drewniana zasłona, która przyczepiona była do biurka.
- Niestety mamy pokoje tylko z łóżkiem dwuosobowym – powiedział, patrząc się na Mulata.
- No bez jaj – pomyślałam, nie zdając sobie sprawy z tego, że powiedziałam to na głos. Ugryzłam się w język i spuściłam wzrok, słysząc cichy śmiech Zayna.
- Jakiś inny hotel? – zapytał mnie, a ja podniosłam głowę.
- Oj no już niech będzie – mruknęłam. Malik popatrzył się na recepcjonistę.
- No to poproszę ten pokój – powiedział, a Matt dał mu klucze, które przekazał mi i powiedział, abym poszła już do pokoju.
- Nasz pracownik zaraz przyniesie pańskie bagaże – popatrzył na mnie i Zayna. – A pana poproszę o zostanie tutaj jeszcze chwilkę, musi pan podpisać kilka dokumentów.
Uśmiechnęłam się do Mulata i ruszyłam do windy. Pokój 304… Strzeliłam na piętro 4. Winda zapiszczała i ruszyłam do góry. Po chwili znowu wydała z siebie dźwięk, który oznajmił mi, że jestem na miejscu. Wyszłam i od razu na końcu zauważyłam pokój z tym numerkiem, który był na plakietce przy kluczach. Niepewnie podeszłam do drzwi, klucz włożyłam do zamka i przekręciłam go. Pchnęłam lekko drzwi, po czym schowałam ‘metal’ do kieszeni. Zamknęłam za sobą drewniane drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
            Salon był wielki i czerwony, utrzymany w czerwonym i jasno-brązowym kolorze. Kilkanaście metrów od prawej ściany stała czerwona sofa i dwa fotele w tym samym kolorze a pomiędzy nimi mały, brązowy stolik. Niedaleko od tego, w tym samym odcieniu co stolik stała szafka a na niej mały telewizor plazmowy. Podłoga wyłożona była jasnymi panelami, a ścianę przyozdabiały oprawione zdjęcia Rio De Janeiro. Zajrzałam do pierwszych, czekoladowych drzwi. Sypialnia była bardzo podobna do tego hotelu w Birmingham, tylko że tutaj zdjęcia przedstawiały różne zakątki Chin i były poprzyklejane taśmą do ściany. W następnym pomieszczeniu była łazienka, utrzymana w turkusowych kolorach, z szarą szafką, wanną, ubikacją i umywalką, nad którą była zawieszona malutka półka i lustro.  Na drugim końcu salonu znajdowały się szklane drzwi, prowadzące na mały balkon.
            Po upływie 20 minut wszedł Zayn.
- Przepraszam, że tak długo. Nie mogłem przypomnieć sobie numeru pokoju, a tobie się nie śpieszyło z odpowiedzią na smsa – rzucił się na sofę. Popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem, po czym wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni. 10 sms’ów i 5 nieodebranych połączeń. Zalety trybu wyciszonego!
- Sorry, miałam wyciszony telefon – ustawiłam profil normalny i usiadłam na fotelu.
- Zaraz pojedziemy przywitać się z moimi rodzicami, okej? Dawno się z nimi nie widziałem.. I jeśli nie masz nic przeciwko, to pojedziemy na salę, gdzie jutro będzie wesele i pomożemy przystrajać.
- Jak fajnie! Idę już się ogarnąć – poszłam do walizki i wyciągnęłam z niej kosmetyczkę. Poszłam do łazienki i uczesałam się, po czym poprawiłam lekko makijaż. Materiał z kosmetykami postawiłam na półeczce i wyszłam z pomieszczenia. Przed drzwiami stał Zayn z opakowaniem żelu do włosów. Powstrzymałam się od śmiechu i wyminęłam go, po czym skierowałam się ponownie do walizki. Wyciągnęłam z niej czarną koszulkę z długim rękawem,  w takim samym kolorze t-shirt z logo Linkin Park i czerwone rurki. Ubrałam się w to, a tamten zestaw wrzuciłam do bagażu. Mulat wyszedł z łazienki kilka minut później, więc ubraliśmy buty i kurtki, po czym wyszliśmy.
- A twoi rodzice wiedzą, że będę jeszcze ja, czy jestem niespodzianką? – zapytałam w windzie.
- Wiedzą, jestem zmuszony pisać z mamą sms’y. Oczywiście już wie, że nie jestem z Perrie, pytała się czy mam kogoś, albo czy z kimś przyjadę… Jeszcze gdyby pisała ze spacjami te sms’y. Wszystko w jednej linijce – skrzywił się, na co parsknęłam śmiechem po czym wyszliśmy z windy na parterze. Zayn zostawił kluczyki w recepcji i poszliśmy do jego auta. Gdy już ruszyliśmy, włączyłam radio, które ustawione było na BBC. Automatycznie rozpoznałam głos Nicka Grimshaw’a.
- Cześć, cześć, dzień dobry! – zaczął mówić. – Dzisiaj, zanim przejdziemy do mojej nowej, świeżutkiej play listy gdzie znajdziemy nowy kawałek zespołu One Direction, zadzwonię do jednego z nich! Będziecie zadawać pytania na Twitterze, piszcie je do mnie, oczywiście. Po pytaniu nie zapomnijcie napisać swojego imienia. Na najlepsze pytania, które wybiorę, odpowie sam Harry Styles!
Popatrzyliśmy się na siebie.
- No, mamy już kilka pytań, więc dzwonię do Harry’ego…
Usłyszeliśmy kilka pojedynczych dźwięków, charakterystycznych przy łączeniu się z jakąś osobą.
- Nick, chłopie, obudziłeś mnie… - w końcu Loczek odebrał. Jak co rano, miał jeszcze większą chrypkę niż naturalnie.
- Oh, nie marudź. Jesteś na stacji, więc się zachowuj! – odpowiedział mu Nick, na co się zaśmiałam.
- Co? Ale… Nick!
- Clarie pyta, co najbardziej lubisz jeść na śniadanie?
- Hmm.. Naleśniki roboty Sophie! – na moich policzkach zagościły pewnie dwie, czerwone plamy.
- Natalie: Kim dla ciebie jest Sophie?
- Sophie… to moja bardzo dobra przyjaciółka, traktuję ją jak drugą siostrę.
- Carole: poślubisz mnie? – to pytanie Nick przeczytał, jednocześnie się śmiejąc.
- Może kiedyś…
- Olivia: Popatrz się w prawo, co widzisz?
- Półeczkę, a na niej zdjęcie całego zespołu przed finałem X-Factora.
- Camilla: czy Zayn chodzi z Sophie?
- Jezu, kiedy do nich dotrze, że nie – jęknęłam pod nosem.
- Są przyjaciółmi.
- Leah: Co robisz w tej chwili?
- Leżę w łóżku wyrwany z pięknego snu, w którym galopowałem na moim pięknym jednorożcu i słucham jak Louis drze się na Liama, bo zjadł jego marchewkę.
Wybuchłam gromkim śmiechem.
            Pytań było jeszcze kilka, ale wyłączyliśmy radio w połowie audycji, gdy dojechaliśmy pod piętrowy dom koloru słonecznikowego, ze schodkami przed wejściem. Teraz nabrałam wątpliwości, choć wiedziałam że jest to całkiem niepotrzebne.
            Drzwi otworzyła nam kobieta kilka centymetrów niższa ode mnie. Była typową angielką, wiedziałam to od razu. Miała czarne włosy, blada cera, idealne rysy twarzy. Zayn ma identyczne oczy jak ona. Dosłownie kropka w kropkę.* Od razu rzuciła się na syna, na co zareagowałam uśmiechem.
- Zayn! Jejku, stęskniłam się jak nie wiem… - zaczęła całować go w policzki, a do oczu napłynęły jej łzy. Mulat, zdezorientowany objął ją ramionami i powiedział, że także się stęsknił. Kobieta uspokoiła się i wtedy dostrzegła mnie. – O, dzień dobry! Ty to pewnie Sophie? Zayn dużo o tobie opowiadał…
- Mamo, zmuszałaś mnie do tego – jęknął, wymijając swoją rodzicielkę, która gestem zaprosiła mnie do środka. Uśmiechnęłam się i niepewnie przekroczyłam próg. Prawie ściągnęłam buty, gdy usłyszałam głos pani domu:
- Nie ściągaj, nie trzeba. Zresztą, zaraz będziemy jechać do Natalie i Patrica, pomóc im w przystrojeniu sali. Zayn ci mówił?
- Mówił – uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła gest. Weszłam powoli dalej, a moim oczom ukazał się przestronny salon. Ściany pomalowane były na kolor kawy z mlekiem, na środku pomieszczenia stała narożna, beżowa sofa i dwa fotele, a w środku zestawu stał mały, brązowy stolik. Pod nim, na jasnych panelach leżał śliwkowy, okrągły dywan. Ściany przyozdobione były zdjęciami z prywatnego życia państwa Malików. Nagle z jednych drzwi wyszedł wysoki mężczyzna, o czarno-siwych włosach, brązowych oczach i ciemnej cerze.
- No, Zayn, myślałem że już nie masz zamiaru wrócić do domu – powiedział niskim głosem do chłopaka.
- I tak nie przyjechałem na zawsze – zaśmiał się Mulat, po czym przytulił ojca. – Tato, to jest Sophie.
- Dzień dobry – powiedziałam cicho, po czym się uśmiechnęłam.
- A dzień dobry – uścisnęliśmy sobie dłonie, a pan domu odwzajemnił gest. – No, Zayn, idźcie do twojego pokoju, ale zaraz schodźcie, bo będziemy jechać.
Poszłam za Zaynem do góry po olchowych schodach, a w przedpokoju skręciliśmy od razu w prawo. Przed oczami ukazał mi się pokój z błękitnymi ścianami i szarą wykładziną. W lewym kącie stało biurko, a za nim krzesło. Na drugim końcu pokoju stało piętrowe łóżko, jednak zamiast łóżka na dole, stała tam gitara, a obok tego szkicownik i piórnik, a wokół tego kredki, ołówki i Bóg wie co jeszcze. Na lewo od wejścia stała szafa, a na ścianach wisiały zdjęcia – jak się domyśliłam – jego sióstr, które nagle przybiegły do pomieszczenia i, wymijając mnie, rzuciły się na Zayna, wykrzykując jego imię. Zaśmiałam się cicho, widząc tą scenkę. Niestety chłopak pod ciężarem trzech – chorobliwie do niego podobnych – dziewczyn przewrócił się na podłogę. Najmłodsza, Safaa, mocno się do niego przytuliła. Wyglądało to tak słodko, że nie mogłam nie zrobić zdjęcia. Kiedy niezauważalnie schowałam BlackBerry do kieszeni, dziewczyny zauważyły mnie. Uśmiechnęły się i przywitały po kolei. Chwilkę porozmawiały jeszcze ze swoim bratem, a ja w tym czasie podeszłam do łóżka i ostrożnie wzięłam gitarę do ręki. Po chwili przypatrywania się w instrument poczułam, że Zayn staje obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam gitarę, po czym usiadłam po turecku na wykładzinie. To samo zrobił Mulat, a ja chwyciłam szkicownik.
- Mogę obejrzeć? – zapytałam, patrząc się na okładkę.
- Jasne, czemu nie – uśmiechnął się do mnie, a ja powoli otworzyłam zeszyt. Pierwszy rysunek przedstawiał jakąś książkę; drugi – dłoń, która trzyma długopis a następne to martwa natura, np. wazon, owoce, oraz różne krajobrazy. Każdy rysunek jest śliczny, a wszystkie szczegóły są dopracowane.
- Wow – udało mi się wydukać, kiedy zatrzymałam się na portrecie Safay, a potem Perrie. – Też rysuję, ale nie tak jak ty… Nigdy nie spotkałam się z takim talentem.
Odłożyłam szkicownik i popatrzyłam się na niego. Na jego policzkach pojawiły się dwie, bardzo małe i niewyraźne różowe plamki. Chyba pierwszy raz zobaczyłam rumieniącego się Zayna.
- Nic wielkiego – uśmiechnął się i wziął zeszyt, oraz sięgnął po ołówek. – Będziesz robić za moją modelkę?
- Ja? – wskazałam palcem na swoją klatkę piersiową ze zdziwieniem.
- No, w otoczeniu nie ma póki co innej osoby – zaśmiał się.
- Yy… No dobra – zgodziłam się niepewnie.
- To usiądź tam – wskazał palcem na beżową pufę, a sam usiadł na drugiej. Szkicownik położył na stoliku pomiędzy siedzeniami i, co chwilę spoglądając na mnie, rysował kolejne elementy rysunku.
            Po około pół godziny Zayn naszkicował moją twarz, a wtedy weszła jego mama i powiedziała, żebyśmy się zbierali, bo będziemy jechać. Zeszliśmy na dół, gdzie ubraliśmy kurtki.
- Mamo, to my już będziemy jechać, wy dojedziecie, dobra? – krzyknął Zayn, wychylając głowę do salonu.
- A wiesz gdzie masz jechać? – odpowiedziała pytaniem jego rodzicielka.
- No wieeem.
            Po 15-minutowej drodze, w której cały czas mówiłam jaka to Safaa jest słodziutka, dojechaliśmy pod piętrowy budynek. Nad jego wejściem, na wielkiej tablicy napisane było „Taverna”. Zayn zaparkował na parkingu, po czym wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do restauracji. Mulat otworzył przede mną drzwi a ja weszłam do środka. Wysoka, na oko 24-latka o czarnych włosach, brązowych oczach i ciemnej karnacji zatrzymała się na środku sali, trzymając w ręce różowe i białe balony. Miała na sobie beżowe balerinki, czarne rurki i koszulę w podobnym odcieniu do obuwia. Włosy spięte miała w luźnego koka.
            Wbiła w nas wzrok, a już po chwili uśmiechnęła się i niemalże truchtem podeszła do nas.
- No, Zayn, już myślałam, że nie przyjedziesz – jej uśmiech powiększył się.
- Jakbym mógł zapomnieć o mojej kochanej kuzynce? – odpowiedział jej pytaniem, po czym przytulili się do siebie. Po chwili odsunęli się do siebie, a kobieta popatrzyła się na mnie.
- Sophie, to jest Natalie. Natalie, to Sophie, moja przyjaciółka – przedstawił nas sobie Mulat.
- Miło mi – uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Mi także – odpowiedziałam, po czym uścisnęłyśmy sobie ręce. Natalie zaprowadziła nas w głąb pomieszczenia, mówiąc gdzie co jest.
- A w czym możemy pomóc? – zapytał Zayn.
- Hmm… - zaprowadziła nas kilka kroków dalej gdzie leżały serpentyny, balony i inne ozdoby, a obok tego dwa krzesła. – Możecie jakoś pozawieszać te duperele, ale żeby nie było w jednym miejscu za dużo, okej?
Przytaknęliśmy oboje z uśmiechem, i wtedy Natalie odeszła. Uzgodniliśmy z Zaynem, że ja będę wieszała, a on będzie mi podawał ozdoby. Tak więc zaczęliśmy robić – stanęłam na krześle i przyczepiłam pinezką serpentynę do wąskiej deski która przymocowana była do kawowej ściany. Potem zeszłam z krzesła, przestawiłam je o metr dalej i przypięłam kolejny kawałek kolorowego papieru. Kiedy skończyliśmy, zabraliśmy się za balony. Zaczepiliśmy je tak, by zakrywały pinezki.
            Natalie poprosiła nas, abyśmy przyczepili literki do wielkiego, białego serca które stało około metr za dwoma krzesłami, które obłożone były białym materiałem. Napis miał głosić „ Natalie&Patrick”. Jakoś udało nam się to ułożyć, choć nie obyło się bez śmiechu. Ba, dziwię się że nikt nas nie wyrzucił z sali za zbyt głośne zachowanie. Kiedy rzucaliśmy się pozostałymi serpentynami i balonami, podeszła do nas Nat i popatrzyła jak na idiotów.
- Może lepiej już jedźcie do domu, większy pożytek będę miała z twoich rodziców, Zayn – westchnęła.
- Faktycznie.. Chodź Sophie, jedziemy do hotelu – powiedział do mnie Mulat, po czym pożegnaliśmy się z ‘czarną’ i wyszliśmy z budynku z bananami na twarzach.
             W naszym tymczasowym mieszkaniu usiedliśmy w salonie na sofie, a Zayn włączył telewizor. Leciały same bzdury, więc poszłam po książkę „Naznaczona” P.C. Cast i Kristin Cast. Położyłam głowę na udach Mulata, a resztę ciała wzdłuż kanapy, otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. Po upływie 30 minut mój żołądek zaczął o sobie dawać znać. W końcu była już 4 po południu.
- Co, zgłodniałaś? – zapytał, pochylając się nade mną.
- No, troszkę – włożyłam zakładkę do książki i zamknęłam ją, po czym położyłam ją na stoliku i usiadłam.
- To co zamawiamy? – wyciągnął swoje BlackBerry z kieszeni spodni, co w sumie nie było takie łatwe.
- A może pójdziemy jak ludzie do restauracji na dole i tam zjemy? – odpowiedziałam pytaniem.
- Doobra.. – jęknął, po czym wstaliśmy z kanapy i wyszliśmy z apartamentu, nawet nie ogarniając się.
Zayn nie potrzebuje się ogarniać, zawsze jest idea…
Nie chcąc dokańczać tej myśli, przypadkowo mocno ugryzłam się w język, przez co krzyknęłam z bólu chyba na cały hotel. Mulat odwrócił się od drzwi gwałtownie i popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
- Ugryzłam się w język – jęknęłam, po czym wystawiłam cierpiącą część mojej jamy ustnej i zaczęłam ją sobie lekko masować palcem. Usłyszałam jego śmiech, na co pchnęłam go na ścianę drugą ręką. Kiedy zobaczyłam, jak wrogo się na mnie patrzy, uciekłam do windy, a jej drzwi zamknęły się tuż przed jego nosem. Zdążyłam mu wystawić tylko język, który już tak nie bolał jak przed momentem i kliknęłam przycisk z cyferką ‘1’. Winda ruszyła, by po niedługim czasie zatrzymać się. Wyszłam z „puszki” i wtedy zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem gdzie mam iść. Z myśli wyrwał mnie dźwięk windy, a już po chwili stanął za mną Zayn.
- Teraz mogę cię zabić – powiedział niby poważnie. Zaśmiałam się, po czym ruszyłam za chłopakiem. Doszliśmy do wielkiej sali, z barkiem na lewo. Całe pomieszczenie było oświetlone przez wielkie okna, które zakryte były do połowy jasnymi zasłonami. Wszędzie gdzie się dało ustawione były stoliki z krzesłami. Zajęliśmy miejsce dla dwóch osób i już po chwili przyszedł do nas kelner z dwoma kartami menu. Odszedł, a my otworzyliśmy je i jednocześnie powiedzieliśmy:
- Naleśniki z nutellą.
Popatrzyliśmy się na siebie, po czym wybuchliśmy śmiechem, przez co zwróciliśmy uwagę całej restauracji. Kiedy się uspokoiliśmy, Zayn przywołał ręką kelnera.
- Coś podać? – uśmiechnął się do mnie. Wpatrywał się we mnie tak, że aż się zarumieniłam.
- Dwa razy naleśniki z nutellą – powiedział Zayn, na co brunet o zielonych oczach zapisał coś na karteczce, ogłosił, że danie będzie za kilka minut i odszedł.
~*~
            Kelner doszedł do naszego stolika zapytał, co podać i zaczął się patrzeć na Sophie. W sumie nic dziwnego, przecież jest taka śliczna. Błękitne oczy, brązowe włosy i grzywka opadająca na czoło. Idealne rysy twarzy i sylwetka jak u modelki. Całokształt dopełniał jej charakter. Może trochę zadziorny, ale oryginalny, fantastyczny, inny, nie stereotypowy.
            Soph zarumieniła się i spuściła głowę, co dodało jej uroku.
- Dwa razy naleśniki z nutellą – powiedziałem, czym odwróciłem jego uwagę od brunetki. Napisał coś na kartce, posłał uśmiech do dziewczyny, powiedział, że danie będzie za kilka minut i odszedł. Stojąc za barem, brunet nadal przypatrywał się Sophie.
            Chciałem jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, bo nie mogłem znieść nawet tego, że on się cały czas tak głupio patrzy na dziewczynę.
            Prawda jest taka, że… kocham ją. Tak, kocham Sophie.
            Cholernie.

________
* nie wiem jak wygląda mama Zayna, jest całkowicie wyimaginowana, tak samo tato.

Ołk, jest. Sorrki że tak długo czekaliście ale średnio szło mi pisanie tego rozdziału :< końcówka napisana z radą Karoliny, więc możecie jej dziękować lub ją znienawidzić, zależy czy Wam się spodobało xD w każdym razie gdyby nie ona, tego kawałka rozdziału z perspektywy Zayna na 100% by nie było :D no.. mam nadzieję, że aż tak bardzo Was nie zawiodłam. To, do następnego! xx