poniedziałek, 24 września 2012

04. start again.



                Cały tydzień minął mi bardzo szybko. W swoim mieszkaniu byłam tylko po kolejną porcję ubrań. No i stałam się gospodynią kompleksu chłopaków, za co odwdzięczali się nie dawaniem mi spokoju nawet gdy odrabiałam zadania domowe. Nie ma to jak mieszkać z One Direction!
                W sobotę chłopcy ogłosili, że idziemy do kogoś tam na urodziny. Stanowczo zaprotestowałam, tłumacząc się nadchodzącym sprawdzianem, a ostatnio miałam huśtawki humorów i akurat w piątek dopadł mnie dołujący nastrój.
- No ale dlaczego nie chcesz iść? – takie pytania dostawałam co minutę.
- Robię zadania, Zayn. Daj mi spokój – wyszedł trzaskając drzwiami. Ostatnio także nasze stosunki stały się napięte. Po prostu chciałam się uczyć i jakoś zdać liceum, żeby potem trafić na dobre studia. Zawsze myślę o przyszłości i nikt, ani nic tego nie zmieni. Kiedy nic nie chciało wejść do mojej głowy, zamknęłam zeszyt i oparłam się na oparciu krzesła. Wyciągnęłam nogi przed siebie, czując szczypiące łzy w oczach. Napisałam do Harry’ego smsa z prośbą, żeby przyszedł do mojego pokoju. Tak, z Harrym też dosyć mocno się zaprzyjaźniłam przez ten tydzień. Za oknem się ściemniało, a ja popatrzyłam na zdjęcie które stało przede mną. Przedstawiało mnie i moich rodziców. Uśmiechnęłam się, czując jak łzy toczą się w dół po moich policzkach. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem, a włosy zaczęły mnie gilgotać w policzek. Już wiedziałam, że to Hazza, więc odwzajemniłam uścisk.
- Nie zmuszajcie mnie żebym tam poszła… Naprawdę nie mam ochoty – wyszeptałam.
- Oj no już dobrze. Ale pamiętaj, że jeśli byś jednak chciała, to mów – pocałował mnie w czoło. Po chwili ciszy znowu się odezwałam.
- Boję się o moją i Zayna przyjaźń… Ostatnio nie potrafimy pogadać normalnie – położyłam głowę na jego ramieniu.
- Za mało czasu ze sobą spędzacie. Zayn też musi zrozumieć, że masz szkołę i musisz się uczyć.
- Wiem, ale właśnie chyba nie rozumie…
- Pogadać z nim?
- Jeśli da to cokolwiek..
- Postaram się – przycisnął mnie do siebie na chwilkę, po czym uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju. Zacisnęłam powieki, po czym wyłączyłam lampkę stojącą na biurku i poszłam do łazienki. Zmazałam makijaż i nagle humor wrócił. Może nie do końca, ale było mi od razu lepiej. Zeszłam na dół, gdzie na sofie, naprzeciwko siebie siedzieli Zayn i Harry. Nawet nie zauważyli, kiedy przeszłam do kuchni, jednak rozmawiali cicho, i za dużo nie usłyszałam. Nalałam sobie soku do szklanki i powoli go wypiłam. Kiedy odstawiłam puste naczynie i się odwróciłam, zobaczyłam Zayna.
- Pogadamy? – zapytał. Przytaknęłam, więc wyszliśmy gdzieś. Dopiero teraz zauważyłam drzwi za schodami, które otworzył, a przede mną ukazał się taras, ze stołem na środku, ośmioma krzesłami wokół niego, a na lewo od wejścia stał grill. Cały taras był ogrodzony drewnianym ogrodzeniem, na którym usiedliśmy.
- Harry mi uświadomił, że zachowałem się jak jakiś idiota. Przepraszam – zaczął, patrząc się na podłogę. Oplotłam się rękami, bo trochę zmarzłam. Kiedy ściągnął z siebie bluzę i dał mi, poczułam się jak w filmie.
- Nie przepraszaj, tylko zrozum, że mam huśtawki nastrojów i teraz mam jeden z gorszych. No i nie chcę iść na te urodziny.
- No wiem, wiem.  Ale pamiętaj, jeśli…
- Byś się zdecydowała, to pamiętaj, oferta nadal aktualna – dokończyłam za niego. – Już to raz słyszałam.
- Przemyśl to jeszcze.
Uśmiechnął się do mnie i wrócił do domu. Ja natomiast podeszłam do końca ogrodzenia i przyglądałam się ogrodowi chłopaków. Myślałam cały czas, co by było, gdyby Harry nie znalazł mnie wtedy w parku i gdyby się nie uparł, że jadę z nim. Nie było by mnie tutaj… Odepchnęłam od siebie te myśli i także wróciłam do środka. Poszłam do swojego pokoju po piżamę i skierowałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, rozebrałam się i szybko umyłam w wannie, po czym powycierałam się ręcznikiem i założyłam piżamę. Przeczesałam dłońmi włosy i wyszłam z łazienki, zabierając swoje ubrania, które rzuciłam na fotel w swoim pokoju. Podłączyłam telefon do wierzy i puściłam Forgotten, zespołu Linkin Park, po czym chwyciłam swojego iPada i z nim położyłam się na dywanie. Śpiewając z wokalistą, logowałam się na kolejne portale. Wybuchłam śmiechem, kiedy zobaczyłam tweeta Harry’ego o takiej treści:
„Życie bywa takie, że czasami jest się zmuszonym do słuchania piosenek, których się nie zna”
Nagle do pokoju wszedł autor wpisu, ściszył trochę piosenkę, która zdążyła przełączyć się na następną, którą było From The Inside. Loczek położył się obok mnie i zaczął patrzyć na ekran urządzenia. Specjalnie mi to nie przeszkadzało. Na ćwiekaczu z każdą minutą przybywało mi followersów, a bezsensownych tweetów dostawałam masę. Obserwowałam to z rozbawieniem, bo trzy czwarte osób pytało się mnie, czy chodzę z Zaynem, lub Harrym. Ze śmiechem wyłączyłam Internet i włączyłam Angry Birds.
- Będę mógł teeeż? – usłyszałam słodki głos Harry’ego. Zaśmiałam się.
- Po planszy, ok? – przytaknął głową, więc kiedy przeszłam pierwszy level, podałam urządzenie Loczkowi. I tym sposobem, dotarliśmy do końca gry. Wzajemnie się z siebie śmialiśmy, kiedy któreś z nas miało trudności w przejściu planszy. Wyłączyłam iPada, kiedy skończyliśmy po czym wstałam, a Harry ze zdziwieniem popatrzył się na moją piżamę.
- Jaaaka słodka! Dawaj, zrobię ci zdjęcie! – wyciągnął swojego iPhone’a. Zwykła piżama w żabki, coś dziwnego? Ustawiłam się do zdjęcia, które zrobił i oczywiście coś wklepał w klawiaturę. Tak, domyśliłam się, o co może chodzić, więc westchnęłam i ponownie włączyłam urządzenie, żeby zobaczyć co ten idiota znowu wymyślił. Kiedy zalogowałam się na Twittera, od razu włączyłam profil Harry’ego.
„ @nothingtosay słodszej piżamy nie widziałem! :) x”
- Wiesz co, Harry? – popatrzyłam się na niego, a on się wyszczerzył. – Czasami mam ochotę cię udusić, pokroić na kawałki i zakopać na obrzeżach Londynu.
Wybuchnął śmiechem i znowu zaczął coś pisać. Kiedy mi się pokazało, że Loczek dodał nowego tweeta, sprawdziłam, co tym razem napisał.
@nothingtosay na pewno chcesz mnie udusić, pokroić na kawałki i zakopać na obrzeżach Londynu? A na kogo będziesz tracić pieniądze na koncie? :P”
Odpisałam mu:
@Harry_Styles jeśli nie zaprzestaniesz dodawania moich zdjęć na Twittera, to uwierz, że policja będzie mnie szukać :>”
„ @nothingtosay Directionerki się na ciebie obrażą!”
„ @Harry_Styles no, najwyżej poproszą kogoś żeby je zabił i położył razem z tobą pod ziemią.”
„ @nothingtosay będę miał towarzystwo…”
„ @Harry_Styles siedzimy w jednym pokoju i gadamy na Twitterze. Tak, to trzeba być nami!”
„ @nothingtosay jak jesteś uzależniona..”
„ @Harry_Styles no ciekawe kto tu jest uzależniony!”
W tym momencie popatrzyliśmy się na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- Dobra, idziemy na dół? – zapytał, kiedy już się uspokoiliśmy. Przytaknęłam głową po czym opuściliśmy mój pokój i skierowaliśmy się do salonu. Przywitałam się z Dan i El. Usiadłam pomiędzy Niallem a Zaynem, obok którego siedział Liam, a na jego kolanach Danielle. Na fotelu siedział Lou z Eleanor na kolanach,  a na drugim fotelu usiadł Harry. Oglądaliśmy odcinki „Licealnych Ciąży”, które mnie tak przynudzały, że mało co nie zasnęłam. A reszta się tylko śmiała z serialu. Jak dla mnie, to jest to najgłupszy serial, jaki można było kiedykolwiek stworzyć. Jednak po jakimś czasie także zaczęłam się śmiać. Kiedy odcinek się skończył, Niall zapytał, kto idzie na trampolinę. Wszyscy się zgodzili, więc wyszliśmy ‘tajemniczym wyjściem’, które pokazał mi dzisiaj Zayn. Poszliśmy na sam koniec ogrodu, gdzie stała naprawdę wielka trampolina, oczywiście z siatką dookoła. Była jednak tak wielka, że wszyscy się na niej spokojnie zmieściliśmy. O dziwo zrobiło się cieplej niż było wcześniej, więc w piżamie było mi tak akurat. Skakaliśmy, wydurnialiśmy się, a chłopcy czasami robili salta. Graliśmy w różne gry, np. „bomba”, która polegała na tym, że ktoś z nas siadał na środku trampoliny i musiał się zwinąć w kulkę, zaplatając ręce na nogach i wytrzymać jak najdłużej, gdy przeciwnik skakał tak mocno, żeby osoba pierwsza puściła ręce i się poddała. Oczywiście Niallowi nie przeszkadzał zakaz dotykania przeciwnika, i kiedy stał się moim wrogiem, zaczął mnie gilgotać, bylebym tylko puściła ręce. Poddałam się i wstałam, po czym wrogo  go zmierzyłam wzrokiem i wtedy już wiedział, że ma uciekać. Wyskoczył z trampoliny, a ja za nim i zaczęliśmy się gonić. Kiedy go dogoniłam, rzuciłam się na jego plecy, a on, pod wpływem moje ciężaru, upadł na ziemię. Z daleka słyszałam śmiechy reszty, jednak nie przejmowałam się i zaczęłam gilgotać Irlandczyka. On piszczał jak baba, więc żeby nie ogłuchnąć, dałam mu spokój. Wróciliśmy na trampolinę i znowu skakaliśmy. Teraz nasza ósemka zaczęła się wzajemnie popychać, aż w końcu wszyscy wylądowaliśmy na środku materiału, leżąc na sobie. Wszyscy się śmiali, oprócz mnie, bo leżałam na samym dole. Kiedy zaczęło mi brakować tchu, zaczęłam się kręcić na tyle, ile mogłam, bo słowa z siebie nie mogłam wydusić. W końcu zostałam uwolniona i stwierdziliśmy, że czas wracać do domu i tak zrobiliśmy. Od razu poszłam do swojego pokoju, uprzednio żegnając się z resztą. Zakopałam się pod kołdrą z iPadem i słuchawkami, które podłączyłam właśnie do tego urządzenia. Włączyłam od początku płytę „Hybrid Theory” zespołu Linkin Park i zaczęłam czytać po raz kolejny „Harry’ego Pottera i Czarę Ognia” na iPadzie. Czytałam do godziny 3 nad ranem, ale w końcu poczułam zmęczenie, więc wyłączyłam urządzenie i zasnęłam.
                Po obudzeniu się, od razu sprawdziłam która godzina na moim BlackBerry. Dochodziła 12 w południe, więc zwlekłam się z łóżka i pierwsze co, to poszłam załatwić potrzeby w łazience. Umyłam zęby i pomalowałam się lekko. Na koniec uczesałam włosy i wróciłam do pokoju, gdzie ubrałam czystą bieliznę, czarne dresy i taką samą koszulkę bez żadnych napisów. Zeszłam na dół w świetnym humorze. Przywitałam się z każdym po kolei, a w kuchni czekały już na mnie naleśniki zrobione przez Liama. Były pyszne, a ich smak dopełniał dżem brzoskwiniowy. Kiedy zjadłam, brudne naczynia schowałam do zmywarki, a dżem odstawiłam do lodówki. W salonie wszyscy siedzieli na sofie i o czymś gadali. Kiedy zauważyli mnie, każdy na mnie popatrzył.
- Świetne naleśniki, Liam – uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest.
- Ubieraj się, za godzinę przyjeżdża tour bus, mamy dla was niespodziankę – odpowiedział. Bez zastanowienia poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w zestaw ubrań (klik). W łazience spięłam włosy w koka na czubku głowy i przejechałam błyszczykiem po ustach. W swoim „królestwie” włożyłam BlackBerry do kieszeni spodni i zeszłam na dół. Usiadłam na wolnym fotelu, po czym weszłam na Internet w telefonie. Na FaceBooku zaczęłam gadać z Joshem, ale nie moim bratem, tylko przyjacielem. Tak, teraz dopiero sobie uświadomiłam, że znam dwóch Joshów i są dla mnie bardzo ważni. Jednak na tego, którego znam dłużej mówiłam Jo, i będę musiała do tego powrócić, żeby nie mylić jednego i drugiego chłopaka.
                W końcu Liam oznajmił, że czas się zbierać. Pożegnałam się z Jo przez wiadomość, wyłączyłam Internet i schowałam urządzenie do kieszeni spodni. W przedpokoju ubrałam swoje ukochane Vansy i z resztą wyszliśmy przed bramkę ogrodzenia. Po około 5 minutach przyjechał tour bus, do którego wsiedliśmy. Na prawo od wejścia znajdowały się dwie kanapy naprzeciw siebie, a pomiędzy nimi stał stolik, który przymocowany był pod oknem. Ono zasłonięte było zasłoną. Naprzeciwko wejścia stały trzy blaty, a nad nimi jedna szafka. Na blacie stała mikrofalówka. Na lewo od tego, na każdej ścianie były tak jakby wbudowane trzy łóżka, gdzie do drugiego i ostatniego były drabinki od podłogi. Od razu zajęłam miejsce na środkowym i wystawiłam głowę tak, by mieć kontakt ze światem. Zayn zajął miejsce naprzeciwko mnie. Całą drogę biliśmy się na wzrok. Oczywiście wygrałam ja, Mulat nie jest dobry w takich grach. Ma zbyt dobre poczucie humoru. Po zatrzymaniu się, wszyscy wysiedliśmy i wtedy zorientowałam się, że jesteśmy nad jakimś stawem, a w około niego rosły drzewa. Liam żwawym krokiem ruszył w stronę małego domku przy zbiorniku wody, a my za nim. Coś uzgodnił z jakimś facetem, który z domku zawołał trzech pozostałych mężczyzn, Nieśli jakieś przezroczyste materiały. Zaczęli je rozkładać i dmuchawami napełnili je trochę powietrzem. Mniej więcej przypominało to kulki. Liam wszedł do pierwszej, a mężczyzna nadmuchał do końca, zapiął zamek i ostrożnie pomógł przejść na wodę. Wszyscy popatrzyliśmy się na Payna jak na idiotę, a ten gestem ręki przywoływał nas, żebyśmy się do niego dołączyli. Tak jak on, ściągnęłam buty i także weszłam do kulki. Już po chwili wszyscy byliśmy na wodzie i staraliśmy się utrzymać na nogach, co było bardzo trudne. Zderzaliśmy się co chwilę, jednak zabawa nie mogła stać wiecznie. Facet kazał nam wracać po około 15 minutach, ale nic dziwnego, zaczęło mi już powoli brakować powietrza.
                Znowu gdzieś jechaliśmy. W drodze śmialiśmy się z wszystkiego. Kolejnym punktem wycieczki było wesołe miasteczko. Nie ukrywam, zawsze uwielbiałam, uwielbiam i będę uwielbiać to miejsce niezależnie od wieku. Mogę zawsze powspominać dawne czasy, kiedy miałam kilka lat. Odwiedziliśmy chyba wszystkie karuzele i wtedy dochodziła już 4 popołudniu, więc postanowiliśmy wracać do domu. Odwieźliśmy najpierw Eleanor, a potem Danielle i wróciliśmy do siebie. Zostawiłam buty w przedpokoju i poszłam do siebie. Włączyłam iPada i kontynuowałam „Harry’ego Pottera i Czarę Ognia”. Czytanie przerwał mi Zayn.
- To idziesz? – zapytał z nadzieją w głosie. Pokiwałam przecząco głową. Zrobił minę jak szczeniak, po czym opuścił pokój. Jednak coś na tą imprezę mnie ciągnęło. W sumie stwierdziłam, że raz się żyje i postanowiłam pójść. Napisałam sms’a do Mulata o treści: „Okej, idę.” I już po chwili usłyszałam jak krzyczy:
- Sohpie idzie na urodziny!!!
- Sophie! Sophie! O siódmej wychodzimy!! – do cieszenia się dołączył Harry. Nagle cała piątka wpadła do mojego pokoju. Popatrzyłam się na nich jak na idiotów, jednak odłożyłam iPada i komórkę, bo wolałam, aby chociaż to przeżyło. Chłopcy podeszli do mnie, wzięli na ręce i zaczęli podrzucać. Piszczałam na zmianę ze śmiechem, ale ich to nie ruszało. Kiedy w końcu mnie puścili, zapytałam się Louisa i Liama, czy nie mają w szafie jakiś butów El lub Dan, bo ja nie mam takich okazyjnych. Payne powiedział, że jego dziewczyna swoje zabrała i zostawiła tylko kapcie, jednak Tomlinson powiedział, że ma coś na dole. Więc poszłam do przedpokoju i podziwiałam wszystkie piękne buty szatynki, w których byłabym w stanie tylko się zabić. W końcu wybrałam czarne balerinki i ruszyłam z nimi do góry. Wybrałam zestaw (klik) i ułożyłam go na łóżku. Poszłam do łazienki z czystą bielizną, umyłam głowę i pomalowałam się (klik). Założyłam biżuterię po czym wysuszyłam włosy. Podłączyłam prostownicę do prądu. Wróciłam szybko do pokoju, gdzie ubrałam strój, a oprócz tego cieliste rajstopy. Wróciłam do łazienki gdzie idealnie wyprostowałam włosy i odłączyłam prostownicę, po czym ponownie poszłam do swojego „królestwa”. Pomalowałam usta błyszczykiem, wrzuciłam go do torby, tak samo telefon i kilka innych przydatnych rzeczy. Sprawdziłam która godzina na zegarku. Dochodziła siódma, więc zeszłam na doł, gdzie czekali już chłopcy. Zayn miał na sobie czarne rurki, koszulę w czerwono-turkusową kratę i białą koszulkę, Liam jasne rurki, szary t-shirt i turkusową koszulę. Louis założył ciemno-niebieskie rurki i białą koszulę, Niall podobne spodnie i łososiowy t-shirt, a Harry czarne rurki, białą koszulkę i czarną marynarkę. Obok sof, stała Eleanor, ubrana w taki (klik) zestaw oraz Danielle, która była zaś ubrana tak: klik. Obydwie wyglądały bajecznie. Uśmiechnęłam się do nich.
- No to idziemy, zaraz przejdzie bus – powiedział Liam i wszyscy poszliśmy na podwórko. Od Zayna dowiedziałam się, że jedziemy na urodziny Nicka Grimshaw’a.
                W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy przed dwupiętrowym domem, pomalowanym na kremowo. Zostaliśmy zaproszeni przez jakiegoś faceta ubranego w garnitur na podwórko, które przystrojone było w serpentyny, balony i różne inne dekoracje. Na tarasie stało kilka stołów, a na nich różne przekąski. Podbiegł do nas Nick i przywitał się z chłopakami oraz El i Dan, a kiedy podszedł do mnie, ciepło się uśmiechął.
- Cześć, zakładam, że jesteś z tymi debilami? – wskazał  głową na zespół.
- No dzięki! – powiedział Zayn i każdy rozszedł się w swoją stronę.
- No niestety – zaśmiałam się.
- Jestem Nick, a ty? – wyciągnął do mnie rękę.
- Sophie – uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
- Chodź, oprowadzę cię, bo wszyscy już wiedzą co, gdzie i jak – uśmiechnął się i zaczął mi pokazywać palcem po podwórku, mówiąc, co gdzie się znajduje. Potem zaprowadził mnie do domu, gdzie przywitał mnie przestronny salon, z panelami na podłodze i kawowymi ścianami. Zaprowadził mnie do drzwi na lewo, gdzie była łazienka, po czym wyszliśmy z niej i pokazał mi kuchnię. Wtedy wróciliśmy do reszty gości, gdzie od razu zastałam Zayna.
- No i jak, podoba się? – zapytał.
- Jesteśmy tutaj może od 15 minut, Nick zdążył mnie tylko oprowadzić po podwórku i pokazać łazienkę i kuchnię, więc nie wiem czy mogę już stwierdzać takie fakty – zaśmiałam się.
- Choć na drinka – pociągnął mnie za rękę na taras. Podał mi jedną szklankę, jednak najpierw powąchałam zawartość. Dużo alkoholu nie wyczułam, więc zaczęłam pić. Wyciągnęłam BlackBerry i zrobiłam Malikowi zdjęcie. Postanowiłam się odwdzięczyć i dodałam je na Twittera z opisem:
„ @zaynmalik na imprezie urodzinowej u @grimmers”
Wysłałam tweeta słysząc śmiech Zayna obok ucha. Popatrzyłam się na niego. Stał i patrzył na ekran mojego BlackBerry. Wyłączyłam Twittera i włożyłam telefon do torby.
- Odwdzięczam się, żeby nie było – podałam pustą szklankę facetowi który, jak wywnioskowałam, zbierał je.
- Spoko, ale nie ręczę za spam, jaki dostaniesz – odpowiedział po czym zaprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, ale najpierw dałam torbę do salonu, gdzie było na nie miejsce i wtedy poszliśmy na parkiet. Tańczyliśmy, a raczej wygłupialiśmy się przez dobrą godzinę. Potem zmęczeni poszliśmy po kolejnego drinka.
                Około godziny 5 nad ranem, Liam powiedział, że tour bus czeka, więc zaczęliśmy się zbierać. Wzięłam swoją torbę, po czym pożegnaliśmy się z Nickiem i ruszyliśmy do autobusu. Wsiedliśmy do niego, a ja położyłam się na łóżku. Zayn powiedział, że mam się przesunąć. Sama nie wiedziałam po co, no ale przesunęłam się i wtedy on położył się obok mnie.
- Ejjj, na to się nie zgodziłam – burknęłam. Wymamrotał coś pod nosem i się do mnie przytulił. W sumie nie przeszkadzało mi to, kiedy jestem choć trochę wstawiona, uwielbiam się przytulać, a faktem jest to, że na tej imprezie trochę zaszalałam. Oczywiście ktoś nam zrobił zdjęcie. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć, kto to.
- Harry, obiecuję, że Cię zabiję jak dodasz to na Twittera. Naprawdę, nie waż się. Albo inaczej. Proooszę, nie dodawaj tego na Twittera. Proszę tak ładnie! – zaczęłam mówić.
- Dobra, okej, ja tylko chcę mieć to na pamiątkę – i gdzieś odszedł. Zayn zaczął cicho chrapać, a kiedy się na niego popatrzyłam, nie mogłam się oprzeć, aby nie zrobić zdjęcia. Odsunęłam się od niego lekko i wyciągnęłam z torby BlackBerry. Uwieczniłam wygląd Zayna na komórce i od razu dodałam je na Twittera z podpisem: „Shhh… @zaynmalik śpi!”. Stwierdziłam, że teraz stałam się dobrym źródłem co się dzieje u chłopaków dla różnych fanpage’ów o 1D. Zaśmiałam się gdy otrzymałam spam od fanek. Schowałam telefon do torby i wtedy dojechaliśmy pod dom. Obudziłam Zayna jakieś 10 minut później i dopiero wtedy wyszliśmy do domu. Ściągnęłam buty w przedpokoju i poszłam do siebie. Ściągnęłam sukienkę, kurtkę i rajstopy, rzuciłam na podłogę, po czym położyłam się na łóżku, nakryłam kołdrą po nos i od razu zasnęłam.

____
Napisałam! Nie zabijcie mnie, że tak długo musieliście czekać…:< ważne że jest, nie? ;> cóż. Szkoła. D: dzisiaj akurat zostałam w domu i postanowiłam to wykorzystać na napisanie tego rozdziału :D
+ nie wiem, czy Nick faktycznie ma urodziny w październiku, bo w tym miesiącu rozgrywa się akcja. Tak sobie wymyśliłam no i dałam :D
++ kto chce być informowany na Twitterze o nowych notkach, pisać pod najnowszymi rozdziałami! Póki co powiadamiam tylko jedną osobę, a mogę więcej, więc jeśli ktoś chce, pisać w komentarzu : )
za wszelkie błędy przepraszam, enjoy xx

sobota, 15 września 2012

03. one step closer to the edge.


            Obudziłam się kiedy za oknem było już ciemno. W słuchawkach grało „Moments” 1D. Godzina na iPadzie wskazywała 9 wieczorem. Zeszłam na dół, czując głód.
- Spałaś? – zapytał Zayn, który siedział w kuchni na krześle.
- Mhm.. – mruknęłam, podchodząc do lodówki, o którą oparłam się głową. – Gdzie reszta?
- Liam z Danielle, Louis z Eleanor, Harry’ego też gdzieś wywiało, a Niall u siebie.
Przytaknęłam głową i wyciągnęłam z lodówki mleko, a z szafki płatki do niego oraz talerz. Przygotowałam danie łącząc składniki i odłożyłam je na miejsce, po czym wzięłam łyżkę do ręki i zaczęłam jeść.
- Masz twittera? – zapytał.
- Mam – odpowiedziałam, po czym podałam mu mój Nick. Nagle zrobił mi zdjęcie i śmiejąc się do ekran coś wpisał. – Chyba nie masz zamiaru dodać tego zdjęcia na Twittera?!
- Ups… za późno! – zaczął się śmiać jeszcze głośniej. Już się boję tego, jaki dostanę spam od fanek. No cóż, Zayn i te jego pomysły! Skończyłam jeść, włożyłam brudne naczynie do zmywarki i pobiegłam do swojego pokoju po iPada, po czym wróciłam do kuchni. Zajęłam poprzednie miejsce i włączyłam ćwierkacza. Tak jak myślałam, miałam masę pytań, czy chodzę z Zaynem, skąd się znamy itp. Zignorowałam to, a zaśmiałam się jedynie na widok „Zayn Malik followed you”. Weszłam w jego konto i zobaczyłam tweeta o treści „smacznego Sophie! :) xx” oraz link do zdjęcia na którym widać mnie, przy jedzeniu.
- Głupi jesteś. Zaraz będzie, że jestem twoją żoną, mamy 5 dzieci, dwa psy i kota – przeszłam na Facebooka, słysząc śmiech Zayna. Sprawdziłam co się dzieje, oczywiście wszystkie fanpage już srały za przeproszeniem tym tweetem Malika. Do tego miałam około 200 zaproszeń. Skąd oni wiedzą, że to ja?! – No dzięki, jakieś 200 osób mnie zaprosiło na Facebooku.
- Już cię znaleźli? Nieźli są – zgromiłam go wzrokiem. Od razu wbił wzrok w telefon i znowu coś napisał. Wiedziałam, że pisze Tweeta, więc weszłam na Twittera. Pokręciłam głową czytając jego wpis. „@nothingtosay przepraszam :) x”.  Odpisałam mu „nie ma za co, głupku :D” a wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Mulat poszedł zobaczyć kto to. Wrócił z kilkoma listami, rzucił je na stuł i zaczął szukać, pewnie dla siebie. Kiedy znalazł, uśmiechnął się szeroko do koperty i otworzył ją. Ja zaś zajęłam się czytanie kolejnych śmiesznych tweedów skierowanych do mnie.
- Sophie… - z „ciekawej lektury” wyrwał mnie głos chłopaka.
- No? – podniosłam głowę znad urządzenia.
- Bo moja kuzynka za dwa tygodnie organizuje wesele… I napisane mam, że jeżeli chcę to mogę wziąć osobę towarzyszącą. Chciałabyś pójść ze mną? Głupio by było pójść samemu…
Tą propozycją mnie całkowicie zaskoczył, ale w sumie tak miło zaskoczył.
- A w jakie dni?
- Sobota, poprawiny w niedzielę.
- A to okej – uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Tylko że będziemy musieli wyjechać już w piątek, bo jedziemy aż do Bradford.
- Po moich lekcjach, oczywiście? Nie mogę się sama zwolnić z lekcji.
- Oczywiście!
Do kuchni wszedł Liam i Louis.
- Cześć gołąbeczki! – Lou i ta jego chora wyobraźnia. – Co tooo?
Wyrwał list z dłoni Zayna, ignorując uwagę Liama, że tak nie wolno.
- No to już wiem, kto będzie twoją osobą towarzyszącą! – zaśmiał się wrednie, patrząc na mnie.
- No i co? – wzruszyłam ramionami. – Jesteśmy przyjaciółmi, chyba mamy prawo, nie?
- Ależ oczywiście.
Ukłonił się, chodź nie wiedziałam do końca po co, po czym opuścił kuchnię.
- Teraz pewnie nie zaśniesz, jak połowę dnia przespałaś.
- Mam ochotę na spacer – przechyliłam głowę na bok, oczekując odpowiedzi.
- To chodź. Idziesz się przebrać? – zapytał. Przytaknęłam głową, więc poszliśmy do swoich pokoi. Z szafy wyciągnęłam ubrania (klik) i od razu je na siebie założyłam. Ściągnęłam gumkę w włosów, która miała trzymać je w kucyku, jednak przez moją drzemkę nie spełniła swojej roli. Poszłam do łazienki gdzie doprowadziłam włosy do  takowego stanu, bo wiedziałam, ze na prostowanie nie ma czasu. Wróciłam do pokoju, gdzie założyłam czapkę i zbiegłam na dół. W przedpokoju założyłam kozaczki i czekałam na Mulata. Przyszedł ubrany w czarne rurki, biały podkoszulek i koszulę w czarno-biało-szarą kratkę. Na stopy założył swoje ukochane Nike’i po czym uśmiechnął się do mnie i otworzył drzwi. Wyszliśmy, od razu rozmawiając o wszystkich możliwych tematach. Mimo, że długo się nie znamy, śmiało mogę stwierdzić, że jest dla mnie jak bratnia dusza, mamy bardzo podobne charaktery. Nie zdziwiłabym się, gdybyśmy byli rodzeństwem, oprócz wyglądu, bo pod tym względem bardzo się różniliśmy.
            Doszliśmy pod London Eye. O dziwo, kolejka była bardzo mała, jednak jeszcze kilka osób stało. Zazwyczaj pod wieczór jest dużo osób, bo widok Londynu nocą wręcz zapierał dech w klatce. Więc postaliśmy w kolejce może 10 minut, a za bilety oczywiście zapłacił Zayn. Chciałam zapłacić za siebie, jednak on mi zabronił. W kabinie byliśmy sami, więc usieliśmy blisko szyby na podłodze. Objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Mulat zaczął mi opowiadać o samym początku zespołu, co mi się podobało. Zapewne takie wiadomości posiadała mała grupka ludzi, więc w pewien sposób czułam się wyróżniona. Kiedy Zayn zapytał się cicho, w jaki sposób zginęła moja mama, moje oczy wypełniły łzy. Odważyłam się mu powiedzieć tylko tyle, że moja mama nie żyje. Przełknęłam ślinę.
- Jeśli nie chcesz, to nie mów, oczywiście. Do niczego się nie zmuszam – szeptał wprost do mojego ucha.
- Jechała na przedstawienie. Moje. Znaczy się, byłam wtedy w podstawówce, i grałam w przedstawieniu. W sumie to w nic więcej nie jestem wtajemniczona, policja nie chciała nic mi powiedzieć. Tylko babcia się dowiedziała. Do dzisiaj mi nie powiedziała – westchnęłam. – Ale nie ma żadnego użalania się nade mną. Wypłakałam już się za wszystkie czasy po tym, jak się dowiedziałam i teraz jest dobrze.
Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam. Popatrzyłam ja okno, po czym wstałam i przykleiłam się do szyby, podziwiając po raz kolejny widok Londynu wieczorem.
- Byłaś już tutaj wieczorami? – popatrzyłam na Mulata, który wpatrywał się w krajobraz.
- I to nie raz. Pierwszy raz zabrał mnie tutaj Josh, w moje… - zaczęłam się zastanawiać. – Chyba 13 urodziny. Tak, 13.
- Ja tutaj pierwszy raz byłem z rodzicami, przed pierwszym występem w X-Factorze.
Mimowolnie kącik moich ust uniósł się do góry.
- Dlaczego nie zostawiasz sobie grzywki?
- Przecież postawione bardziej mi pasują.
- No nie wiem. Jak dla mnie w grzywce wyglądasz taaak słodziutko.
Zaczął się śmiać.
- No co? Taka prawda.
Wtedy kabina się zatrzymała. Wysiedliśmy z niej, a ja sprawdziłam godzinę na swoim BlackBerry.
- Chyba przydałoby się wracać. Ale tak powolutku. Uwielbiam spacerować w nocy. Dziwi mnie jeden fakt. Mianowicie to, że ludzie wolą spacerować za dnia, niż w nocy.
- Nie chce im się pewnie – zaśmiał się. Teraz zaczęliśmy mówić o swoich śmiesznych przeżyciach. Zayn miał ich zdecydowanie więcej, więc ja tylko szłam, wybuchałam śmiechem i tylko co jakiś czas coś tam mówiłam. Wróciliśmy do domu, a buty tradycyjnie zostawiłam w przedpokoju, po czym usadowiłam się między Niallem a Hazzą na sofie. Odchyliłam głowę i położyłam ją na oparciu kanapy, a nogi wyciągnęłam daleko przed siebie.
- Dzisiaj u nas śpią Danielle i Eleanor, bo chłopaki gdzieś się wybrali i ponoć późno wrócą – powiedział Hazza. Przymknęłam powieki i po chwili moja głowa opadła na ramię loczka. Nie panując już nad własnym ciałem przytuliłam się do niego, a on mnie objął. Było mi tak ciepło i wygodnie, że zasnęłam.
            Obudziłam się, czując drugą osobę przy sobie. Lekko otworzyłam oczy i ujrzałam słodko wyglądającego Harry’ego, gdyby nie to, że był w samych bokserkach. Zdziwiłam się i to nie lekko, jednak odetchnęłam, kiedy zobaczyłam, że moje ubrania są na swoim miejscu. Wtedy rozejrzałam się po pomieszczeniu. Okazało się, spałam w jednym łóżku z moim idolem, w jego domu i w dodatku pod jedną kołdrą! Cóż, nawet tak bywa… Nagle poczułam że moje BB wibruje w kieszeni spodni. Odbierając połączenie pobiegłam do kuchni.
- Halo? – zapytałam do słuchawki.
- Córciu… - usłyszałam głos mojego taty.
- Córciu? – prychnęłam pod nosem. – Słucham.
- Josh Devine. Wiesz, kto to?
- Wiem. Perkusista mojego ulubionego zespołu, a co?
- To twój brat. Od strony mamy.
Moje oczy pewnie wyglądały jak spodki. Bo to po prostu nie było możliwe!
- Chyba coś ci się pomyliło. Jakim cudem?
- Nigdy ci z mamą nie mówiliśmy. Mama miała jeszcze jednego męża przede mną. Dzisiaj się dowiedziałem, że miała z nim dziecko. Właśnie Josha.
- Nie, nie, nie! Nie wierzę, że przez 17 lat nic mi nie powiedzieliście!
- O Joshu dowiedziałem się dzisiaj.
- Ale chyba miałam prawo wiedzieć, że moja biologiczna matka miała drugiego męża? A może zaraz się dowiem, że jestem adoptowana?! – teraz już nie hamowałam emocji. Zapewne wszyscy spali, zanim zaczęłam rozmowę z tatą, więc starałam się rozmawiać cicho – teraz jednak nie potrafiłam.
- To byśmy ci powiedzie…
- Właśnie już sama nie wiem, czy byście mi powiedzieli.
Chwyciłam dłonią czoło i przymknęłam oczy, aby się uspokoić.
- Jestem u zespołu w którym gra Josh.
- O, to nawet lepiej. Dzisiaj przyjedzie około piątej po południu. Chyba reszta zespołu nie będzie miała nic przeciwko?
- Nie sądzę. To cześć – bez czekania na odpowiedź rozłączyłam się i usiadłam na blacie ciągle trzymając telefon w ręce.  Uniosłam głowę do sufitu, czując, że łzy szczypią mnie w oczy. Poczułam czyjąś dłoń na swoim kolanie.
- Co się stało? – gdy dałam głowę na normalny poziom, ujrzałam Zayna. Wyszeptałam ciche „chodź” i ruszyliśmy do mojego pokoju. Kiedy już w nim byliśmy, rzuciłam się na łóżko chowając twarz w poduszce. Oderwał mnie od niej Mulat i przyciągnął zamiast tego do swojej klatki piersiowej. Wtedy zaczęłam płakać. Ale teraz uświadomiłam sobie, że nie tylko ja, ale i mój tato byliśmy okłamywani przez mamę. Po jakimś czasie uspokoiłam się.
- No to, co jest?  - ponownie zapytał.
- Josh…
- Devine?
- No..
- Znasz go?
- Dzisiaj poznam.
- Dlatego płaczesz? – wiedziałam, że ma zamiar się śmiać. Nie będzie mu tak śmiesznie, jak powiem mu prawdę.
- To mój brat – te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Zayn odsunął się ode mnie. – Tak, to mój brat, z poprzedniego małżeństwa mamy, szkoda, że razem z tatą dowiedzieliśmy się o tym kilkanaście lat po fakcie!
- To co się stało z Joshem, nie był z wami?
- Nie. Był w domu dziecka, ktoś go adoptował, a tato dzisiaj się dopiero dowiedział.
Nie, teraz nie płakałam. Tylko łzy spływały po moich policzkach, rozmazując przy tym i tak już wcześniej rozwalony makijaż. Zaczęłam niespokojnie chodzić po pokoju, co jakiś czas patrząc na Zayna, który pozostał na swoim miejscu, pogrążony w myślach. Podeszłam do parapetu i oparłam się o niego rękami, a czoło położyłam na szybie. Uspokoiłam oddech.
- Przyjdzie około 5 po południu, tutaj. Chyba nie macie nic przeciwko? – zapytałam cicho.
- Oczywiście, że nie.
Usłyszałam kroki, a już po chwili Mulat stał obok mnie. Oparł się o parapet i przyglądał się mojej twarzy.
- Okej. Jesteście podobni, to już teraz mogę stwierdzić.
Popatrzyłam się na niego, lecz po chwili znowu spojrzałam przez okno.
- To będzie zdecydowanie dziwne. Przez 17 lat myślisz, że jesteś jedynaczką, aż tu nagle dostajesz telefon od ojca, że twoja matka, która nie żyje, miała dziecko w poprzednim małżeństwie i jest on w dodatku perkusistą zespołu, który kochasz ponad życie. Totalnie szalone.
- Ale nie chcesz mieć rodzeństwa, czy jak?
- Nie no, coś ty. Zawsze marzyłam o starszym bracie. Ale nie sądziłam, że się dowiem o nim w taki sposób. Ba! Nie sądziłam, że będę miała jeszcze rodzeństwo!
- Chyba będziesz zmuszona się z tym pogodzić.
Ponownie popatrzyłam się na niego. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, miałam aż wrażenie, jakby czytał w moich myślach.
- Chyba tak…
Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Kiedy nasze twarze dzieliły centymetry, opanowałam się i spuściłam głowę. Usłyszałam jak odchrząka, po czym mnie przytulił. Objęłam go w talii. Zaciągnęłam się jego wspaniałymi perfumami. Schowałam głowę w jego szyi i – jak sobie obiecałam – ostatni raz w tym dniu i tygodniu, płakałam. Odsunęłam się od Mulata, kiedy się uspokoiłam.
- Ponoć przyjaciół poznaje się w biedzie, no nie? – przytaknął głową. – To już wiem, że mogę cię nazwać przyjacielem.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- W takim układzie, ja też.
Od razu przed oczami stanął mi Zayn, pytający „czy możemy pogadać”. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i powiedziałam chłopakowi, że idę się ogarnąć. Z szafy wyciągnęłam czystą bieliznę, koszulkę z logiem Nirvany i czarne, dresowe rybaczki, oraz gumkę do włosów, po czym skierowałam się do łazienki. Umyłam się pod prysznicem razem z głową, po czym powycierałam się, a włosy zawinęłam w ręcznik. Ubrałam się i pomalowałam, po czym ściągnęłam materiał z głowy i odwiesiłam go na ręcznik. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki, zabierając rzeczy. Brudne wyrzuciłam do kosza z bielizną, a czyste poukładałam na szafce w swoim pokoju. Podłączyłam iPada do ładowania, po czym zeszłam na dół i usiadłam na fotelu. Wszyscy popatrzyli się na mnie, a ja na Zayna, bo wiedziałam, że już im powiedział.
- Serio jesteś siostrą Josha? – usłyszałam głos Harry’ego. Zmiażdżyłam wzrokiem Mulata i popatrzyłam się na Loczka.
- No.. chyba tak. Zobaczymy – wzruszyłam ramionami i przeniosłam wzrok na zegarek, który wskazywał już trzecią popołudniu. – Kuźwa, przyjdzie za dwie godziny.
Pobiegłam do swojego „królestwa” i przebrałam się w zestaw (klik), po czym ruszyłam do łazienki gdzie do reszty wysuszyłam włosy i wróciłam na dół.
- Czyli nie mam prawa wracać do domu, no nie? – Loczek pomachał energicznie głową z wielkim uśmiechem. - To muszę jechać po książki.
Od razu wstał Zayn. W przedpokoju ubrałam trampki, a Zayn swoje Nike’i. Do torby wrzuciłam BlackBerry i klucze do mieszkania. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do czarnego Audi. W ciszy dojechaliśmy do mojej kamienicy. Słysząc za sobą kroki chłopaka, doszłam pod drzwi swojego mieszkania i je otworzyłam. Kiedy byłam już w środku, w każdym pomieszczeniu otworzyłam okna i poszłam do pokoju, za którym tak tęskniłam. Do torby spakowałam wszystkie książki, które mam, a do drugiej ręki wzięłam torbę, w której zawsze je noszę  do szkoły. Weszłam do przedpokoju, gdzie Zayn oglądał zdjęcia zawieszone na ścianie. Uśmiechnęłam się pod nosem i odchrząknęłam. Przeniósł swój wzrok na mnie.
- Weźmiesz? – zapytałam, pokazując na torbę. – W cholerę ciężkie, nie dam rady tego zatargać na dół.
Przytaknął głową, a ja wróciłam do pokoju i do drugiej torby spakowałam kolejny zapas ciuchów.
            Dochodziła godzina piąta po południu. Książki miałam już rozpakowane, tak samo ubrania, więc stałam w łazience cały czas poprawiając makijaż lub włosy. Nie chciałam pokazać się przed Joshem ze złej strony, ale nie chciałam też wyjść na sztuczną laleczkę. Włożyłam BlackBerry do kieszeni spodni kiedy godzina ukazała punkt 5. Zbiegłam po schodach i stanęłam jak wryta. Chłopcy właśnie witali się z… z moim bratem? Przełknęłam głośno ślinę, kiedy  podszedł bliżej mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i teraz spostrzegłam, że rzeczywiście jesteśmy podobni. Obydwoje wdaliśmy się w mamę. Wiedziałam, że teraz każdy z członków 1D patrzy się na nas, ale miałam to teraz głęboko nie powiem gdzie.
- Więc… Cześć siostro? – brzmiało to bardziej jak pytanie, niż stwierdzenie.
- Ym… Hej bracie – uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym on mnie przytulił. Bez wahania odwzajemniłam uścisk, zaciskając powieki. Odsunął się ode mnie i ponownie obdarzył uśmiechem. Nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:
- Tęsknisz za mamą?
Tego pytania się nie spodziewałam. Każdy w tej chwili porównał by mnie do słupa.
- No oczywiście… Jakbym nie mogła?
Tylko przytaknął. Wyciągnął do mnie rękę, którą niepewnie złapałam. Zwrócił się do chłopaków.
- Porywam moją siostrę – bardzo dziwnie to brzmiało. Aż za bardzo.
- Gdzie? – zapytałam.
- Na spacer.
Wyszliśmy z domu i zaczęliśmy zwiedzać Londyn. Słuchałam jego opowieści z tych lat, które spędził z mamą. Bardzo mnie to zdziwiło, przecież ostatnie lata spędził z naszą rodzicielką kiedy miał 4 lata. Ja bym już nie pamiętała. Potem przyszła moja kolej, więc mówiłam to, co pamiętałam. Josh okazał się być bardzo miłym człowiekiem, a do tego szczerym i przyjaznym. Zjedliśmy obiad w restauracji i wtedy postanowiliśmy wrócić. Przed domem, mój brat podziękował za udany dzień. Zrozumiałam, że niepotrzebnie się bałam tego spotkania, było bardzo przyjemnie. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzka i rozeszliśmy się w swoje strony, przy okazji wymieniając się numerami telefonów. Zostawiłam trampki w przedpokoju, a w salonie przywitałam się z resztą.
- Nie zaszaleliście, tylko 4 godziny! – powiedział Niall. Zaśmiałam się.
- Jutro mam szkołę, w przeciwieństwie do was – odpowiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju. Spakowałam książki na jutro razem z piórnikiem. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę!
W drzwiach ukazał się Zayn.
- Mogę? – zapytał.
- Pewnie, nawet się nie pytaj.
Odłączyłam  w końcu iPada od ładowania, kiedy Zayn siadał na łóżku, a ja zajęłam miejsce obok niego.
- No i jak było? – uśmiechnął się do mnie.
- No dobrze, jak miało być? Pogadaliśmy, zjedliśmy obiad i wróciliśmy. Już wiem, że nie miałam po co się bać tego spotkania.
Kącik jego ust uniósł się do góry. I powtórzyła się sytuacja z wcześniej… Znowu patrzyliśmy głęboko sobie w oczy, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Jednak teraz nie pomyślałam, aby się pohamować. Założył pasmo moich włosów za moje ucho i ujął moją twarz w dwie dłonie. W jednym czasie przymknęliśmy powieki. Przysunęłam się do niego i położyłam ręce na jego ramiona. Zadrżałam, kiedy poczułam jego oddech na moich ustach. Musnął moje wargi, a ja oddałam niepewnie pocałunek.  Zaczęliśmy się coraz pewniej całować, aż w końcu nasze języki się złączyły. Po jakimś czasie oderwałam się od niego.
- Zayn… - wyszeptałam. Przygryzłam wargę i znowu utopiłam się w jego oczach.
- Przepraszam. Nie powinienem – odszeptał. Spuściłam głowę, którą od razu podniósł, łapiąc mój podbródek palcami. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. - Idę spać. Kolorowych snów – pocałował mnie w policzek i opuścił mój pokój. Wzięłam do ręki piżamę i umyłam się w łazience, przebrałam w nią i zmyłam makijaż, po czym z czystymi ubraniami wróciłam do pokoju i ułożyłam je w szafce. Rzuciłam się na łóżko ze słuchawkami, które podłączyłam do mojego BlackBerry i puściłam „I Want” w wykonaniu 1D i zasnęłam, myśląc o całym tym dniu. 

____
jest! tak, teraz możecie mnie zabić za akcję z Joshem i Zaynem, nie obrażę się, bo sama do końca nie wiem, czy to był dobry pomysł ._. cóż, zobaczymy jak dalej się potoczy akcja. 
co do poprzedniego rozdziału! miałam tam napisać, zapomniałam.
nie, nie jestem hejterką Perrie, wręcz przeciwnie, nie chciałabym, aby się rozeszli w życiu prawdziwym. zrobiłam tak tylko i wyłącznie na potrzeby opowiadania! 
więc tyle ode mnie, zobaczymy kiedy następny. sądzę, że za 2 tygodnie, chyba ze dostanę takiej weny i dodam już za tydzień :D 
hope u enjoy xx
+ jeśli chcesz być informowana/y o nowych notkach, podaj pod tym postem swój nick na Twitterze, to mogę informować! ale nie ma innej opcji, tylko i wyłącznie Twitter (; 

piątek, 7 września 2012

02. even if you're not with me, I'm with you.



            Uśmiechnęłam się szeroko do Josha.  Jego niebieskie tęczówki wprost się świeciły z zadowolenia. Przytulił mnie jeszcze raz.
- Zerwałaś w końcu z nim? – zapytał, odsuwając się ode mnie. Ruszyliśmy przed siebie, nie do końca wiedząc gdzie.
- On zerwał ze mną. Przecież wiesz, że bałam się z nim zerwać. Ale w sumie jakoś mi to nie przeszkadza. Powiedział, że ma lepszą.
- Lepszej od ciebie nie ma – zaczął się śmiać, za co lekko popchnęłam go na bok.
- Jesteśmy przyjaciółmi, nie?
- No oczywiście. Ale chodzi o to, że on nie wie, kto jest porządnym człowiekiem. Jakbym miał wybrać dziewczynę, to wybrałbym ciebie.
- Nazwał mnie szmatą.
- Sam jest szmatą! – wyczułam, że trochę się wkurzył. W końcu znam go od kilku dobrych lat, więc potrafię to wyczuć. – Jak go spotkam, to zabiję.
- Ah, weź przestań. Nie chcę mieć przyjaciela za kratkami.
- Nie bierz tych słów do siebie – objął mnie, a ja położyłam głowę nad jego piersią.
- Nie biorę… Ale to trochę boli.
- Jesteś najfajniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem, więc on naprawdę gada same bzdury.
Uśmiechnęłam się. Resztę drogi spędziliśmy, rozmawiając o wiele przyjemniejszych tematach. Doszliśmy do Starbucksa, gdzie zamówiliśmy gorące czekolady na wynos. Popijając napój, nadal rozmawialiśmy. Nie przypuszczałam, że tylko przez tydzień uzbiera nam się tyle tematów.
- A… ty zamieszkałaś na dobre u Harry’ego? Bo pamiętaj, że moja oferta, żebyś u mnie zamieszkała, jest nadal aktualna – powiedział, kiedy usiedliśmy na ławeczce  niedaleko London Eye.
- Co ty. Uparł się, że mam u niego spać przez kilka nocy, nie miałam wyboru. Pewnie jak wrócę do siebie, on o mnie zapomni. I taka będzie moja historia z moim idolem. Tak czy siak, udało mi się poznać całe One Direction, łącznie z dziewczynami Louisa, Liama i Zayna. Ale nie tak blisko, nie znam ich charakterów. Perrie stwierdziła, że jakoś tak mrocznie się ubieram i maluję… - zaczęłam ją udawać, na co Josh zareagował śmiechem. Sprawdziłam, która godzina. Była dopiero dziesiąta w nocy. – No, a ty mów, jak tam z Jane!
- A nawet nie przypominaj. Ignoruje mnie, nie odbiera telefonów, nie odpisuje na sms’y i nie chce się spotkać. I wiem, że dziwnie to teraz zabrzmi, ale ja już jej chyba nie kocham…
- Każdy ma prawo się odkochać. Może to lepiej, co? – popatrzyłam się na niego,  a on na mnie. Posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił.
- Póki co, wystarczy mi taka przyjaciółka, jak ty – wyrzuciłam pusty kubek do śmietnika.
- Ale z Jane chciałeś chodzić.
- Wolę teraz  skupić się na studiach.
Josh studiuje w szkole tańca. Odkąd go znam, a znam praktycznie od piaskownicy, interesuje go taniec. Nawet nauczył mnie kilka kroków tańca nowoczesnego!
- No właśnie! Jak ci idzie?
- Noo, ciągle tańczymy. Czas mam tylko w weekendy, ale nie zrezygnuję ze szkoły.
- Wiesz co? Zawsze cię za to podziwiałam i podziwiam, że mimo wszystko dążysz do celu.
- Tego nauczyli mnie rodzice.
- Boże, w poniedziałek znowu się zacznie męczarnia i tryb „oby przeżyć do piątku”.
- No niestety. Ale damy radę – Popatrzyłam się na niego. Uwielbiam oglądać jego, tzw. sleepy hawka. – Idziemy dalej?
Kiwnęłam głową po czym wstaliśmy i znowu szliśmy, gdzie nas nogi ciągnęły. Kiedy wróciliśmy do Big Bena, znowu sprawdziłam godzinę. Była już północ.
- O matko, już północ! Ja już będę wracać, zauważyłam, że Harry jest bardzo opiekuńczy.
- To cię odprowadzę. Nie myślisz chyba, że cię tak samą puszczę?
Uśmiechnęliśmy się do siebie i ruszyliśmy, choć ja kierowałam, bo kojarzyłam miejsca które zapamiętałam, kiedy szłam z Harrym do Josha. Dopiero po godzinie staliśmy przed kompleksem chłopaków.
- No… to może spotkamy się jeszcze jutro? – zaproponowałam z uśmiechem na ustach.
- Pewnie. Pamiętaj, że ja weekendy zawsze mam wolne – przytuliliśmy się do siebie, po czym pocałowałam go w policzek. Otworzyłam bramkę od płotu.
- To hej – zamknęłam „drzwiczki” i pomachałam chłopakowi. Odmachał.
- Pa – patrzyłam się na niego dopóki nie zniknął mi z oczu. Weszłam po cichu do domu i ściągnęłam buty, które odłożyłam do szafy. Otworzyłam drzwi prowadzące do salonu i od razu dostałam popcornem.
- Oj, sorki. Miało być w Zayna – powiedział Niall. Wtedy dopiero dostrzegłam szczerzącego się do mnie Mulata.
- Idź do Harry’ego. Bo zaraz chyba padnie z nerwów – ostrzegł mnie Zayn, szepcząc. Od razu pobiegłam do góry, zdając sobie sprawę, że nie wiem gdzie mam iść. Do właściwego pokoju przyciągnął mnie jego głos. Stanęłam przed drzwiami i słuchałam.
- Baby you light up my world like nobody else, the way that you flip your hair gets me overwhelmed. But when you smile at the ground it ain't hard to tell, you don't kno-o-ow… you don't know you're beautiful! – nigdy nie miałam okazji usłyszeć tego na żywo, a co dopiero acapella i na żywo! Zapukałam cicho do drzwi i je otworzyłam.
- Boże, Sophie, tak się martwiłem! – powiedział. W jego oczach dostrzegłam przerażenie.
- Nie masz się o co martwić. Często wracam tak do domu.
Kiedy podszedł do biurka i usiadł na krześle, które stało przed nim, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystkie ściany pomalowane na beżowo, popisane w wielu miejscach. Szafa, „której nie ma” na drugim końcu pomieszczenia, łóżko dwuosobowe koło okna, a na prawo niego biurko. Naprzeciwko niego, czyli na lewo od wejścia stoi komoda, nad nią, na ścianie, wiszą zdjęcia. Pozwoliłam sobie podejść do nich. Na meblu stoi jeszcze wieża do odtwarzania muzyki. Zaczęłam oglądać fotografie, a po jakimś czasie poczułam, że Harry kładzie brodę na moim ramieniu tak, aby nic mnie nie bolało.
- Te zdjęcia są dla mnie bardzo ważne. Wtedy moi rodzice nie byli rozwiedzieni. Chyba najlepsze lata mojego życia, oprócz od X-Factora do teraz  - mówił cichym i niskim głosem, ze swoją charakterystyczną chrypką. Uśmiechnęłam się pod nosem. Moja podświadomość znowu zaczęła mi przypominać, że mam wielkie szczęście, bo wiele Directionerek być może oddało by życie, żeby stać na moim miejscu. – Powiesz mi, kim jest ten Josh? Wydaje się być miły. Ale nie gustuję w chłopakach, oczywiście, że nie!
Zaśmiałam się i zauważyłam teraz dwa fotele i stolik pomiędzy nimi, za kominkiem, który Harry ma naprzeciwko łóżka. Usadowiłam się na siedzeniu, a Hazza na drugim.
- Josh to mój przyjaciel od małego. Od zawsze interesował się tańcem, a teraz studiuje w szkole tańca – Loczek zrobił zdziwioną minę. – Ma 22 lata.
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim, co ślina przyniosła nam na język. Poznałam nie tego Harrego Stylesa z One Direction, tylko jako zwykłego Harry’ego, którego znają nieliczne osoby. Naprawdę nie sądziłam, że tyle jest mi w stanie powiedzieć. Ja siedziałam prawie cały czas cicho; nie lubię i nie potrafię mówić o sobie. To co przyszło mi na myśl, mówiłam. Kiedy dochodziła godzina 2, Louis wszedł do pokoju bez żadnego ostrzeżenia.
- Dzieci, spać! – krzyknął i wyszczerzył się.
- A wy idziecie? – odpowiedziałam pytaniem.
- No, chyba by się przydało.
Uśmiechnął się do nas i wyszedł.
- No to ja spadam do siebie. Miłych snów – wstałam równocześnie z Harrym.
- Dzięki i nawzajem – uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym skierowałam swoje kroki do mojego obecnego pokoju. Tam wyciągnęłam z szafy wielki t-shirt z logo Linkin Park, po czym rozebrałam się do bielizny i założyłam koszulkę. Z półki jeszcze wybrałam krótkie, dresowe spodenki które naciągnęłam na nogi i jeszcze pobiegłam na dół do kuchni, gdzie spotkałam oczywiście Nialla.
- Zgłodniałam – powiedziałam, podchodząc do lodówki.
- Ja też – odpowiedział.
-  Nie nowość.. – westchnęłam, wyciągając  dwa listki sałaty. Posoliłam ją lekko, usiadłam na krześle przy stole i zaczęłam jeść. Po skończeniu, nalałam sobie wody mineralnej do szklanki, którą od razu wypiłam a naczynie wstawiłam do zmywarki.
- Idziesz do góry? – zapytałam, patrząc na Niallera.
- Mhm… - mruknął, biorąc ostatni kęs kanapki z serkiem topionym po czym wstał i poszedł po schodach do góry. Nim zdążyłam wyłączyć światło, w salonie ukazał się Zayn w samych bokserkach, co mnie trochę speszyło, jednak po chwili odzyskałam pewność siebie, widząc jego chamski uśmieszek na ustach.
- Co wy snu nie macie? – zgromiłam go wzrokiem.
- Możemy pogadać? – zapytał, ignorując moje pytanie. Z jego twarzy zniknął poprzedni uśmiech. Kiwnęłam głową, niepewna i ponownie usiadłam na krześle w kuchni. Po chwili obok mnie usiadł Mulat.
- Co jest? – zapytałam, widząc w jego oczach łzy.
- Wiem, że się nie znamy, ale gdy miałem taką sprawę jak ta, rozmawiałem z mamą. Tylko kobiety potrafią o tym rozmawiać – odpowiedział, a wtedy łzy potoczyły się po jego policzkach. Automatycznie je wytarłam swoją dłonią. Może to był dziwny gest, ale nienawidzę gdy ktoś płacze. – Perrie… Ona.. zerwała ze mną…
- Że co? Jak to, dlaczego?
- Jak ty byłaś na tym spacerze, ja byłem u Perrie. Wszystko było dobrze, a ona nagle powiedziała, że dalej tak nie potrafi. Stwierdziła, że jestem aż za bardzo sławny, że nie mam dla niej czasu, a na koniec powiedziała, że musi się skupić na Little Mix. Tylko, że ja ją nadal kocham, znaczy dla mnie bardzo wiele…  - kiedy skończył, przeanalizowałam dobrze jego słowa, po czym go przytuliłam. Nie wiem, czy na facetów to działa, zawsze warto spróbować.
- Słuchaj, może mówiła to spontanicznie i nie do końca wiedziała, co mówi. Nie znam jej, może nigdy tak nie robi. A jeśli nie, to może przemyśli to tak dokładnie, co powiedziała i cię przeprosi? – cały czas szeptałam.
- Tylko, że powiedziałem, że nie chcę jej znać i żeby mi się już więcej na oczy nie pokazywała. Ona na to, że i tak ma lepszego… - ukrył twarz w dłoniach.
- Nigdy nie sądziłam, że będę pocieszać idola, ale nie płacz… Nienawidzę, gdy ktoś płacze, a zwłaszcza wy. Zayn, w życiu nie ma się tego, co chce. Myślisz, że ja nie chcę, żeby moja mama wróciła? Tylko że ty możesz naprawić swój błąd, powiedzieć Perrie, ze byłeś zdenerwowany i jeśli chce, to może do ciebie przyjść i przeprosić. Wiesz ile bym oddała, żeby powiedzieć mojej mamie, żeby nie jechała na to moje przedstawienie w szkole? Mogłabym się zabić, tylko, żeby ona wróciła… Ale jak już mówiłam, nie można dostać wszystkiego. Jeśli ze sobą zerwaliście, to znaczy, że to nie ona miała być tą jedyną.
Westchnął, wycierając swoje mokre policzki.
- Dzięki – kiedy już chciałam się od niego odsunąć, mocno mnie przycisnął do siebie.
- Nie ma za co. Jeśli będziesz chciał jeszcze raz pogadać, to przychodź do mnie, albo idziemy na spacer, chociaż to mi nie odpowiada, bo reporterzy… Ale przyjść do mnie możesz nawet w środku nocy, okej?
- Jasne… Wiesz co? Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty.
- W jakim sensie?
- No, żadna mi nie powiedziała, że mogę ją obudzić w nocy, gdy mam problem.
- Mam tylko chłopaków za przyjaciół, przyzwyczaiłam się, że mają dziwne pory do rozmawiania.
W tym momencie zaśmiał się. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam na oczy. Wyczytałam w nich trochę radości, więc stwierdziłam, że swoją misję wykonałam.
- Póki co idź spać i co najważniejsze, nie myśl o niej – powiedziałam, uśmiechając się do niego. Odwzajemnił gest i wstał, tak jak ja. Na zegarku w salonie zobaczyłam, że jest już 3 w nocy. Zgasiliśmy światła na dole i weszliśmy po schodach do góry.
- To dobranoc – ponownie mnie przytulił. – Jeszcze raz dziękuję, i nie mów, że nie ma za co. Naprawdę, ta rozmowa mi pomogła – to już szeptał wprost do mojego ucha. Nogi zaczęły mi się robić jak z waty. Prawda jest taka, że zawsze uważałam, uważam i będę uważać, że to Zayn jest z najprzystojniejszy z piątki moich idoli. A dzisiaj? Dzisiaj zwierzał mi się z problemów i prosił o pomoc. Przełknęłam ślinę i położyła głowę na jego torsie.
- Wyjdziemy gdzieś jutro… znaczy się dzisiaj? – zapytał, odsuwając się ode mnie.
- Pewnie, jeśli tylko chcesz. No to kolorowych – pomachałam mu i weszłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko z wielkim uśmiechem. Po chwili nakryłam się kołdrą i w ciągu kilku minut zasnęłam.
            Obudziłam się kilka minut po 10, co było moim rekordem, w weekendy nigdy tak szybko się nie budzę, zwłaszcza w weekendy. Jednak czułam, że nie zasnę, więc zgramoliłam się z łóżka i od razu skierowałam się na dół. W salonie było pusto, tylko ktoś się krzątał w kuchni. Założyłam, że to Niall, jednak tym ‘ktosiem’ był Harry.
- Hej – wychrypiałam. Poranna chrypka, jak ja to kocham!
- Czeeeść  - odpowiedział. Postawił przede mną talerz z jajecznicą. – Lubisz?
- Pewnie – od razu zabrałam się za jedzenie. Po chwili wszedł Zayn w dresach i koszulce z logiem Nirvany. Przywitał się z nami, a do mnie posłał uśmiech, który odwzajemniłam.
- Smacznego – powiedział.
- A dziękuję – odpowiedziałam, patrząc, jak coś klepie w klawiaturę telefonu. Jednak nie zobaczyłam co pisze, ani do kogo.
- Perrie dzisiaj przyjdzie? – serce podskoczyło mi do gardła, gdy Hazza zapytał o nią. Razem z Zaynem przełknęliśmy ślinę, a Loczek spojrzał na nas zainteresowany. – O czymś nie wiem?
Zayn wstał i szybko opuścił kuchnię. Wtedy Harry popatrzył na mnie z wielkimi gałami i usiadł obok mnie na krześle.
- Perrie wczoraj zerwała z Zaynem. Powiedziała, że on nie ma dla niej czasu i nie potrafi tak żyć – wyszeptałam do ucha Haz. Zaklął pod nosem, a ja pobiegłam do pokoju Zayna. Przed drzwiami zatrzymałam się i pochyliłam, próbując złapać oddech. Kiedy już uspokoiłam organizm, zapukałam cicho w szybkę.
- Kto tam? – usłyszałam jego cichy głos. Lekko otworzyłam drzwi i włożyłam głowę w szparę. – Ah, wejdź.
Zrobiłam tak jak powiedział i zamknęłam drzwi na klucz na wszelki wypadek. Stał, oparty rękami o parapet i oglądał widoki, które miał za oknem. Jego pokój jest fajnie urządzony, ściany o kolorze kawy z mlekiem. Na prawo od wejścia dwie szafy i jedna komoda koloru czekoladowego, na lewo zaś fotel zwisa przezroczysty fotel w kształcie półkuli, a obok niego czarny stolik. Dostrzegłam na nim zdjęcie Zayna i Perrie. Dalej, przy drugiej ścianie, która oklejona była zdjęciami z trasy chłopaków, ale dostrzegam tam zdjęcia z życia prywatnego Malika. Przy tej ścianie stoi łóżko dwuosobowe, a pod oknem przy ścianie naprzeciwko wejścia biurko z krzesłem przed nim. Przy drugim oknie stał właśnie Zayn, podeszłam do niego.
- Powiedzieć im, żeby się nie pytali o nią? – zapytałam cicho, patrząc się w ten sam punkt co Zayn.
- No, możesz. Byłbym ci wdzięczny – odwrócił się tyłem do parapetu, po czym na nim usiadł. Zrobiłam to samo. Nagle Mulat zaczął mówić o sobie. Prawie od urodzin. Ja też mówiłam o sobie, także od najwcześniejszych lat. Zabrało nam to około dwie godziny. Potem postanowiliśmy wyjść na obiecany spacer, więc poszłam do siebie do pokoju. Z szafy wyciągnęłam zestaw ubrań i od razu się w niego ubrałam (klik), po czym ruszyłam do łazienki, gdzie zrobiłam sobie lekki makijaż, czyli kreskę na powiece czarną kredką, a rzęsy machnęłam tuszem. W pokoju zapakowałam do torby portfel, komórkę i klucze do własnego mieszkania, choć nie wiem do czego miałyby mi służyć.  Zawiązałam sznurówki moich trampek i zbiegłam na dół, gdzie już czekał na mnie Zayn. Powiedzieliśmy tylko chłopakom, że wychodzimy i tak zrobiliśmy. Z początku szliśmy w ciszy, jednak po chwili tematy przyszły same. Mulat uparł się, żeby pójść do Starbucksa, nie miałam wyboru. Usiedliśmy jak najdalej od wejścia i okien. Zamówiłam gorącą czekoladę, jako że nie przepadam za kawami, jednak Zayn zamówił latte. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, można powiedzieć, że jesteśmy już przyjaciółmi. Chodziliśmy po różnych bocznych ulicach Londynu, byleby spotkać jak najmniej reporterów i fanów, chociaż oczywiście kilka było. Spacerowaliśmy do godziny 4 po południu, wtedy Mulat zaproponował odwiedzenie jakiejś restauracji. Weszliśmy więc do pierwszej lepszej, która wcale się taką nie okazała. Z zaciekawieniem rozglądałam się po całym wnętrzu, bogato urządzonym. Usiedliśmy przy stoliku i otworzyliśmy karty menu. Ceny po prostu zwalały z nóg, ale Zayn zapewnił, że za mnie zapłaci. W sumie mi to fruwało w powietrzu, jak chce, to ma. Wybrałam spaghetti, a Malik zupę pomidorową. Moje danie było przepyszne, to samo powiedział Mulat o swoim. Tak jak obiecał, zapłacił po czym wyszliśmy i skierowaliśmy się do domu.
- Dłużej się nie dało? – tak, świetne powitanie Niall, nie ma co!
- Mogliśmy pójść do mnie do mieszkania i wrócić jutro – wytknęłam mu język. Poszłam do góry i na łóżku odpaliłam iPada. Posprawdzałam kilka stron, po czym podpięłam do niego słuchawki, zaczęłam słuchać Linkin Park – One Step Closer i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

__
napisałam! pisane przy durnej rozmowie z Kaśś, więc wybaczcie jakiekolwiek błędy, bo przez tą ciotę nie mogłam się skupić xD 
musiałam dodać, bo nie chciałam Was zostawić tak z tą szkołą. :< no to hope you enjoy, komentujcie! xx
+ przepraszam, że jest takie tło, ale blogspot jest głupi i się jakoś tak zrobiło, że wsześniej było białe tło :c

sobota, 1 września 2012

01. no woman in the world deserves this.


      Harry otworzył przede mną drzwi. Odpięłam pas bezpieczeństwa i niepewnie wyszłam.
- Boję się – wyszeptałam, kiedy wchodziliśmy po schodach.
- Czego? – odszeptał.
- Będą się pytać, co mi się stało…
Przeraziłam się jeszcze bardziej, gdy stanęłam w środku budynku. To ten szpital. No gorzej to nie mogło być!
- Dlaczego akurat ten szpital? – zapytałam półgłosem.
- A dlaczego nie?
- Bo mam z nim złe wspomnienia.
            Łzy zaczęły mnie szczypać w oczy. Jednak Hazza pociągnął mnie za dłoń i podeszliśmy chyba do recepcji. Nie kontaktowałam, zdałam się na Loczka. Zaczęłam przypominać sobie poprzednie lata, kiedy ta szatynka była jeszcze ze mną. Mama, największy skarb na świecie. Jechała do mnie, do szkoły, zobaczyć teatrzyk w którym grałam. Czuję się za to taka winna! Mama by mi teraz powiedziała, że to nie moja wina. Zawsze dawała mi dobre rady, a teraz, kiedy najbardziej tego potrzebuje, nie ma jej. Jak moja babcia to określiła, ‘pofrunęła tam, tak bardzo wysoko, ale tam jej będzie bardzo dobrze’. Na ziemię sprowadził mnie Harry, który pociągnął mnie do windy. Staliśmy sami.
- A opowiesz mi dlaczego masz te wszystkie rany?
Zawahałam się, choć wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała na to pytanie odpowiedzieć.
- Mój, od dzisiaj były chłopak mnie bił.
- Bił?! – popatrzyłam się na niego przerażona, bo krzyknął to dosyć głośno. Przytulił mnie… Chyba właśnie tego potrzebowałam. Odwzajemniłam uścisk, po czym odsunęliśmy się od siebie i wyszliśmy z windy na właściwym piętrze. Objął mnie ręką i zaprowadził do jakiegoś gabinetu, gdzie przedstawił się i powiedział, że potrzebuję opieki medycznej. Musiałam pokazać ręce. Pani doktor przeraziła się i od razu zaprowadziła mnie do którejś ze sal. Haz oczywiście szedł za mną. Ta sala… Czy to ja mam takiego pecha?! Mam być opatrzona w sali, w której zmarła moja mama? Piękne, cudownie wprost! Jednak nie miałam wyboru. Doktorka poprosiła Harry’ego, żeby ściągnął mi buty. Zrobił to, i wtedy mogłam położyć się na łóżku. Zdjęłam jego bluzę i dziękując, oddałam mu.
- A tak w ogóle, to jak masz na imię? – zapytał.
- Sophie.
- Śliczne imię. Chcę tak nazwać swoją córkę.
- A jest w planach?
- No coś ty! – w tym momencie zaśmialiśmy się. – Gdybym miał. A.. ile masz lat?
- 17. I trochę nie rozumiem, że mój idol mnie uratował i przywiózł do szpitala.
- Nie lubię, gdy dziewczyna jest smutna. Zawsze chcę z nią być, dopóki nie będzie się dobrze czuła.
Uśmiechnęłam się. To słodkie, że Harry jest taki opiekuńczy. Nagle grupka piszczących dziewczyn wpadła do sali. Popatrzyłam się na nie zdziwiona. Każda wykrzykiwała imię lub nazwisko Hazzy.  Nagle do sali wpadł jakiś facet i zaczął siłą wyprowadzać fanki. Kiedy już mieliśmy spokój, zaczęłam się śmiać. Harry dołączył do mnie po chwili.
- Ty to nawet nie masz spokoju w szpitalu… - powiedziałam, opanowując śmiech. Odgarnęłam brązowe, sięgające do obojczyków włosy do tyłu, a grzywkę przeczesałam palcami. Do pomieszczenia weszła teraz pielęgniarka, jak wywnioskowałam po ubiorze. Przed sobą wiozła jakiś wózek, a na nim bandaże, wody utlenione i różne inne rzeczy. Uśmiechnęła się do nas i przywitała. Razem z Harry odpowiedzieliśmy ‘dzień dobry’, a ona usiadła na  krzesełku, po lewej stronie łóżka. Po prawej siedział Loczek.
- Więc, jak masz na imię? – zapytała się mnie.
- Sophie – odpowiedziałam z uśmiechem. Widać było, że to jest miła pielęgniarka.
- Usiądź, trzeba przemyć ci najpierw czystą wodą te ręce.
Wykonałam polecenie, a ona postawiła obok mnie miskę z wodą. Ostrożnie złapała mnie za lewy nadgarstek i ułożyła przedramię niewysoko nad miską. Zaczęła dokładnie przemywać moją skórę, a kiedy była czysta, powycierała ją lekko ręcznikiem. Przeszła teraz do wody utlenionej. Harry złapał mnie za dłoń, jakby czytał mi w myślach, bo właśnie tego potrzebowałam. Cholernie piekło, jednak zaciskałam zęby i palce na dłoni Loczka. Potem zajęła się jeszcze ramieniem, robiąc to samo. Prawa ręka także przeszła „piekło”. Pielęgniarka wyprosiła Harry’ego, który wyszedł z oporem z sali.
- Możesz ściągnąć spodnie? Wiem, że to krępujące, ale… Nogi też muszę zobaczyć – powiedziała z uśmiechem. Zrobiłam to, o co prosiła. Na nogach miałam tylko kilka zadrapań, więc kiedy polewała wodą utlenioną, praktycznie nic nie czułam. Jednak tutaj rany zakleiła plastrami. Ostrożnie założyłam czarne jeansy, po czym podciągnęłam koszulkę; musiałam. Ani na brzuchu, ani na plecach już nic nie miałam. Pielęgniarka wyszła z uśmiechem i wrócił Harry.
- No i jak? Możemy już jechać? – zapytał.
- Chyba tak… - wstałam, a on od razu wcisnął mi bluzę w dłoń. Zaśmiałam się, po czym weszliśmy do windy. W ciszy zjechaliśmy na dół, gdzie znowu podeszliśmy do recepcji. Harry załatwił kilka spraw, a ja założyłam bluzę i wyszliśmy.
- Pojedziemy do kompleksu, dobra? – powiedział, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
- Ale… ja bym chciała się przebrać – odpowiedziałam. – I nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Dobry, dobry. Pojedziemy najpierw do ciebie, i spakujesz się. Zostaniesz na noc u nas.
- Nie, nie zostanę.
- To było stwierdzenie, nie pytanie.
- Ale Harry! Ja chcę spać u siebie. Znamy się może godzinę, a ty już będziesz mnie na noc zapraszał do siebie?
- A dlaczego nie? Sophie, to dla mnie przyjemność i… martwię się o ciebie.
Nie odrywał wzroku od ulicy.
- Martwisz się o mnie? – powtórzyłam i spojrzałam na niego, jednak po jego twarzy wywnioskowałam, że nie żartuje. Podałam mu adres, a on bez problemu trafił pod moją kamienicę, w której mam mieszkanie. Harry powiedział, że pójdzie ze mną. Wywróciłam oczami i ruszyłam do środka  budynku. Weszliśmy na drugie piętro, gdzie otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Przedpokój był na całą długość mieszkania, od niego na bok można było wejść do różnych pomieszczeń, których miałam 4. Na prawo od wejścia stoi wieszak na kurtki i bluzy, a na podłodze obok niego stawiam zawsze buty i tak zrobiłam i tym razem. Za wieszakiem są drzwi do salonu, gdzie zaprosiłam Hazzę. Pomalowany jest cały na kolor piaskowy i jest w kształcie kwadratu. Na środku pomieszczenia stoi sofa i fotel na lewo od niej, w kolorze szarym, z czerwonymi poduszkami. Przed zestawem stoi szklany stolik, a pod nim czerwony dywan. Naprzeciwko tego, przed ścianą stoi mały telewizor. Między dwoma oknami naprzeciwko wejścia powiesiłam zdjęcia z mojego dzieciństwa, jeszcze z moją mamą. Ogólnie to cały salon był w zdjęciach, a na ścianie za sofą jest fototapeta z panoramą Nowego Jorku. Na calutkiej ścianie. Trochę to kosztowało, ale od czego ma się tatę z firmą? Ruszyłam do swojego pokoju. Moje królestwo, urządzone całkowicie z moją myślą. Wszystkie ściany pomalowane na biało. Napisałam na nich wszystko, co przyszło mi na myśl, czyt. Teksty piosenek i logo zespołów. Wykorzystałam mojego przyjaciela, Matt’a i jego talent, narysował mi na nich członków One Direction, Linkin Park i 30 Seconds To Mars, moje ulubione zespoły, za którego mogłabym oddać wszystko. Naprzeciwko wejścia stoi jednoosobowe łóżko, a nad nim okno. Jest jeszcze drugie, na tej samej ścianie tylko przy drugim końcu pokoju. Naprzeciwko niego dwie, małe szafy i komoda, a na lewo od wejścia czekoladowe biurko, a przed nim czarne krzesło ze sztucznej skóry, na plastikowych, czterech nogach. Podłogę porywały starannie wyłożone, ciemne panele, a na nich okrągły, fioletowy dywan.
            Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam dość dużą torbę obitą ćwiekami od spodu, reszta materiału była czarna. Wpakowałam potrzebne rzeczy na wszelki wypadek na kilka dni. Ruszyłam do łazienki skąd wzięłam kosmetyczkę i wpakowałam do niej kosmetyki, szczotkę, pastę i szczoteczkę do zębów oraz dezodorant i perfumy. Zapięłam materiał i wróciłam do pokoju, po czym włożyłam kosmetyczkę do torby. Chwyciłam torbę i poszłam do Harry’ego. Położyłam obok niego wyć wiekowany materiał i znowu wróciłam do mojego królestwa, po kolejną, brązową torbę. Spakowałam do niej, w przedpokoju, kilka par Conversów i jedną japonek. Zawołałam Harry’ego, a ten przyszedł z torbą.
- Ładowarka i iPad! – przypomniałam sobie. Pobiegłam do pokoju po rzeczy, które zapomniałam i wróciłam. Hazza zaoferował się i wziął moje obydwie torby, za co byłam mu wdzięczna. Zamknęłam drzwi na klucz i po chwili już jechaliśmy w jego Porshe przez ulice Londynu.
            Po kilku minutach staliśmy przed piętrowym budynkiem, pomalowanym na kolor kawy z mlekiem, co dopełniał ciemno-szary dach. Podeszliśmy do orzechowych drzwi, które otworzył Harry bez problemu, mimo ciążących go toreb. W małym przedpokoju, z szafą wielkości i wysokości beżowej ściany, ściągnęłam buty, które Loczek schował do owego, wielkiego mebla. Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam i ruszyłam za nim do przestronnego salonu koloru turkusowo-beżowego. Podłoga wyłożona jasnymi panelami. Na środku pomieszczenia dwa stopnie prowadziły w głąb podłogi, tworząc kwadratową dziurę, gdzie stała beżowa, narożna sofa. Obok dwa fotele i czekoladowy stolik z szybką pośrodku. Przed zestawem mebli, na szafce stoi telewizor plazmowy. Na prawo od wgłębienia,  w ścianie wstawiony był kominek, w którym paliło się drewno. Nad tym wisiała tablica korkowa i kilka karteczek na niej. Po drugiej stronie pokoju, całą ścianę zakrywa fototapeta z widokiem na wieżę Eiffla w Paryżu. Ściana z drzwiami, przy których teraz stałam, pomalowana jest na turkusowo, reszta na beżowo. Na drugim końcu pokoju była tylko framuga drzwi i zauważyłam tam Nialla. Domyśliłam się, że to kuchnia. Kiedy kichnęłam, niebieskie tęczówki Irlandczyka spoczęły na mnie. Wpatrywanie się w siebie nawzajem przerwał nam Harry.
- Niall, poznaj Sophie – blondyn podszedł do mnie w podskokach. Dosłownie. Uśmiechnęłam się do niego, gdy wystawił rękę w moją stronę.
- W kuchni masz jedzenie – wyszczerzył się do mnie. Zaśmiałam się, ściskając jego rękę.
- A no, cześć – odpowiedziałam z sarkazmem. Zaczął się we mnie uważnie wpatrywać.
- Sophie będzie spała u nas przez jakiś czas. Chyba nie masz nic przeciwko? – wtedy niebieskooki oderwał ode mnie wzrok.
- A dlaczego miałbym mieć? – nie czekając na odpowiedź ponownie pognał do kuchni, co Loczek skomentował śmiechem.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. Mamy kilka gościnnych, więc jeden przeznaczymy dla ciebie – uśmiechnął się i złapał torby w dłonie. Ruszył do ciemnych schodów, a ja zaraz za nim. Kiedy byliśmy już na piętrze, Haz skierował się do najbliższych drzwi. Otworzył je i wszedł do pomieszczenia, a ja za nim.  Ściany pomalowane były na kolor śliwkowy, tylko jedna na biało, ta naprzeciwko wejścia. Jest popisana różnymi podpisami, tekstami  piosenek i Bóg wie jeszcze czym. Były w niej dwa okna przysłonięte po bokach biało-czarnymi zasłonami. Na prawo od wejścia stało łóżko jednoosobowe, przykryte beżową pościelą, na której leżały pluszowe miśki. Na lewo od drzwi stoi czekoladowe biurko. Jego blat jest pusty. Przed nim stoi krzesło ze sztucznej skóry. Naprzeciwko zestawu, koło okna stoją dwa, beżowe fotele a pomiędzy nimi szklany stoliczek. Na nim zaś stoi mały wazon z jakimiś kwiatkami z beżowymi główkami. Niedaleko tego stały dwie, jasne szafy i komoda, na której stała wieża. Podłoga wyłożona jest miękką, jasno-szarą wykładziną. Wszystko idealnie się komponuje.
- Podoba się? – zapytał, odkładając torby na fotel.
- No ba. Ślicznie – stanęłam na środku pokoju i teraz dostrzegłam obraz wiszący nad łóżkiem przedstawiający panoramę Nowego Jorku. Ściana obok jest cała zakryta zdjęciami chłopaków jeszcze za czasów X-Factora.
- Nasze prywatne zdjęcia – popatrzyłam się na niego. – Są dla nas bardzo ważne, jest w nich tyle wspomnień, że nie mamy serca ich wyrzucić. A tutaj – wskazał na popisaną ścianę – podpisuje się każdy, kto tutaj spał, albo kto ogólnie odwiedził nasz dom. Oprócz tego znajdziesz teksty piosenek, których nie opublikowaliśmy. Gdzie nie gdzie też są teksty które poprawiliśmy. O, tutaj jest na przykład napisana solówka Liama, którą sami wymyśliliśmy. Ogólnie, tutaj spędzamy czas, gdy mamy wenę, gdy chcemy coś napisać, albo po prostu ze sobą pobyć. Tak czasami musimy.
Kącik moich ust mimowolnie się uniósł. Odkąd ich słucham, wiem, że traktują się jak braci i że są połączeni taką więzią, której nikt i nic nie przerwie.
- Dobra, ja idę na dół, a ty się rozpakuj, przebierz…  Albo czekaj, pokażę ci łazienkę – poszliśmy do małego pomieszczenia,  urządzonego w kolorze błękitnym. Stojąc w nim, czuję się jakbym była pod wodą. Umywalka a nad nią lustro była na prawo, a naprzeciwko niej, czyli po lewej, ubikacja. Wanna znajduje się na drugim końcu łazienki, a obok niej jest mała, szara szafeczka. Od razu koło drzwi stała taka sama. – Łazienka jest tylko do twojego użytku. Nikt z niej nie korzysta. Okej, to mogę już iść, nie zgubisz się, nie?
Zaśmiałam się.
- Zgubię się, macie labirynt w korytarzu.
Także się zaśmiał, opuszczając pomieszczenie. Wróciłam do mojego pokoju i wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni. Wykręciłam numer do Josha, mojego najlepszego przyjaciela, któremu mówię wszystko. Zamknęłam drzwi, przykładając słuchawkę do ucha. Zaległam w fotelu.
- Halo? – usłyszałam głos chłopaka.
- No hej Josh. Masz ochotę na spotkanie dzisiaj? – zapytałam od razu.
- Pewnie, czemu nie. Przyjść po ciebie?
- Niee… Wiesz który to Harry Styles? Ten, z One Direction. Słucham ich.
- Wiem.
- Właśnie jestem u niego w domu.
- Że co? Piłaś już dzisiaj?
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Znalazł mnie dzisiaj po tym… jak.. no, Rob. Już wiesz o co chodzi? No. I potem zabrał mnie do szpitala, i takim cudem zostaję u niego.
- No dobra, wierzę ci na słowo. To… O dziewiątej koło Big Bena?
- Może być. To pa.
- No, hej.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stoliczek. Z drugiego fotela chwyciłam torby i poszłam z nimi przed szafę. Wypakowałam ciuchy na półki i przy okazji wyciągnęłam szare dresy i czarną bokserkę. Przebrałam się w to, a poprzedni zestaw rzuciłam byle jak do szafy. Wzięłam do ręki kosmetyczkę i skierowałam się do łazienki. Rozpakowałam materiał z kosmetyków, które ułożyłam w szafce. Wyciągnęłam szczotkę i gumkę do włosów, po czym zrobiłam wysokiego kucyka przed lustrem. Odłożyłam szczotkę i zeszłam na dół. Na sofie siedział Louis, Liam i Zayn ze swoimi dziewczynami, a fotele zajęli Niall i Harry. Wszyscy patrzyli się na mnie. Zmusiłam się do uśmiechu, gdy Haz do mnie podchodził.
- No to, poznajcie Sophie. Poznaliśmy się w parku – powiedział Loczek, prowadząc mnie na fotel, a sam usiadł na podłodze obok mnie. Już chciałam zaprzeczyć, ale mnie wyprzedził:
- Nie, siedź. Ja posiedzę tutaj.
- Brzmi jak scena z filmu – burknął Zayn. – Jestem…
- Tak, wiem, jesteś Zayn. Jestem Directionerką – wyprzedziłam go.
- I nie piszczysz? – zapytał Louis. Popatrzyłam się na niego jak na idiotę.
- A dlaczego miałabym piszczeć?
- Bo siedzisz ze swoimi idolami! – uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło. Teraz zobaczyłam minę El, chyba nie za bardzo była zadowolona. Jednak po chwili się uśmiechnęła i popatrzyła na mnie.
- A ja jestem Eleanor – wystawiła rękę, którą uścisnęłam i także się uśmiechnęłam.
- Wiem, wiem. Znam was.
- No, to chce ktoś piwo? Panie może wino? – zapytał Niall. Przy drugim pytaniu uniósł dwa razy brew i popatrzył się na nas.
- Niee, ja nie chcę. Zaraz będę się zbierać – powiedziałam, patrząc na zegarek, który wskazywał kilka minut do ósmej.
- A gdzie idziesz? – Hazza jak zwykle ciekawy.
- Na spacer z przyjacielem. Nie martw się, nie zgubię się i nic mi się nie stanie, z Joshem od dawna się znamy.
- To dobrze.
Postanowiłam się już zbierać, więc powiedziałam, że idę do góry i to zrobiłam. Od razu zabrałam się za ciuchy. Postawiłam na czarne rurki, czerwone Conversy, a czarną bokserkę zostawiłam. Wyciągnęłam jeszcze czarno-czerwoną koszulę którą od razu ubrałam i jej końce zawiązałam w połowie brzucha. Założyłam jeszcze spodnie, wkładając bokserkę do ich środka i poszłam do łazienki. Oczy pomalowałam kredką i dodałam trochę czarnego cienia. Rzęsy przejechałam tuszem, a usta bezbarwnym błyszczykiem. Podłączyłam prostownicę do prądu i rozczesałam włosy. Kiedy prostownica się zagrzała wyprostowałam włosy i wyłączyłam ją. Wróciłam do pokoju, gdzie założyłam Conversy, a BlackBerry włożyłam do kieszeni spodni. Zbiegłam po schodach na dół.
- Harry, mógłbyś mnie odprowadzić do Big Bena? Bo tam się umówiłam z Joshem, a nie za dużo czasu, żeby błąkać się pod Londynie – poprosiłam.
- Dlaczego ty się tak ponuro malujesz? – usłyszałam głos Perrie. Popatrzyłam się na nią. – I tak… na czarno się ubierasz.
- Ubieram się tak, bo nie lubię się wyróżniać, to samo z makijażem. Zresztą, tak jak się ubieram, taki mam nastrój. To co, Harry? – zwróciłam się do Loczka. Od razu poszedł do przedpokoju. – No, to pa.
Pomachałam im i poszłam do Hazzy. Czekał już na mnie, więc wyszliśmy. Przez całą drogę byłam zmuszona opowiadać o życiu. Udało mi się pohamować łzy, żeby się nie rozmazać. Harry opowiedział o swojej przeszłości, która w sumie też nie była kolorowa. Kiedy skończył, doszliśmy do tej pięknej budowli. Zaczęłam szukać Josha. Kiedy zobaczyłam jego blond włosy z grzywką opadającą na czoło, niebieskie oczy i czarny ubiór, podbiegłam do niego i niespodziewanie się na niego rzuciłam.
- Sophie! Tęskniłem… - mocno mnie objął. – Sama doszłaś?
- Nie, Harry mnie przyprowadził – na mojej twarzy zagościł uśmiech zwycięzcy, kiedy Styles do nas podszedł.
- Oo… Myślałem, że Soph sobie to wymyśliła… Josh jestem – wystawił rękę do Loczka. On ją uścisnął z uśmiechem.
- Dobra Sophie, ja lecę do domu. Wiesz jak wrócić? Jak nie to daj telefon, zapiszę ci mój numer – podałam mu urządzenie, wklepał numer i odzyskałam swoje dziecko. – No. To baw się dobrze. Hej.
Pomachał do nas, a ja znowu zostałam sam na sam z moim przyjacielem, z którym widziałam się ostatnio tydzień temu…

____
nooo i jest jedynka! myślałam, że tego nie napiszę -_- ale mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. tak, nadzieja matką głupich bo właśnie powitaliśmy wrzesień i do szkoły w poniedziałek! rzadko będą notki, o tym muszę od razu Was powiadomić. no ale cóż, szkoła obowiązkowa i trzeba... to okej. mam nadzieję, że rozdział się podoba :) komentujcie szczerze! xx