niedziela, 23 grudnia 2012

10. the birth of a sun.

Z dedykacją dla Marysi (http://youonlyliveonce2509.blogspot.com). 
Uwielbiam Cię, dziękuję że tak cierpliwie, a raczej NIE cierpliwie czekałaś na ten rozdział i mnie wspierałaś podczas pisania go.
Właśnie dlatego jest specjalnie dla Ciebie. Pisałam go, myśląc o Tobie :)

Kocham Cię! xx


~*~

Wstałam, czując ból w kręgosłupie i karku. Powoli otworzyłam oczy i zrozumiałam, że wczoraj zasnęłam w trakcie Twitcama Zayn’a, opierając się o ramę jego łóżka. Wyciągnęłam spod poduszki BlackBerry i sprawdziłam godzinę. 7:20. To mogę jeszcze spać… Pomyślałam, ziewając.
Ale chwileczkę…

Przecież dzisiaj poniedziałek!

Zerwałam się z łóżka jak strzała wystrzelona z łuku i pobiegłam do łazienki. Umyłam szybko zęby, uczesałam włosy i przejechałam tuszem po rzęsach, po czym wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do szafy. Jako, że Zayn jeszcze spał, przebrałam się w czystą bieliznę i spojrzałam na okno. Automatycznie szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do szyby. Ostatni poniedziałek listopada – na Londyn spadła warstwa śniegu. Wróciłam do mebla, naciągnęłam na nogi czarne rajtuzy i w tym samym kolorze rurki. Założyłam koszulkę Zayna z motywem uśmiechniętej paczki papierosów i dodatkowo miętową bluzę. Zawinęłam czarny szalik na szyję i zapięłam zamek bluzy. Podeszłam do torby i szybko spakowałam do niej książki potrzebne na dzisiaj.

- Gdzie idziesz? – usłyszałam ciche szepnięcie Zayna.
- Do szkoły, dzisiaj poniedziałek – odszeptałam i podeszłam do Mulata. Pochyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam w usta.
- Śpij, jest przed 8. Wrócę po 4 – pogłaskałam kciukiem jego policzek, czując lekki zarost. Dopiero teraz otworzył oczy.
- Zostawisz mnie tak samego? – zapytał z udawanym smutkiem w głowie.
- Nie mam innego wyjścia, Kotku. No i przecież chłopcy będą w domu. 

Pocałowałam go w czoło, a wtedy on wplątał palce w moje włosy.
- Zawieźć cię?
- Nie, coś ty, nie trzeba – uśmiechnęłam się do niego. Odsunęłam się od niego powoli.
- Odprowadzę cię.
- Zayn, nie mam 5 latek, trafię sama – odpowiedziałam mu, kiedy wstał i objął mnie w pasie.
- Ale tylko do drzwi…
- Oj no dobrze, głupku – zaśmiałam się, po czym cicho wyszliśmy z pokoju, a następnie zeszli po schodach.
- Może zrobić ci jakieś drugie śniadanie do szkoły? – zapytał troskliwie Malik.
- Nie biorę żarcia do szkoły – odpowiedziałam, ubierając buty w przedpokoju. Założyłam rękawiczki, czapkę a na koniec kurtkę i przewiesiłam torbę przez ramię. Wtedy do pomieszczenia wszedł Zayn, zamknął za sobą drzwi i przycisnął mnie do ściany.
- Kocham cię – wyszeptał i nie czekając na odpowiedź, delikatnie musnął moje wargi swoimi. Oddałam pocałunek, przymykając powieki. Wplątałam swoje palce w jego włosy, a on położył swoje dłonie na moich biodrach. Wsunął palce w szlufki od moich spodni i przyciągnął za nie moje ciało do swojego. Uśmiechnęłam się przez pocałunek po czym delikatnie się od niego odsunęłam.
- Nie chciałabym się spóźnić po tygodniu nieobecności, Zayn – wyszeptałam, cmoknęłam go w policzek i się od niego odsunęłam. Wygiął usta w podkówkę, na co się zaśmiałam. Przytuliłam się ostatecznie do niego.
- Papa – powiedziałam i opuściłam dom. Sprawdziłam godzinę na BlackBerry.

Więc mam 15 minut na dojście do szkoły. Szłam tak szybko, że po 10 minutach byłam już przed swoją szafką i wsadzałam do niej kurtkę oraz szalik. Nagle poczułam jak ktoś wskakuje mi na plecy, na co pisnęłam i przycisnęłam się do metalowych „schowków”. Kiedy tylko zobaczyłam pasmo długich, czerwonych włosów, wiedziałam kto to jest.

- Samantha, czy tobie do reszty na mózg padło? – powiedziałam, zrzucając dziewczynę z pleców. Ostatnimi czasy dowiedziałam się o niej dość dużo, mamy wspólne pasje i ogólnie już powiedziałam jej o niektórych sekretach. Wiem, że jej można zaufać.
- Nie, po prostu się stęskniłam – przytuliła się mocno do mnie, na co ja się zaśmiałam. – Na co byłaś chora?
- Na głupotę.
- Na to jesteś chora zawsze.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Oj no przeziębiona byłam.
- Przez tydzień? – zapytała podejrzliwie.
- Nooo. Dobra, nieważne. Mogłabym dzisiaj do ciebie przyjść po szkole? Chciałabym przepisać notatki z tego tygodnia.
- No oczywiście, głupio się pytasz. Dzisiaj cały dzień jest nasz! – szeroko się uśmiechnęła.
- Jak to, nasz?
- Normalnie, przepiszesz notatki i wyruszamy na miasto – popatrzyła się na mnie, jakby chciała się zapytać, czy coś nie tak.
- No dobra – odpowiedziałam i także się uśmiechnęłam. - Gdzie mamy pierwszą lekcję?
- Ym… W 21.
- Jejku, francuski najpierw?
- Noo, niestety - skierowałyśmy się pod salę o numerze 21 i usiadłyśmy na ławce naprzeciwko wejścia.

Na szczęście nie było ostatniej lekcji, ponieważ nauczyciela nie było, a nie zrobili nam żadnego zastępstwa, więc ze szkoły wyszłyśmy po drugiej, po południu. Od razu ruszyłyśmy na przystanek autobusowy, gdzie usiadłyśmy na ławeczce pod zadaszeniem. Gadając o wszystkim, a zarazem o niczym, czekałyśmy na autobus, który po kilkunastu minutach przyjechał.

Po dwudziestu minutach drogi, w końcu mogłyśmy wejść do domu Sammy. Ściągnęłyśmy buty i kurtki w przedpokoju, po czym poszłyśmy do jej pokoju. Na wprost od wejścia stało jednoosobowe łóżko nakryte szarą narzutą, a na niej leżały turkusowe, czarne i szare poduszki. Nad nim, w ścianie znajdowało się łóżko na całej szerokości jasno-kawowej ściany, do połowy zakryte białą zasłoną w czarne nutki. Na prawo od tego stałe jasne biurko, przed nim czarny, skórzany fotel, a nad blatem, na ciemno brązowej ścianie dwie półki. Zaraz obok, stała, w tym samym odcieniu co biurko, komoda, która zapełniona była książkami, zeszytami, płytami i innymi duperelami. Na lewo od drzwi stały dwa, beżowe fotele, a pomiędzy nimi mały stoliczek. Leżała na nim brązowy obrusik, a w bardzo podobnym kolorze, na jasnych panelach, dywan w kształcie prostokąta. Kiedy byłam w tym pokoju pierwszy raz, od razu się w nim zakochałam. Był i jest cudowny.

Usiadłam na jej łóżku, a Sam podała mi zeszyty. Zaczęłam przepisywać notatki, gdy nagle moje BlackBerry wydało z siebie pojedynczy dźwięk, dając mi znać, że ktoś napisał do mnie na Twitterze. Odblokowałam telefon i, jak się spodziewałam, zobaczyłam, że autorem tweeta jest Zayn.

„ @makemewannadiex wracaj, bo nie mamy co jeść! :( ”

Zdążyłam ostatnio zmienić nazwę na Twitterze, co oczywiście zauważyły Directionerki. Ale do rzeczy. Zaśmiałam się, a po chwili usłyszałam głos ‘czerwonej’.

- Ty, ej, zauważyłaś, że chłopcy piszą cały czas do tej, wcześniej ‘nothingtosayx’ a teraz ‘makemewannadiex’? No i… dziwi mnie jedno – w gardle stanęła mi gula. Przecież Sammy jest Directionerką! – Ta dziewczyna ma na imię Sophie i jest bardzo podobna do ciebie, a wręcz identyczna…

Zapanowała między nami cisza. Spuściłam wzrok, kiedy dziewczyna wbiła we mnie wzrok swoich brązowych tęczówek.

- Sophie, to ty?! – wykrzyknęła i wstała tak szybko, że krzesło się przewróciło. Przestraszyłam się, bo patrzyłam w telefon i nie wiedziałam, co ona robi. Położyłam dłoń na klatce piersiowej, jakby to miało w jakiś sposób pomóc mi w uspokojeniu serca i oddechu. Przejechałam kciukiem po klawiaturze telefonu, czując uginający się materac, co oznaczało jedno. Sam usiadła obok mnie. – Sophie, dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Nie chciałam nikomu mówić. Nie chcę, żeby zaraz było, że się z nimi przyjaźnię, żeby mieć kasę – odpowiedziałam cicho.
- Sądzisz, że bym tak pomyślała?
- Nie… znaczy… Jezu – wzniosłam oczy do sufitu. – No nie pomyślałam tak, ale nawet nie myślałam, żeby komukolwiek to powiedzieć, rozumiesz?
- No… dobra - uśmiechnęłam się lekko, kiedy Samantha wróciła do laptopa. Wklepałam szybko w klawiaturę tweeta do Zayna.

„@zaynmalik dzisiaj mnie do końca dnia nie ma w domu! :p”. Wręcz natychmiastowo otrzymałam odpowiedź.
„@makemewannadiex że co? Nie zgadzamy się! :(”
„@zaynmalik w tej sprawie to akurat macie mało do powiedzenia ;)”
„@makemewannadiex pf… no wiesz? Bo się obrazimy!”

Pokręciłam głową i spojrzałam na Samanthe, która siedziała przed laptopem i prawdopodobnie śledziła rozmowę moją i Zayn'a

- Chyba będziemy musiały pójść do tych debili – powiedziałam, zamykając nasze zeszyty. Włożyłam je do torby i poprosiłam o notatki z innych lekcji, z całego tygodnia. Schowałam ‘notatniki’ do torby, po czym zeszłyśmy na dół. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy na zewnątrz. Postanowiłyśmy pójść na nogach, w sumie dom chłopaków nie był daleko. 

Na miejscu byłyśmy po 15 minutach drogi. Weszłam do domu, bez pukania ani dzwonienia. Wpuściłam Samanthę przodem, w przedpokoju ściągnęłyśmy buty i kurtki, po czym weszłyśmy dalej. Otworzyłam kolejne drzwi i rzuciłam torbę na podłogę.

- Jestem! – krzyknęłam na cały dom i wtedy wybiegł Niall z kuchni. Rzucił mi się na szyję, a wiadomo, że jest on ode mnie cięższy. Pisnęłam, kiedy, wywróciliśmy się na podłogę. 
– Boże, Horan, zachowuj się! Gościa mamy.
- Co? Gdzie? – popatrzył się na Sammy i automatycznie się podniósł, podał mi rękę, którą złapałam i wstałam. – O, cześć, cześć! Nia…
- Wiem, wiem, Niall. Ja, Samantha – wystawiła do niego dłoń, którą uścisnął, po cym przyciągnął do siebie Sam i ją mocno przytulił. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Przy stole siedziała Caroline. No fakt, przecież ona nie pojechała, powiedziało do mnie ‘drugie ja’.
- Cześć – przywitałam ją ciepłym uśmiechem.
- Hej – odwzajemniła gest, a ja podeszłam do szafki, z której wyciągnęłam dwie szklanki, a z innej szafki wzięłam sok wieloowocowy i wróciłam do Sam. Siedziała na fotelu, a Niall na kanapie. Podeszłam do niego.
- Idź może do Carol, siedzi taka sama tam i nie wie, co ze sobą zrobić. Weź ją na spacer, czy coś… - wyszeptałam do jego ucha, po czym nie czekając na odpowiedź, odeszłam do niego i powiedziałam Sam, żeby poszła ze mną. Weszłyśmy po schodach i otworzyłam drzwi od pokoju Zayna. Właściciel leżał na łóżku z laptopem na kolanach. Jedynym problemem było to, że był w samych bokserkach.
- Boże, Zayn! – krzyknęłam i ponownie zamknęłam drzwi. – Widzisz, co ja tutaj z nimi mam? - popatrzyłam się na Sam, która się zaśmiała.
- Poczekasz tutaj chwilkę? – zapytałam, odkładając szklanki i sok na podłogę.
- No pewnie.

Wcisnęłam się do pokoju przez małą szparkę między drzwiami a futryną i zamknęłam je za sobą. Od razu podeszłam do szafy i wyciągnęłam jego szare dresy i biały podkoszulek, po czym rzuciłam na niego te ubrania.
- Ubieraj się – powiedziałam.
- Nawet się nie przywitasz? – zapytał.
- Zayn, mamy gościa, nie marudź.
- Jakiego?
- Jejku, Zayn! Moją koleżankę z klasy, ubieraj się.
- No ale chodź się przywitaj…

Westchnęłam i podeszłam do Mulata, który od razu pocałował mnie w usta i objął w pasie. Oddałam pocałunek i się od niego odsunęłam. Ściągnęłam bluzę i rzuciłam ją na łóżko, po czym popatrzyłam na Zayna. W końcu się ubrał. Otworzyłam drzwi od pokoju i wpuściłam Samanthę.

- Samantha, to jest Zayn, Zayn, to jest Samantha, a zdrobniale Sam albo Sammy – powiedziałam, kiedy podali sobie ręce i wymienili krótkie ‘hej’.
- Zayn, weź załatw jakieś krzesło dla Sammy, okej? – popatrzyłam się na Mulata.
- Ale buziak.
- Zaaaayn…
- No co? – tym razem to on podszedł i zachłannie wpił się w moje usta. Klepnęłam go lekko w policzek dłonią, na co od razu się odsunął. Trochę mi było głupio, bo przecież Sam nie wie, że ze sobą chodzimy. Jeszcze nie do końca otrząsnęła się z szoku, jakim było wejście do domu idoli, a teraz ja całowałam się z jednym z nich.

Kiedy Zayn wyszedł, powoli odwróciłam się do Samanthy, która patrzyła się na mnie z szeroko otworzonymi ustami i wielkimi oczami.
- Sammy… Sama wiesz, że nikt o tym nie słyszał… Oprócz chłopaków, El i Dan nikt nie wie. No i teraz ty… - powiedziałam od razu, a ona usiadła na krzesło. I kolejna tajemnica: Caroline. Ale teraz to chyba nie było ważne…?
- Chyba za dużo niespodzianek jak na jeden dzień – wyszeptała.

Sam w końcu uspokoiła się i wtedy zaczęłam przepisywać notatki. Skończyłam po godzinie i wtedy odprowadziłam ją do drzwi.
- No to do jutra – powiedziałam.
- Miałyśmy iść na spacer… - odpowiedziała.
- Przecież muszę dzieci wykarmić. Przepraszam – przytuliłam ją. – W sobotę, dobra?
- Dobra!

Przytuliłyśmy się jeszcze raz i wtedy Samantha poszła. Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz i poszłam od razu do kuchni.
- Aaaa! Sophie, będziesz robić obiad? – wykrzyknął Niall z radością. Przytaknęłam, a wtedy blondyn rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Ahhhh, darmowy Horan Hug – powiedziałam i delikatnie go od siebie odsunęłam. Usiadł z wielkim bananem na krześle, obok Caroline. Otworzyłam lodówkę i się załamałam. Jej zawartość była naprawdę kreatywna: żółty ser, szynka, piwa, sok i cytryna.
- Wooow, szalejecie – wskazałam palcem na chłodziarkę
- Oj no, o co ci chodzi? – odpowiedział, na co prychnęłam.
- Z tego to ja pierogów nie zrobię!
Postanowiłam im pokazać „kawałek” Polski, jako że moja babcia była Polką i nauczyła mnie kilku przepisów, w tym pierogi ruskie.
- Czego nie zrobisz? – skrzywił się.
- Czegoś dobrego. - poszłam do góry do Zayna.
- Pojedziemy na zakupy? Bo z tego, co macie w lodówce, mogę co najwyżej kanapki zrobić, ale bez masła – powiedziałam, a on przeniósł wzrok z laptopa na mnie.
- A co chcesz zrobić? – odpowiedział pytaniem.
- Niespodziankę. - popatrzył się na mnie dziwnie, na co machnęłam ręką.
- Zobaczysz. To co, jedziemy?
- No pewnie – zamknął laptopa i wstał, po czym zaczął się cieplej ubierać. Ja natomiast wciągnęłam na siebie bluzę, która cały czas leżała na łóżku. Zeszliśmy na dół, trzymając się za ręce. W przedpokoju ubraliśmy buty i kurtki, po czym wyszliśmy na zewnątrz, nawet nikomu o tym nie mówiąc. Zayn ciągle mnie pytał, co będzie ową ‘niespodzianką’. Odpowiadałam mu ciszą.

Po 20 minutach dojechaliśmy pod Tesco. Weszliśmy do ogromnego budynku i zabraliśmy się za zakupy. Kupiliśmy wszystko, co było potrzebne do przyrządzenia dania: ziemniaki, ser biały, sól, pieprz, cebulę, mąkę i jajka. Podeszliśmy do kasy, a Zayn zapłacił. Oczywiście gdzie bym nie spojrzała, widziałam kogoś, kto robił nam zdjęcia. Trochę się denerwowałam, co wyczuł Mulat i szeptał mi do ucha, żebym się nimi nie przejmowała. I tak właśnie zrobiłam.
Kiedy wróciliśmy do domu, w przedpokoju zostawiłam buty oraz kurtkę i od razu poszłam do kuchni. Zabrałam się za pierogi, a robiłam je tak szybko, że skończyłam po godzinie. Nastawiłam wodę, a kiedy zaczęła wrzeć, wrzuciłam do niej pierogi. Usiadłam na krześle, a wtedy do kuchni weszli wszyscy. Nawet Caroline.
- Co tutaj tak ładnie pachnie? – zapytał Niall, zaglądając do garnka.
- Pierogi ruskie, polska potrawa – odpowiedziałam, uśmiechając się. Wszyscy powiedzieli, że nie mogą się już doczekać i opuścili kuchnię, z wyjątkiem Zayna i Nialla.
- Polska potrawa? To dlaczego to są pierogi RUSKIE? – blondyn usiadł naprzeciwko mnie, a Mulat na krześle obok.
- Bo Polacy są dziwni – zaśmiałam się.
- A skąd ty znasz polskie dania? – zapytał mój chłopak.
- Moja babcia była Polką.
- Była? Już nie jest?
- O Boże, nie żyje – walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Podeszłam do garnka i zamieszałam pierogami drewnianą łyżką. Wyciągnęłam jednego na talerz i powoli, dmuchając na niego, zjadłam go.
- Okej, dobre są – powiedziałam pod nosem. – Zayn, wyciągnij durszlak i wstaw do zlewu, dobra?
Chłopak bez słowa wstał i zrobił to, o co go poprosiłam. Ja natomiast wyłączyłam płytę indukcyjną, wzięłam ścierkę i, zakrywając nią rączki od garnka, podniosłam go. Podeszłam do zlewu i powoli przelałam wodę z pierogami przez durszlak, tym samym pozbywając się wody. Odstawiłam garnek z powrotem na elektryczną kuchenkę. Wyciągnęłam siedem talerzy i ponakładałam pierogów na każdy z nich.

- Zawołaj ich, niech przychodzą – popatrzyłam się na Zayna i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest i poszedł do salonu. Ja natomiast porozkładałam talerze na stół, niestety, zabrakło jednego miejsca. Zaklęłam pod nosem, po czym postanowiłam, że z Zaynem zjemy w jego pokoju. Nałożyłam jeszcze śmietanę na każdego pieroga, a wtedy wszyscy usiedli przy stole. Zatrzymałam Mulata i wyszeptałam mu na ucho moje plany. Przytaknął głową z uśmiechem, chwycił swój talerz, a ja mój i poszliśmy do góry. Już przy drzwiach, usłyszałam jak na dole się drą do mnie, że nigdy w życiu nie jedli czegoś tak dobrego. Zayn otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Usiadłam na tym krześle, który na dość szerokim sznurku ‘przypięty’ był do sufitu. Mulat usiadł zaś na podłodze przed nim. Zaczęliśmy jeść.
- O mamusiu, jakie dobre! – powiedział z ustami pełnymi pierogów.
- Oj Zayn… - zaśmiałam się, biorąc do buzi pieroga.
- Ale no na serio, przepyszne!
Poczochrałam jego włosy, jednak on nie oderwał się ani na sekundę od jedzenia. Kiedy się na mnie popatrzył, wybuchłam śmiechem. Dookoła ust był ubrudzony śmietaną, co wyglądało wprost przekomicznie.
- No szo? – wyseplenił, ponieważ nadal miał pieroga w buzi.
- Jesteś cały ze śmietany – odpowiedziałam mu, po czym kciukiem zaczęłam go wycierać. Najgorsze było to, że kiedy oblizywałam tego palca ze śmietany, on chamsko się uśmiechał. Wtedy patrzyłam się na niego jak na idiotę. Kiedy w końcu był już w miarę czysty, skończyliśmy jeść, odstawiliśmy talerze i poszliśmy umyć ręce i buzie. Po tym, wróciliśmy do pokoju Mulata i położyliśmy się na jego łóżku. Objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Dzięki temu słyszałam dokładnie bicie jego serca. Uśmiechnęłam się, przymykając oczy. Nagle usłyszałam, jak Zayn cicho śpiewa.

- They don’t know about the things we do, they don’t know about the I love you’s. But I bet you if they only knew, they will just be jealous of us… - podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego.
- Kocham cię – wyszeptał i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Ponownie zamknęłam oczy i oddałam pocałunek. Odsunęłam się od niego i uniosłam powieki.
- They don’t know about the up all night's… - zaśpiewałam cicho.
- They don’t know I’ve waited all my life, just to find a love that feels this right – dokończył za mnie.
- Baby, they don’t know about, they don’t know about us – to już zaśpiewaliśmy razem. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym się położyłam na nim i mocno przytuliłam do jego ciała. Objął mnie swoimi ramionami, pocałował w czubek głowy i wtedy zasnęłam.
_________________________
Przepraszam.
Wiem, że jest tragiczny a w dodatku tak długo na niego czekaliście.
But… ważne że cokolwiek jest, prawda? ;)
No a jako, że już jutro święta…
Życzę Wam całego 1D pod choinką, pysznych potraw, zdrowia, masy prezentów, szalonego sylwestra a przede wszystkim spełnienia marzeń! :) Mam nadzieję, że wytrwacie do końca tego bloga i że będziecie mieli ochotę go czytać! ;)

No to… do napisania! ;) xx

sobota, 15 grudnia 2012

informacja

hej, dzień dobry i w ogóle!
mam trzy sprawy.
1. muszę Was przeprosić. 2 tygodnie temu, jeśli się nie mylę, zepsuł mi się laptop i nie miałam do niego dostępu przez cały tydzień. jak wrócił z naprawy, był całkowicie wyczyszczony, a miałam tam już chyba 4 strony 10 rozdziału. no a teraz go nie mam. musiałam go napisać od nowa, napisałam dwie strony i teraz za Chiny nie ruszę D: także... następny rozdział szybko się nie pojawi, muszę teraz tak w pewnym sensie odpocząć. raczej przed świętami się nie ukaże... przed sylwestrem? postaram się. wiem, może Was zawiodłam, ale wena jak to wena, nie za bardzo mnie lubi i najczęściej przychodzi do mnie na matematyce :x
2. jak się Wam podoba szablon? :> mi bardzobardzo, wykonany przez moją najlepszą, najzajebistszą i najukochańszą kuzynkę Kam (pisze bloga o Linkin Park: http://rozchwiane-uczucia.blogspot.com/ gorąco go polecam, jest świetny), choć ona twierdzi że nie jest ładny. nie wiem dlaczego! :p
3. OSZ W MORDE :O PRZEBILIŚCIE 2000 WEJŚĆ! JEJKUUU JAK JA WAS KOCHAM! <3333
no to by było na tyle :D do napisania! :*