czwartek, 8 sierpnia 2013

No więc.. Witam, czy coś.
Jak widzicie, nie było mnie przez dość długi czas. Usprawiedliwiam się tym, że byłam 2 tygodnie nad morzem, nie miałam możliwości pisania, gdyż laptop mi się rozwalił (swoją drogą wrócił dzisiaj!) i Word mi nawala, nie mogę go otworzyć. No i to co zazwyczaj.. brak weny. Serio. Jeszcze tak źle nie było. Nie wiem, co mam dalej pisać, jak poprowadzić bloga. W ciągu roku byłam święcie przekonana, że na wakacjach dobiję na pewno do 20 rozdziałów, a los chyba jednak tego nie chce. Cóż.. Dlatego tutaj przyszłam.
Muszę zawiesić tego bloga. Przepraszam. Nie wiem na ile. Może wrócę, może nie.
Chciałam chociaż tego bloga skończyć, bo żadnego mojego poprzedniego bloga nie udało mi się doprowadzić do końca. I znów się nie udało. Jeśli dostanę jakiegoś przypływu weny, to oczywiście, napiszę.
Ale serio, nie obiecuję Wam, że wrócę. Nie chcę niczego obiecywać, a zwłaszcza w sprawie powrotu. Bo to jest tak niepewne, jak to, że będę kiedyś mieszkała w Londynie. ;)
Sama nie lubię, gdy jakaś autorka zawiesza bloga, którego lubię i czytam. Cóż, nie mam pewności czy lubicie mojego bloga, ale wnioskując po Waszych komentarzach to chyba go lubicie.
O Boże, jak ja mieszam.
Wybaczcie. Po prostu.. Nie lubię się żegnać.
A muszę to zrobić.
Mam nadzieję, że wrócę.
Dziękuję za wszystkie komentarze, wejścia. Kocham Was wszystkich, wiecie?
Mam nadzieję, że do napisania. x

czwartek, 28 marca 2013

13. I've been up in the air.


Stanęłam niemalże na baczność. Poczułam, że Zayn mnie szturcha, jednak teraz nie miało to znaczenia. Mężczyzna do mnie podszedł, a ja spuściłam wzrok.
- Sophie, kochanie… - powiedział, a ja się na niego ponownie popatrzyłam. Mulat automatycznie się odwrócił.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam chłodno.
- Chyba mam prawo przyjechać na osiemnaste urodziny mojej pierwszej córki?
Nastała niezręczna cisza.
- Kto ci powiedział, że tutaj będziemy?
- Josh.
Oj, One Direction chyba straci perkusistę. Nie płacę za pogrzeb! Nabrałam powietrza do płuc, by potem wypuścić je ze świstem.
- Wszystkiego najlepszego córciu. Nie darował bym sobie, gdyby teraz tutaj mnie nie było.
Nie potrafiłam dłużej udawać, że jest mi obojętny. Podeszłam do niego i przytuliłam się, kładąc głowę na jego klatkę piersiową – był o wiele wyższy ode mnie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a on podał mi torebkę, którą trzymał w ręku.
- Tato, naprawdę nie trzeba… - powiedziałam, na co on wcisnął mi ją w dłoń. Westchnęłam, uśmiechając się. W środku znalazłam perfumy od Rihanny i jeden, podłużny papier. Wyciągnęłam go, a na nim pisały różne informacje dotyczące lotu z Londynu do Los Angeles. DO LOS ANGELES!
- Jejku, oszalałeś?! – krzyknęłam, rzucając mu się na szyję.
- Nie. Ja mam drugi i… pomyślałem, żebyśmy tam polecieli razem. Chciałbym odbudować relacje między nami…
W moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam na bilet i odnalazłam datę wylotu. Siedemnasty grudnia.
- Kiedy mielibyśmy wrócić?
- Dwudziestego pierwszego grudnia.
Teraz przypomniałam sobie o Zaynie. Popatrzyłam się na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie.
- Ym… Tato, to jest Zayn. Zayn, to jest mój tato – powiedziałam, a oni podali sobie ręce.
- To co, podoba się pomysł? – zapytał ojciec.
- Tak, nawet bardzo, ale co z twoją żoną? – odpowiedziałam pytaniem.
- Helena powiedziała, że zajmie się Destiny.
- Destiny?
- Moja córka.
Popatrzyłam się zdziwiona na tatę.
- Ma niecały roczek – uśmiechnął się do mnie.
- I naprawdę chcesz ją zostawić na pięć dni?
- Ty też jesteś moją córką.
Zapanowała między nami cisza.
- Jeszcze do ciebie zadzwonię kilka dni przed wylotem. Zastanów się do tego czasu. A teraz muszę uciekać, bo Helena z Destiny czekają na mnie przed domem.
Przytuliliśmy się na pożegnanie, a już po chwili mężczyzna zniknął wśród tańczących ludzi. Od razu przytuliłam się do Zayna, a on przycisnął mnie do siebie. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, czując jak głaska mnie po głowie.
- Nie wiem, co o tym myśleć – wyszeptałam. Łzy potoczyły się po moich policzkach w dół. Tak nagle pokazał się w moim życiu i chce naprawić nasze relacje? Może to dobrze, bo w końcu będę miała kogoś z mojej biologicznej rodziny, ale to dziwne. Po ponad dwóch latach przypomniał sobie o mnie?
- Ja tym bardziej, ale spróbuj zauważyć pozytywne strony. To chyba dobrze, że chce, abyście znowu byli pogodzeni – powiedział. Odsunęłam się od niego i westchnęłam, gdy on wycierał moje policzki.
- Ale nie myśl o tym teraz. Chodź, idziemy się bawić – uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Złapaliśmy się za rękę i poszliśmy odnieść prezent, po czym wróciliśmy na parkiet.
Imprezę skończyliśmy około piątej nad ranem. Wtedy zjawił się Paul -nie wiem jakim cudem -i zamawiał taksówki dla wszystkich gości. My, wraz z resztą 1D i El, oraz Dan odjechaliśmy ostatni. Podziękowaliśmy oczywiście najpierw ochroniarzowi. Za taksówkę zapłacił Liam, a pod domem ledwo co się z niej wygrzebaliśmy. Każdy poszedł do swoich pokoi. Ściągnęłam tylko botki i położyłam się na łóżko. Po chwili doszedł Zayn i w jego ramionach zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, nadal przytulona byłam do śpiącego Mulata. Delikatnie wyplątałam się z jego objęć i sprawdziłam godzinę na telefonie. Była już trzecia popołudniu. Przetarłam oczy, odkładając urządzenie na poduszkę. Usłyszałam jakieś dźwięki z dołu, co świadczyło o tym, że nie wstałam pierwsza. Przeciągnęłam się i usiadłam na krawędzi łóżka, stawiając stopy na podłogę. Ziewnęłam przeciągle, zasłaniając usta dłonią.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam cichy głos Zayna. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam przodem do chłopaka.
- Nigdzie, nawet nie zamierzałam gdziekolwiek się ruszać – odpowiedziałam równie cicho i ponownie położyłam się obok Mulata, przytulając się do niego i chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Nakrył mnie kołdrą.
- Dziękuję za wczoraj, było wspaniale – wyszeptałam, przypominając sobie imprezę.
- Nie ma za co, naprawdę. Kocham cię i nie mógł bym nic nie zorganizować – pocałował mnie w czoło.
- Ale naprawdę nie trzeba było. Wystarczyło by posiedzieć w salonie z szampanem, nic wielkiego…
- Masz rację. Nie trzeba było. Ale ja chciałem.
Pokręciłam ze śmiechem głową i stwierdziłam, że czas już wstawać. Wygrzebaliśmy się z pościeli i zaczęliśmy się ogarniać. Umyci i poprzebierani, zeszliśmy na dół w wyśmienitych nastrojach.
- Dzień dobry gołąbeczki! – powiedział Harry i postawił na stole dwa talerze z kanapkami.
- Smacznego.
Podziękowaliśmy, a loczek opuścił pomieszczenie. Usiedliśmy na krzesłach i zaczęliśmy jeść. Po posiłku Zayn usiadł w salonie z resztą, a ja poszłam do góry; chciałam się przygotować na następny dzień w szkole. Odrobiłam zadania i sprawdziłam, czy nie mam zapowiedzianego sprawdzianu. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, kiedy wyczytałam, że nie mam ani sprawdzianu, ani kartkówki. Spakowałam książki potrzebne na następny dzień i uradowana zbiegłam na dół, po czym usadowiłam się na kolanach Zayna.
- Coś się stało? – zapytał.
- Nie mam jutro żadnego sprawdzianu ani kartkówki, yaay! – uniosłam ręce do góry i wyszczerzyłam się jak głupia. On się tylko zaśmiał, tak jak reszta zebranych i przytulił się do mojej klatki piersiowej, a ja objęłam go ramionami. Oglądaliśmy telewizję, ale dźwięk zagłuszał nam Niall, który ciągle o czymś gadał. W końcu, znudzona, wyszeptałam do ucha Zayna.
- Przejdziemy się gdzieś?
Na podwórku zaczynało być szaro, jako, że było już po godzinie czwartej pm. Uśmiechnęłam się, kiedy Zayn kiwnął twierdząco głową i zeszłam z jego kolan. Złapaliśmy się za ręce i bez zbędnych wytłumaczeń poszliśmy na górę. Przebraliśmy się w cieplejsze ubrania, rozmawiając o tym, gdzie możemy pójść. Wymyśliliśmy Starbucksa. Nie powiem, bardzo ambitnie.
- Kochaaanie… - zaczął Zayn po chwili ciszy.
- No słucham – odpowiedziałam, patrząc na niego z uśmiechem.
- A wiesz, że ja cię bardzo kocham? – podszedł do mnie, objął i wsadził dłonie do tylnych kieszeni moich jeansów.
- A wiem – zaśmiałam się, kładąc ręce na jego ramiona. – I ja ciebie.
- A wiesz, że jesteś piękna, kochana i moja?
- To pierwsze to raczej nie.
- No i głupiutka. Moja ślicznotka.
Przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Splątałam palce na jego karku, a on położył dłonie na moich biodrach. Uśmiechnęłam się delikatnie, czując, że wkłada ręce pod moją koszulkę i delikatnie przesuwa opuszkami palców po moich plecach i brzuchu.
- Idziemy – powiedziałam, odsuwając się od niego. Zaśmiał się, kręcąc głową. Trzymając się za rękę, zeszliśmy na dół.
- Wychodzimy – ogłosił Zayn reszcie i poszliśmy do przedpokoju, gdzie ubraliśmy resztę ubrań. Sprawdziłam, czy na pewno mam telefon w kieszeni. Po upewnieniu się, że tak, wyszliśmy z domu. Spletliśmy nasze palce i ruszyliśmy w kierunku kawiarenki. W drodze, rzucaliśmy się śnieżkami i śmialiśmy bez powodu, a także ulepiliśmy dwa, stojące obok siebie bałwanki, które miały przedstawiać mnie i Zayna. Uwieczniłam je od razu na zdjęciu i usiedliśmy niedaleko nich na ławeczce. Mulat objął mnie ramieniem, a ja się do niego przytuliłam szczęśliwa, że mam takiego wspaniałego chłopaka dla siebie. Nagle na horyzoncie zauważyłam Roba z jakąś barbie u boku. Tylko nie on!, pomyślałam. Niestety, zbliżali się w naszym kierunku. Kiedy byli niedaleko, schowałam twarz w zagłębieniu szyi Zayna.
- Boże, dlaczego? – wyszeptałam.
- Coś się stało? – odpowiedział pytaniem.
- Widzisz tego chłopaka z tą blondynką u boku? To Rob.
Domyśliłam się, że Zayn mierzy go wzrokiem mordercy w tym momencie. Po jakimś czasie usłyszałam głos mojego byłego:
- Mówiłem, że dziwka! Już ma następnego! W dodatku tego lalusia! Na jego kasę i sławę lecisz, nie?
Przełknęłam ślinę. W moich oczach pojawiły się łzy, a w gardle wielka gula. Próbowałam to zignorować, ale poczułam, że Mulat już chce wstawać. Cudem go zatrzymałam.
- Zayn błagam, zignoruj go…
- Nazwał cię dziwką!
- No i co? Przyzwyczaiłam się. To normalne, że mnie tak nazywa.
- Nie, to nie jest normalne! Nie pozwolę tak nazywać mojej dziewczyny!
- Ale Zayn! – wyprostowałam się. – Daj mu spokój, ignoruj go. To nic nie znaczy, nie przejmuję się już nim, a mieliśmy się dobrze bawić. Nie chcę, abyś wrócił do domu z podbitym okiem!
Odwróciłam się.
- I tak już poszedł.
- Przy najbliższej okazji zabiję go, obiecuję – syknął pod nosem, kładąc łokcia na oparcie ławki, a na dłonią oparł czoło. Zapatrzył się w przestrzeń. Ponownie się do niego przytuliłam, a on mnie objął i pocałował w czoło.
- To co, idziemy? – odezwałam się po chwili.
- Zróbmy aniołki.
Zmarszczyłam brwi i dziwnie się na niego popatrzyłam.
- Chodź. Pokażę ci.
Wstaliśmy i obeszliśmy ławkę, a Zayn położył się plecami na śniegu. Zaczął przesuwać rękoma po śniegu w górę i dół, a nogami na boki. Zaśmiałam się, a kiedy skończył, podałam mu rękę i ostrożnie wstał. Popatrzyłam się na jego dzieło, które faktycznie przypominało aniołka. Po chwili obok zrobiłam swojego. Razem znaleźliśmy i pod swoim aniołkiem ułożyliśmy swoje imiona. Zayn zrobił im zdjęcie i wrzucił je na Twittera, a ja zretweetowałam tego tweeta. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a potem on podszedł do mnie i objął ramionami. Pogłaskałam go po grzywce, którą z rana zrobił specjalnie dla mnie.
- Mój aniołku, kocham cię – nie czekając na moją odpowiedź, pocałował mnie w usta. Położyłam dłonie na jego policzkach i oddałam pocałunek, uśmiechając się. Przygryzł moją wargę, by po chwili złączyć nasze języki. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk robienia zdjęcia. Spięłam się, a Zayn od razu to wyczuł i się delikatnie ode mnie odsunął. Oparł swoje czoło o moje.
- Nie przejmuj się nimi, okej? – wyszeptał, a ja przymknęłam powieki.
- Denerwuje mnie to, że na każdym kroku gdzieś muszą się chować. Nie możemy nawet spokojnie wyjść. Żadnej prywatności nie mamy. No tak, wiem, że to normalne bo jesteś gwiazdą, ale ja nie jestem do tego przyzwyczajona i nie chcę być.
- Kochanie, z czasem na pewno będzie Ci to zwisać. Tak jak mi – kontynuował nasz pocałunek, a po chwili oderwał się ode mnie. – Idziemy?
Uśmiechnęłam się na zgodę, objęliśmy się nawzajem i ruszyliśmy do Starbucksa. Po piętnastominutowej drodze, podczas której oczywiście się wygłupialiśmy (aż popłakałam się ze śmiechu), weszliśmy do pomieszczenia i podeszliśmy do lady, aby zamówić coś do picia.
- To co bierzemy? – zapytał.
- Ja orzechową gorącą czekoladę i croissanta pełnoziarnistego.
- A ja karmelowe macchiato i bułeczkę cynamonową.
Kelnerka zanotowała nasze zamówienie i powiedziała, że za około 15 minut przyniesie je. Zajęliśmy miejsca jak najdalej od wejścia i jakichkolwiek okien. Było to miejsce z czerwoną, narożną sofą, na której usiedliśmy. Zayn objął mnie ramieniem, a ja położyłam na jego ręce głowę. Jedną dłonią głaskał mnie po głowie, a drugą po nodze, szeptając do ucha czułe słówka, które uświadamiały mi, jak wielką miłością mulat mnie darzy. Tą cudowną chwilę przerwała kelnerka, która przyniosła nasze zamówienie. Podziękowaliśmy i kiedy blondynka odeszła, złapaliśmy swoje napoje i wróciliśmy do poprzedniej postawy, uważając na szklanki. Upiłam łyka czekolady – jak zwykle pyszna. Po chwili dopiero oprzytomniałam, że nie mam portfela.
- Zayn, o Boże!
- To jestem bogiem dla ciebie? – zapytał chytrze, poruszając brwiami, na co się zaśmiałam.
- Nie wzięłam portfela, głupku.
- Lepiej dla mnie. Nie będziesz miała możliwości kłócenia się ze mną o to, czy płacisz sama za siebie, czy mam to zrobić ja – uśmiechnął się, pijąc kawę. Pokręciłam głową ze śmiechem i ponownie zatopiłam usta w przepysznym napoju.
Po godzinie spędzonej w kawiarni, rozmawiając o totalnych bzdurach, postanowiliśmy się zbierać. Zayn zapłacił za zamówienie, ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na powietrze. Objęliśmy się wzajemnie i podziwiając Londyn przykryty warstwą śniegu. Po jakimś czasie Zayn się zatrzymał.
- Mogę Ci zrobić zdjęcie? – zapytał.
- O błagam, zapytałeś się jak w jakiś przesłodzonych filmach.
- Nie daj się prosić…
Złączył nasze usta w pocałunku. Stawał się on coraz bardziej namiętny.
- Tak to możesz prosić zawsze – wyszeptałam między kolejnymi seriami pocałunków. Po chwili odsunął się ode mnie.
- To jak będzie?
Zaśmiałam się i stanęłam w pewnej odległości od niego. Uśmiechnęłam się do obiektywu jego telefonu, kładąc prawą dłoń na lewy łokieć, jak to miałam w zwyczaju przy robieniu zdjęć. Po kilku sekundach Zayn szczerzył się do ekranu urządzenia.
- Moja nowa tapeta.
- Ej, to ja chcę twoje zdjęcie!
Chłopak szybko się ustawił, a ja uwieczniłam to na telefonie. Podszedł do mnie i splątał nasze palce. Wróciliśmy do domu, gdzie wszędzie były rozsypane płatki róż i wszędzie gdzie się dało, stały małe świeczki. Na stoliku stało wino, dwie lampki do niego, oraz świecznik z trzema, zapalonymi świecami. Dodatkowo dwa talerze wypełnione jakimś daniem. Wszystkie rolety były zasłonięte.
- O co chodzi? – zapytałam, patrząc na Zayna, który oglądał wszystko z otwartą buzią. Wzruszył ramionami i podszedł do stolika z jedzeniem. Podniósł z jego jakąś kartkę i zaczął czytać na głos.
- Drogi Zaynie i Sophie. Mamy nadzieję, że to, co przygotowaliśmy, podoba wam się. Wyszliśmy gdzieś daleko, nieważne gdzie. Postanowiliśmy to zrobić, bo w tygodniu nie macie dla siebie praktycznie żadnego czasu. Nie będzie nas do jutra. Zostawiamy cały dom dla was. Liam, Louis, Harry, Niall, Eleanor i Danielle.
Patrzyłam się na niego zdziwiona. Schował karteczkę do spodni i zadziornie się na mnie popatrzył.
- Więc mamy cały dom dla siebie do jutra – powiedział, podchodząc do mnie. Uśmiechnęłam się.
- Jesteś głodna? – mówiąc to, położył rękę na wysokości mojego pasa, a drugą pod kolanami i mnie podniósł. Zaczęłam się śmiać, wymachując delikatnie nogami. Objęłam go rękoma, a on zaniósł mnie na sofę i posadził na niej, po czym usiadł obok. Zaczęliśmy w ciszy jeść. Wciąż nie mogłam wyczuć co to było. Coś pysznego oczywiście, ale nawet nie wiedziałam czym mogę to nazwać. Kiedy skończyliśmy, opadłam na oparcie sofy, tak jak Zayn.
- Pyszne było – powiedziałam, przekręcając głowę w stronę mulata. On zrobił to samo i w tym momencie nasze twarze dzieliły milimetry. Położył dłoń na moim policzku i delikatnie musnął moje wargi. Usiadłam na nim okrakiem, kładąc ręce na jego ramiona, a on swoje zsunął na moje pośladki. Przycisnęłam mocniej swoje usta do jego i w tym momencie pocałunek stał się bardziej pewny i namiętny. Zayn odsunął się od oparcia, a ja oplotłam go nogami. Włożyłam dłonie pod jego koszulkę i przejechałam opuszkami palców po jego torsie.
- Kocham cię – wyszeptał przez pocałunki, a ja się uśmiechnęłam. Po chwili poczułam, że podciąga moją koszulkę do góry, na co automatycznie się oderwałam od niego.
- Coś się stało? – zapytał cicho.
- Zayn, ja… Ja nie jestem jeszcze gotowa na tak poważny krok. Nigdy tego nie robiłam i chyba jest jeszcze za wcześnie – wyszeptałam, spuszczając głowę. On natomiast położył dłonie na moich policzkach i podniósł moją twarz tak, abyśmy patrzyli sobie w oczy.
- Kochanie, mi przecież na tym nie zależy. Nie będę na ciebie naciskał. Poczekam. Nigdzie się nie śpieszę. Dla mnie jesteś najważniejsza, a nie to, dobrze? – patrzył głęboko w moje oczy co zapewniało mnie, że mówi szczerze. Uśmiechnęłam się, czując zbierające się łzy. Wszystko mi się rozmazało, więc wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi, a on wplątał palce w moje włosy.
- Zawsze marzyłam o takim chłopaku – wyszeptałam.
- Jakim?
- No… Jakoś moim poprzednim chłopakom nie zależało na moim szczęściu. Fakt, było ich może trzech. Ale ani jeden nie dbał o moje dobro. Byli bardzo egoistyczni, a ty jesteś całkiem inny.
- Zasługujesz na takie traktowanie. Nie wiem, jak można nie dbać o taką świetną dziewczynę, jak ty.
Pociągnęłam nosem, uśmiechając się.
- Cieszę się, że mam cię przy sobie. Kocham cię, wiesz?
- Kochanie, ja ciebie też – pocałował mnie we włosy, a ja przetarłam oczy i policzki od łez. Popatrzyłam się w jego idealnie czekoladowe oczy. Cudowniejszych nie widziałam.
- Idziemy do góry? – zapytałam, a on wstał, trzymając mnie na rękach. Śmiejąc się, oplotłam go nogami na wysokości bioder, a on złapał mnie za pośladki i się do mnie wyszczerzył. Zanim jednak ruszył do schodów, podszedł do każdej ze świeczek i kolejno je gasił. Po zdmuchnięciu każdego z płomyka, dawał mi buziaka w usta – nie wiem po co. Ale to było słodkie. W końcu ruszyliśmy do góry i dopiero w jego sypialni postawił mnie na podłogę. Podeszłam do torby z książkami i wyciągnęłam kilka, z których chciałam się pouczyć. Usiadłam przy biurku, a Zayn przystawił drugie krzesło (skąd on je wziął?) i na nim usiadł. Pochyliłam się nad książką do francuskiego, a chłopak mnie objął i zrobił to samo. Kątem oka popatrzyłam na niego i się zaśmiałam. Mulat zaczął mnie delikatnie dzióbać palcem w bok brzucha, na co automatycznie podskakiwałam, a on się ze mnie śmiał.
- Zayn, ja się uczę, noo! – powiedziałam, śmiejąc się.
- A ja… ja cię kocham.
- Dobrze, powtórzyłeś mi to już kilka razy dziś, ale teraz posiedź chwilkę spokojnie – poczułam, jak całuje mnie w policzek. Westchnęłam i ponownie spojrzałam na książki, lecz ponownie mi przerwał – tym razem łaskocząc mnie, a dobrze wie, że jestem na to cholernie uczulona. Zaczęłam się śmiać, rzucając się po krześle.
- Przy tobie się nie da uczyć! – niemalże krzyknęłam, zasłaniając pachy i kładąc się na jego klatkę piersiową.
- No nie – pochylił się nade mną i pocałował w czubek nosa. Uśmiechnęłam się, kiedy zapatrzyliśmy się w swoje oczy.
- Dasz mi się pouczyć? – zapytałam, po chwili ciszy. Z bananem na twarzy pokręcił przecząco głową. – Ej no, Zayn, błagam. Chcę zdobyć jakieś wykształcenie w przyszłości.
- Już masz.
- Niby jakie?
- Jesteś moją dziewczyną.
- Nie o to chodziło. Ale to, to wiem – położyłam ręce na jego policzkach i pociągnęłam go do siebie. Pocałowaliśmy się, a potem odsunęłam się i usiadłam na swoim miejscu.
- Daj mi tylko chwilkę, dobrze? Włącz sobie laptopa, albo poucz się ze mną.
- Francuski?
- No tak. Gdzieś tam masz hiszpański w torbie.
Zaczął grzebać w torbie i już po chwili miał książkę do hiszpańskiego. Otworzył ją na pierwszych stronach i zaczął czytać, choć dam sobie uciąć rękę, że nic nie zrozumiał. Pokręciłam głową z uśmiechem i wróciłam do swojego języka. Francuski wchodzi mi bardzo dobrze, więc słówka i różne zwroty miałam wykute po 15 minutach.
- Jak tam hiszpański? – zapytałam.
- Nie za dużo… rozumiem – odpowiedział, na co się zaśmiałam. Spakowałam książki z powrotem do torby i spojrzałam na Zayna.
- No, to co robimy?
Zayn wzruszyłam ramionami, uśmiechając się. Poszłam do swojego pokoju i wróciłam z powrotem do sypialni Mulata z poduszką z wizerunkiem jego głowy, którą dostałam na urodziny. Chłopak w międzyczasie położył się na dywanie, więc ja obok niego, wkładając pod głowę poduszkę. Obróciliśmy się tak, abyśmy widzieli swoje twarze. Przytuliłam się do niego, uśmiechając się. Było cudownie, ta chwila mogła trwać wiecznie. Zayn głaskał mnie po włosach, a drugą ręką obejmował moje ciało na wysokości bioder. Ziewnęłam przeciągle. Odczułam już zmęczenie, więc przymknęłam oczy i schowałam twarz w jego szyję. Po chwili już odleciałam do krainy Morfeusza. 
___________
no w końcu jestem! mam nadzieję, że wam się spodobało :)
wiem, że przesłodzony xD
i przepraszam, że tak dlugo czekaliście ;c 
ugh. nie wiem co jeszcze pisać. 
liczę na wasze komentarze! i do następnego xx

niedziela, 24 marca 2013

The Versatile Blogger i Liebster Award

Waeh, drugi raz jestem nominowana do jakiś nagród! :)
1) Pierwsza nominacja to ponownie Liebster Award, którą dostałam od http://friends-lovers-haters.blogspot.com. Dziękuję! :*
Odpowiem jednak tylko na pytania i nie będę znów nominować, bo już kiedyś nominowałam.
1. Ile masz lat?14 :)
2. Jedna ulubiona piosenka z Up All Night
Wszystkie uwielbiam, ale największy "pociąg" czuję do tytuowej UAN :D
3. Jedna ulubiona piosenka z Take Me Home
Serio jedna? DD: Dam dwie XD I Would i Change My Mind
4. Kogo oprócz 1D najczęściej słuchasz?
30 Seconds To Mars, Linkin Park i Rihanna :)
5. Myslisz, że przyjaźń między dziewczyną i chłopakiem jest możliwa?
Jasne! Mam nawet przyjaciela :)
6. Ulubiona ksiązka
Ulubionej nie mam, kilka wpadło mi do rąk i wszystkie lubię :)
7. Ulubiony aktor i aktorka
Nie mam ulubionego aktora, za to moją ulubioną aktorką jest Emma Watson :)
8. Co sądzisz o Perrie, Eleanor i Danielle?
Wszystkie z nich szanuję i nigdy ich nie będę hejtować. Eleanor i Danielle uwielbiam, Perrie mniej - nie, nie dlatego że chodzi z Zaynem, tylko dlatego, że mi się wydaje, że ona wykorzystała trochę jego sławę, aby wypromować Little Mix. takie jest moje osobiste zdanie. ;)
9. Oglądasz jakieś seriale?
Brzydula :D
10. Ulubiony kolor
Nebieski. ;)
11. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Uwielbiam pisać. Sprawia mi to ogromną przyjemność. Stwierdziłam, że chcę to udostępnić i poznać opinię czytelników :)
A teraz The Versatile Blogger. Zostałam nominowana od http://without-reason69.blogspot.com. Dziękuję kochana! <3
NOMINOWANY POWINIEN:
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów o sobie
- nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują 
- poinformować o tym fakcie autora nominowanego bloga.

FAKTY O MNIE:
1. Mam na imię Ada i 14 lat
2. Nie należę do dziewczyn, które się czują fajne, bo piły lub paliły, mając 12 lat. Nigdy nie paliłam, a piłam tylko trochę piwa przy rodzicach. ;)
3. Czerpię satysfakcję, gdy komuś pomogę lub dzięki mnie, ktoś się uśmiechnie.
4. Oprócz 1D, kocham 30 Seconds To Mars, Linkin Park i Rihannę :)
5. Nienawidzę sukienek, spódnic i pająków.
6. Bez muzyki nie potrafię żyć.
7. Moim ulubionym przedmiotem w szkole jest geografia :)

NOMINUJĘ:
1. http://without-reason69.blogspot.com
2. http://iwantanotherworldagain.blogspot.com/
3. http://truefriendshipandmaybelove.blogspot.com/
4. http://whatmakes-youbeautiful.blogspot.com/
5. http://freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com/
6. http://playthesameoldgame.blogspot.com/
7. http://zarry-bromance.blogspot.com/
8. http://andallyourlittlethingsx.blogspot.com/
I tyle. Więcej nie mam :D


piątek, 15 marca 2013

Mała informacja :D

Czołem załoga! :D
Przyszłam tutaj na chwilkę.. Bo chciałabym Was przeprosić. Kolejny raz tak długo czekacie... Yh, przepraszam. Po części winą jest brak czasu: nauka, nauka, sprawdziany, kartkówki.. I chciałabym być na bieżąco z materiałem, więc muszę się uczyć z lekcji na lekcję. Dodatkowo to, że w tygodniu nie mogę i nie mam nawet czasu na wchodzenie na lapka. Teraz nastąpiła taka sytuacja, że jestem na komputerze stacjonarnym, gdzie nie mam żadnego rozdziału, wszystko zostało na laptopie - wina internetu, poszedł do naprawy i dostałam zastępczy, z którego muszę korzystać na komputerze, nie laptopie. Aleee! Jutro prawdopodobnie, swoją drogą przesłodzona 13 ujrzy światło dzienne! :) Wybieram się do mojej ukochanej Krówki, gdzie będę siedzieć na laptopie i wyskrobię końcówkę, bo tylko kilka zdań zostało mi do skończenia tego rozdziału.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jutro, mam nadzieję, dowiecie się kim jest tajemniczy mężczyzna z 12 rozdziału! :)
+ JEJUUU... Przebiliście 5tys wejść! KOCHAM WAS! *__________* To takie.. Miłe zaskoczenie! :3
++ Jeśli ktoś jeszcze chce być informowany na Twitterze o nowych notkach, proszę, podawajcie swoje nicki pod najnowszymi rozdziałami! Każdego będe informować. Obiecuję!

Kocham Was,
Bellatrix.

sobota, 2 lutego 2013

12. I'm so lost in paradise.


NO TO OK, MASZ DEDYKACJE CIOŁKU <3
Mysiu moja, hiehie.<3
Kiedyś go zobaczysz. Pojadę na jego koncert razem z Tobą. Obiecuję.
Gdybym tylko mogła, zabrałabym każde Twoje cierpienie, żebyś miała lepsze życie,
i dała Ci ten bilet… Boże, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym, żebyś tam się znalazła.
Kocham Cię.

            Obudziłam się ze słuchawkami w uszach. Akurat leciało „Numb”, zespołu Linkin Park, więc nie miałam najmniejszej ochoty rezygnować ze słuchania. W końcu, gdybym nie usłyszała tej piosenki, na którymś programie muzycznym, nie zaczęła by się moja „przygoda” z owym zespołem, która trwa już ponad 6 lat. Nie zamierzałam otwierać oczu, było mi zbyt dobrze. Tym bardziej myśl, że dziś sobota podnosiła mnie na duchu. Jest jeden wyjątek, który mi nie pasował, dziś są moje urodziny, a nikt o nich nie wie, bo nikomu nie mówiłam.


Powoli otworzyłam oczy, by po chwili je zamknąć, z powodu rażącego światła. Nie byłam pewna, co było jego źródłem, ale obwiniłam Słońce. Warknęłam, jakby to miało w czymś pomóc. Wyciągnęłam jedną słuchawkę, po czym odwróciłam się na drugi bok. Piosenka zdążyła się przełączyć na „Somewhere I Belong”, także Linkin Park, z płyty Live In Texas, więc była to wersja na żywo. Otworzyłam jedno oko i sprawdziłam BlackBerry. Słaba bateria i jedna nowa wiadomość, od Zayna.
- On jest nienormalny, jesteśmy w jednym domu i pisze do mnie sms'y – wymruczałam pod nosem.
„O 4pm bądź gotowa, ubierz się ładnie. Może być sukienka xx”
- Ja i sukienka?  – prychnęłam.
„Sukienka? Nie w tym świecie. Nie mogłeś mi o tym sam powiedzieć?” – wklepałam w klawiaturę i wysłałam do Mulata. 
„Nie ma nas w domu”.
Ta wiadomość od razu mnie ożywiła. Wygrzebałam się z pościeli, wyciągnęłam z ucha drugą słuchawkę i wybiegłam z pokoju. Zaglądnęłam do każdego pokoju – niestety nie spotkałam żadnego śladu po chłopcach. Zbiegłam na dół; panowała totalna cisza. Popatrzyłam jeszcze raz na wiadomość od Zayna, której nie wyłączyłam. Napisałam odpowiedź: „ A gdzie jesteście?”.
„Dowiesz się później.”
Fajna odpowiedź, nie ma co!
„Nigdy nie byłeś taki tajemniczy.”
Na tą wiadomość nie otrzymałam odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami i poszłam do kuchni. Nie byłam głodna, więc zrobiłam sobie herbatę i z kubkiem wypełnionym nią, wróciłam do góry. Odnalazłam gdzieś w sypialni Zayna mojego iPada i usiadłam na krześle, które wisiało przypięte na sznurku do sufitu. Podciągnęłam jedno kolano do siebie i postawiłam piętę na siedzeniu. Oparłam o nogę jeden koniec iPada, a drugi o brzuch. Odblokowałam urządzenie i weszłam na Facebooka, którego nie odwiedzałam od dawna. Jednak, kiedy zobaczyłam ilość zaproszeń, a było ich ponad pięćset, przeraziłam się. Wszystkie zaczęłam usuwać, co zabrało mi ponad dwadzieścia minut. Potem uruchomiłam Skype’a. Od razu zadzwoniła do mnie Samantha. Odebrałam połączenie. 
- Myślałam, że nie wejdziesz dzisiaj! – powiedziała na wstępie.
- Dlaczego? – odpowiedziałam pytaniem.
- Jest druga po południu – automatycznie popatrzyłam na zegarek. Było tak jak mówiła.
- Jezu! Zayn mnie gdzieś zabiera o czwartej, mam być ładnie ubrana! 
Muszę iść się zbierać! – wstałam szybko i odstawiłam herbatę na stolik.
- Ej! Chodź tutaj! - niecierpliwie podeszłam do urządzenia.
- Wszystkiego najlepszego! Sto lat, pomyślności, szczęścia z Zaynem, spotkania 30 Seconds To Mars i Linkin Park! Spełnienia marzeń i czego jeszcze tam chcesz! – powiedziała, na co ja się wyszczerzyłam.
- Dziękuję! Kochana jesteś, ale teraz muszę uciekać, naprawdę przepraszam! 
- Nie przepraszaj, jeśli Zayn cię gdzieś porywa, to leć! Ubierz się ładnie – uśmiechnęła się do kamerki.
- No okej. To pa! – pomachałam jej i się rozłączyłam. Puściłam ‘Take Me Home’ One Direction od początku. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki Live While We’re Young, dałam na fula i poszłam do pokoju, w którym na początku spałam i miałam bardziej eleganckie ciuchy. Grzebałam ponad 15 minut, nie mogąc się zdecydować, jednak padło na beżową sukienkę z kołnierzykiem, bez rękawów, czarną marynarkę z ćwiekami na ramionach (nawet nie wiedziałam, że takową posiadam!) oraz botki nad kostkę z malutkim obcasem (kilk). Rzuciłam ubrania na łóżko i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam i umyłam włosy. Powycierałam ciało , rozczesałam moje kudły, po czym je wysuszyłam. Umyłam zęby i podłączyłam prostownicę. Z kosmetyczki wyciągnęłam potrzebne mi kosmetyki. Pomalowałam się, a eyelinerem zrobiłam ‘kocie oczy’, jednak nie wydłużyłam aż tak bardzo kresek poza oko. Wróciłam do pokoju i szybko ubrałam czystą bieliznę i cieliste rajstopy. Założyłam na siebie sukienkę i wróciłam do łazienki, gdzie wyprostowałam włosy i ponownie weszłam do większego pomieszczenia. Wsunęłam na stopy botki, a na ramiona żakiet. Poszłam do pokoju Harry’ego i stanęłam przed wielkim lustrem. Przeczesałam włosy, które urosły mi już za ramiona. Może nie dużo, ale zawsze coś. 



- Dobrze, dobrze. Rośnijcie! – powiedziałam… do mojego, teraz ładnie ułożonego, siana na głowie. Zmierzyłam się wzrokiem i stwierdziłam, że wcale nie prezentuję się tak źle. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, po czym poszłam do sypialni Zayna i sprawdziłam która godzina. Było po trzeciej. Chwyciłam swój aparat i wróciłam do pokoju Loczka. Zrobiłam zdjęcie swojemu odbiciu w lustrze i przerzuciłam zdjęcie na laptopa Malika. Dodałam je na Twittera z podpisem „podoba się? x”. Po chwili dostałam wiele odpowiedzi. Część chwaliła moją urodę, inni mówili że jestem obrzydliwa. Dostałam pytanie, w czyim pokoju zdjęcie jest zrobione. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że u Harry’ego. Od razu wszystkie się zaczęły jarać, że pokój Stylesa jest taki śliczny itp. Wyłączyłam laptopa i odstawiłam go na bok. Zapatrzyłam się w okno, myśląc o dzisiejszym dniu. Nawet nie zdążyłam racjonalnie pomyśleć. Właśnie dzisiaj staję się pełnoletnia! Automatycznie moje oczy stały się wielkie jak spodki. Osiemnaście lat tak szybko zleciało… 


- O litości, filozofuję jak jakaś osiemdziesięcioletnia babcia – walnęłam się otwartą dłonią w twarz, po czym wstałam i, z mojego pokoju, wyciągnęłam czarną kopertówkę i wróciłam do sypialni Malika. Włożyłam do torebeczki komórkę i błyszczyk. Sprawdziłam godzinę. Jako, że dochodziła już czwarta, zeszłam na dół. Poczułam jakieś dziwne uczucie w brzuchu. Na ogół nie lubię niespodzianek, ale teraz miałam przeczucie, że będzie to coś fajnego. Usiadłam na sofie i położyłam sobie kopertówkę na kolana. W ciszy czekałam na godzinę czwartą, a kiedy owa nastała, drzwi wejściowe się otworzyły. Wstałam i uśmiechnęłam się, widząc Zayna.
- A jednak sukienka? – zapytał, odwdzięczając gest.
- Robię to dla ciebie, pamiętaj – odpowiedziałam i podeszłam do niego. Objął mnie rękoma w pasie, a ja splotłam palce na jego karku. Pochylił się tak, że dzieliły nas milimetry. Przyciągnęłam go do siebie, a nasze usta się spotkały. Poczułam, jak przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze a po chwili łączy się z moim. Mulat mocniej mnie objął i zaczął iść do przodu, więc ja do tyłu. Przywarłam nagle do ściany, po czym wplątałam palce w jego włosy. Wiedziałam, że mamy gdzieś jechać, ale nie potrafiłam się oprzeć w tej chwili. Zayn położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął moje ciało do swojego. Przejechał rękami po moich plecach, na co zadrżałam. Delikatnie się od niego odsunęłam.




- Mieliśmy gdzieś jechać – powiedziałam, opierając swoje czoło o jego. 
- No tak – odpowiedział i złapał mnie za rękę. – Chodź.
Poszliśmy do przedpokoju, gdzie podałam chłopakowi kopertówkę i ubrałam kurtkę. 

- Ślicznie wyglądasz – stwierdził, oddając mi torebkę.
- Powiedzmy.
- Nie powiedzmy! Zawsze wyglądasz ślicznie – złapaliśmy się za rękę i zeszliśmy po schodkach.
- Oj już mi tak nie słodź – poczułam, że się rumienię. 
- Ja mówię prawdę – przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Pocałował mnie w czoło i poszliśmy do auta. Otworzył przede mną drzwi od pojazdu, a ja wsiadłam. Zamknął drzwiczki i wsiadł z drugiej strony. Ruszyliśmy w ciszy, jednak ja włączyłam radio. 


- Gdzie jedziemy? – zapytałam.
- Zobaczysz.
- Ale no Zaaaayn! – jęknęłam przeciągle. 
- No mówię, że zobaczysz – uśmiechnął się wrednie, nie spuszczając wzroku z drogi. 

Jechaliśmy ponad 30 minut. Wyjechaliśmy na obrzeża Londynu, gdzie Zayn się zatrzymał, przed wielkim, niepomalowanym domem. Wysiadłam i poczułam chłód i to niemały. Zayn objął mnie ramieniem i zaprowadził do środka budynku. Zapalił światło, a ja się zaczęłam oglądać. Nagle wielka grupa ludzi wyskoczyła zza ścian krzycząc. 

- Wszystkiego najlepszego Sophie! 

Otworzyłam oczy ze zdziwienia, a szczęka opadła mi w dół. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to dla mnie. Zakryłam twarz w dłoniach, słysząc ciągle małe trąbki na imprezy. Przytuliłam się do Zayna, hamując łzy. Nie po to się tyle męczyłam z makijażem, żeby go teraz rozmazać. Kiedy się uspokoiłam, odwróciłam się do zebranych. Sporo ich było, bo ponad dwustu chyba, a na pierwszym planie stała reszta 1D oraz El, Dan, dwóch Joshów i Samantha. 

- Skąd wiedzieliście? Samantha, jak ty się tutaj znalazłaś, jeszcze nie dawno gadałyśmy na Skypie! – powiedziałam.
- Dwie godziny temu, skarbie – odpowiedziała czerwona.
- I nic mi nie powiedziałaś!
- Nie byłoby niespodzianki, jakbym powiedziała. A to wszystko dzięki Zaynowi. 

Odwróciłam się do Mulata. Nieśmiało się uśmiechnął, na co rzuciłam się na niego, obejmując go nogami i jeszcze raz przytuliłam, tylko że mocniej. 

- Kto ci powiedział, że mam dzisiaj urodziny? – wyszeptałam do jego ucha, kiedy zatrzymał się na ścianie, przez mój ciężar.
- Nikt mi nie powiedział, zostawiłaś paszport u nas w domu, kiedy poszłaś do szkoły i sprawdziłem datę urodzenia – wyjaśnił obejmując mnie rękoma. 
- Dziękuję. 

Po chwili się puściliśmy i spojrzałam na resztę. 

- Kocham was – powiedziałam i pobiegłam do reszty, a ci, którzy znają mnie osobiście przytulili mnie. Nagle ktoś mnie do siebie przysunął. Odwróciłam się do owej osoby, którą był Harry. Przywarliśmy do siebie, a ja schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. 

- Wszystkiego najlepszego, zdrowia, pieniędzy, szczęścia z Zaynem, cierpliwości do nas wszystkich i przede wszystkim spełnienia marzeń – wyszeptał do mojego ucha, na co ja zacisnęłam palce na jego karku. Teraz już zaczęłam płakać, a Loczek głaskał mnie po plecach.
- Nie płacz, ciii… - powiedział cichutko, a ja pociągnęłam nosem.
- Płaczę ze szczęścia. Mam najwspanialszych przyjaciół na świecie. 

Odsunęliśmy się od siebie, a Styles otarł moje policzki uśmiechając się. Odwzajemniłam gest i puściłam jego dłonie, jako, że cały czas się za nie trzymaliśmy. Odwróciłam się do tyłu, gdzie zastałam Josha, a za nim mojego brata. Przytuliłam się do jednego i drugiego. Potem reszta One Direction, El i Dan, a następnie nadeszła pora prezentów. Oczywiście mówiłam, że nie trzeba. Od wszystkich nie dostałam prezentu, tylko od ‘stałej paczki’, czyli: Louis, Liam, Niall, Harry, Eleanor i Danielle. Wszyscy złożyli się na jeden prezent: cała dyskografia Rihanny oraz Linkin Park, poduszkę w kształcie głowy Zayna i sześć bransoletek: na każdej było napisane imię osoby, od której prezent dostałam. Ślicznie podziękowałam wszystkim i popatrzyłam w końcu na Zayna. Wybiegł z budynku. Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam się na resztę. Uśmiechnęłam się, choć nikt nie zwrócił na to uwagi. Zorganizowali to wszystko dla mnie…
Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciłam się, a kilka centymetrów przed swoją twarzą zobaczyłam pyszczek biszkoptowego pieska. Zrobiłam wielkie oczy (który to już raz w tym dniu?) i się trochę odchyliłam. Po chwili, zza zwierzaczka, bardzo słodkiego swoją drogą, zauważyłam czarną czuprynę. Pokręciłam przecząco głową i pogłaskałam małego labradora, tak mi się przynajmniej wydawało. 

- Czyj to? – zapytałam, a Zayn posadził mi go na rękach.
- Teraz twój – odpowiedział, a ja spojrzałam na szczeniaka. 
- Jak to? 
- No tak to. Czekaj momencik – pobiegł gdzieś, a potem wrócił z torebką i podał mi ją. 
- To jest prezent w całości. 
- Ale, że dla mnie?
- A kto inny ma dziś urodziny? 
- Jejku, Zayn! Tak bardzo dziękuję! – ostrożnie się do niego przytuliłam, tak, by pieskowi nic się nie stało. 
- Nie masz za co. Kocham cię – ostatnie zdanie wyszeptał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się, czując szczypiące łzy w oczach.
- Ja ciebie też – odsunęliśmy się od siebie, a ja wskazałam na labradora. – Suczka, czy pies? 
- Suczka. 
Zamyśliłam się. Jak, oryginalnie nazwać taką słodką psinkę? 
- Lappy – powiedziałam cicho i podniosłam psinkę na wysokość swojej twarzy.
- Jak? – zapytał, śmiejąc się.
- No co? Lappy – przysunęłam do siebie moją Lappy (jak to fajnie brzmi!) i zaczęłam ją głaskać.
- Oj, chyba będzie miała teraz lepiej ode mnie – podszedł do mnie i pogłaskał ją. – Słodka jest.
- Tak jak ty – przysłodziłam mu, a co. Niech nie czuje się odrzucony. Pocałowałam go w policzek.
- Paul powiedział, że na czas imprezy może się nią zająć. Jedziemy? 
- Możemy – zgodziłam się, po czym wyszliśmy z budynku. Nie musiałam zakładać kurtki, bo nawet nie zdążyłam jej ściągnąć w środku. Wsiedliśmy do auta, gdzie posadziłam Lappy sobie na kolanach i zapięłam pasy. Przyciągnęłam ją do siebie i głaskałam. Jedną ręką włączyłam radio, gdzie akurat leciało ‘Lost In Paradise’ Rihanny. Dałam trochę głośniej, ale nie za bardzo, aby Lappy się nie przestraszyła. 

Po około dziesięciu minutach Zayn zatrzymał się przed piętrowym domem, pomalowanym na kolor słonecznikowy. 

- Daj ją, zaniosę ją szybko Paulowi i wracamy – powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Tylko na nią uważaj, błagam – odpowiedziałam, ostrożnie podając mu Lappy.
- Dobrze, dobrze. 

Wyszedł z auta, wszedł do budynku i po kilku minutach wrócił. 

- Jeszcze ci nawet życzeń nie złożyłem – popatrzyłam się na niego głupio.
- Po tym wszystkim życzenia? Zayn, naprawdę nie trzeba.
- Jak to nie trzeba? Dziś osiągasz pełnoletniość! 
- No i co z tego? Urodziny jak urodziny.
- Jedną osiemnastkę ma się w życiu.
- Tak samo jak piątkę, trzydziestkę i każdą inną rocznicę życia, jejku, wszyscy tak przeżywacie.
- Od dzisiaj możesz legalnie spożywać alkohol!
- I to wszystko.
- Papierosy…
- Niszczą organizm i mnie do nich nie ciągnie. 
- Ale życzenia składa się na każde urodziny, no.
- Jesteś strasznie uparty.
- Ty jeszcze bardziej! Nie ważne zresztą. Wszystkiego najlepszego kotku, cierpliwości do całej naszej piątki, zwłaszcza do mnie, spełnienia marzeń, wytrwałości ze mną i wszystkiego czego tylko chcesz! 

Uśmiechnęłam się szeroko, po czym poczułam jego usta na swoich. Położyłam dłonie na jego policzkach i pochyliłam się. Wplątał palce w moje włosy, a nasze języki się połączyły. Mimo tego, że miałam zamknięte oczy, coś po nich błysnęło. Już wiedziałam nawet co. Delikatnie się od niego odsunęłam, ale nasze nosy wciąż się stykały.
- Czy oni chociaż raz nie mogą dać sobie spokoju? – wyszeptałam, kiedy mój oddech się uspokoił.
- Będziesz musiała się przyzwyczaić – odszeptał na jednym oddechu, po czym spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Wspominałam, że uwielbiam jego czekoladowe tęczówki? Nie? Jak mogłam?! Są takie przecudowne… Mało brakowało, a mogłabym się w nich ‘utopić’, ale Mulat ponownie wpił się w moje usta. Jednak przerwałam pocałunek. 

- Mamy wracać, pamiętasz? – powiedziałam i się od niego odsunęłam. Wykrzywił usta w podkówkę, a ja go lekko poklepałam dłońmi w policzek. – Jedź. 
Odjechał, mijając paparazzi. Wróciliśmy do obiektu imprezy i weszliśmy do środka. Ściągnęłam kurtkę i gdzieś tam ją rzuciłam, po czym ‘wbiłam’ się z Malikiem pomiędzy tańczących ludzi. Zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Po kilku utworach Zayn powiedział do mojego ucha.
- Chodź, wypijesz pierwszego, legalnego drinka. 

Zaśmiałam się, po czym spletliśmy nasze palce i poszliśmy do baru.
- Tylko weź mi jakiegoś słabego – powiedziałam, a Zayn zaczął wybierać. Usiadłam na obrotowym krzesełku, w czasie kiedy chłopak sprawdził coś na telefonie.
- Co tam masz? – zapytałam, na co on schował komórkę do kieszeni.
- Godzinę sprawdzałem – odpowiedział, po czym złożył zamówienie u kelnera. Mulat podał mi po jakimś czasie drinka, a ja zaczęłam go pić. Złapałam rękę Zayna, jednak on nią mnie objął i przysunął mnie do siebie.
- Dziękuję, że zorganizowaliście to specjalnie dla mnie – powiedziałam, kładąc głowę na jego ramię.
- To nie koniec niespodzianek – odpowiedział, ponownie sprawdzając godzinę na komórce. – Zaraz powinni być. 
- Kto?
- Zobaczysz. 

Popatrzyłam na podwyższenie na końcu sali. Kilka osób zaczęło się po niej krzątać, jedni nosili gitary, inni mikrofony. Nagle w całym pomieszczeniu wszystko ucichło, zgasły światła, a ja szybko odstawiłam szklankę na blat i mocniej przytuliłam się do Mulata.
- Co się dzieje? – wyszeptałam, a on pociągnął mnie gdzieś w głąb hali. Nagle nad sceną zaczęły ‘wirować’ światła, a na podwyższeniu zauważyłam sześć osób. Od razu wszystkich rozpoznałam. Byli to członkowie zespołu Linkin Park! 

- Co… Ale... Jak oni się tutaj znaleźli?! – krzyknęłam, jednak nie uzyskałam odpowiedzi, bo zaczęli grać moją miłość, ‘A Place For My Head’. Oczywiście od razu odżyłam i zaczęłam śpiewać. Niektórzy z zebranych też śpiewali, więc miałam na urodzinach fanów LP. 
Następną piosenką było Numb. Somewhere I Belong, From The Inside, In The End, With You i Given Up. Taki mini koncert. Kiedy skończyli grać ostatnią piosenkę, zapaliły się normalne lampy.
- Gdzie jest jubilatka? – zapytał Chester, wokalista Linkin Park, do mikrofonu. Zayn złapał moją dłoń i wyciągnął ją do góry. Chester, wraz z drugim wokalistą, Mike’iem podeszli do mnie, a ja już wtedy po prostu nie wiedziałam, gdzie się znajduję i co się dzieje.


- Jak masz na imię? – to pytanie padło z ust Mike’a.
- Ym.. Ja… No… Sophie – wydukałam, a oni złapali mnie za ręce i zaprowadzili na scenę. Nie wiedziałam, gdzie się patrzeć. Dave gadał z Bradem, Joe stał za swoją platformą DJ-a i rozglądał się po sali, a za perkusją, kręcąc pałeczką siedział Rob. Uśmiechnął się do mnie, a ja ledwo odwzajemniłam gest. 

- Sophie, jaka jest twoja ulubiona piosenka? – Chester objął mnie ramieniem, uderzył mnie leciutko mikrofonem w policzek, po czym podstawił mi go w okolicach ust. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na Mike’a, który poruszał brwiami. Zaczęłam nabierać pewności siebie.
- Hm… My December – odpowiedziałam. – I A Place For My Head.
- A Place For My Head już graliśmy, więc teraz, specjalnie dla ciebie zagramy My December! – powiedział Mike, a ktoś przyniósł jego keyboarda. Usiadł za nim i zaczął grać, a ja szybko odeszłam na bok. Chezy zaczął śpiewać tym swoim anielskim głosem. Dołączyłam do niego, ale stałam niedaleko głośnika, śpiewałam półgłosem, więc nie było szans, aby ktoś usłyszał. W połowie piosenki zaczęłam płakać, a kiedy się skończyła, krzyknęłam:
- The Little Things Give You Away!
Cała szóstka się do mnie uśmiechnęła i zaczęli grać. Wtedy już całkowicie się rozryczałam, a po zakończeniu utworu, podeszli do mnie i przytulili. O czym więcej może marzyć fanka?
- Dziękuję za odmienienie mojego życia, na lepsze – powiedziałam. Objęli mnie jeszcze mocniej. Potem z nimi pogadałam chwilkę, wzięłam od nich autografy, a na koniec podałam swój telefon Zaynowi, aby zrobił nam zdjęcie. W siódemkę ustawiliśmy się na środku sceny i już po chwili, ten moment został uwieczniony na mojej komórce. Podziękowałam każdemu członkowi zespołu, a oni powiedzieli, że muszą już iść. Z każdym pożegnałam się przytuleniem, a potem odprowadziłam ich wzrokiem. Poczułam, że ktoś mnie od tyłu obejmuje i kładzie głowę na moim ramieniu. Popatrzyłam się w bok i zobaczyłam tęczówki Zayna. Uśmiechnęłam się do niego, kładąc dłoń na jego policzku, a drugą na jego ręce, które mnie obejmowały. 
- Podobało się? – zapytał. DJ powrócił do grania swojej muzyki, a my staliśmy, patrząc się przed siebie.
- Lepszego prezentu nie mogłam sobie wymarzyć – odwróciłam się do niego przodem i mocno przytuliłam. 
– Naprawdę nie musiałeś… Kocham cię.
- Ja ciebie też i dlatego to zorganizowałem – odpowiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził na wielki balkon. 
- Wow, co ja jeszcze tutaj odkryję… W sumie to nie ja – zaśmiałam się i oparłam o barierkę, kiedy Zayn podpalał papierosa. Popatrzyłam przez szklane drzwi na tańczących gości. Nagle widok zasłonił mi wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Ubrany w granatową koszulę, zapiętą na ostatni guziczek, czarną marynarkę i spodnie. Oczy miał niebieskie, włosy kasztanowe, postawione delikatnie na żelu, za dużo to ich nie miał. Kontury twarzy wyostrzone, minę miał bardzo poważną. Skądś znałam tą twarz…
Przełknęłam ślinę. To nie mogła być prawda. Skąd on się tu wziął? Jak tu trafił? Przede wszystkim, pamiętał o moich urodzinach?! Miliony pytań zasypały moją głowę. Odcięłam się od rzeczywistości, jakby nic wokół nie istniało. Patrzyliśmy się na siebie. Po jakimś czasie na jego twarzy zauważyłam cień uśmiechu, na co w moich oczach zakręciły się łzy. Kompletnie nie wiedziałam, co o tym myśleć. 

____________
ba dum tss!
witam ponownie :D
dość szybko, prawda? niech będzie, że to nagroda ze to, że tyle czekaliście na 11.
nawet mi się podoba ten rozdział, tak szczerze.
ale opinię pozostawiam Wam, tam, niżej :D

Gabrysia masz i się ciesz, powiększyłam czcionkę. :p ale nie wyjustuję bo mi się nie podoba D:

no to żegnam i... do napisania! xx

EDIT.
noo i miałam napisać, że dzięęęęęękuję ślicznie mojej wspaniałej kuzynce Kam za poprawienie błędów w tym rozdziale! :D

sobota, 26 stycznia 2013

11. and I will try to fix you.

              Kolejny tydzień minął jeszcze szybciej niż poprzednie. Nastał w końcu mój upragniony grudzień, co wiązało się z pięcioma, bardziej lub mniej ważnymi wydarzeniami: mikołajki, Wigilia, urodziny Louisa oraz moimi, a na końcu sylwester. Tak, ja także mam urodziny w grudniu. A dokładniej, 8 dnia tego miesiąca. Jednak przed tym musiał być 6 grudnia, a w związku z tym, powinnam myśleć, co komu dam. Ale wróćmy do 1 grudnia. Obudziłam się grubo po 12. Wierciłam się na łóżku jeszcze przez 15 minut, ponieważ całe „należało” teraz do mnie; Zayn najwidoczniej musiał zejść na dół. Kiedy czułam się już rozbudzona, powoli stanęłam na podłodze, uniosłam wysoko ręce i się rozciągnęłam. Otworzyłam drzwi i nie zważając na to, że jestem w koszulce Zayna i majtkach, zeszłam na dół. Zaczesałam palcami włosy do tyłu, aby nie wpadały mi do oczu.
- Heej – przywitałam się z chłopakami, którzy siedzieli na kanapie i już jedli pizzę. 
- Cześć – odpowiedzieli chórkiem, z pełnymi buziami. Usiadłam pomiędzy Zaynem a Harrym, bo tylko tam było miejsce. Podciągnęłam nogi pod brodę, a Mulat mnie objął ręką. Położyłam głowę na jego ramieniu, oplątując swoimi dłońmi łydki. Wpatrywałam się w telewizor, słysząc co chwile jakieś głupkowate komentarze chłopaków. 
- Nie chcesz zjeść? – zapytał Zayn, wskazując brodą na pudełko z pizzą.
- Nieee – odpowiedziałam. – A tak w ogóle, to co my oglądamy? 
- 90210 – powiedział Loui. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi w tym serialu. 
- Idę do góry – wyszeptałam do ucha Zayna, na co on odszeptał, że on też. Wstaliśmy, złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w kierunku schodów. 
- Tylko nie krzyczcie za głośno, dobra? Chcę pooglądać w spokoju – usłyszałam głos Louisa, na co gwałtownie się odwróciłam. 
- Louis! – skarcił do Liam, patrząc się na niego, jak tato na swojego 5-letniego synka. W końcu… jaka była różnica między jedną ‘parą’, a drugą? Wszyscy zaczęli się śmiać, na co zmrużyłam oczy i gniewnie popatrzyłam się na Louiego. Jednak po chwili wymiękłam i sama zaczęłam się śmiać, spuszczając głowę. Zayn, także się śmiejąc, delikatnie mnie pociągnął, a wtedy się ocknęłam i poszliśmy do góry. 

               W pokoju z szafy wyciągnęłam szare dresy, bieliznę, skarpety oraz biały t-shirt z okładką Up All Night. Poszłam do łazienki, która znajduje się w pokoju, który Harry przeznaczył dla mnie, kiedy pierwszy raz w życiu weszłam do tego domu. Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi do małego pomieszczenia, a po wejściu do środka zamknęłam je. Wzięłam szybki prysznic, po czym powycierałam się i ubrałam w ubrania. Stanęłam przy umywalce i umyłam zęby, a następnie uczesałam włosy szczotką. Z kosmetyczki wyciągnęłam tusz i bezbarwny błyszczyk. Pomalowałam rzęsy oraz usta, schowałam kosmetyki do materiału, wzięłam piżamę i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do sypialni, gdzie Zayn na łóżku, słysząc, że wchodzę, zakrył coś, co trzymał na kolanach. Popatrzyłam się na niego podejrzliwie, po czym usiadłam obok niego. 
- Co tam masz? – zapytałam. 
- A… Nieważne – odpowiedział. 
- No weź, pokaż – uśmiechnęłam się do niego, prosząc. 
- Nie, nie, nie. Jeszcze to zobaczysz. Tylko jak będzie skończone, dobra? 
- Oj no dobra.. Zayn przycisnął do klatki piersiowej to coś, co wyglądało mi teraz na szkicownik. Wyszedł szybko z pokoju, na co zmarszczyłam czoło, a przez myśli przebiegło mi: ‘Mam dziwnego chłopaka’. 
Po jakimś czasie Malik wrócił i rozłożył się ponownie na łóżku. 
- Dziwny jesteś – powiedziałam. Usiadłam po turecku tak, aby go widzieć, jednak on pociągnął mnie za rękę, więc położyłam się obok niego. Głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej, po czym poczułam, że zaczął bawić się moimi włosami. 
- Dlaczego dziwny? – odpowiedział pytaniem, po cichu. 
- Bo tak. 
- No ale dlaczego? 
- Nie dość ze dziwny, to jeszcze uparty. - Dźgnął mnie palcem w brzuch ze śmiechem, na co automatycznie się podniosłam i złapałam za to miejsce, które było ofiarą. 
- Ja i mój brzuch już cię nie lubimy – fuknęłam, odwracając się do niego plecami. Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi i już po chwili poczułam, że przytula się do mnie. 
- Sophie, no weź… 
- A idź sobie. 
- Ale… 
- Idź.- Uśmiechnęłam się pod nosem, czując, że się ode mnie odrywa i wstaje z łóżka. 
- Ty tak na serio? – zapytał, na co się odwróciłam i popatrzyłam się na niego jak na idiotę. Pokręciłam przecząco głową, śmiejąc się. 
- Myślałeś że tak? – odpowiedziałam pytaniem. Usiadł naprzeciwko mnie i niewinnie się na mnie popatrzył.
 – O litości, Zayn. Naprawdę? 
- Po tobie można spodziewać się wszystkiego. 
- Tak uważasz? 
- Tak, tak uważam. - patrzyłam się na niego przez chwilę, po czym dodałam.
- Masz rację - w tym momencie rzuciłam się na jego szyję z taką mocą, że aż spadliśmy z łóżka. Tak, zaplanowałam to. Z jego ust wymknął się krótki pisk, na co zareagowałam śmiechem. Położyłam się na nim i przytuliłam do jego ciała z całej siły. 
- Jesteś niemożliwa – powiedział i otoczył mnie swoimi ramionami. 
- Ej, dzieci, żyjecie?! – usłyszeliśmy głos Louisa z dołu. 
- Nie, umieramy, bo pożera nas yeti! – odkrzyknęłam, po czym Zayn się zaśmiał. 
- Ktoś woła o pomoc?! Tutaj jest supermaaaaaaaaaaaaaaaaan! - do pokoju wpadł Loui, w koszulce, z logo Supermana. Skąd ją on wytrzasnął? 
- Uuu, widzę, że tutaj się dzieci produkuje na podłodze! - walnęłam lekko głową w ramię Zayna, na co on się zaśmiał. - A gdzie to yeti? 
- Jezuuu, jaki ty jesteś głupi! – powiedziałam i wstałam, po czym podałam Zaynowi rękę, choć mimo, że ją złapał, wstał o własnych siłach. Moja ręka za bardzo mu nie pomogła. 
- Louis mam na imię, a nie Jezus – wystawił do mnie rękę, na którą krzywo się popatrzyłam. 

                  Resztę dnia spędziliśmy w szóstkę na obijaniu się, a wieczorem doszły Danielle i Eleanor. Siedzieliśmy do 5 nad ranem, a kiedy z Zaynem położyliśmy się do łóżka, przegadaliśmy dobre 4 godziny, więc już powinniśmy iść na śniadanie. Ani ja, ani mulat nie odczuliśmy zmęczenia, mimo że w ogóle nie spaliśmy. Zeszliśmy na dół, gdzie nikogo nie było, bo wszyscy spali. 
- Zróbmy im jakąś niespodziankę – powiedziałam cicho. 
- Jaką? – zapytał Malik. 
- Śniadanie. 
- Ale za bardzo nie mamy z czego go zrobić… - podszedł do lodówki i otworzył ją. Zaglądnęłam do niej, a to co zobaczyłam, załamało mnie. Chyba dziesięć puszek piwa, wódka, wino, masło i mleko. 
- To zaszalejemy – burknęłam.
- Zbieraj się. 
- Co? 
- No co ‘co’? Idziemy do sklepu - jako, że mieliśmy ubrania jeszcze ze wczoraj (nie przebieraliśmy się w piżamy wcześniej), ubraliśmy tylko buty, kurtki, a ja czapkę. Spletliśmy swoje palce, a gdy wyszliśmy przed bramkę, zostaliśmy od razu zaatakowani przez paparazzi i fanki, które piszczały jak zwariowane. Zayn otoczył mnie ramieniem, a ja przylgnęłam do jego ciała. Od razu usłyszałam masę przezwisk kierowane w moją stronę. Spuściłam głowę, czując, że moje oczy się zaszkliły. Mulat od razu wyszeptał do mojego ucha, żebym się nimi nie przejmowała, ale czy to moja wina, że tak nie potrafię? W połowie drogi zostaliśmy opuszczeni przez bandę tych debili i debilek. No bo, jak można ich inaczej nazwać? Otarłam oczy, pozbywając się łez. 
- Już widzę nagłówki gazet, przygotuj się – powiedział Zayn, na co się zaśmiałam. Po chwili wybieraliśmy już potrzebne nam rzeczy. Postanowiliśmy zrobić zapasy, głównie dla Nialla. Ze sklepu ledwo wyszliśmy, mieliśmy po 4 reklamówki pełne żarcia. Zayn zatrzymał taksówkę do której szybko wyszliśmy. Podał adres naszego domu kierowcy i odjechaliśmy. 
- Wiesz co? Jeśli mamy jeszcze kiedyś zrobić taką niespodziankę dla nich, to ja podziękuję – powiedział Mulat. 
- Ojejku. Zresztą, to ty zaproponowałeś takie zapasy! 
- Jakbyśmy mniej kupili, to Niall by się na nas darł, że byliśmy w sklepie i tak mało kupiliśmy. 
- On jest niemożliwy… - westchnęłam. Po kilku minutach dojechaliśmy pod dom. Dotargaliśmy się do środka, cudem. Nie ściągając nawet butów, poszliśmy do kuchni i położyliśmy zakupy na blacie. Dopiero teraz zorientowaliśmy się, że wszyscy już siedzą przy stole. 
- No i szlag wziął niespodziankę – powiedziałam, patrząc się na twarze chłopaków, Eleanor i Danielle. 
- Jaką niespodziankę? – zapytał Louis. - Mieliśmy wam zrobić śniadanie, bo całą noc nie spaliśmy i o dziewiątej zeszliśmy na dół. No ale, zawartość lodówki nie sprzyjała naszym planom, więc poszliśmy na zakupy – wytłumaczył Malik. 
- Cztery godziny w spożywczym? Nieźli jesteście! – odpowiedział Harry, spoglądając na zegarek, który miał na lewym nadgarstku. - To już pierwsza? – automatycznie spojrzałam na moje BlackBerry. Była 12:50. 
- Prawie – zaśmiał się Loczek, poprawiając włosy. Czując, że robi mi się gorąco, poszłam do przedpokoju i ściągnęłam buty oraz kurtkę. Po chwili Zayn zrobił to samo i wróciliśmy do kuchni, gdzie większość ‘towarzystwa’ szperała w reklamówkach, oprócz El, Dan i Liama. 
- Ok, wy robicie śniadanie – powiedziałam do Hazzy, Louisa i Nialla. 
- Dlaczego?! – krzyknęli chórkiem, obracając się w jednym tempie. 
- Bo wy pierwsi dorwaliście się do żarcia – odpowiedziałam, poruszając brwiami. W sumie nie wiem co miało jedno od drugiego, ale chciałam się jakoś wymigać od przygotowywania posiłku. 

~*~ 
6 grudnia, godzina 3pm. W końcu weszłam do domu. Już w przedpokoju wyciągnęłam z torby zapakowane prezenty dla chłopaków, El i Dan. Ściągnęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do salonu. Wszyscy siedzieli dziwnie podekscytowani, a gdy tylko mnie zobaczyli, szeroko się uśmiechnęli. Odwzajemniłam gest. 
- Wesołych mikołajek! – krzyknęłam, podnosząc prezenty do góry. Banan nie schodził mi z twarzy, a gdy wszyscy spod ławy wyciągnęli swoje prezenty i rzucili się na mnie, powiększył się jeszcze bardziej. Rozdałam każdemu z osobna prezenty (nie dawałam tylko Zaynowi), po czym ja dostałam sześć paczuszek. Mulat podszedł do mnie na końcu i słodko się uśmiechnął. Przytuliłam się do niego mocno, a on także objął mnie swoimi ramionami. Mieliśmy chwilę dla siebie, ponieważ reszta była zajęta rozpakowywaniem prezentów. 
- Wszystkiego najlepszego – powiedzieliśmy w tym samym momencie, na co zaśmialiśmy się. Dosyć nieśmiało wyciągnęliśmy w swoją stronę prezenty. Po chwili Zayn się odezwał.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba. Długo szukałem jubilera, który by wykonał to i myślę, że nie na darmo. Chodziło mi o taki mały prezent, ale żebyś o mnie pamiętała, gdy na niego spojrzysz – podał mi małą paczuszkę. 
- Wiesz co? Myślałam dokładnie tak samo – zaśmiałam się i wręczyłam mu, także niewielki prezent. Powoli otworzyłam podarunek od Mulata. Zobaczyłam bransoletkę. Na jej czarnym sznureczku zawieszone były srebrne zawieszki: miniaturka konia, serce, mała literka ‘Z’, glify ( każdy osobno; klik ) oraz logo Linkin Park ( klik ). Moje oczy się zaszkliły. Ta bransoletka była wprost cudowna… Popatrzyłam się na Zayna. 
- To zbieg okoliczności, czy intuicja, że kupiliśmy sobie nawzajem bransoletki? – zapytał. Też mu kupiłam bransoletkę z zawieszkami. Sama ją zaprojektowałam. Zawieszki były w kształcie małego mikrofonu, serduszka, oraz literki, które układały się w moje imię. 
- Nie wiem – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od biżuterii, którą dostałam. –Wiem, że jest cudowna – dodałam, zamykając pudełko. Rzuciłam się na Mulata, po czym wyszeptałam do jego ucha ‘dziękuję’. Zayn położył swoje dłonie na moich plecach i przycisnął moje ciało do jego. 
- Ja też – odszeptał. - Sophie, ta koszulka jest wspaniała! – usłyszałam głos Liama. Osunęłam się od Mulata i popatrzyłam na Payna, który ubrał biały t-shirt, z zielonymi rękawkami, oraz z wielkim żółwiem na klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Popatrzyłam się na Louisa, który z bananem na twarzy oglądał dwa, plastikowe gołębie. Niall oglądał bransoletkę z zawieszkami: jedna w kształcie prostokąta, w kolory flagi Irlandii, druga, to była czterolistna koniczynka, trzecia – mini hamburger, a ostatnia – literka ‘S’, żeby wiedział, że to ode mnie. Harry rozglądał się po twarzach zgromadzonych, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęliśmy się do siebie. Loczek podniósł do góry poduszkę, na której było przyszyte nasze wspólne zdjęcie. Nawet nie wiem, kiedy je zrobiłam, lub kto nam je zrobił, ale wiem, że jest przesłodkie. Przedstawia mnie i Loczka, obejmujemy się nawzajem ramionami. Jako, że Harry jest wyższy ode mnie, 
o 16 cm, sięgam mu do ramion. Na głowie mamy wielkie, białe czapy, z czarnymi uszami – inaczej mówiąc, czapki-pandy. Szczerzymy się jak idioci. W ogóle nie kojarzę, kiedy to zdjęcie zostało zrobione, ale jest naprawdę cudne. Styles bezgłośnie powiedział ‘dziękuję’, na co tak samo odpowiedziałam: ‘nie ma za co’. El i Dan siedziały obok siebie i oglądały kubki, które dostały ode mnie. Danielle trzymała w rękach białe szkło, w czarne pięciolinie oraz nutki, a gdzieniegdzie były małe krówki. Nie wiem, co miało jedno do drugiego, ale po prostu ten kubek strasznie mi się spodobał. Dodatkowo na dnie, załatwiłam sobie specjalne farby i napisałam „ I love you – Sophie x”. Eleanor dostała czarny kubek z żółtymi uśmiechami oraz kotkami. Kubki w tym sklepie były naprawdę dziwne, ale to czyniło, że są śmieszne lub cudne. Usiedliśmy z Zaynem obok Harryego na sofie. Otworzyliśmy pudełka i założyliśmy bransoletki. Przejechałam po niej palcami, szczerząc się do niej jak głupia. Tak, uśmiechałam się do biżuterii. Nagle wszyscy, oprócz Zayna, rzucili się na mnie z podziękowaniami. Każdemu odpowiedziałam, że nie mają za co, ale oni uparcie twierdzili, że jest. Kiedy mnie zostawili, zaczęłam otwierać pozostałe prezenty. Od Harry’ego dostałam dokładnie to samo zdjęcie, które dostał ode mnie na poduszce, jednak ja dostałam oprawione w ramkę. Od Louisa łańcuszek z zawieszką w kształcie marchewki (kiedy otworzyłam pudełeczko, zaczęłam się śmiać). Prezent od Nialla nie był podpisany, ale owinięty papierem w koniczynki – to właśnie mnie naprowadziło, że to podarunek od blondyna. Otworzyłam paczuszkę i wyciągnęłam z niej flagę Irlandii, na której było napisane ‘WE LOVE YOU SOPHIE!’, a pod spodem trzy autografy Jareda, Shannona i Tomo z zespołu 30 Seconds To Mars. Pisnęłam z radości i rzuciłam się na Horana tak, że spadliśmy z kanapy. Co jak co, ale ja lubię z kimś spadać z łóżka, zwłaszcza, jeśli druga osoba jest pode mną. Mocno się do niego przytuliłam i podziękowałam. Wróciłam na swoje miejsce i otworzyłam prezent od Liama. Były tam dwie lalki: Buzza Astrala i Chudego z Toy Story. Zaczęłam się śmiać, po czym popatrzyłam się na szatyna. 
- Ty naprawdę jesteś od tego uzależniony – stwierdziłam, a on się wyszczerzył. Nadszedł czas na prezent od Danielle. Kolejny łańcuszek. Była na nim połowa srebrnego serduszka i pisało na nim, na czarno, ‘best’. Popatrzyłam się na dziewczynę, a ona uniosła w górę drugą połówkę serduszka, z napisem ‘friends’. 
- Awwwww, dziękuję! – uścisnęłam ją. Wszyscy byli zajęci rozmową, w czasie, kiedy ja otworzyłam prezent od Eleanor. W pudełeczku znajdowały się kolczyki w kształcie czerwonych reniferów (klik), przesłodkie. Oprócz tego, srebrny pierścionek z kokardką ( klik ). 
- Cudne jest! Dziękuję – przytuliłam El i wróciłam na miejsce. 
- Dobra, ludzie, idziemy na obiad! – krzyknął Harry. Oczywiście Horan był pierwszy w kuchni, potem dopiero my. Jakoś się pomieściliśmy, przystawiliśmy krzesła i zaczęliśmy jeść spaghetti przygotowane przez Hazzę. Ten gościu faktycznie potrafi gotować! Po obiedzie, siedzieliśmy w salonie, gadając o wszystkim, co przyszło nam na myśl. Około godziny 5 po południu postanowiliśmy wyjść na spacer. Szybko się pozbieraliśmy i wyszliśmy na zewnątrz, a drzwi na klucz zamknął oczywiście Liam. Chodziliśmy, gdzie popadnie. Oczywiście nie było takiego miejsca, gdzie nie czaili się paparazzi lub fanki. W pewnym momencie jakaś fanka zagroziła mi, że mnie zabije. Nawet nie wiem za co, ale zaczęłam się śmiać i wróciłam do reszty. Po godzinie spacerowania, weszliśmy do Starbucksa. Zamówiłam sobie, jako jedyna, orzechową gorącą czekoladę, moją ulubioną. Reszta wzięła różne rodzaje kawy. Oprócz tego, wzięłam muffina jagodowego. Dostaliśmy swoje zamówienia i zaczęliśmy jeść, lub pić. Zayn uparł się, że za mnie zapłaci. Próbowałam mu przegadać, że sama zapłacę, ale on się uparł, że nie. W końcu mu odpuściłam, dziwnie było się „kłócić” w kawiarni. Wróciliśmy do domu i rozeszliśmy się do swoich pokoi. 
- Może im w końcu potwierdzimy, że jesteśmy razem? I tak dzisiaj widzieli, że idziemy za rękę. 
Z doświadczenia wiem, że Directionerki nie lubią żyć w niepewności – powiedział Mulat, kiedy położyliśmy się na łóżku, a on włączał laptopa. 
- Niech ci będzie – odpowiedziałam. Malik objął mnie ramieniem, a ja położyłam swoją rękę na jego brzuchu. Chłopak zalogował się na Twittera i dodał takiego tweeta: „tak, jestem z @makemewannadiex. Mam nadzieję, że to zaakceptujecie x”. Od razu pojawiły się komentarze. Część Directionerek gratulowała nam, a druga część mówiła, że Zayn jest ich, i ja nie mogę im go zabrać. 
- O Boże. Chyba muszę zorganizować jakąś akcję charytatywną na mózgi dla nich – powiedziałam. Nagle do naszego pokoju weszła Danielle i położyła na podłodze moje prezenty. 
- Chodź tu. Zayn, zrobisz nam zdjęcie – powiedziała. - Jakie zdjęcie? – zapytałam, podchodząc do niej. Wyciągnęła z kieszeni łańcuszek z połówką serduszka, a ja już wiedziałam o co chodzi. Odnalazłam pudełeczko i wyciągnęłam z niego drugą połówkę, która należała do mnie. Złączyłyśmy zawieszki w jedną całość. 
- Na biurku jest moja lustrzanka – powiedziałam, a Zayn od razu po nią poszedł i ją włączył. Danielle, na czas zdjęcia, przybliżyła się do mnie i cmoknęła mnie w policzek. Usłyszałyśmy dźwięk robionego zdjęcia, po czym odsunęłyśmy się od siebie, a ja wstałam. Wzięłam lustrzankę od Zayna i włączyłam zrobione zdjęcie. 
- Awwwww jakie słodkie! – pokazałam zdjęcie Danielle i Zaynowi. 
- Jacie, faktycznie! – skomentowali razem, na co się zaśmiałam. Przytuliłam Dan i jeszcze raz jej podziękowałam. 
- Ojejku, nie ma za co – uścisnęła mnie, po czym opuściła nasz pokój. 
- Przejmuję władzę nad twoim laptopem – oznajmiłam i wzięłam urządzenie na kolana. Zrzuciłam zdjęcie na laptopa i dodałam je na Twittera z podpisem „ @DaniellePeazer jeszcze raz dziękuję, jesteś kochana!" ”. Po chwili miałam już chyba ponad 100 retweetów. „One są niemożliwe” – pomyślałam.
                Nagle Zayn zamknął mi laptopa przed oczami.
- No co? – podniosłam oczy i spotkałam uśmiech Malika. – Weź, no. No bierz te ręce! No ej.
Wcale nie popełniłam błędów językowych, powtarzając cztery razy ‘no’ w mojej wypowiedzi. Oczywiście, że nie. Zayn zaczął się śmiać.
- No co?
- Powtarzasz się – zabrał laptopa i postawił go na ziemi.
- Kurde, Zayn, daj mi to!
- To mój laptop.
- Nie bądź wredny.
- Będę! Jeśli chodzi o ciebie to będę.
- Dobrze wiedzieć, fajnie, że mnie chociaż poinformowałeś!
- Oj, nie chodziło mi o to. Chodziło mi o to, że za nie długo zaczniesz chodzić z urządzeniami elektrycznymi! A ja? Co ze mną? – popatrzył się na mnie z udawanym smutkiem. Zmrużyłam oczy.
- Nie jesteś zabawny.
- Wiem.
Zaczęłam się śmiać.
- Kłamałaś!
- Że co?
- Kłamałaś! – zmarszczyłam brwi. – No bo…
- Nobo to taki murzynek był.
Tym razem to on wybuchnął śmiechem. Jest taki słodki, kiedy się śmieje… Kiedy się uspokoił, wstał i poszedł do biurka. Wziął z niej lustrzankę i zrobił mi zdjęcie, zanim się zorientowałam, o co chodzi.
- Zayn!
- Słucham cię, Kochanie – usiadł obok mnie i zrobił mi kolejne zdjęcie.
- Jeszcze jedno zdjęcie i cię zabiję.
- Na pewno? Sądzę, że nie masz tyle siły – nacisnął na przycisk, który robi zdjęcie. Uruchomiła się niestety lampa, która na chwile mnie oślepiła.
- Jezuuu! Nic nie widzę! – krzyknęłam, a Mulat zaczął się śmiać. – Odłóż lustrzankę – powiedziałam z zamkniętymi oczami.
- Już… - powiedział niepewnie. Rzuciłam się na niego i zaczęłam go gilgotać. Śmiał się jak głupi.
- Za… jakie… grzechy… - wydukał, pomiędzy napadami śmiechu.
- Za żywota! – krzyknęłam i w końcu otworzyłam oczy. Usiadłam na jego biodrach, w momencie kiedy złapał mnie za nadgarstki. Odwrócił mnie tak, że leżałam pod nim.
- No niee, to jest nie fair! – powiedziałam, robiąc minę zbitego szczeniaczka.
- A mógłbym to jakoś wynagrodzić? – odpowiedział pytaniem, unosząc moje ręce nad moją głowę. Przygwoździł je swoimi dłońmi do poduszki.
- Nie – fuknęłam.
- Naprawdę? – nachylił się nade mną, a ja już wiedziałam, co chce zrobić. Przymknęłam powieki i już po chwili poczułam jego wargi na swoich. Oddałam pocałunek, czując, że jego ciało coraz bardziej zbliża się do mojego. Nasze języki połączyły się w nieznanym nam tańcu. Po chwili Zayn delikatnie się ode mnie odsunął. To było magiczne…
- To nie jest wystarczająca nagroda? – zapytał, patrząc prosto w twoje oczy.
- Była… - wyszeptałam, zakładając ręce na jego szyję i przyciągając go do siebie. Odwrócił się na plecy, więc był teraz ‘częścią’ materaca – przynajmniej dla mnie, bo leżałam na nim. Objął mnie swoimi ramionami i wymruczał do mojego ucha.
- Kocham cię, Sophie.
Zamknęłaś oczy i delikatnie położyłaś się obok niego.
- Ja ciebie też.
________

PRZEPRASZAM ŻE TAK DŁUGO CZEKALIŚCIE! przynajmniej wyskrobałam 9 stron. :D i przyznam, że.. nawet mi się ten rozdział podoba, w sumie :D jak gdzieś będą niedociągnięcia, wybaczcie. nie sprawdzałam, czy są jakieś błędy jak coś.:) no i co jeszcze... oczywiście dziękuję za wspaniały szablon (hiehie, jeszcze raz :D), Kam <3 i jeszcze raz przepraszam, że dopiero po ponad miesiącu dodaję :c weny w ogóle nie było. btw. KOCHAM WAS! dziękuję za sześć komentarzy pod tamtym rozdziałem <3 i do następnego! A NO I TEN ROZDZIAL JEST SPECJALNIE DLA GABRYSI <33 TY MOJA DUPCIO, KOCHAM CIĘ! <3 mam nadzieję, że Ci się podoba:3

PS. Przepraszam! Wcześniej mi się nie dodał cały rozdział... zauważcie, że po tweecie Sophie do Danielle "jeszcze raz dziękuję, jesteś kochana!" dodałam jeszcze część. nie wiem jak to się stało... Mam nadzieję, że taka końcówka wam się spodoba!