sobota, 2 lutego 2013

12. I'm so lost in paradise.


NO TO OK, MASZ DEDYKACJE CIOŁKU <3
Mysiu moja, hiehie.<3
Kiedyś go zobaczysz. Pojadę na jego koncert razem z Tobą. Obiecuję.
Gdybym tylko mogła, zabrałabym każde Twoje cierpienie, żebyś miała lepsze życie,
i dała Ci ten bilet… Boże, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym, żebyś tam się znalazła.
Kocham Cię.

            Obudziłam się ze słuchawkami w uszach. Akurat leciało „Numb”, zespołu Linkin Park, więc nie miałam najmniejszej ochoty rezygnować ze słuchania. W końcu, gdybym nie usłyszała tej piosenki, na którymś programie muzycznym, nie zaczęła by się moja „przygoda” z owym zespołem, która trwa już ponad 6 lat. Nie zamierzałam otwierać oczu, było mi zbyt dobrze. Tym bardziej myśl, że dziś sobota podnosiła mnie na duchu. Jest jeden wyjątek, który mi nie pasował, dziś są moje urodziny, a nikt o nich nie wie, bo nikomu nie mówiłam.


Powoli otworzyłam oczy, by po chwili je zamknąć, z powodu rażącego światła. Nie byłam pewna, co było jego źródłem, ale obwiniłam Słońce. Warknęłam, jakby to miało w czymś pomóc. Wyciągnęłam jedną słuchawkę, po czym odwróciłam się na drugi bok. Piosenka zdążyła się przełączyć na „Somewhere I Belong”, także Linkin Park, z płyty Live In Texas, więc była to wersja na żywo. Otworzyłam jedno oko i sprawdziłam BlackBerry. Słaba bateria i jedna nowa wiadomość, od Zayna.
- On jest nienormalny, jesteśmy w jednym domu i pisze do mnie sms'y – wymruczałam pod nosem.
„O 4pm bądź gotowa, ubierz się ładnie. Może być sukienka xx”
- Ja i sukienka?  – prychnęłam.
„Sukienka? Nie w tym świecie. Nie mogłeś mi o tym sam powiedzieć?” – wklepałam w klawiaturę i wysłałam do Mulata. 
„Nie ma nas w domu”.
Ta wiadomość od razu mnie ożywiła. Wygrzebałam się z pościeli, wyciągnęłam z ucha drugą słuchawkę i wybiegłam z pokoju. Zaglądnęłam do każdego pokoju – niestety nie spotkałam żadnego śladu po chłopcach. Zbiegłam na dół; panowała totalna cisza. Popatrzyłam jeszcze raz na wiadomość od Zayna, której nie wyłączyłam. Napisałam odpowiedź: „ A gdzie jesteście?”.
„Dowiesz się później.”
Fajna odpowiedź, nie ma co!
„Nigdy nie byłeś taki tajemniczy.”
Na tą wiadomość nie otrzymałam odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami i poszłam do kuchni. Nie byłam głodna, więc zrobiłam sobie herbatę i z kubkiem wypełnionym nią, wróciłam do góry. Odnalazłam gdzieś w sypialni Zayna mojego iPada i usiadłam na krześle, które wisiało przypięte na sznurku do sufitu. Podciągnęłam jedno kolano do siebie i postawiłam piętę na siedzeniu. Oparłam o nogę jeden koniec iPada, a drugi o brzuch. Odblokowałam urządzenie i weszłam na Facebooka, którego nie odwiedzałam od dawna. Jednak, kiedy zobaczyłam ilość zaproszeń, a było ich ponad pięćset, przeraziłam się. Wszystkie zaczęłam usuwać, co zabrało mi ponad dwadzieścia minut. Potem uruchomiłam Skype’a. Od razu zadzwoniła do mnie Samantha. Odebrałam połączenie. 
- Myślałam, że nie wejdziesz dzisiaj! – powiedziała na wstępie.
- Dlaczego? – odpowiedziałam pytaniem.
- Jest druga po południu – automatycznie popatrzyłam na zegarek. Było tak jak mówiła.
- Jezu! Zayn mnie gdzieś zabiera o czwartej, mam być ładnie ubrana! 
Muszę iść się zbierać! – wstałam szybko i odstawiłam herbatę na stolik.
- Ej! Chodź tutaj! - niecierpliwie podeszłam do urządzenia.
- Wszystkiego najlepszego! Sto lat, pomyślności, szczęścia z Zaynem, spotkania 30 Seconds To Mars i Linkin Park! Spełnienia marzeń i czego jeszcze tam chcesz! – powiedziała, na co ja się wyszczerzyłam.
- Dziękuję! Kochana jesteś, ale teraz muszę uciekać, naprawdę przepraszam! 
- Nie przepraszaj, jeśli Zayn cię gdzieś porywa, to leć! Ubierz się ładnie – uśmiechnęła się do kamerki.
- No okej. To pa! – pomachałam jej i się rozłączyłam. Puściłam ‘Take Me Home’ One Direction od początku. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki Live While We’re Young, dałam na fula i poszłam do pokoju, w którym na początku spałam i miałam bardziej eleganckie ciuchy. Grzebałam ponad 15 minut, nie mogąc się zdecydować, jednak padło na beżową sukienkę z kołnierzykiem, bez rękawów, czarną marynarkę z ćwiekami na ramionach (nawet nie wiedziałam, że takową posiadam!) oraz botki nad kostkę z malutkim obcasem (kilk). Rzuciłam ubrania na łóżko i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam i umyłam włosy. Powycierałam ciało , rozczesałam moje kudły, po czym je wysuszyłam. Umyłam zęby i podłączyłam prostownicę. Z kosmetyczki wyciągnęłam potrzebne mi kosmetyki. Pomalowałam się, a eyelinerem zrobiłam ‘kocie oczy’, jednak nie wydłużyłam aż tak bardzo kresek poza oko. Wróciłam do pokoju i szybko ubrałam czystą bieliznę i cieliste rajstopy. Założyłam na siebie sukienkę i wróciłam do łazienki, gdzie wyprostowałam włosy i ponownie weszłam do większego pomieszczenia. Wsunęłam na stopy botki, a na ramiona żakiet. Poszłam do pokoju Harry’ego i stanęłam przed wielkim lustrem. Przeczesałam włosy, które urosły mi już za ramiona. Może nie dużo, ale zawsze coś. 



- Dobrze, dobrze. Rośnijcie! – powiedziałam… do mojego, teraz ładnie ułożonego, siana na głowie. Zmierzyłam się wzrokiem i stwierdziłam, że wcale nie prezentuję się tak źle. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, po czym poszłam do sypialni Zayna i sprawdziłam która godzina. Było po trzeciej. Chwyciłam swój aparat i wróciłam do pokoju Loczka. Zrobiłam zdjęcie swojemu odbiciu w lustrze i przerzuciłam zdjęcie na laptopa Malika. Dodałam je na Twittera z podpisem „podoba się? x”. Po chwili dostałam wiele odpowiedzi. Część chwaliła moją urodę, inni mówili że jestem obrzydliwa. Dostałam pytanie, w czyim pokoju zdjęcie jest zrobione. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że u Harry’ego. Od razu wszystkie się zaczęły jarać, że pokój Stylesa jest taki śliczny itp. Wyłączyłam laptopa i odstawiłam go na bok. Zapatrzyłam się w okno, myśląc o dzisiejszym dniu. Nawet nie zdążyłam racjonalnie pomyśleć. Właśnie dzisiaj staję się pełnoletnia! Automatycznie moje oczy stały się wielkie jak spodki. Osiemnaście lat tak szybko zleciało… 


- O litości, filozofuję jak jakaś osiemdziesięcioletnia babcia – walnęłam się otwartą dłonią w twarz, po czym wstałam i, z mojego pokoju, wyciągnęłam czarną kopertówkę i wróciłam do sypialni Malika. Włożyłam do torebeczki komórkę i błyszczyk. Sprawdziłam godzinę. Jako, że dochodziła już czwarta, zeszłam na dół. Poczułam jakieś dziwne uczucie w brzuchu. Na ogół nie lubię niespodzianek, ale teraz miałam przeczucie, że będzie to coś fajnego. Usiadłam na sofie i położyłam sobie kopertówkę na kolana. W ciszy czekałam na godzinę czwartą, a kiedy owa nastała, drzwi wejściowe się otworzyły. Wstałam i uśmiechnęłam się, widząc Zayna.
- A jednak sukienka? – zapytał, odwdzięczając gest.
- Robię to dla ciebie, pamiętaj – odpowiedziałam i podeszłam do niego. Objął mnie rękoma w pasie, a ja splotłam palce na jego karku. Pochylił się tak, że dzieliły nas milimetry. Przyciągnęłam go do siebie, a nasze usta się spotkały. Poczułam, jak przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze a po chwili łączy się z moim. Mulat mocniej mnie objął i zaczął iść do przodu, więc ja do tyłu. Przywarłam nagle do ściany, po czym wplątałam palce w jego włosy. Wiedziałam, że mamy gdzieś jechać, ale nie potrafiłam się oprzeć w tej chwili. Zayn położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął moje ciało do swojego. Przejechał rękami po moich plecach, na co zadrżałam. Delikatnie się od niego odsunęłam.




- Mieliśmy gdzieś jechać – powiedziałam, opierając swoje czoło o jego. 
- No tak – odpowiedział i złapał mnie za rękę. – Chodź.
Poszliśmy do przedpokoju, gdzie podałam chłopakowi kopertówkę i ubrałam kurtkę. 

- Ślicznie wyglądasz – stwierdził, oddając mi torebkę.
- Powiedzmy.
- Nie powiedzmy! Zawsze wyglądasz ślicznie – złapaliśmy się za rękę i zeszliśmy po schodkach.
- Oj już mi tak nie słodź – poczułam, że się rumienię. 
- Ja mówię prawdę – przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Pocałował mnie w czoło i poszliśmy do auta. Otworzył przede mną drzwi od pojazdu, a ja wsiadłam. Zamknął drzwiczki i wsiadł z drugiej strony. Ruszyliśmy w ciszy, jednak ja włączyłam radio. 


- Gdzie jedziemy? – zapytałam.
- Zobaczysz.
- Ale no Zaaaayn! – jęknęłam przeciągle. 
- No mówię, że zobaczysz – uśmiechnął się wrednie, nie spuszczając wzroku z drogi. 

Jechaliśmy ponad 30 minut. Wyjechaliśmy na obrzeża Londynu, gdzie Zayn się zatrzymał, przed wielkim, niepomalowanym domem. Wysiadłam i poczułam chłód i to niemały. Zayn objął mnie ramieniem i zaprowadził do środka budynku. Zapalił światło, a ja się zaczęłam oglądać. Nagle wielka grupa ludzi wyskoczyła zza ścian krzycząc. 

- Wszystkiego najlepszego Sophie! 

Otworzyłam oczy ze zdziwienia, a szczęka opadła mi w dół. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to dla mnie. Zakryłam twarz w dłoniach, słysząc ciągle małe trąbki na imprezy. Przytuliłam się do Zayna, hamując łzy. Nie po to się tyle męczyłam z makijażem, żeby go teraz rozmazać. Kiedy się uspokoiłam, odwróciłam się do zebranych. Sporo ich było, bo ponad dwustu chyba, a na pierwszym planie stała reszta 1D oraz El, Dan, dwóch Joshów i Samantha. 

- Skąd wiedzieliście? Samantha, jak ty się tutaj znalazłaś, jeszcze nie dawno gadałyśmy na Skypie! – powiedziałam.
- Dwie godziny temu, skarbie – odpowiedziała czerwona.
- I nic mi nie powiedziałaś!
- Nie byłoby niespodzianki, jakbym powiedziała. A to wszystko dzięki Zaynowi. 

Odwróciłam się do Mulata. Nieśmiało się uśmiechnął, na co rzuciłam się na niego, obejmując go nogami i jeszcze raz przytuliłam, tylko że mocniej. 

- Kto ci powiedział, że mam dzisiaj urodziny? – wyszeptałam do jego ucha, kiedy zatrzymał się na ścianie, przez mój ciężar.
- Nikt mi nie powiedział, zostawiłaś paszport u nas w domu, kiedy poszłaś do szkoły i sprawdziłem datę urodzenia – wyjaśnił obejmując mnie rękoma. 
- Dziękuję. 

Po chwili się puściliśmy i spojrzałam na resztę. 

- Kocham was – powiedziałam i pobiegłam do reszty, a ci, którzy znają mnie osobiście przytulili mnie. Nagle ktoś mnie do siebie przysunął. Odwróciłam się do owej osoby, którą był Harry. Przywarliśmy do siebie, a ja schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. 

- Wszystkiego najlepszego, zdrowia, pieniędzy, szczęścia z Zaynem, cierpliwości do nas wszystkich i przede wszystkim spełnienia marzeń – wyszeptał do mojego ucha, na co ja zacisnęłam palce na jego karku. Teraz już zaczęłam płakać, a Loczek głaskał mnie po plecach.
- Nie płacz, ciii… - powiedział cichutko, a ja pociągnęłam nosem.
- Płaczę ze szczęścia. Mam najwspanialszych przyjaciół na świecie. 

Odsunęliśmy się od siebie, a Styles otarł moje policzki uśmiechając się. Odwzajemniłam gest i puściłam jego dłonie, jako, że cały czas się za nie trzymaliśmy. Odwróciłam się do tyłu, gdzie zastałam Josha, a za nim mojego brata. Przytuliłam się do jednego i drugiego. Potem reszta One Direction, El i Dan, a następnie nadeszła pora prezentów. Oczywiście mówiłam, że nie trzeba. Od wszystkich nie dostałam prezentu, tylko od ‘stałej paczki’, czyli: Louis, Liam, Niall, Harry, Eleanor i Danielle. Wszyscy złożyli się na jeden prezent: cała dyskografia Rihanny oraz Linkin Park, poduszkę w kształcie głowy Zayna i sześć bransoletek: na każdej było napisane imię osoby, od której prezent dostałam. Ślicznie podziękowałam wszystkim i popatrzyłam w końcu na Zayna. Wybiegł z budynku. Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam się na resztę. Uśmiechnęłam się, choć nikt nie zwrócił na to uwagi. Zorganizowali to wszystko dla mnie…
Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciłam się, a kilka centymetrów przed swoją twarzą zobaczyłam pyszczek biszkoptowego pieska. Zrobiłam wielkie oczy (który to już raz w tym dniu?) i się trochę odchyliłam. Po chwili, zza zwierzaczka, bardzo słodkiego swoją drogą, zauważyłam czarną czuprynę. Pokręciłam przecząco głową i pogłaskałam małego labradora, tak mi się przynajmniej wydawało. 

- Czyj to? – zapytałam, a Zayn posadził mi go na rękach.
- Teraz twój – odpowiedział, a ja spojrzałam na szczeniaka. 
- Jak to? 
- No tak to. Czekaj momencik – pobiegł gdzieś, a potem wrócił z torebką i podał mi ją. 
- To jest prezent w całości. 
- Ale, że dla mnie?
- A kto inny ma dziś urodziny? 
- Jejku, Zayn! Tak bardzo dziękuję! – ostrożnie się do niego przytuliłam, tak, by pieskowi nic się nie stało. 
- Nie masz za co. Kocham cię – ostatnie zdanie wyszeptał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się, czując szczypiące łzy w oczach.
- Ja ciebie też – odsunęliśmy się od siebie, a ja wskazałam na labradora. – Suczka, czy pies? 
- Suczka. 
Zamyśliłam się. Jak, oryginalnie nazwać taką słodką psinkę? 
- Lappy – powiedziałam cicho i podniosłam psinkę na wysokość swojej twarzy.
- Jak? – zapytał, śmiejąc się.
- No co? Lappy – przysunęłam do siebie moją Lappy (jak to fajnie brzmi!) i zaczęłam ją głaskać.
- Oj, chyba będzie miała teraz lepiej ode mnie – podszedł do mnie i pogłaskał ją. – Słodka jest.
- Tak jak ty – przysłodziłam mu, a co. Niech nie czuje się odrzucony. Pocałowałam go w policzek.
- Paul powiedział, że na czas imprezy może się nią zająć. Jedziemy? 
- Możemy – zgodziłam się, po czym wyszliśmy z budynku. Nie musiałam zakładać kurtki, bo nawet nie zdążyłam jej ściągnąć w środku. Wsiedliśmy do auta, gdzie posadziłam Lappy sobie na kolanach i zapięłam pasy. Przyciągnęłam ją do siebie i głaskałam. Jedną ręką włączyłam radio, gdzie akurat leciało ‘Lost In Paradise’ Rihanny. Dałam trochę głośniej, ale nie za bardzo, aby Lappy się nie przestraszyła. 

Po około dziesięciu minutach Zayn zatrzymał się przed piętrowym domem, pomalowanym na kolor słonecznikowy. 

- Daj ją, zaniosę ją szybko Paulowi i wracamy – powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Tylko na nią uważaj, błagam – odpowiedziałam, ostrożnie podając mu Lappy.
- Dobrze, dobrze. 

Wyszedł z auta, wszedł do budynku i po kilku minutach wrócił. 

- Jeszcze ci nawet życzeń nie złożyłem – popatrzyłam się na niego głupio.
- Po tym wszystkim życzenia? Zayn, naprawdę nie trzeba.
- Jak to nie trzeba? Dziś osiągasz pełnoletniość! 
- No i co z tego? Urodziny jak urodziny.
- Jedną osiemnastkę ma się w życiu.
- Tak samo jak piątkę, trzydziestkę i każdą inną rocznicę życia, jejku, wszyscy tak przeżywacie.
- Od dzisiaj możesz legalnie spożywać alkohol!
- I to wszystko.
- Papierosy…
- Niszczą organizm i mnie do nich nie ciągnie. 
- Ale życzenia składa się na każde urodziny, no.
- Jesteś strasznie uparty.
- Ty jeszcze bardziej! Nie ważne zresztą. Wszystkiego najlepszego kotku, cierpliwości do całej naszej piątki, zwłaszcza do mnie, spełnienia marzeń, wytrwałości ze mną i wszystkiego czego tylko chcesz! 

Uśmiechnęłam się szeroko, po czym poczułam jego usta na swoich. Położyłam dłonie na jego policzkach i pochyliłam się. Wplątał palce w moje włosy, a nasze języki się połączyły. Mimo tego, że miałam zamknięte oczy, coś po nich błysnęło. Już wiedziałam nawet co. Delikatnie się od niego odsunęłam, ale nasze nosy wciąż się stykały.
- Czy oni chociaż raz nie mogą dać sobie spokoju? – wyszeptałam, kiedy mój oddech się uspokoił.
- Będziesz musiała się przyzwyczaić – odszeptał na jednym oddechu, po czym spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Wspominałam, że uwielbiam jego czekoladowe tęczówki? Nie? Jak mogłam?! Są takie przecudowne… Mało brakowało, a mogłabym się w nich ‘utopić’, ale Mulat ponownie wpił się w moje usta. Jednak przerwałam pocałunek. 

- Mamy wracać, pamiętasz? – powiedziałam i się od niego odsunęłam. Wykrzywił usta w podkówkę, a ja go lekko poklepałam dłońmi w policzek. – Jedź. 
Odjechał, mijając paparazzi. Wróciliśmy do obiektu imprezy i weszliśmy do środka. Ściągnęłam kurtkę i gdzieś tam ją rzuciłam, po czym ‘wbiłam’ się z Malikiem pomiędzy tańczących ludzi. Zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Po kilku utworach Zayn powiedział do mojego ucha.
- Chodź, wypijesz pierwszego, legalnego drinka. 

Zaśmiałam się, po czym spletliśmy nasze palce i poszliśmy do baru.
- Tylko weź mi jakiegoś słabego – powiedziałam, a Zayn zaczął wybierać. Usiadłam na obrotowym krzesełku, w czasie kiedy chłopak sprawdził coś na telefonie.
- Co tam masz? – zapytałam, na co on schował komórkę do kieszeni.
- Godzinę sprawdzałem – odpowiedział, po czym złożył zamówienie u kelnera. Mulat podał mi po jakimś czasie drinka, a ja zaczęłam go pić. Złapałam rękę Zayna, jednak on nią mnie objął i przysunął mnie do siebie.
- Dziękuję, że zorganizowaliście to specjalnie dla mnie – powiedziałam, kładąc głowę na jego ramię.
- To nie koniec niespodzianek – odpowiedział, ponownie sprawdzając godzinę na komórce. – Zaraz powinni być. 
- Kto?
- Zobaczysz. 

Popatrzyłam na podwyższenie na końcu sali. Kilka osób zaczęło się po niej krzątać, jedni nosili gitary, inni mikrofony. Nagle w całym pomieszczeniu wszystko ucichło, zgasły światła, a ja szybko odstawiłam szklankę na blat i mocniej przytuliłam się do Mulata.
- Co się dzieje? – wyszeptałam, a on pociągnął mnie gdzieś w głąb hali. Nagle nad sceną zaczęły ‘wirować’ światła, a na podwyższeniu zauważyłam sześć osób. Od razu wszystkich rozpoznałam. Byli to członkowie zespołu Linkin Park! 

- Co… Ale... Jak oni się tutaj znaleźli?! – krzyknęłam, jednak nie uzyskałam odpowiedzi, bo zaczęli grać moją miłość, ‘A Place For My Head’. Oczywiście od razu odżyłam i zaczęłam śpiewać. Niektórzy z zebranych też śpiewali, więc miałam na urodzinach fanów LP. 
Następną piosenką było Numb. Somewhere I Belong, From The Inside, In The End, With You i Given Up. Taki mini koncert. Kiedy skończyli grać ostatnią piosenkę, zapaliły się normalne lampy.
- Gdzie jest jubilatka? – zapytał Chester, wokalista Linkin Park, do mikrofonu. Zayn złapał moją dłoń i wyciągnął ją do góry. Chester, wraz z drugim wokalistą, Mike’iem podeszli do mnie, a ja już wtedy po prostu nie wiedziałam, gdzie się znajduję i co się dzieje.


- Jak masz na imię? – to pytanie padło z ust Mike’a.
- Ym.. Ja… No… Sophie – wydukałam, a oni złapali mnie za ręce i zaprowadzili na scenę. Nie wiedziałam, gdzie się patrzeć. Dave gadał z Bradem, Joe stał za swoją platformą DJ-a i rozglądał się po sali, a za perkusją, kręcąc pałeczką siedział Rob. Uśmiechnął się do mnie, a ja ledwo odwzajemniłam gest. 

- Sophie, jaka jest twoja ulubiona piosenka? – Chester objął mnie ramieniem, uderzył mnie leciutko mikrofonem w policzek, po czym podstawił mi go w okolicach ust. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na Mike’a, który poruszał brwiami. Zaczęłam nabierać pewności siebie.
- Hm… My December – odpowiedziałam. – I A Place For My Head.
- A Place For My Head już graliśmy, więc teraz, specjalnie dla ciebie zagramy My December! – powiedział Mike, a ktoś przyniósł jego keyboarda. Usiadł za nim i zaczął grać, a ja szybko odeszłam na bok. Chezy zaczął śpiewać tym swoim anielskim głosem. Dołączyłam do niego, ale stałam niedaleko głośnika, śpiewałam półgłosem, więc nie było szans, aby ktoś usłyszał. W połowie piosenki zaczęłam płakać, a kiedy się skończyła, krzyknęłam:
- The Little Things Give You Away!
Cała szóstka się do mnie uśmiechnęła i zaczęli grać. Wtedy już całkowicie się rozryczałam, a po zakończeniu utworu, podeszli do mnie i przytulili. O czym więcej może marzyć fanka?
- Dziękuję za odmienienie mojego życia, na lepsze – powiedziałam. Objęli mnie jeszcze mocniej. Potem z nimi pogadałam chwilkę, wzięłam od nich autografy, a na koniec podałam swój telefon Zaynowi, aby zrobił nam zdjęcie. W siódemkę ustawiliśmy się na środku sceny i już po chwili, ten moment został uwieczniony na mojej komórce. Podziękowałam każdemu członkowi zespołu, a oni powiedzieli, że muszą już iść. Z każdym pożegnałam się przytuleniem, a potem odprowadziłam ich wzrokiem. Poczułam, że ktoś mnie od tyłu obejmuje i kładzie głowę na moim ramieniu. Popatrzyłam się w bok i zobaczyłam tęczówki Zayna. Uśmiechnęłam się do niego, kładąc dłoń na jego policzku, a drugą na jego ręce, które mnie obejmowały. 
- Podobało się? – zapytał. DJ powrócił do grania swojej muzyki, a my staliśmy, patrząc się przed siebie.
- Lepszego prezentu nie mogłam sobie wymarzyć – odwróciłam się do niego przodem i mocno przytuliłam. 
– Naprawdę nie musiałeś… Kocham cię.
- Ja ciebie też i dlatego to zorganizowałem – odpowiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził na wielki balkon. 
- Wow, co ja jeszcze tutaj odkryję… W sumie to nie ja – zaśmiałam się i oparłam o barierkę, kiedy Zayn podpalał papierosa. Popatrzyłam przez szklane drzwi na tańczących gości. Nagle widok zasłonił mi wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Ubrany w granatową koszulę, zapiętą na ostatni guziczek, czarną marynarkę i spodnie. Oczy miał niebieskie, włosy kasztanowe, postawione delikatnie na żelu, za dużo to ich nie miał. Kontury twarzy wyostrzone, minę miał bardzo poważną. Skądś znałam tą twarz…
Przełknęłam ślinę. To nie mogła być prawda. Skąd on się tu wziął? Jak tu trafił? Przede wszystkim, pamiętał o moich urodzinach?! Miliony pytań zasypały moją głowę. Odcięłam się od rzeczywistości, jakby nic wokół nie istniało. Patrzyliśmy się na siebie. Po jakimś czasie na jego twarzy zauważyłam cień uśmiechu, na co w moich oczach zakręciły się łzy. Kompletnie nie wiedziałam, co o tym myśleć. 

____________
ba dum tss!
witam ponownie :D
dość szybko, prawda? niech będzie, że to nagroda ze to, że tyle czekaliście na 11.
nawet mi się podoba ten rozdział, tak szczerze.
ale opinię pozostawiam Wam, tam, niżej :D

Gabrysia masz i się ciesz, powiększyłam czcionkę. :p ale nie wyjustuję bo mi się nie podoba D:

no to żegnam i... do napisania! xx

EDIT.
noo i miałam napisać, że dzięęęęęękuję ślicznie mojej wspaniałej kuzynce Kam za poprawienie błędów w tym rozdziale! :D