sobota, 1 września 2012

01. no woman in the world deserves this.


      Harry otworzył przede mną drzwi. Odpięłam pas bezpieczeństwa i niepewnie wyszłam.
- Boję się – wyszeptałam, kiedy wchodziliśmy po schodach.
- Czego? – odszeptał.
- Będą się pytać, co mi się stało…
Przeraziłam się jeszcze bardziej, gdy stanęłam w środku budynku. To ten szpital. No gorzej to nie mogło być!
- Dlaczego akurat ten szpital? – zapytałam półgłosem.
- A dlaczego nie?
- Bo mam z nim złe wspomnienia.
            Łzy zaczęły mnie szczypać w oczy. Jednak Hazza pociągnął mnie za dłoń i podeszliśmy chyba do recepcji. Nie kontaktowałam, zdałam się na Loczka. Zaczęłam przypominać sobie poprzednie lata, kiedy ta szatynka była jeszcze ze mną. Mama, największy skarb na świecie. Jechała do mnie, do szkoły, zobaczyć teatrzyk w którym grałam. Czuję się za to taka winna! Mama by mi teraz powiedziała, że to nie moja wina. Zawsze dawała mi dobre rady, a teraz, kiedy najbardziej tego potrzebuje, nie ma jej. Jak moja babcia to określiła, ‘pofrunęła tam, tak bardzo wysoko, ale tam jej będzie bardzo dobrze’. Na ziemię sprowadził mnie Harry, który pociągnął mnie do windy. Staliśmy sami.
- A opowiesz mi dlaczego masz te wszystkie rany?
Zawahałam się, choć wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała na to pytanie odpowiedzieć.
- Mój, od dzisiaj były chłopak mnie bił.
- Bił?! – popatrzyłam się na niego przerażona, bo krzyknął to dosyć głośno. Przytulił mnie… Chyba właśnie tego potrzebowałam. Odwzajemniłam uścisk, po czym odsunęliśmy się od siebie i wyszliśmy z windy na właściwym piętrze. Objął mnie ręką i zaprowadził do jakiegoś gabinetu, gdzie przedstawił się i powiedział, że potrzebuję opieki medycznej. Musiałam pokazać ręce. Pani doktor przeraziła się i od razu zaprowadziła mnie do którejś ze sal. Haz oczywiście szedł za mną. Ta sala… Czy to ja mam takiego pecha?! Mam być opatrzona w sali, w której zmarła moja mama? Piękne, cudownie wprost! Jednak nie miałam wyboru. Doktorka poprosiła Harry’ego, żeby ściągnął mi buty. Zrobił to, i wtedy mogłam położyć się na łóżku. Zdjęłam jego bluzę i dziękując, oddałam mu.
- A tak w ogóle, to jak masz na imię? – zapytał.
- Sophie.
- Śliczne imię. Chcę tak nazwać swoją córkę.
- A jest w planach?
- No coś ty! – w tym momencie zaśmialiśmy się. – Gdybym miał. A.. ile masz lat?
- 17. I trochę nie rozumiem, że mój idol mnie uratował i przywiózł do szpitala.
- Nie lubię, gdy dziewczyna jest smutna. Zawsze chcę z nią być, dopóki nie będzie się dobrze czuła.
Uśmiechnęłam się. To słodkie, że Harry jest taki opiekuńczy. Nagle grupka piszczących dziewczyn wpadła do sali. Popatrzyłam się na nie zdziwiona. Każda wykrzykiwała imię lub nazwisko Hazzy.  Nagle do sali wpadł jakiś facet i zaczął siłą wyprowadzać fanki. Kiedy już mieliśmy spokój, zaczęłam się śmiać. Harry dołączył do mnie po chwili.
- Ty to nawet nie masz spokoju w szpitalu… - powiedziałam, opanowując śmiech. Odgarnęłam brązowe, sięgające do obojczyków włosy do tyłu, a grzywkę przeczesałam palcami. Do pomieszczenia weszła teraz pielęgniarka, jak wywnioskowałam po ubiorze. Przed sobą wiozła jakiś wózek, a na nim bandaże, wody utlenione i różne inne rzeczy. Uśmiechnęła się do nas i przywitała. Razem z Harry odpowiedzieliśmy ‘dzień dobry’, a ona usiadła na  krzesełku, po lewej stronie łóżka. Po prawej siedział Loczek.
- Więc, jak masz na imię? – zapytała się mnie.
- Sophie – odpowiedziałam z uśmiechem. Widać było, że to jest miła pielęgniarka.
- Usiądź, trzeba przemyć ci najpierw czystą wodą te ręce.
Wykonałam polecenie, a ona postawiła obok mnie miskę z wodą. Ostrożnie złapała mnie za lewy nadgarstek i ułożyła przedramię niewysoko nad miską. Zaczęła dokładnie przemywać moją skórę, a kiedy była czysta, powycierała ją lekko ręcznikiem. Przeszła teraz do wody utlenionej. Harry złapał mnie za dłoń, jakby czytał mi w myślach, bo właśnie tego potrzebowałam. Cholernie piekło, jednak zaciskałam zęby i palce na dłoni Loczka. Potem zajęła się jeszcze ramieniem, robiąc to samo. Prawa ręka także przeszła „piekło”. Pielęgniarka wyprosiła Harry’ego, który wyszedł z oporem z sali.
- Możesz ściągnąć spodnie? Wiem, że to krępujące, ale… Nogi też muszę zobaczyć – powiedziała z uśmiechem. Zrobiłam to, o co prosiła. Na nogach miałam tylko kilka zadrapań, więc kiedy polewała wodą utlenioną, praktycznie nic nie czułam. Jednak tutaj rany zakleiła plastrami. Ostrożnie założyłam czarne jeansy, po czym podciągnęłam koszulkę; musiałam. Ani na brzuchu, ani na plecach już nic nie miałam. Pielęgniarka wyszła z uśmiechem i wrócił Harry.
- No i jak? Możemy już jechać? – zapytał.
- Chyba tak… - wstałam, a on od razu wcisnął mi bluzę w dłoń. Zaśmiałam się, po czym weszliśmy do windy. W ciszy zjechaliśmy na dół, gdzie znowu podeszliśmy do recepcji. Harry załatwił kilka spraw, a ja założyłam bluzę i wyszliśmy.
- Pojedziemy do kompleksu, dobra? – powiedział, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
- Ale… ja bym chciała się przebrać – odpowiedziałam. – I nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Dobry, dobry. Pojedziemy najpierw do ciebie, i spakujesz się. Zostaniesz na noc u nas.
- Nie, nie zostanę.
- To było stwierdzenie, nie pytanie.
- Ale Harry! Ja chcę spać u siebie. Znamy się może godzinę, a ty już będziesz mnie na noc zapraszał do siebie?
- A dlaczego nie? Sophie, to dla mnie przyjemność i… martwię się o ciebie.
Nie odrywał wzroku od ulicy.
- Martwisz się o mnie? – powtórzyłam i spojrzałam na niego, jednak po jego twarzy wywnioskowałam, że nie żartuje. Podałam mu adres, a on bez problemu trafił pod moją kamienicę, w której mam mieszkanie. Harry powiedział, że pójdzie ze mną. Wywróciłam oczami i ruszyłam do środka  budynku. Weszliśmy na drugie piętro, gdzie otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Przedpokój był na całą długość mieszkania, od niego na bok można było wejść do różnych pomieszczeń, których miałam 4. Na prawo od wejścia stoi wieszak na kurtki i bluzy, a na podłodze obok niego stawiam zawsze buty i tak zrobiłam i tym razem. Za wieszakiem są drzwi do salonu, gdzie zaprosiłam Hazzę. Pomalowany jest cały na kolor piaskowy i jest w kształcie kwadratu. Na środku pomieszczenia stoi sofa i fotel na lewo od niej, w kolorze szarym, z czerwonymi poduszkami. Przed zestawem stoi szklany stolik, a pod nim czerwony dywan. Naprzeciwko tego, przed ścianą stoi mały telewizor. Między dwoma oknami naprzeciwko wejścia powiesiłam zdjęcia z mojego dzieciństwa, jeszcze z moją mamą. Ogólnie to cały salon był w zdjęciach, a na ścianie za sofą jest fototapeta z panoramą Nowego Jorku. Na calutkiej ścianie. Trochę to kosztowało, ale od czego ma się tatę z firmą? Ruszyłam do swojego pokoju. Moje królestwo, urządzone całkowicie z moją myślą. Wszystkie ściany pomalowane na biało. Napisałam na nich wszystko, co przyszło mi na myśl, czyt. Teksty piosenek i logo zespołów. Wykorzystałam mojego przyjaciela, Matt’a i jego talent, narysował mi na nich członków One Direction, Linkin Park i 30 Seconds To Mars, moje ulubione zespoły, za którego mogłabym oddać wszystko. Naprzeciwko wejścia stoi jednoosobowe łóżko, a nad nim okno. Jest jeszcze drugie, na tej samej ścianie tylko przy drugim końcu pokoju. Naprzeciwko niego dwie, małe szafy i komoda, a na lewo od wejścia czekoladowe biurko, a przed nim czarne krzesło ze sztucznej skóry, na plastikowych, czterech nogach. Podłogę porywały starannie wyłożone, ciemne panele, a na nich okrągły, fioletowy dywan.
            Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam dość dużą torbę obitą ćwiekami od spodu, reszta materiału była czarna. Wpakowałam potrzebne rzeczy na wszelki wypadek na kilka dni. Ruszyłam do łazienki skąd wzięłam kosmetyczkę i wpakowałam do niej kosmetyki, szczotkę, pastę i szczoteczkę do zębów oraz dezodorant i perfumy. Zapięłam materiał i wróciłam do pokoju, po czym włożyłam kosmetyczkę do torby. Chwyciłam torbę i poszłam do Harry’ego. Położyłam obok niego wyć wiekowany materiał i znowu wróciłam do mojego królestwa, po kolejną, brązową torbę. Spakowałam do niej, w przedpokoju, kilka par Conversów i jedną japonek. Zawołałam Harry’ego, a ten przyszedł z torbą.
- Ładowarka i iPad! – przypomniałam sobie. Pobiegłam do pokoju po rzeczy, które zapomniałam i wróciłam. Hazza zaoferował się i wziął moje obydwie torby, za co byłam mu wdzięczna. Zamknęłam drzwi na klucz i po chwili już jechaliśmy w jego Porshe przez ulice Londynu.
            Po kilku minutach staliśmy przed piętrowym budynkiem, pomalowanym na kolor kawy z mlekiem, co dopełniał ciemno-szary dach. Podeszliśmy do orzechowych drzwi, które otworzył Harry bez problemu, mimo ciążących go toreb. W małym przedpokoju, z szafą wielkości i wysokości beżowej ściany, ściągnęłam buty, które Loczek schował do owego, wielkiego mebla. Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam i ruszyłam za nim do przestronnego salonu koloru turkusowo-beżowego. Podłoga wyłożona jasnymi panelami. Na środku pomieszczenia dwa stopnie prowadziły w głąb podłogi, tworząc kwadratową dziurę, gdzie stała beżowa, narożna sofa. Obok dwa fotele i czekoladowy stolik z szybką pośrodku. Przed zestawem mebli, na szafce stoi telewizor plazmowy. Na prawo od wgłębienia,  w ścianie wstawiony był kominek, w którym paliło się drewno. Nad tym wisiała tablica korkowa i kilka karteczek na niej. Po drugiej stronie pokoju, całą ścianę zakrywa fototapeta z widokiem na wieżę Eiffla w Paryżu. Ściana z drzwiami, przy których teraz stałam, pomalowana jest na turkusowo, reszta na beżowo. Na drugim końcu pokoju była tylko framuga drzwi i zauważyłam tam Nialla. Domyśliłam się, że to kuchnia. Kiedy kichnęłam, niebieskie tęczówki Irlandczyka spoczęły na mnie. Wpatrywanie się w siebie nawzajem przerwał nam Harry.
- Niall, poznaj Sophie – blondyn podszedł do mnie w podskokach. Dosłownie. Uśmiechnęłam się do niego, gdy wystawił rękę w moją stronę.
- W kuchni masz jedzenie – wyszczerzył się do mnie. Zaśmiałam się, ściskając jego rękę.
- A no, cześć – odpowiedziałam z sarkazmem. Zaczął się we mnie uważnie wpatrywać.
- Sophie będzie spała u nas przez jakiś czas. Chyba nie masz nic przeciwko? – wtedy niebieskooki oderwał ode mnie wzrok.
- A dlaczego miałbym mieć? – nie czekając na odpowiedź ponownie pognał do kuchni, co Loczek skomentował śmiechem.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. Mamy kilka gościnnych, więc jeden przeznaczymy dla ciebie – uśmiechnął się i złapał torby w dłonie. Ruszył do ciemnych schodów, a ja zaraz za nim. Kiedy byliśmy już na piętrze, Haz skierował się do najbliższych drzwi. Otworzył je i wszedł do pomieszczenia, a ja za nim.  Ściany pomalowane były na kolor śliwkowy, tylko jedna na biało, ta naprzeciwko wejścia. Jest popisana różnymi podpisami, tekstami  piosenek i Bóg wie jeszcze czym. Były w niej dwa okna przysłonięte po bokach biało-czarnymi zasłonami. Na prawo od wejścia stało łóżko jednoosobowe, przykryte beżową pościelą, na której leżały pluszowe miśki. Na lewo od drzwi stoi czekoladowe biurko. Jego blat jest pusty. Przed nim stoi krzesło ze sztucznej skóry. Naprzeciwko zestawu, koło okna stoją dwa, beżowe fotele a pomiędzy nimi szklany stoliczek. Na nim zaś stoi mały wazon z jakimiś kwiatkami z beżowymi główkami. Niedaleko tego stały dwie, jasne szafy i komoda, na której stała wieża. Podłoga wyłożona jest miękką, jasno-szarą wykładziną. Wszystko idealnie się komponuje.
- Podoba się? – zapytał, odkładając torby na fotel.
- No ba. Ślicznie – stanęłam na środku pokoju i teraz dostrzegłam obraz wiszący nad łóżkiem przedstawiający panoramę Nowego Jorku. Ściana obok jest cała zakryta zdjęciami chłopaków jeszcze za czasów X-Factora.
- Nasze prywatne zdjęcia – popatrzyłam się na niego. – Są dla nas bardzo ważne, jest w nich tyle wspomnień, że nie mamy serca ich wyrzucić. A tutaj – wskazał na popisaną ścianę – podpisuje się każdy, kto tutaj spał, albo kto ogólnie odwiedził nasz dom. Oprócz tego znajdziesz teksty piosenek, których nie opublikowaliśmy. Gdzie nie gdzie też są teksty które poprawiliśmy. O, tutaj jest na przykład napisana solówka Liama, którą sami wymyśliliśmy. Ogólnie, tutaj spędzamy czas, gdy mamy wenę, gdy chcemy coś napisać, albo po prostu ze sobą pobyć. Tak czasami musimy.
Kącik moich ust mimowolnie się uniósł. Odkąd ich słucham, wiem, że traktują się jak braci i że są połączeni taką więzią, której nikt i nic nie przerwie.
- Dobra, ja idę na dół, a ty się rozpakuj, przebierz…  Albo czekaj, pokażę ci łazienkę – poszliśmy do małego pomieszczenia,  urządzonego w kolorze błękitnym. Stojąc w nim, czuję się jakbym była pod wodą. Umywalka a nad nią lustro była na prawo, a naprzeciwko niej, czyli po lewej, ubikacja. Wanna znajduje się na drugim końcu łazienki, a obok niej jest mała, szara szafeczka. Od razu koło drzwi stała taka sama. – Łazienka jest tylko do twojego użytku. Nikt z niej nie korzysta. Okej, to mogę już iść, nie zgubisz się, nie?
Zaśmiałam się.
- Zgubię się, macie labirynt w korytarzu.
Także się zaśmiał, opuszczając pomieszczenie. Wróciłam do mojego pokoju i wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni. Wykręciłam numer do Josha, mojego najlepszego przyjaciela, któremu mówię wszystko. Zamknęłam drzwi, przykładając słuchawkę do ucha. Zaległam w fotelu.
- Halo? – usłyszałam głos chłopaka.
- No hej Josh. Masz ochotę na spotkanie dzisiaj? – zapytałam od razu.
- Pewnie, czemu nie. Przyjść po ciebie?
- Niee… Wiesz który to Harry Styles? Ten, z One Direction. Słucham ich.
- Wiem.
- Właśnie jestem u niego w domu.
- Że co? Piłaś już dzisiaj?
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Znalazł mnie dzisiaj po tym… jak.. no, Rob. Już wiesz o co chodzi? No. I potem zabrał mnie do szpitala, i takim cudem zostaję u niego.
- No dobra, wierzę ci na słowo. To… O dziewiątej koło Big Bena?
- Może być. To pa.
- No, hej.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stoliczek. Z drugiego fotela chwyciłam torby i poszłam z nimi przed szafę. Wypakowałam ciuchy na półki i przy okazji wyciągnęłam szare dresy i czarną bokserkę. Przebrałam się w to, a poprzedni zestaw rzuciłam byle jak do szafy. Wzięłam do ręki kosmetyczkę i skierowałam się do łazienki. Rozpakowałam materiał z kosmetyków, które ułożyłam w szafce. Wyciągnęłam szczotkę i gumkę do włosów, po czym zrobiłam wysokiego kucyka przed lustrem. Odłożyłam szczotkę i zeszłam na dół. Na sofie siedział Louis, Liam i Zayn ze swoimi dziewczynami, a fotele zajęli Niall i Harry. Wszyscy patrzyli się na mnie. Zmusiłam się do uśmiechu, gdy Haz do mnie podchodził.
- No to, poznajcie Sophie. Poznaliśmy się w parku – powiedział Loczek, prowadząc mnie na fotel, a sam usiadł na podłodze obok mnie. Już chciałam zaprzeczyć, ale mnie wyprzedził:
- Nie, siedź. Ja posiedzę tutaj.
- Brzmi jak scena z filmu – burknął Zayn. – Jestem…
- Tak, wiem, jesteś Zayn. Jestem Directionerką – wyprzedziłam go.
- I nie piszczysz? – zapytał Louis. Popatrzyłam się na niego jak na idiotę.
- A dlaczego miałabym piszczeć?
- Bo siedzisz ze swoimi idolami! – uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło. Teraz zobaczyłam minę El, chyba nie za bardzo była zadowolona. Jednak po chwili się uśmiechnęła i popatrzyła na mnie.
- A ja jestem Eleanor – wystawiła rękę, którą uścisnęłam i także się uśmiechnęłam.
- Wiem, wiem. Znam was.
- No, to chce ktoś piwo? Panie może wino? – zapytał Niall. Przy drugim pytaniu uniósł dwa razy brew i popatrzył się na nas.
- Niee, ja nie chcę. Zaraz będę się zbierać – powiedziałam, patrząc na zegarek, który wskazywał kilka minut do ósmej.
- A gdzie idziesz? – Hazza jak zwykle ciekawy.
- Na spacer z przyjacielem. Nie martw się, nie zgubię się i nic mi się nie stanie, z Joshem od dawna się znamy.
- To dobrze.
Postanowiłam się już zbierać, więc powiedziałam, że idę do góry i to zrobiłam. Od razu zabrałam się za ciuchy. Postawiłam na czarne rurki, czerwone Conversy, a czarną bokserkę zostawiłam. Wyciągnęłam jeszcze czarno-czerwoną koszulę którą od razu ubrałam i jej końce zawiązałam w połowie brzucha. Założyłam jeszcze spodnie, wkładając bokserkę do ich środka i poszłam do łazienki. Oczy pomalowałam kredką i dodałam trochę czarnego cienia. Rzęsy przejechałam tuszem, a usta bezbarwnym błyszczykiem. Podłączyłam prostownicę do prądu i rozczesałam włosy. Kiedy prostownica się zagrzała wyprostowałam włosy i wyłączyłam ją. Wróciłam do pokoju, gdzie założyłam Conversy, a BlackBerry włożyłam do kieszeni spodni. Zbiegłam po schodach na dół.
- Harry, mógłbyś mnie odprowadzić do Big Bena? Bo tam się umówiłam z Joshem, a nie za dużo czasu, żeby błąkać się pod Londynie – poprosiłam.
- Dlaczego ty się tak ponuro malujesz? – usłyszałam głos Perrie. Popatrzyłam się na nią. – I tak… na czarno się ubierasz.
- Ubieram się tak, bo nie lubię się wyróżniać, to samo z makijażem. Zresztą, tak jak się ubieram, taki mam nastrój. To co, Harry? – zwróciłam się do Loczka. Od razu poszedł do przedpokoju. – No, to pa.
Pomachałam im i poszłam do Hazzy. Czekał już na mnie, więc wyszliśmy. Przez całą drogę byłam zmuszona opowiadać o życiu. Udało mi się pohamować łzy, żeby się nie rozmazać. Harry opowiedział o swojej przeszłości, która w sumie też nie była kolorowa. Kiedy skończył, doszliśmy do tej pięknej budowli. Zaczęłam szukać Josha. Kiedy zobaczyłam jego blond włosy z grzywką opadającą na czoło, niebieskie oczy i czarny ubiór, podbiegłam do niego i niespodziewanie się na niego rzuciłam.
- Sophie! Tęskniłem… - mocno mnie objął. – Sama doszłaś?
- Nie, Harry mnie przyprowadził – na mojej twarzy zagościł uśmiech zwycięzcy, kiedy Styles do nas podszedł.
- Oo… Myślałem, że Soph sobie to wymyśliła… Josh jestem – wystawił rękę do Loczka. On ją uścisnął z uśmiechem.
- Dobra Sophie, ja lecę do domu. Wiesz jak wrócić? Jak nie to daj telefon, zapiszę ci mój numer – podałam mu urządzenie, wklepał numer i odzyskałam swoje dziecko. – No. To baw się dobrze. Hej.
Pomachał do nas, a ja znowu zostałam sam na sam z moim przyjacielem, z którym widziałam się ostatnio tydzień temu…

____
nooo i jest jedynka! myślałam, że tego nie napiszę -_- ale mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. tak, nadzieja matką głupich bo właśnie powitaliśmy wrzesień i do szkoły w poniedziałek! rzadko będą notki, o tym muszę od razu Was powiadomić. no ale cóż, szkoła obowiązkowa i trzeba... to okej. mam nadzieję, że rozdział się podoba :) komentujcie szczerze! xx

2 komentarze:

  1. zajebiste genialne piękne. matko lubię toooo! <3 piszesz świetnie, fajnie się to czyta tak lekko. spodobało mi się to i myślę,że będę tu wpadać :)))) xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest bardzo dobrze. <3333 Podoba mi sie !

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za każdy komentarz. ten pozytywny, jak i negatywny. z każdego się cieszę, bo wiem, że ktoś czyta moje wypociny :) xx
+ JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA/Y NA TWITTERZE, W KOMENTARZU POD NAJNOWSZYM ROZDZIAŁEM PODAJ SWÓJ NICK!