Mimo,
że nie zasnęłam, czułam się pełna energii. Kiedy Zayn wstał, od razu poszłam do
walizki, z której wyciągnęłam kosmetyczkę. Położyłam ją na łóżku, odpięłam
zamek i wygrzebałam z niej tabletki przeciwbólowe. Chyba dopiero teraz Mulat
zdał sobie sprawę z tego, że się obudził i żyje.
- Moja
głooowa – wychrypiał. Zaśmiałam się, po czym wzięłam butelkę wody mineralnej z
szafki i podałam ją chłopakowi. Do drugiej ręki wcisnęłam mu lek, który od razu
połknął. – Dzięki.
Uśmiechnęłam
się do niego, po czym położyłam powoli na materacu łóżka. Przytuliłam się do
jego torsu i wtedy zmroczył mnie sen. Po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Po godzinie obudził mnie Zayn.
-
Sophie, wstawaj, zaraz idziemy.
Niechętnie
opuściłam mięciutkie łóżko, stanęłam na podłodze i przeciągnęłam się, niczym
kotka. Wyciągnęłam z torby białą koszulę, czarne rurki, turkusowe szpilki i w
ciemniejszym odcieniu komin (klik) oraz bieliznę, a do drugiej
ręki wzięłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz, umyłam
zęby, uczesałam włosy i podłączyłam prostownicę do prądu. Pomalowałam się, po
czym ubrałam ciuchy. Wyprostowałam moje kudły, odłączyłam urządzenie i wyszłam
z łazienki. Obuwie postawiłam obok wejścia do pomieszczenia. Zayn czesał swoje
włosy przed lustrem w przedpokoju. Czesał, na czoło. Uśmiechnęłam się. Na
zdjęciach, zawsze uwielbiałam go w grzywce. Tak na bok… Po prostu cud, miód i
orzeszki.
Potrząsnęłam lekko głową i podeszłam
do Mulata, po czym poprawiłam mu kołnierz od koszuli, bo jakoś dziwnie mu
odstawał. Zaśmiałam się, po czym ubrałam szpilki. Narzuciłam na siebie skórzaną
kurtkę, a do ręki wzięłam aparat. Do kieszeni spodni włożyłam BlackBerry i
wyszliśmy z mieszkania.
Tak jak przed weselem, Zayn zostawił
w recepcji klucze. Wyszliśmy przed hotel i wsiedliśmy do taksówki, która stała
obok chodnika. Mulat podał adres restauracji, zapłacił kierowcy i odjechaliśmy.
Na miejsce dojechaliśmy 15 minut później. Wysiadłam jako pierwsza, a za mną
chłopak i zamknął drzwi. Kiedy chciałam już ruszyć, Zayn złapał mnie za
nadgarstek.
- Możemy
najpierw pójść na spacer? Mam do ciebie pytanie – moje serce przez chwilę
stanęło w miejscu, by później zacząć bić nienaturalnie szybko. Mimo wszystko,
uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Ruszyliśmy w ciszy do pobliskiego parku. Usiedliśmy
na jakiejś ławce, a wtedy Zayn nabrał powietrza w usta.
-
Sophie… - zaczął. Przeniosłam wzrok na niego. – Dlaczego właściwie zaczęłaś
chodzić z Robem?
Nie
spodziewałam się, że zapyta się właśnie o NIEGO. Przeczesałam włosy i wbiłam
wzrok w czubek szpilek.
- Nie
miałam pojęcia, jaki jest. Na początku wydawał się być troskliwym i kochającym
facetem… Do czasu, kiedy zaczął pić, palić, ćpać i tak w kółko. Stawał się
wtedy bardzo nerwowy, a swoją złość wyładowywał na mnie, w miejscu, w którym
spotkał mnie Harry. Kilka minut przed tym spotkaniem Rob ze mną zerwał.
Stwierdził, że jestem szmatą i że ma lepszą.
Pojedyncze
łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zayn mnie przytulił, a ja zasłoniłam
twarz rękoma i wtuliłam się w jego tors. Po chwili złapał moje nadgarstki i
lekko odchylił je na boki. Powycierał kciukami moje policzki, a potem objął
moją twarz dłońmi. Zapatrzyliśmy się w swoje oczy.
~*~
Wiem, że ryzykuję naszą znajomością,
przyjaźnią. Po prostu dłużej nie mogę udawać. Chciałbym ją mieć tylko dla
siebie i sprawiać, żeby nie cierpiała tak jak kiedyś…
Kiedy tak przyglądałem się jej
twarzy, dostrzegłem delikatne piegi na jej nosie, których z daleka nie było
widać. Uśmiechnąłem się. Uwielbiam piegi.
Bez ryzyka nie ma zabawy, tak? Zbliżyłem
maksymalnie nasze twarze. Zawiesiłem się, nie wiedziałem co zrobić. Co jeśli
jej się to nie spodoba.
- No, na
co czekasz – wyszeptała. Otworzyłem szerzej oczy, by potem je przymknąć.
Ponownie poczułem jej ciepłe, miękkie, pomalowane malinowym błyszczykiem usta.
Delikatnie muskałem jej wargi, jednak potem nabrałem pewności siebie.
~*~
Całował mnie coraz pewniej. Miałam
ochotę zacząć skakać z radości, ale jak bym mogła przerwać tak cudowną chwilę?
Nasze języki splątały się w jakimś
dziwnym tańcu. Usiadłam na kolana Zayna i wplątałam palce w jego włosy, a on
natomiast położył swoje dłonie na moich biodrach. Uśmiechnęłam się przez
pocałunek. Po chwili oderwałam się delikatnie od niego i oparłam swoje czoło o
jego.
- Wiesz
co… - zaczął.
- Hmm?
- Kocham
cię. Od dawna, ale bałem się przyznać do tego…
- Taki bad boy z Bradford się czegoś boi? –
zaśmialiśmy się. Przyznam szczerze, jestem dobra w psuciu romantycznych momentów.
Prychnął.
- Wiesz,
że ja ciebie też? – powiedziałam po chwili. Uśmiechnął się do mnie, a ja
odwzajemniłam gest. Wstałam z jego kolan, po czym wystawiłam rękę w jego
stronę. Złapał ją i także wstał. Splątaliśmy nasze palce i ruszyliśmy do
restauracji. Wolną ręką wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni spodni i w
zablokowanym ekranie przeglądnęłam się. Powycierałam ciemne kreski z policzków,
które wskazywały którędy spływały łzy i w sumie tak źle nie wyglądałam.
Wodoodporne kosmetyki robią swoje, mimo że trochę się rozmazują.
- Czyli,
że… Jesteśmy parą? – zapytał.
- No..
raczej tak – odpowiedziałam, unosząc do góry nasze dłonie. Przyciągnął mnie do
siebie i objął ramieniem. Przytuliłam się do niego, ciesząc się, że jest teraz
dla mnie. Tylko dla mnie.
Na poprawinach nic się nie działo.
Dosłownie, nic. Zayn już nic nie pił, jako że wieczorem mieliśmy wyjechać z powrotem do Londynu. Około godziny 5 po
południu zaczęliśmy się zbierać. Mulat zamówił taksówkę, po czym podeszliśmy do
Natalie i Patricka, żeby się pożegnać.
- No
Natalie, my będziemy się już zbierać – powiedział chłopak.
- Już?
Tak szybko?
- No, bo
my jeszcze musimy się spakować i wrócić do Londynu.
- Oo, no
dobra. Dzięki że przyjechaliście – przytuliłam się do Natalie, a potem do
Patricka. Zayn przytulił jedynie kobietę, szatynowi podał rękę.
- No to
pa, do następnego spotkania.
- Miło
było was poznać, hej – powiedziałam i trzymając za rękę Zayna, wyszliśmy przed restaurację,
gdzie czekała taksówka. Wsiedliśmy do niej, a mój (jak to pięknie brzmi) chłopak podał kierowcy adres hotelu, po
czym mnie objął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu, a rękę na jego brzuch.
W ciszy dojechaliśmy do hotelu, wysiedliśmy z taksówki i ruszyliśmy do budynku.
Podeszliśmy do recepcji i poprosiliśmy o nasze klucze.
- Czy
chcieliby państwo przedłużyć pobyt w naszym hotelu? Bo mam tutaj zapisane, że
wynajęliście pokój do dzisiaj… - powiedziała do nas recepcjonistka.
- Nie,
właśnie idziemy się pakować. Za godzinę już opuścimy hotel – odpowiedział, uśmiechnął
się, po czym poszliśmy do windy. Wybrałam odpowiednie piętro i Zayn przyciągnął
mnie do siebie. Zaśmiałam się i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Harry
będzie zazdrosny – powiedziałam, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy.
- O
mnie, czy o ciebie? – odpowiedział, śmiejąc się.
- O
ciebie. Noo, Zarry, wiesz.
- Ahh,
no tak. Oj tam, teraz żaden Zarry się nie liczy… - musnął moje usta, a ja
oddałam lekko pocałunek i wtedy winda wydała z siebie dźwięk. Odskoczyłam od
Mulata zanim drzwi się otworzyły i splotłam nasze palce od dłoni. Wyszliśmy z
metalowej puszki i skierowaliśmy się do naszego pokoju. Zayn otworzył drzwi,
weszliśmy do środka apartamentu i poszliśmy do sypialni. Od razu wyciągnęliśmy
swoje szafki i gadając o jakiś bzdurach, pakowaliśmy swoje rzeczy.
Po godzinie apartament był
wyczyszczony z naszych rzeczy, które wylądowały w walizkach, które ledwo co się
dopięły. Wyszliśmy przed mieszkanie, Zayn zamknął drzwi na klucz i poszliśmy do
windy. Na panelu wybrałam parter i przytuliłam się do chłopaka. Zamknęłam oczy
i ziewnęłam przeciągle. Potrzebowałam w tym momencie snu jak nigdy. Kiedy już
prawie zasnęłam, usłyszałam otwierające się drzwi windy. Półprzytomna, złapałam
rączkę walizki i pociągnęłam ją za sobą. Trzymając za rękę Malika, stanęliśmy
przed ladą recepcji. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka i ponownie zamknęłam
oczy, słysząc głos recepcjonistki i Mulata, jakby z oddali. Po chwili się
ocknęłam i rozglądnęłam po pomieszczeniu. Napotkałam jego uśmiech.
- Choć
kochanie, idziemy – powiedział, po czym lekko pociągnął mnie za dłoń.
Pożegnaliśmy się z recepcjonistką i już po kilku minutach siedziałam w
cieplutkim aucie Malika. Wyciągnął mi małą poduszkę w kształcie różowego owada,
przypominającego okrągłą osę. Tylko coś mi nie pasowało. Mianowicie
pomniejszona człowieka, z zielonymi oczami, nosem i ustami.
- Zayn…
Czy to jest osa z głową Harry’ego? – zapytałam, śmiejąc się.
- No,
coś w tym stylu. Dał mi to na moje urodziny, żebym „zawsze o nim pamiętał” –
narysował w powietrzu cudzysłów. Podłożyłam ją sobie pod głowę i wtedy
ruszyliśmy. W momencie odpłynęłam.
Obudziłam się kiedy minęliśmy znak
informujący o pobliskich miastach, gdzie między innymi napisany był Londyn.
Przetarłam oczy i wtedy dotarło do mnie, że Zayn z kimś gada przez telefon.
-
Niedaleko Londynu… No… Za jakieś pół godziny… Ludzie, co tam się dzieje?...
Harry?...
Nie
spuszczając oczu z drogi odłożył telefon na półkę pod radiem. Ziewnęłam,
zasłaniając dłonią usta i jeszcze raz przetarłam oczy.
- O, już
nie śpisz – powiedział, przelotnie się na mnie patrząc.
- A no,
nie – odpowiedziałam z chrypką w głosie.
- Zaraz
będziemy w domu.
- I od
razu położę się spać.
- Oj,
nie sądzę… Chłopcy chyba postanowili zrobić jakąś imprezę powitalną, bo jak
rozmawiałem z Harrym, słyszałem cały czas krzyki typu: „Louis, kretynie, nie
tutaj!”, „Niall, przestań żreć”, „Harry, choć pomóż, a nie gadasz!”, „Louis,
nikt cię nie nauczył jak się układa sztućce?!”, „Liam! Co ci może łyżka zrobić?
Weź przestań cudować” i tak dalej, i tak dalej… - zaśmiałam się, wyobrażając
sobie jak chłopcy próbują coś wspólnie ugotować, przygotować, jakkolwiek miałam
nazwać te krzyki.
Zayn chciał poznać moją historię z
końmi. Na samo wspomnienie o tych zwierzętach, które kiedyś stały sobie
spokojnie w boksach, w stajni moich rodziców, uśmiechnęłam się. Były to, są, i
będą najpiękniejsze lata w moim życiu. Zaczęłam od najdalszego wspomnienia,
którym było moje pierwsze spotkanie z koniem, a dokładniej klaczą, Cest La Vie.
Pamiętam ją doskonale – miała siwą sierść z czarnymi kropeczkami*. Uszy miała
praktycznie zawsze postawione do góry, co oczywiście znaczyło, że jest
szczęśliwa.
Była to pierwsza klacz mojej mamy.
Miała już swoje lata, bo przeżyła ich 22. Na niej zaczęłam naukę jazdy.
Grzeczniejszej i bardziej posłusznej klaczy nie spotkałam do teraz. Lekkie
pociągnięcie wodzą, czy delikatne popędzenie wystarczyło jej, by wiedzieć o co
chodzi. Uwielbiałam i uwielbiam ją. Bardzo się do niej przywiązałam, dzień w
dzień odwiedzałam ją w boksie i siedziałam z nią tam kilka godzin. Czasami
nawet chodziłam z książkami, by potem nie musieć wracać do domu, żeby zrobić
zadanie. Dla niektórych było dziwne to, że „zwierzałam” jej się z problemów.
Mówiłam o wszystkim, była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka. Zawsze wydawało
mi się, że mnie rozumie, bowiem gdy mówiłam o problemach, delikatnie trącała
pyskiem moje ramie, prychając przy tym cicho, jakby chciała mnie pocieszyć.
W trakcie opowiadania, czułam
szczypiące w oczy łzy. Szybko je wytarłam, nie przestając opowiadać o tym, jaka
to Cest La Vie była słodka.
Co było najgorsze? Dwa i pół lata po
pierwszej jeździe, zmarła. Nigdy nie odważyłam się użyć słowa zdechła, kojarzyło mi się ono z tym,
jakby nie była dokarmiana. Poza tym, traktowałam ją jak człowieka.
Po jej śmierci, płakałam ponad dwa
tygodnie. W końcu pogodziłam się ze stratą klaczki i jakoś pozbierałam do kupy.
Moja mama wskazała mi ogiera, Lucky, o izabelowatej maści. Do niego też się
przywiązałam, ale nie tak jak do Cest La Vie. Oczywiście, także przebywałam z nim
bardzo długo, także płakałam przytulając się do jego szyi, zdawało się, że
rozumie mnie tak samo jak klaczka. Jednak on nie mógł mi zastąpić JEJ. Wciąż
zastanawiam się, dlaczego?
Po jakimś czasie dostałam pod opiekę
jeszcze kilka koni. Mój „kontakt” z Lucy zerwał się, jeśli tak można to nazwać.
Musiałam czyścić więcej koni, karmić je i ogólnie o nie dbać. Nie miałam czasu,
aby przesiadywać z nim godzinami.
Następnie nadeszło najgorsze
wspomnienie. Łzy potoczyły się w dół po moich policzkach, rozbijając się na
dekolcie. Zayn popatrzył na chwilkę na mnie, i właśnie w tym momencie szybko
wytarł mokre ślady. Przełknęłam gulę w gardle.
- Wtedy
zmarła moja mama. Tato sprzedał wszystkie konie, stajnie, dom.
Przeprowadziliśmy się do Manchesteru. Jednak niedługo po tym ponownie
wróciliśmy do Londynu. W moje 16 urodziny, tato kupił mi to mieszkanie, które
obecnie mam i tak trochę się od siebie oddaliliśmy – tak zakończyłam mój
„monolog”.
- Wow…
No to konie chyba dużo dla ciebie znaczyły.
- Więcej
niż dużo, to było całe moje życie.
Zayn
zaparkował przed domem, za którym się stęskniłam. Uśmiechnęłam się i w jednej
sekundzie cała dobra energia wróciła do mojego organizmu, a o spaniu całkowicie
zapomniałam. Wyszczerzyłam zęby do Zayna i chwyciłam go za rękę, gdy zamknął
auto. Pociągnęłam go do wejścia i od razu otworzyłam drzwi na oścież. W
przedpokoju już czekała na nas ta czwórka debili. Po raz trzeci szeroko się
uśmiechnęłam, a z moich ust wydało się dość głośne piśnięcie. Rzuciłam się na
nich, próbując ręką objąć ich wszystkich na raz. Wyręczyli mnie jednak i mocno
przytulili się do mnie. Zacisnęłam powieki, a banan wciąż nie schodził mi z
twarzy. Po chwili puścili mnie i podeszli do Zayna i z nim także się
przytulili.
- Ale
się za wami stęskniłam – powiedziałam, ściągając buty. Włożyłam je do szafy
złapałam Zayna za rękę.
- Uuuu,
widzę było podwójne wesele! – krzyknął Harry, patrząc się na nasze dłonie.
Zrobiłam minę typu „are you fucking
kidding me?” i weszliśmy do salonu. Przy sofie stała wysoka i chuda dziewczyna,
na oko ma 19 lat. Włosy czarne, falowane i sięgające za łopatki. Cerę miała
nieskazitelną i z pewnością stwierdziłam, że pudru prawie w ogóle nie miała.
Oczy pomalowane kredką i beżowym cieniem, a usta – czerwono krwistą szminką.
Ubrana była w turkusową sukienkę do połowy ud, która pod piersiami miała czarny
pasek, a na nim kokardę, w tym samym kolorze co sukienka. Na nogach czarne
rajstopy i czarne balerinki. Aż mi się głupio zrobiło, bo moje włosy były w
stanie opłakanym, a makijaż, na pewno choć trochę, rozmazany; nie chcę
wspominać o mojej koszuli, która była cała pomięta. Uśmiechnęłam się do niej.
- Zayn,
Sophie, poznajcie Caroline, moją przyjaciółkę z Irlandii, w sobotę do nas
przyjechała – przedstawił nam ową, czarnowłosą dziewczynę, Niall. Podeszliśmy
do niej.
- Hej,
miło cię poznać – wyciągnęłam do niej rękę, myśląc: może Niall w końcu się ustatkuje… Dziewczyna nieśmiało się
uśmiechnęła i tak samo uścisnęła moją rękę.
- Cześć,
mi ciebie też – odpowiedziała z Irlandzkim akcentem. Przywitała się z Zaynem po
czym także sobie uścisnęli dłonie. Poszliśmy do kuchni, gdzie usiedliśmy do
stołu, który był idealnie nakryty.
-
Pomyśleliśmy, że jak wrócicie to będziecie chcieli jakąś kolację, więc Harry
zrobił makaron w sosie serowym z ziołami. Miała być jeszcze zupa ale… - w tym
momencie Louis popatrzył się na Liama, a on się zarumienił z cieniem uśmiechu.
Zakryłam sobie prawą dłonią usta (lewą trzymałam dłoń Zayna pod stołem),
opanowując śmiech.
- Oj
Liam… - powiedziałam i złapałam obydwoma dłońmi miskę z daniem i nałożyłam
sobie trochę i Mulatowi. – Mam nadzieję, że się zatrujemy?
- Raczej
nie, siedział nad tym godzinę, a jak ktoś jedną stopą wszedł do kuchni darł się
„spadać z mojej kuchni!!” – odpowiedział mi Niall. – Nawet żelek nie mogłem
sobie wziąć… Piekło na ziemi! Przez prawie 2 godziny nic nie jadłem! NIC!
Wszyscy
zaczęliśmy się śmiać, łącznie z Carol, która wydawała mi się z każdą minutą
bardziej pewna siebie.
Kiedy już każdy miał nałożone
jedzenie na talerz, Harry domagał się, abyśmy z Zaynem opowiedzieli jak było na
weselu. No więc opowiadaliśmy, jedząc co jakiś czas trochę makaronu. Po
zjedzeniu, siedzieliśmy ciągle pijąc jakiś sok i cały czas prowadząc
konwersację, co się działo przez te 3 dni. Niall i Caroline opowiadali, jak to
poznali się już w podstawówce i przyjaźnią się do teraz, choć z powodu sławy
Niallera nie mają możliwości się spotykać tak często, jak kiedyś. Około godziny
10 w nocy, do naszego domu przyszły Danielle i Eleanor, na które od razu się
rzuciłam. Wszystkie trzy piszczałyśmy jak małe dzieci.
- Co tak
późno? – zapytałam, ciągle stojąc przed nimi.
-
Sądziłyśmy, że przyjedziesz później… Niby Louis i Liam kazali nam przyjść
wcześniej, ale zrobiłyśmy sobie „babski wieczór” – przy dwóch ostatnich
słowach, El narysowała w powietrzu cudzysłów. Zaśmiałam się. Czułam, że dzisiaj
będą miały drugi taki wieczór, ale ze mną. Miałam im dużo do opowiedzenia.
Niall przedstawił dziewczynom
Caroline, która była już dość pewna siebie. Usiadłyśmy na krzesłach, a Dan i El
zjadły trochę dania. Potem od razu zaciągnęły mnie do „mojego” pokoju.
- I jak?
– powiedziały od razu, gdy usiadłyśmy na łóżku. Utkwiły we mnie wzrok, a ja
spuściłam głowę, zarumieniona. Coś czułam, że się zaprzyjaźnimy.
- No…
dojechaliśmy na miejsce i okazało się, że jest tylko apartament małżeński, tak
jak w Birmingham. Nie było innego wyjścia, więc go wzięliśmy… Poszliśmy na
wesele, w sumie nie było źle. Potem na następny dzień poprawiny. Pojechaliśmy
taksówką, a zanim weszliśmy do restauracji, poszliśmy na spacer do parku, gdzie
zapytał się mnie o… - zacięłam się. Przecież one nie wiedzą o Robie. – o mojej
przeszłości. No, o moim byłym chłopaku, który…
Przełknęłam
gulę, która stanęła mi w gardle.
-
Który?... – odezwała się Danielle.
-
Mnie bił – niemalże wyszeptałam.
-
Co?! Jak to?! – krzyknęła Eleanor.
-
No po prostu. Błagam was, nie rozmawiajmy o tym.
Przytaknęły,
więc kontynuowałam.
-
Zaczęłam płakać, a on mnie przytulił. A potem… - zrobiłam „dramatyczną
przerwę”.
-
Zgwałcił cię?! – zaśmiała się El.
-
Nie. Pocałował… - wróciłam tymi myślami, kiedy dziewczyny się na mnie rzuciły.
-
No to świetnie! – wykrzyknęły razem.
-
No ba, zajebiście! – na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. – Potem wstaliśmy
i szliśmy do restauracji trzymając się za ręce. I on się zapytał, czy jesteśmy
parą. No to ja mu powiedziałam, że chyba tak, no i ze sobą chodzimy.
Wzruszyłam
ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. Popatrzyły się na mnie dziwne.
-
Nie cieszysz się? – zapytała Dan.
-
No jasne, że się cieszę! – krzyknęłam, po czym przytuliłam się mocno do nich, a
one zaczęły mi gratulować.
~*~
Podszedłem
do drzwi, gdzie przebywały El, Dan i moja
Sophie.
-
… czy jesteśmy parą. No to ja mu powiedziałam, że chyba tak, no i ze sobą
chodzimy – usłyszałem jej głos, jednak był jakiś taki obojętny… Z mojej twarzy
zeszły wszystkie możliwe kolory. Czy
kłamała, mówiąc, że mnie kocha?
-
Nie cieszysz się? – zapytała Danielle, kiedy oparłem się ramieniem o futrynę.
Zapanowała chwila ciszy.
-
No jasne, że się cieszę! – krzyknęła Soph, na co od razu się poderwałem w
miejscu i szeroko uśmiechnąłem.
-
To gratulacje! Brawo! – Danielle i Eleanor zaczęły jej gratulować, a kiedy się
uspokoiły, zapukałem cicho w drzwi. Otworzyłem je, gdy usłyszałem „proszę” w
wykonaniu całej trójki.
-
Dobry wieeeczór, mam nadzieję że nie przeszkadzam – powiedziałem, gdy włożyłem
głowę w szparę między drzwi a ich futrynę.
-
Nie – odpowiedziała Sophie i słodko się uśmiechnęła.
-
El, Louis cię woła, ciebie Liam… – popatrzyłem na Danielle. - … czekają na was
w swoich pokojach. A ja… mógłbym zawołać ciebie? – na koniec popatrzyłem się na
moją dziewczynę.
-
Mógłbyś – powiedziała i wstała jednocześnie z dziewczynami Otworzyłem szerzej
drzwi i wystawiłem rękę przed siebie, którą Soph od razu złapała. El i Dan
wyminęły nas, a my skierowaliśmy się do mojego pokoju. Kiedy zamknąłem drzwi,
od razu przycisnąłem ją do ściany. Najpierw stała osłupiona, wpatrując się w
moje oczy, a po chwili uśmiechnęła się i złączyła nasze usta w pocałunku.
Uniosłem jej ręce do góry i „przygwoździłem” je swoimi dłońmi do ściany.
Odczepiłem się od jej warg i delikatnie musnąłem jej szyję, a ona się zaśmiała.
-
Gilgoczesz - wyszeptała, a ja pewniej
zacząłem całować jej wgłębienie w szyi, przez co cicho się śmiała. – Zayn,
naprawdę…
~*~
Mimo tego, że gilgotał mnie swoim
lekkim zarostem i ustami, odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większą
powierzchnię do całowania. Przejechał opuszkami palców w dół po moich rękach,
które bez oparcia jego dłoni poleciały w dół. Położył delikatnie je na moje
biodra, a ja po chwili się ocknęłam i wplątałam palce w jego włosy. Na chwilę
oderwał prawą dłoń od mojego ciała i patrząc się w moje oczy, odgarnął moje
włosy na jedną stronę, po czym jego palce wróciły na poprzednie miejsce.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek, a chwilę później przygryzł
płatek mojego ucha. Jego dłonie zjechały na moje uda. Podniósł mnie, a ja
szybko oplotłam go nogami na wysokości bioder. Mocniej przycisnął mnie do
ściany, na co cicho jęknęłam i pocałowałam go w usta. Kiedy usłyszeliśmy kroki
w korytarzu, które stawały się z każdą sekundą głośniejsze, stanęłam na
podłodze i szybko od siebie odeszliśmy. Ktoś zapukał do drzwi, gdy z uśmiechem
odblokowałam BlackBerry.
- Proszę
– powiedział Zayn, który położył się na łóżku i uruchamiał swojego laptopa. Do
pokoju wszedł Harry, który uśmiechnął się do nas.
-
Zostawiłeś coś – Loczek pomachał w powietrzu paczką papierosów, rzucił nią w
Mulata i wyszedł z pokoju.
Poszłam się szybko wykąpać,
przebrałam w piżamę i położyłam obok Zayna, który pisał właśnie na Twitterze „ktoś może chce twitcama? :) x”.
- E, to
ja pójdę do siebie – powiedziałam, kiedy dodał tego tweeta.
- Co?
Dlaczego? – odpowiedział pytaniem, obejmując mnie ramieniem.
- Zayn,
zaczęliśmy chodzić dopiero dzisiaj, może powinniśmy się jeszcze nie ujawniać?
Przecież wiem jakie są Directionerki, gdyby zobaczyły że leżymy w jednym łóżku,
a ty mnie obejmujesz, od razu by się domyśliły o co chodzi.
- To
możesz siedzieć obok mnie i siedzieć na swoim iPadzie – podsunął mi pomysł
który mi się nawet spodobał. Uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam do swojego
pokoju po urządzenie. Wróciłam, włączając go i usiadłam koło Zayna, który
włączył już Twitcama. Kiedy tylko uruchomił kamerkę odsunęłam się od niego, i u
siebie włączyłam link, który dodał na Twittera. Pisałam do niego na czacie coś
typu „hej, jak się czujesz? ;)”, na
co patrzył się na mnie z uśmiechem, a Directionerki od razu pytały się, na co
tak patrzy.
__________
*Cest La
Vie to klacz wzięta z mojego życia, także zmarła, ogólnie to ją przedstawiłam
tutaj, tylko nie spędzałam z nią tyle czasu. ;)
Okej na
początek chciałabym ustalić kilka rzeczy. Czytałam z nudów od początku swojego
bloga i zauważyłam że mega pokręciłam imiona, więc chcę tutaj napisać co i jak,
żebym jak też w razie czego sobie ogarnęła.
~ W
którymś rozdziale napisałam Matt, w następnym Josh, więc PRZYJACIEL SOHPIE TO JOSH.
~ W
którymś rozdziale napisałam Rob, w innym Matt, więc BYŁY CHŁOPAK SOHPIE, KTÓRĄ
JĄ BIŁ, TO ROB!
I to
chyba tyle.. Jak coś mi się przypomni to dopiszę :D
A teraz
co do rozdziału tego.
1. Masz
Karr, cieszysz się?! XD
2. To
jest chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów. Naprawdę. A tych ulubionych jest bardzo mało.
3.
Caroline ma być, tak mogę to nazwać, odzwierciedleniem Karr, tego mojego zjebka
kochanego :D <3 ale ona zaraz zacznie mówić że nie prawda, że ona jest
brzydka, gruba, blablabla… nie słuchajcie jej :D
4. No co
jeszcze mogę powiedzieć… Oczywiście liczę na dużo komentarzy, bo pod tamtym… no
nie zachwyciłam się. Wiem że jest Was więcej, rozdział 8 mi to udowodnił.
Wyrażajcie swoje opinie, krytykujcie, a nawet napiszcie jak w którymś rozdziale
nie dotrwaliście do końca… Po prostu piszcie, co leży Wam na sercu, bo jestem
bardzo ciekawa co muszę zmienić, poprawić a co zostawić tak jak jest. Więc mam
nadzieję, że pojawią się chociaż 4 komentarze :)x
5. Osiem
stron, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam? :)
Super, czekam na kolejny! xx
OdpowiedzUsuńawwww, awwww, aaaaaaaaaawwwwww *-*
OdpowiedzUsuńTak. jestem zadowolona, chociaż w sumie mogło być więcej, ale nie będę wybredna. <3
Co do punktu 3, to tak - jestem gruba, brzydka i w ogóle jak patrzę na siebie w lustrze, to wyglądam jak pasztet. No niedługo to ja będę Ciebie informować o nowej notce, bitch. I of course ty mi robisz nagłówek, raczej że nie inaczej i HEJA BANANA jakby to powiedziała Justyna :33
Carole xx ( tak btw. 69 jest wszędzie, albo to ja jestem zboczeńcem i wszędzie widzę tą liczbę **********: )
O Rany, nie mogłam oderwać wzroku od monitora czytając ten rozdział :D Jak on pocałował Sophie normalnie poczułam motylki w brzuchu awwww*________* A ta scena, gdy wchodzi Harry a oni odskakują i jakby nigdy nic powaliła mnie :D hahaha. Malik nauczył robic sie twicamy :D jeee !! xD Cudownie napisany, uwielbiam Twojego bloga i Ciebie <333
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNominowałam Twój blog do Libster Award na www.youonlyliveonce2509.blogspot.com więcej szczegołów pod tym adresem ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award na http://you-were-my-summer-love.blogspot.com/ :) Więcej informacji pod tamtym adresem ! ♥
OdpowiedzUsuńkocham twojego bloga! <3 - Julka :D
OdpowiedzUsuń