piątek, 23 listopada 2012
Libster Award (?)
no więc... dostałam dwa komentarze że jestem nominowana do Libster Award (?). hm.. poczytałam o co chodzi i stwierdziłam że to fajna zabawa :) niestety ja nominowałam tylko 6 blogów, 11 nie znalazłam :c miałabym 7, ale ten 7 jest o Linkin Park, a to jest zabawa tylko dla Directionerek :D a oto krótki opis:
Nominacja ta jest otrzymana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.
Oto pytania, które dostałam od Marysi z youonlyliveonce2509.blogspot.com/
1. Masz coś związanego z 1D ( typu płyta, jakieś bluzki itd?)
niestety nie :( tylko plakaty.. :/ ale w najbliższym czasie chcę sobie kupić UAN i TMH ;) 2. Którego z 1D najbardziej lubisz :) ? I dlaczego?
zdecydowanie Zayn. nie chodzi tutaj o urodę (choć jest ekmdsfvbfjkxdbv :D), raczej zafascynował mnie jego głos i to, że mimo hejtów wciąż się trzyma (jak całe 1D), że robi to co chce i nie zmienia się, choćby ryzykował całym życiem. i uraczyły mnie jego teksty, cytaty, jakkolwiek mam no nazwać. cudowne są :')
3. Jak długo ich słuchasz?
zaczęłam w tamtym roku na początku grudnia, jednak "powołanie" do dołączenia do #1Dfamily poczułam na początku lipca ;d
4. Jak zaczęły się Twoje początki z 1D
najpierw ich nienawidziłam, hejtowałam ich. jednak przez jęczenie pewnej osoby, która mnie nimi katowała, postanowiłam przesłuchać ich piosenki co ułatwiło mi 4fun.tv gdzie pierwszy raz zobaczyłam One Thing i automatycznie się w nich zakochałam :D
5. Shippujesz jakiś bromance xD?
Zarry <3
6. Co myślisz o Eleanor ?
nic do niej nie mam, a wręcz zaczynam ją uwielbiać :D według mnie jest osobą, która uszczęśliwa Louisa i widać to, że się kochają. jak dla mnie jest przy okazji śliczna. ;)
7. Popierasz to jak często dobywa Harremu tatuaży ?
to jego ciało, a jako Directionerka nie powinnam mieć jemu tego za złe, jednak nie podobają mi się niektóre tatuaże.
8. Byłaś kiedyś w Londynie/ UK?
nie :< ale chciałabym zamieszkać w Londynie <3
9. Co zainspirowało Cię do założenia bloga ?
byłam nad morzem, na wczasach z rodziną i jakoś mnie tak wzięło :) a założyłam dopiero jak wróciłam do domu.
10. Dzięki temu Fandomowi poznałaś kogoś fajnego :D?
tak <3
11. Posiadasz Yearbook Take Me Home ;) ?
niee :<
Pytania od Samanthy z http://you-were-my-summer-love.blogspot.com/
1. Co zainspirowało Cię do napisania tego bloga?
nuda. często tak mam. byłam nad naszym, polskim morzem i tak z nicości wziął się pomysł na tego bloga :)
2. Ulubiona piosenka z UAN i TMH?
z UAN zdecydowanie Up All Night, a z TMH Little Things i Live While We're Young :)
3. Jaki masz dzwonek w telefonie? Czyżby 1D?
nie. Linkin Park - Lost In The Echo
4. Co sądzisz o Eleanor i Perrie?
bardzo je lubię. cieszę się, że Lou i Zayn trafili na dziewczyny, które je kochają, są śliczne i pomagają im :)
5. Czy shippujesz jakiś bromance? ;>
tak, Zarry'ego, ale tylko jako miłość BRATERSKA ;)
6. Kto jest Twoim ulubionym członkiem 1D i dlaczego?
Zayn. już wyżej napisałam, zafascynował mnie jego głos i cytaty, oraz to, że łatwo się nie poddaje ;)
7. Jak to się stało, że stałaś się Directionerką?
hm.. ciągłe trejkotanie pewnej osoby o nich i zobaczenie OT w telewizji :)
8. Ile czasu już ich słuchasz?
trochę mniej niż rok :)
9. Czy poznałaś kogoś ciekawego, interesującego przez tego bloga?
tak ;>
10. Byłaś kiedyś w Londynie/UK?
nie, ale bardzo chciałabym tam zamieszkać.
11.Chciałabyś mieszkać w Londynie, aby spotkać chłopców?
Tak, chciałabym tam mieszkać, ale nie tylko żeby ich spotkać. chciałabym tam wyjechać i spełnić swoje marzenie, zobaczyć to piękne miasto i studiować/pracować tam :)
BLOGI KTÓRE NOMINOWAŁAM:
1. http://niewolnicy-uczuc.blogspot.com
2. http://onelove1d-opowiadania.blogspot.com
3. http://aviciouscircle-story.blogspot.com
4. http://playthesameoldgame.blogspot.com
5. http://forbidden-love-ziall.blogspot.com
6. http://hate-or-love-ziall.blogspot.com
PYTANIA DLA WAS:
1. Masz przyjaciółkę, która słucha 1D?
2. Masz UAN/TMH?
3. Posiadasz jakiegoś Yearbooka?
4. Shippujesz jakiś bromance? :>
5. Co sądzisz o Eleanor i Perrie?
6. Wolisz Zayna z pasemkiem, czy bez?
7. Co sądzisz na temat tatuaży Zayna i Hazzy?
8. Wolisz "czasy" x-factora, czy obecne?
9. Co byś zrobiła, gdybyś ich zobaczyła, spacerując po Londynie?
10. Byłaś na jakimś ich koncercie?
11. Który z 1D jest Twoim ulubionym i dlaczego? :)
no to tyle. dziękuję za uwagę :D x
czwartek, 22 listopada 2012
09. leave out all the rest.
Mimo,
że nie zasnęłam, czułam się pełna energii. Kiedy Zayn wstał, od razu poszłam do
walizki, z której wyciągnęłam kosmetyczkę. Położyłam ją na łóżku, odpięłam
zamek i wygrzebałam z niej tabletki przeciwbólowe. Chyba dopiero teraz Mulat
zdał sobie sprawę z tego, że się obudził i żyje.
- Moja
głooowa – wychrypiał. Zaśmiałam się, po czym wzięłam butelkę wody mineralnej z
szafki i podałam ją chłopakowi. Do drugiej ręki wcisnęłam mu lek, który od razu
połknął. – Dzięki.
Uśmiechnęłam
się do niego, po czym położyłam powoli na materacu łóżka. Przytuliłam się do
jego torsu i wtedy zmroczył mnie sen. Po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Po godzinie obudził mnie Zayn.
-
Sophie, wstawaj, zaraz idziemy.
Niechętnie
opuściłam mięciutkie łóżko, stanęłam na podłodze i przeciągnęłam się, niczym
kotka. Wyciągnęłam z torby białą koszulę, czarne rurki, turkusowe szpilki i w
ciemniejszym odcieniu komin (klik) oraz bieliznę, a do drugiej
ręki wzięłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz, umyłam
zęby, uczesałam włosy i podłączyłam prostownicę do prądu. Pomalowałam się, po
czym ubrałam ciuchy. Wyprostowałam moje kudły, odłączyłam urządzenie i wyszłam
z łazienki. Obuwie postawiłam obok wejścia do pomieszczenia. Zayn czesał swoje
włosy przed lustrem w przedpokoju. Czesał, na czoło. Uśmiechnęłam się. Na
zdjęciach, zawsze uwielbiałam go w grzywce. Tak na bok… Po prostu cud, miód i
orzeszki.
Potrząsnęłam lekko głową i podeszłam
do Mulata, po czym poprawiłam mu kołnierz od koszuli, bo jakoś dziwnie mu
odstawał. Zaśmiałam się, po czym ubrałam szpilki. Narzuciłam na siebie skórzaną
kurtkę, a do ręki wzięłam aparat. Do kieszeni spodni włożyłam BlackBerry i
wyszliśmy z mieszkania.
Tak jak przed weselem, Zayn zostawił
w recepcji klucze. Wyszliśmy przed hotel i wsiedliśmy do taksówki, która stała
obok chodnika. Mulat podał adres restauracji, zapłacił kierowcy i odjechaliśmy.
Na miejsce dojechaliśmy 15 minut później. Wysiadłam jako pierwsza, a za mną
chłopak i zamknął drzwi. Kiedy chciałam już ruszyć, Zayn złapał mnie za
nadgarstek.
- Możemy
najpierw pójść na spacer? Mam do ciebie pytanie – moje serce przez chwilę
stanęło w miejscu, by później zacząć bić nienaturalnie szybko. Mimo wszystko,
uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Ruszyliśmy w ciszy do pobliskiego parku. Usiedliśmy
na jakiejś ławce, a wtedy Zayn nabrał powietrza w usta.
-
Sophie… - zaczął. Przeniosłam wzrok na niego. – Dlaczego właściwie zaczęłaś
chodzić z Robem?
Nie
spodziewałam się, że zapyta się właśnie o NIEGO. Przeczesałam włosy i wbiłam
wzrok w czubek szpilek.
- Nie
miałam pojęcia, jaki jest. Na początku wydawał się być troskliwym i kochającym
facetem… Do czasu, kiedy zaczął pić, palić, ćpać i tak w kółko. Stawał się
wtedy bardzo nerwowy, a swoją złość wyładowywał na mnie, w miejscu, w którym
spotkał mnie Harry. Kilka minut przed tym spotkaniem Rob ze mną zerwał.
Stwierdził, że jestem szmatą i że ma lepszą.
Pojedyncze
łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zayn mnie przytulił, a ja zasłoniłam
twarz rękoma i wtuliłam się w jego tors. Po chwili złapał moje nadgarstki i
lekko odchylił je na boki. Powycierał kciukami moje policzki, a potem objął
moją twarz dłońmi. Zapatrzyliśmy się w swoje oczy.
~*~
Wiem, że ryzykuję naszą znajomością,
przyjaźnią. Po prostu dłużej nie mogę udawać. Chciałbym ją mieć tylko dla
siebie i sprawiać, żeby nie cierpiała tak jak kiedyś…
Kiedy tak przyglądałem się jej
twarzy, dostrzegłem delikatne piegi na jej nosie, których z daleka nie było
widać. Uśmiechnąłem się. Uwielbiam piegi.
Bez ryzyka nie ma zabawy, tak? Zbliżyłem
maksymalnie nasze twarze. Zawiesiłem się, nie wiedziałem co zrobić. Co jeśli
jej się to nie spodoba.
- No, na
co czekasz – wyszeptała. Otworzyłem szerzej oczy, by potem je przymknąć.
Ponownie poczułem jej ciepłe, miękkie, pomalowane malinowym błyszczykiem usta.
Delikatnie muskałem jej wargi, jednak potem nabrałem pewności siebie.
~*~
Całował mnie coraz pewniej. Miałam
ochotę zacząć skakać z radości, ale jak bym mogła przerwać tak cudowną chwilę?
Nasze języki splątały się w jakimś
dziwnym tańcu. Usiadłam na kolana Zayna i wplątałam palce w jego włosy, a on
natomiast położył swoje dłonie na moich biodrach. Uśmiechnęłam się przez
pocałunek. Po chwili oderwałam się delikatnie od niego i oparłam swoje czoło o
jego.
- Wiesz
co… - zaczął.
- Hmm?
- Kocham
cię. Od dawna, ale bałem się przyznać do tego…
- Taki bad boy z Bradford się czegoś boi? –
zaśmialiśmy się. Przyznam szczerze, jestem dobra w psuciu romantycznych momentów.
Prychnął.
- Wiesz,
że ja ciebie też? – powiedziałam po chwili. Uśmiechnął się do mnie, a ja
odwzajemniłam gest. Wstałam z jego kolan, po czym wystawiłam rękę w jego
stronę. Złapał ją i także wstał. Splątaliśmy nasze palce i ruszyliśmy do
restauracji. Wolną ręką wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni spodni i w
zablokowanym ekranie przeglądnęłam się. Powycierałam ciemne kreski z policzków,
które wskazywały którędy spływały łzy i w sumie tak źle nie wyglądałam.
Wodoodporne kosmetyki robią swoje, mimo że trochę się rozmazują.
- Czyli,
że… Jesteśmy parą? – zapytał.
- No..
raczej tak – odpowiedziałam, unosząc do góry nasze dłonie. Przyciągnął mnie do
siebie i objął ramieniem. Przytuliłam się do niego, ciesząc się, że jest teraz
dla mnie. Tylko dla mnie.
Na poprawinach nic się nie działo.
Dosłownie, nic. Zayn już nic nie pił, jako że wieczorem mieliśmy wyjechać z powrotem do Londynu. Około godziny 5 po
południu zaczęliśmy się zbierać. Mulat zamówił taksówkę, po czym podeszliśmy do
Natalie i Patricka, żeby się pożegnać.
- No
Natalie, my będziemy się już zbierać – powiedział chłopak.
- Już?
Tak szybko?
- No, bo
my jeszcze musimy się spakować i wrócić do Londynu.
- Oo, no
dobra. Dzięki że przyjechaliście – przytuliłam się do Natalie, a potem do
Patricka. Zayn przytulił jedynie kobietę, szatynowi podał rękę.
- No to
pa, do następnego spotkania.
- Miło
było was poznać, hej – powiedziałam i trzymając za rękę Zayna, wyszliśmy przed restaurację,
gdzie czekała taksówka. Wsiedliśmy do niej, a mój (jak to pięknie brzmi) chłopak podał kierowcy adres hotelu, po
czym mnie objął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu, a rękę na jego brzuch.
W ciszy dojechaliśmy do hotelu, wysiedliśmy z taksówki i ruszyliśmy do budynku.
Podeszliśmy do recepcji i poprosiliśmy o nasze klucze.
- Czy
chcieliby państwo przedłużyć pobyt w naszym hotelu? Bo mam tutaj zapisane, że
wynajęliście pokój do dzisiaj… - powiedziała do nas recepcjonistka.
- Nie,
właśnie idziemy się pakować. Za godzinę już opuścimy hotel – odpowiedział, uśmiechnął
się, po czym poszliśmy do windy. Wybrałam odpowiednie piętro i Zayn przyciągnął
mnie do siebie. Zaśmiałam się i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Harry
będzie zazdrosny – powiedziałam, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy.
- O
mnie, czy o ciebie? – odpowiedział, śmiejąc się.
- O
ciebie. Noo, Zarry, wiesz.
- Ahh,
no tak. Oj tam, teraz żaden Zarry się nie liczy… - musnął moje usta, a ja
oddałam lekko pocałunek i wtedy winda wydała z siebie dźwięk. Odskoczyłam od
Mulata zanim drzwi się otworzyły i splotłam nasze palce od dłoni. Wyszliśmy z
metalowej puszki i skierowaliśmy się do naszego pokoju. Zayn otworzył drzwi,
weszliśmy do środka apartamentu i poszliśmy do sypialni. Od razu wyciągnęliśmy
swoje szafki i gadając o jakiś bzdurach, pakowaliśmy swoje rzeczy.
Po godzinie apartament był
wyczyszczony z naszych rzeczy, które wylądowały w walizkach, które ledwo co się
dopięły. Wyszliśmy przed mieszkanie, Zayn zamknął drzwi na klucz i poszliśmy do
windy. Na panelu wybrałam parter i przytuliłam się do chłopaka. Zamknęłam oczy
i ziewnęłam przeciągle. Potrzebowałam w tym momencie snu jak nigdy. Kiedy już
prawie zasnęłam, usłyszałam otwierające się drzwi windy. Półprzytomna, złapałam
rączkę walizki i pociągnęłam ją za sobą. Trzymając za rękę Malika, stanęliśmy
przed ladą recepcji. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka i ponownie zamknęłam
oczy, słysząc głos recepcjonistki i Mulata, jakby z oddali. Po chwili się
ocknęłam i rozglądnęłam po pomieszczeniu. Napotkałam jego uśmiech.
- Choć
kochanie, idziemy – powiedział, po czym lekko pociągnął mnie za dłoń.
Pożegnaliśmy się z recepcjonistką i już po kilku minutach siedziałam w
cieplutkim aucie Malika. Wyciągnął mi małą poduszkę w kształcie różowego owada,
przypominającego okrągłą osę. Tylko coś mi nie pasowało. Mianowicie
pomniejszona człowieka, z zielonymi oczami, nosem i ustami.
- Zayn…
Czy to jest osa z głową Harry’ego? – zapytałam, śmiejąc się.
- No,
coś w tym stylu. Dał mi to na moje urodziny, żebym „zawsze o nim pamiętał” –
narysował w powietrzu cudzysłów. Podłożyłam ją sobie pod głowę i wtedy
ruszyliśmy. W momencie odpłynęłam.
Obudziłam się kiedy minęliśmy znak
informujący o pobliskich miastach, gdzie między innymi napisany był Londyn.
Przetarłam oczy i wtedy dotarło do mnie, że Zayn z kimś gada przez telefon.
-
Niedaleko Londynu… No… Za jakieś pół godziny… Ludzie, co tam się dzieje?...
Harry?...
Nie
spuszczając oczu z drogi odłożył telefon na półkę pod radiem. Ziewnęłam,
zasłaniając dłonią usta i jeszcze raz przetarłam oczy.
- O, już
nie śpisz – powiedział, przelotnie się na mnie patrząc.
- A no,
nie – odpowiedziałam z chrypką w głosie.
- Zaraz
będziemy w domu.
- I od
razu położę się spać.
- Oj,
nie sądzę… Chłopcy chyba postanowili zrobić jakąś imprezę powitalną, bo jak
rozmawiałem z Harrym, słyszałem cały czas krzyki typu: „Louis, kretynie, nie
tutaj!”, „Niall, przestań żreć”, „Harry, choć pomóż, a nie gadasz!”, „Louis,
nikt cię nie nauczył jak się układa sztućce?!”, „Liam! Co ci może łyżka zrobić?
Weź przestań cudować” i tak dalej, i tak dalej… - zaśmiałam się, wyobrażając
sobie jak chłopcy próbują coś wspólnie ugotować, przygotować, jakkolwiek miałam
nazwać te krzyki.
Zayn chciał poznać moją historię z
końmi. Na samo wspomnienie o tych zwierzętach, które kiedyś stały sobie
spokojnie w boksach, w stajni moich rodziców, uśmiechnęłam się. Były to, są, i
będą najpiękniejsze lata w moim życiu. Zaczęłam od najdalszego wspomnienia,
którym było moje pierwsze spotkanie z koniem, a dokładniej klaczą, Cest La Vie.
Pamiętam ją doskonale – miała siwą sierść z czarnymi kropeczkami*. Uszy miała
praktycznie zawsze postawione do góry, co oczywiście znaczyło, że jest
szczęśliwa.
Była to pierwsza klacz mojej mamy.
Miała już swoje lata, bo przeżyła ich 22. Na niej zaczęłam naukę jazdy.
Grzeczniejszej i bardziej posłusznej klaczy nie spotkałam do teraz. Lekkie
pociągnięcie wodzą, czy delikatne popędzenie wystarczyło jej, by wiedzieć o co
chodzi. Uwielbiałam i uwielbiam ją. Bardzo się do niej przywiązałam, dzień w
dzień odwiedzałam ją w boksie i siedziałam z nią tam kilka godzin. Czasami
nawet chodziłam z książkami, by potem nie musieć wracać do domu, żeby zrobić
zadanie. Dla niektórych było dziwne to, że „zwierzałam” jej się z problemów.
Mówiłam o wszystkim, była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka. Zawsze wydawało
mi się, że mnie rozumie, bowiem gdy mówiłam o problemach, delikatnie trącała
pyskiem moje ramie, prychając przy tym cicho, jakby chciała mnie pocieszyć.
W trakcie opowiadania, czułam
szczypiące w oczy łzy. Szybko je wytarłam, nie przestając opowiadać o tym, jaka
to Cest La Vie była słodka.
Co było najgorsze? Dwa i pół lata po
pierwszej jeździe, zmarła. Nigdy nie odważyłam się użyć słowa zdechła, kojarzyło mi się ono z tym,
jakby nie była dokarmiana. Poza tym, traktowałam ją jak człowieka.
Po jej śmierci, płakałam ponad dwa
tygodnie. W końcu pogodziłam się ze stratą klaczki i jakoś pozbierałam do kupy.
Moja mama wskazała mi ogiera, Lucky, o izabelowatej maści. Do niego też się
przywiązałam, ale nie tak jak do Cest La Vie. Oczywiście, także przebywałam z nim
bardzo długo, także płakałam przytulając się do jego szyi, zdawało się, że
rozumie mnie tak samo jak klaczka. Jednak on nie mógł mi zastąpić JEJ. Wciąż
zastanawiam się, dlaczego?
Po jakimś czasie dostałam pod opiekę
jeszcze kilka koni. Mój „kontakt” z Lucy zerwał się, jeśli tak można to nazwać.
Musiałam czyścić więcej koni, karmić je i ogólnie o nie dbać. Nie miałam czasu,
aby przesiadywać z nim godzinami.
Następnie nadeszło najgorsze
wspomnienie. Łzy potoczyły się w dół po moich policzkach, rozbijając się na
dekolcie. Zayn popatrzył na chwilkę na mnie, i właśnie w tym momencie szybko
wytarł mokre ślady. Przełknęłam gulę w gardle.
- Wtedy
zmarła moja mama. Tato sprzedał wszystkie konie, stajnie, dom.
Przeprowadziliśmy się do Manchesteru. Jednak niedługo po tym ponownie
wróciliśmy do Londynu. W moje 16 urodziny, tato kupił mi to mieszkanie, które
obecnie mam i tak trochę się od siebie oddaliliśmy – tak zakończyłam mój
„monolog”.
- Wow…
No to konie chyba dużo dla ciebie znaczyły.
- Więcej
niż dużo, to było całe moje życie.
Zayn
zaparkował przed domem, za którym się stęskniłam. Uśmiechnęłam się i w jednej
sekundzie cała dobra energia wróciła do mojego organizmu, a o spaniu całkowicie
zapomniałam. Wyszczerzyłam zęby do Zayna i chwyciłam go za rękę, gdy zamknął
auto. Pociągnęłam go do wejścia i od razu otworzyłam drzwi na oścież. W
przedpokoju już czekała na nas ta czwórka debili. Po raz trzeci szeroko się
uśmiechnęłam, a z moich ust wydało się dość głośne piśnięcie. Rzuciłam się na
nich, próbując ręką objąć ich wszystkich na raz. Wyręczyli mnie jednak i mocno
przytulili się do mnie. Zacisnęłam powieki, a banan wciąż nie schodził mi z
twarzy. Po chwili puścili mnie i podeszli do Zayna i z nim także się
przytulili.
- Ale
się za wami stęskniłam – powiedziałam, ściągając buty. Włożyłam je do szafy
złapałam Zayna za rękę.
- Uuuu,
widzę było podwójne wesele! – krzyknął Harry, patrząc się na nasze dłonie.
Zrobiłam minę typu „are you fucking
kidding me?” i weszliśmy do salonu. Przy sofie stała wysoka i chuda dziewczyna,
na oko ma 19 lat. Włosy czarne, falowane i sięgające za łopatki. Cerę miała
nieskazitelną i z pewnością stwierdziłam, że pudru prawie w ogóle nie miała.
Oczy pomalowane kredką i beżowym cieniem, a usta – czerwono krwistą szminką.
Ubrana była w turkusową sukienkę do połowy ud, która pod piersiami miała czarny
pasek, a na nim kokardę, w tym samym kolorze co sukienka. Na nogach czarne
rajstopy i czarne balerinki. Aż mi się głupio zrobiło, bo moje włosy były w
stanie opłakanym, a makijaż, na pewno choć trochę, rozmazany; nie chcę
wspominać o mojej koszuli, która była cała pomięta. Uśmiechnęłam się do niej.
- Zayn,
Sophie, poznajcie Caroline, moją przyjaciółkę z Irlandii, w sobotę do nas
przyjechała – przedstawił nam ową, czarnowłosą dziewczynę, Niall. Podeszliśmy
do niej.
- Hej,
miło cię poznać – wyciągnęłam do niej rękę, myśląc: może Niall w końcu się ustatkuje… Dziewczyna nieśmiało się
uśmiechnęła i tak samo uścisnęła moją rękę.
- Cześć,
mi ciebie też – odpowiedziała z Irlandzkim akcentem. Przywitała się z Zaynem po
czym także sobie uścisnęli dłonie. Poszliśmy do kuchni, gdzie usiedliśmy do
stołu, który był idealnie nakryty.
-
Pomyśleliśmy, że jak wrócicie to będziecie chcieli jakąś kolację, więc Harry
zrobił makaron w sosie serowym z ziołami. Miała być jeszcze zupa ale… - w tym
momencie Louis popatrzył się na Liama, a on się zarumienił z cieniem uśmiechu.
Zakryłam sobie prawą dłonią usta (lewą trzymałam dłoń Zayna pod stołem),
opanowując śmiech.
- Oj
Liam… - powiedziałam i złapałam obydwoma dłońmi miskę z daniem i nałożyłam
sobie trochę i Mulatowi. – Mam nadzieję, że się zatrujemy?
- Raczej
nie, siedział nad tym godzinę, a jak ktoś jedną stopą wszedł do kuchni darł się
„spadać z mojej kuchni!!” – odpowiedział mi Niall. – Nawet żelek nie mogłem
sobie wziąć… Piekło na ziemi! Przez prawie 2 godziny nic nie jadłem! NIC!
Wszyscy
zaczęliśmy się śmiać, łącznie z Carol, która wydawała mi się z każdą minutą
bardziej pewna siebie.
Kiedy już każdy miał nałożone
jedzenie na talerz, Harry domagał się, abyśmy z Zaynem opowiedzieli jak było na
weselu. No więc opowiadaliśmy, jedząc co jakiś czas trochę makaronu. Po
zjedzeniu, siedzieliśmy ciągle pijąc jakiś sok i cały czas prowadząc
konwersację, co się działo przez te 3 dni. Niall i Caroline opowiadali, jak to
poznali się już w podstawówce i przyjaźnią się do teraz, choć z powodu sławy
Niallera nie mają możliwości się spotykać tak często, jak kiedyś. Około godziny
10 w nocy, do naszego domu przyszły Danielle i Eleanor, na które od razu się
rzuciłam. Wszystkie trzy piszczałyśmy jak małe dzieci.
- Co tak
późno? – zapytałam, ciągle stojąc przed nimi.
-
Sądziłyśmy, że przyjedziesz później… Niby Louis i Liam kazali nam przyjść
wcześniej, ale zrobiłyśmy sobie „babski wieczór” – przy dwóch ostatnich
słowach, El narysowała w powietrzu cudzysłów. Zaśmiałam się. Czułam, że dzisiaj
będą miały drugi taki wieczór, ale ze mną. Miałam im dużo do opowiedzenia.
Niall przedstawił dziewczynom
Caroline, która była już dość pewna siebie. Usiadłyśmy na krzesłach, a Dan i El
zjadły trochę dania. Potem od razu zaciągnęły mnie do „mojego” pokoju.
- I jak?
– powiedziały od razu, gdy usiadłyśmy na łóżku. Utkwiły we mnie wzrok, a ja
spuściłam głowę, zarumieniona. Coś czułam, że się zaprzyjaźnimy.
- No…
dojechaliśmy na miejsce i okazało się, że jest tylko apartament małżeński, tak
jak w Birmingham. Nie było innego wyjścia, więc go wzięliśmy… Poszliśmy na
wesele, w sumie nie było źle. Potem na następny dzień poprawiny. Pojechaliśmy
taksówką, a zanim weszliśmy do restauracji, poszliśmy na spacer do parku, gdzie
zapytał się mnie o… - zacięłam się. Przecież one nie wiedzą o Robie. – o mojej
przeszłości. No, o moim byłym chłopaku, który…
Przełknęłam
gulę, która stanęła mi w gardle.
-
Który?... – odezwała się Danielle.
-
Mnie bił – niemalże wyszeptałam.
-
Co?! Jak to?! – krzyknęła Eleanor.
-
No po prostu. Błagam was, nie rozmawiajmy o tym.
Przytaknęły,
więc kontynuowałam.
-
Zaczęłam płakać, a on mnie przytulił. A potem… - zrobiłam „dramatyczną
przerwę”.
-
Zgwałcił cię?! – zaśmiała się El.
-
Nie. Pocałował… - wróciłam tymi myślami, kiedy dziewczyny się na mnie rzuciły.
-
No to świetnie! – wykrzyknęły razem.
-
No ba, zajebiście! – na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. – Potem wstaliśmy
i szliśmy do restauracji trzymając się za ręce. I on się zapytał, czy jesteśmy
parą. No to ja mu powiedziałam, że chyba tak, no i ze sobą chodzimy.
Wzruszyłam
ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. Popatrzyły się na mnie dziwne.
-
Nie cieszysz się? – zapytała Dan.
-
No jasne, że się cieszę! – krzyknęłam, po czym przytuliłam się mocno do nich, a
one zaczęły mi gratulować.
~*~
Podszedłem
do drzwi, gdzie przebywały El, Dan i moja
Sophie.
-
… czy jesteśmy parą. No to ja mu powiedziałam, że chyba tak, no i ze sobą
chodzimy – usłyszałem jej głos, jednak był jakiś taki obojętny… Z mojej twarzy
zeszły wszystkie możliwe kolory. Czy
kłamała, mówiąc, że mnie kocha?
-
Nie cieszysz się? – zapytała Danielle, kiedy oparłem się ramieniem o futrynę.
Zapanowała chwila ciszy.
-
No jasne, że się cieszę! – krzyknęła Soph, na co od razu się poderwałem w
miejscu i szeroko uśmiechnąłem.
-
To gratulacje! Brawo! – Danielle i Eleanor zaczęły jej gratulować, a kiedy się
uspokoiły, zapukałem cicho w drzwi. Otworzyłem je, gdy usłyszałem „proszę” w
wykonaniu całej trójki.
-
Dobry wieeeczór, mam nadzieję że nie przeszkadzam – powiedziałem, gdy włożyłem
głowę w szparę między drzwi a ich futrynę.
-
Nie – odpowiedziała Sophie i słodko się uśmiechnęła.
-
El, Louis cię woła, ciebie Liam… – popatrzyłem na Danielle. - … czekają na was
w swoich pokojach. A ja… mógłbym zawołać ciebie? – na koniec popatrzyłem się na
moją dziewczynę.
-
Mógłbyś – powiedziała i wstała jednocześnie z dziewczynami Otworzyłem szerzej
drzwi i wystawiłem rękę przed siebie, którą Soph od razu złapała. El i Dan
wyminęły nas, a my skierowaliśmy się do mojego pokoju. Kiedy zamknąłem drzwi,
od razu przycisnąłem ją do ściany. Najpierw stała osłupiona, wpatrując się w
moje oczy, a po chwili uśmiechnęła się i złączyła nasze usta w pocałunku.
Uniosłem jej ręce do góry i „przygwoździłem” je swoimi dłońmi do ściany.
Odczepiłem się od jej warg i delikatnie musnąłem jej szyję, a ona się zaśmiała.
-
Gilgoczesz - wyszeptała, a ja pewniej
zacząłem całować jej wgłębienie w szyi, przez co cicho się śmiała. – Zayn,
naprawdę…
~*~
Mimo tego, że gilgotał mnie swoim
lekkim zarostem i ustami, odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większą
powierzchnię do całowania. Przejechał opuszkami palców w dół po moich rękach,
które bez oparcia jego dłoni poleciały w dół. Położył delikatnie je na moje
biodra, a ja po chwili się ocknęłam i wplątałam palce w jego włosy. Na chwilę
oderwał prawą dłoń od mojego ciała i patrząc się w moje oczy, odgarnął moje
włosy na jedną stronę, po czym jego palce wróciły na poprzednie miejsce.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek, a chwilę później przygryzł
płatek mojego ucha. Jego dłonie zjechały na moje uda. Podniósł mnie, a ja
szybko oplotłam go nogami na wysokości bioder. Mocniej przycisnął mnie do
ściany, na co cicho jęknęłam i pocałowałam go w usta. Kiedy usłyszeliśmy kroki
w korytarzu, które stawały się z każdą sekundą głośniejsze, stanęłam na
podłodze i szybko od siebie odeszliśmy. Ktoś zapukał do drzwi, gdy z uśmiechem
odblokowałam BlackBerry.
- Proszę
– powiedział Zayn, który położył się na łóżku i uruchamiał swojego laptopa. Do
pokoju wszedł Harry, który uśmiechnął się do nas.
-
Zostawiłeś coś – Loczek pomachał w powietrzu paczką papierosów, rzucił nią w
Mulata i wyszedł z pokoju.
Poszłam się szybko wykąpać,
przebrałam w piżamę i położyłam obok Zayna, który pisał właśnie na Twitterze „ktoś może chce twitcama? :) x”.
- E, to
ja pójdę do siebie – powiedziałam, kiedy dodał tego tweeta.
- Co?
Dlaczego? – odpowiedział pytaniem, obejmując mnie ramieniem.
- Zayn,
zaczęliśmy chodzić dopiero dzisiaj, może powinniśmy się jeszcze nie ujawniać?
Przecież wiem jakie są Directionerki, gdyby zobaczyły że leżymy w jednym łóżku,
a ty mnie obejmujesz, od razu by się domyśliły o co chodzi.
- To
możesz siedzieć obok mnie i siedzieć na swoim iPadzie – podsunął mi pomysł
który mi się nawet spodobał. Uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam do swojego
pokoju po urządzenie. Wróciłam, włączając go i usiadłam koło Zayna, który
włączył już Twitcama. Kiedy tylko uruchomił kamerkę odsunęłam się od niego, i u
siebie włączyłam link, który dodał na Twittera. Pisałam do niego na czacie coś
typu „hej, jak się czujesz? ;)”, na
co patrzył się na mnie z uśmiechem, a Directionerki od razu pytały się, na co
tak patrzy.
__________
*Cest La
Vie to klacz wzięta z mojego życia, także zmarła, ogólnie to ją przedstawiłam
tutaj, tylko nie spędzałam z nią tyle czasu. ;)
Okej na
początek chciałabym ustalić kilka rzeczy. Czytałam z nudów od początku swojego
bloga i zauważyłam że mega pokręciłam imiona, więc chcę tutaj napisać co i jak,
żebym jak też w razie czego sobie ogarnęła.
~ W
którymś rozdziale napisałam Matt, w następnym Josh, więc PRZYJACIEL SOHPIE TO JOSH.
~ W
którymś rozdziale napisałam Rob, w innym Matt, więc BYŁY CHŁOPAK SOHPIE, KTÓRĄ
JĄ BIŁ, TO ROB!
I to
chyba tyle.. Jak coś mi się przypomni to dopiszę :D
A teraz
co do rozdziału tego.
1. Masz
Karr, cieszysz się?! XD
2. To
jest chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów. Naprawdę. A tych ulubionych jest bardzo mało.
3.
Caroline ma być, tak mogę to nazwać, odzwierciedleniem Karr, tego mojego zjebka
kochanego :D <3 ale ona zaraz zacznie mówić że nie prawda, że ona jest
brzydka, gruba, blablabla… nie słuchajcie jej :D
4. No co
jeszcze mogę powiedzieć… Oczywiście liczę na dużo komentarzy, bo pod tamtym… no
nie zachwyciłam się. Wiem że jest Was więcej, rozdział 8 mi to udowodnił.
Wyrażajcie swoje opinie, krytykujcie, a nawet napiszcie jak w którymś rozdziale
nie dotrwaliście do końca… Po prostu piszcie, co leży Wam na sercu, bo jestem
bardzo ciekawa co muszę zmienić, poprawić a co zostawić tak jak jest. Więc mam
nadzieję, że pojawią się chociaż 4 komentarze :)x
5. Osiem
stron, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam? :)
poniedziałek, 12 listopada 2012
08. fly with me under the wings I gave you.
Przygotowania zaczęły się z samego
rana. Razem z Zaynem staliśmy przed umywalką i się myliśmy, później zajmowali
włosami. Ja je tylko wyprostowałam, a Mulat tradycyjnie postawił na żelu. Kiedy
opuścił łazienkę, wzięłam się za makijaż. Trochę podkładu, eye-liner, pomadka,
beżowy cień do powiek, tusz do rzęs i gotowe. Ruszyłam do pokoju, gdzie z
walizki wyciągnęłam sukienkę, baleriny, biżuterię, kurtkę, torebkę
(http://i45.tinypic.com/okwxlz.jpg ) i bieliznę, oraz cieliste rajstopy. Poszłam
z tym wszystkim do łazienki i ubrałam się w zestaw. Do torebki w sypialni
włożyłam telefon, chusteczki higieniczne, pomadkę i grzebień. Przeszłam do sypialni, gdzie Zayn
bawił się kluczami. Zaśmiałam się. Miał na sobie czarne rurki, na stopach w tym
samym kolorze martensy, jasno-błękitną koszulę w delikatną, białą kratkę i
czarną marynarkę. Zlustrował mnie wzrokiem, na co się zarumieniłam i spuściłam
głowę, a włosy wcieliły się w rolę zasłony.
- To co,
idziemy? Bo najpierw jedziemy do urzędu, tam będzie ślub, potem wesele –
popatrzyłam się ponownie na niego. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam
gest i skinęłam głową. Złapałam moją lustrzankę, założyłam ją na szyję i wyszliśmy
z apartamentu, a chłopak zamknął drzwi na klucz. Ruszyliśmy do windy, a kiedy
już w niej byliśmy, wybrałam przycisk z cyfrą ‘0’. Z głośników usłyszeliśmy
wysoki, pojedynczy dźwięk i już po chwili poczułam mrowienie w brzuchu, jak to
zawsze mam, gdy jadę widną. Zwłaszcza w dół.
Zayn zostawił klucze w recepcji, po
czym wyszliśmy z hotelu.
- Za chwilę
powinna być taksówka – powiedział i jak na zawołanie zaparkowało przed nami żółte
auto. Wsiedliśmy na tylne siedzenia, a ja położyłam sobie torebkę na kolana.
Mulat podał kierowcy adres, od razu zapłacił i ruszyliśmy. Po około 20 minutach
wysiedliśmy przed wielkim, beżowym budynkiem z dachem wyłożonym czerwoną
dachówką. Weszliśmy do jego środka po białych schodkach. W holu stłoczyło się
tyle ludzi, że z pomieszczenia zauważyłam tylko sufit i okna. Nagle
usłyszeliśmy niski głos jakiegoś mężczyzny.
- Ślub
Natalie Morgan i Patricka Handerson w Sali 204! Tędy, proszę!
Ruszyliśmy
za ludźmi, a ja złapałam Zayna za rękę, nie chcąc go z gubić. Kiedy weszliśmy
do przestronnego pomieszczenia, usiedliśmy na krzesłach, jednak ja nie puściłam
jego dłoni.
Nagle do sali weszła Natalie w
pięknej sukni ślubnej, oraz idealnie ułożonej fryzurze, trzymając za rękę
wysokiego bruneta o szarych oczach – jak się domyśliłam, to musiał być Patrick.
Doszli do wysokiej urzędniczki o blond włosach, ubraną w ciemno-różową koszulę,
która wsadzona była w czarną spódnicę. Uśmiechnęła się do pary młodej, a ja
zaczęłam robić zdjęcia.
Po upływie około 45 minut stanęliśmy
w długim sznurku ludzi przed restauracją. Nadal trzymając Zayna za
najmniejszego palca od jego dłoni, starałam się dojrzeć, co spowodowało
„korek”. Jednak mimo moich 174 cm nie byłam w stanie nic dojrzeć. Po upływie
pół godziny, stanęliśmy przy wysokim i dość grubym mężczyźnie w garniturze.
-
Nazwiska? – popatrzył się na nas.
- Malik,
Zayn – powiedział Mulat. Mężczyzna coś wykreślił w notesie.
- A
panienka? – popatrzyłam się na niego krzywo.
- Jej
nie ma na liście, jest ze mną. Natalie pozwoliła mi ją wziąć.
-
Dobrze.. Ale mogę jednak imię i nazwisko? Mam obowiązek spisać wszystkich
uczestników imprezy.
-
Sophianne Ange – odpowiedziałam z lekkim obrzydzeniem do mojego imienia. Facet
napisał coś na kartce i otworzył nam drzwi. Weszliśmy, nie puszczając ręki.
Zobaczyłam że Natalie z Patrickiem i dwoma, starszymi kobietami krzątają się
przy barku i całej sali.
-
Sophianne? – zapytał Zayn, kiedy usiedliśmy gdzieś na końcu pomieszczenia.
-
Niestety, moja mama miała bujną wyobraźnię – skrzywiłam się. Popatrzyłam się
przed siebie i zobaczyłam grupkę dziewczyn, które patrzyły się na nas i
kierowały w naszą stronę, co chwilę wzdychając lub krzycząc „nie wierzę!”. Oj
tak, Directionerki się zbliżają…
- Cześć
Zayn, możemy zdjęcie i autografy? – zapytała jedna z nich, brunetka, na oko 15
lat. Kiedy Mulat się zgodził i uśmiechnął, jedna fanka zemdlała. Od razu
podbiegła do niej blondynka i wytargała na świeże powietrze. Dołączyły do niej
koleżanki i Zayn, a ja w tym czasie włączyłam Twittera na swojej „jeżynce”. Tak
wciągnęłam się w rozmowę z Jo, że nie zauważyłam kiedy Zayn do mnie wrócił.
-
Masakra, męczące są czasami – powiedział, biorąc na talerzyk kawałek ciasta.
Podskoczyłam, słysząc jego głos.
- Gdyby
jakaś Directionerka to usłyszała… - zaczęłam.
- Wiem!
Ale naprawdę. Przyjechałem tutaj na wesele, żeby odpocząć. Kocham je, ale
chciałbym, żeby zrozumiały, że 24 godziny na dobę nie mam siły podpisywać
autografów i pozować do zdjęć – przerwał mi, po czym wziął kęs murzynka do
buzi.
- Za
niedługo się przyzwyczaisz – uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc, że wokalista
orkiestry ogłasza pierwszy taniec pary młodej.
Wystrzeliłam jak proca z krzesła i
poszłam na ubocze parkietu. Ustawiłam odpowiednie opcje i naświetlenie w
lustrzance, po czym zajęłam się robieniem zdjęć. Zrobiłam ich chyba sto i wtedy
„zespół” zaprosił gości do tańca. Poczułam dłoń Zayna na swoim ramieniu.
-
Idziemy tańczyć? – zapytał. Położyłam głowę na jego ramieniu i przeglądnęłam
kilka zdjęć.
- Nie
potrafię – skłamałam, na co on parsknął śmiechem.
- Jak
nie potrafisz, Josh cię przecież uczył. Sama mówiłaś, że znasz kilka ruchów.
- Tak,
ruchy z hip-hopu. Na pewno zatańczę hip-hop w sukience i balerinach!
-
Tańczyłaś z Joshem taniec towarzyski, sam widziałem.
Westchnęłam,
w myślach zgadzając się z nim.
- No
dobra, wygrałeś. Tylko odłożę aparat – truchtem podbiegłam do naszego miejsca i
postawiłam lustrzankę obok swojego talerza, po czym wróciłam do Mulata.
Ruszyliśmy na dość zatłoczony parkiet.
-
Nauczysz mnie kilka kroków? – zapytał, a ja wytrzeszczyłam oczy. – No co?
Pokręciłam
głową wywracając oczami i złapałam jego dłonie. Jedną położyłam na swoim
biodrze, drugą złapałam swoją i wystawiłam w bok. Swoją lewą rękę umieściłam na
jego ramieniu i przybliżyłam swoje usta do jego ucha.
- Jeden
krok w prawo – powiedziałam. – Dwa do tyłu… O tak. Teraz jeden w lewo.
I tak,
dając mu wskazówki zatańczyliśmy całą piosenkę, a drugą tańczyliśmy bez
wskazówek. Po chyba 8 utworach usiedliśmy do stołu, a kelner podszedł do nas. Z
jego tacy wzięłam lampkę czerwonego wina, a Zayn podziękował i wziął butelkę
wódki, która stała na stole i nalał sobie jej do kieliszka. Oprócz tego, zapełnił
swoją szklankę Colą i wypił trunek, popijając gazowanym napojem. Ja powoli
sączyłam wino, wpatrując się w Natalie i Patricka.
- Ale
oni słodko razem wyglądają – powiedziałam, ponownie opierając głowę na ramieniu
Malika. On za to mnie objął. – Szkoda, że ja nigdy nie będę miała swojego
wesela.
-
Dlaczego tak uważasz? – odpowiedział pytaniem.
- Bo dla
mnie żaden facet nie jest wymarzony, chyba że faceci, których nigdy nie
spotkam. Mam tu na myśli gwiazdy.
- Ej, ja
jestem gwiazdą!
Zaśmiałam
się i walnęłam lekko pięścią w ramię.
-
Zresztą, nie raz słyszałam, że jestem zbyt chuda i brzydka jak na dziewczynę –
przywołałam w tym momencie wspomnienia o moich byłych. Każdy tak samo kończył
związek, tylko nie Matt…
- Nie
prawda, jesteś śliczna… - usłyszałam jego bardzo cichy szept, jednak dzięki
mojemu wyczulonemu słuchu, wszystko dobrze zrozumiałam, choć miałam pewne
wątpliwości, czy się nie przejęzyczył.
-
Słucham?
- Nie,
nic, nic.
-
Słyszałam to. Tylko... nie przejęzyczyłeś się?
- Nie.
Zakaszlałam,
jakby to miało mi pomóc w przeanalizowaniu jego słów. Niby dwa, proste a
jednak… Były dla mnie w pewnym sensie trudne, dziwne, nowe. Gdy jakiś chłopak
mi to mówił, szybko przekonywałam się, że to kłamstwo. W głosie Malika
usłyszałam tą dziwną nutkę szczerości.
Przysunęłam swoje krzesło bliżej
siedzenia Zayna i mocniej się do niego przytuliłam. W jego ramionach czułam się
taka bezpieczna. Jakby jego ciało chroniło mnie przed całą, okrutną i szarą
rzeczywistością. Tylko kilka razy słyszałam, że jestem ładna. Dlaczego mam
przeczucie, że będę słyszeć częściej te słowa, które będą padały z jego ust?
Odsunęłam od siebie tę myśl,
jednocześnie odsuwając się od niego. Nie patrząc się na jego twarz, złapałam
aparat i powiedziałam, że znowu idę robić zdjęcia. Tak naprawdę poszłam do
łazienki i zamknęłam się w kabinie. Spuściłam deskę od ubikacji i usiadłam na
niej, po czym podciągnęłam nogi pod brodę. Położyłam na kolanach lustrzankę i
włączyłam ją. Zaczęłam przeglądać zdjęcia, choć już je widziałam.
Czułam się trochę zdołowana, choć do
końca nie wiedziałam dlaczego. W głowie miałam wielki mętlik, ale jeden,
najgłośniejszy głos w mojej głowie powtarzał w kółko dwa słowa.
„Kochasz
Zayna… Kochasz Zayna…”
~*~
Sophie poszła robić zdjęcia, więc
zostałem sam. Gdy odchodziła, ciągle ją obserwowałem. Weszła do toalety, a
wtedy wziąłem na talerzyk kolejny kawałek pysznego ciasta. Siedziałem około pół
godziny, oglądając tańczące pary. W końcu z nudów zrobiłem im zdjęcie moim
BlackBerry, po czym ponownie zerknąłem na drzwi od ubikacji damskiej. Soph
nadal nie wychodziła. Troszkę zdenerwowany, podszedłem do Natalie, która
odpoczywała na swoim krześle, a Patrick gdzieś tańczył.
-
Natalie… Mogłabyś wejść do waszej toalety? Sophie tam weszła ponad pół godziny
temu i nadal nie wyszła – powiedziałem, pochylając się nad nią.
- Pewnie
– uśmiechnęła się do mnie, a ja wyprostowałem się. Podeszliśmy do
pomieszczenia, a ja poczekałem przed drzwiami.
~*~
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do
toalety.
-
Sophie? – do moich uszu dotarł głos Natalie. Wyłączyłam lustrzankę i otworzyłam
drzwi. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Coś
się stało?
- Zayn
się martwi, ponoć nie wyszłaś stąd od ponad pół godziny..
-
Zapatrzyłam się na zdjęcia – uśmiechnęłam się, podnosząc aparat do góry.
Popatrzyła na mnie dziwnie, po czym odwzajemniła gest i wyszła. Wypuściłam
powietrze i wbiłam wzrok w swoje odbicie w lustrze. Czy ja muszę być taka
beznadziejna?
„Przykleiłam” do twarzy sztuczny
uśmiech i wyszłam z pomieszczenia. Obok drzwi stał Malik.
- Dłużej
się nie dało tam być? – zapytał od razu. Wywróciłam oczami.
- Zayn,
mam 17 lat, naprawdę, poradzę sobie bez opieki tatusia – odpowiedziałam i
skierowałam się na podwórko. Usiadłam na ławce przed stołem, a chłopak usiadł
obok mnie. Wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów i odpalił jednego.
-
Błagam, przestań palić, rzuć to świństwo – powiedziałam cicho.
- Nie
potrafię – odpowiedział.
- Przed
wypadkiem wykryto u mojej mamy raka płuc. Nałogowo paliła. Nie chcę, żebyś ty
też miał… - wbiłam wzrok w czubek swoich balerinek. Nastała między nami
niezręczna cisza, której ani ja, ani Zayn nie potrafiliśmy przerwać.
Popatrzyłam się na niego. On natomiast siedział ze spuszczoną głową i wpatrywał
się w papierosa, jakby nie wiedział co z nim zrobić. Po chwili rzucił go na
ziemię i przydeptał butem.
- Dobra,
spróbuję. Nie obiecuję, że mi się uda – spojrzał w bok, a ja mimowolnie się
uśmiechnęłam. Przytuliłam się do niego, zamykając oczy, a on mnie objął
ramionami i położył brodę na mojej głowie. Po kilku minutach odsunęliśmy się od
siebie.
-
Idziemy do środka? – zapytałam, wstając. Przytaknął głową i już po chwili
siedzieliśmy na swoich miejscach. Nałożyłam sobie sałatki na talerz i zaczęłam
ją jeść. Nagle wszyscy usiedli do stołów, na parkiecie zrobiło się pusto.
Przez godzinę nie odzywaliśmy się do
siebie. Zayn ciągle rozglądał się po sali, a ja bezczynnie wpatrywałam się w
jeden punkt. W pomieszczeniu zapanował gwar, kiedy kelnerzy biegali z tacami,
na których stały dania, gdzie się tylko da. Po chwili dostałam talerz z
rosołem. Po zjedzeniu, zaniosłam swoje i Zayna naczynie do barku, po czym
odebrałam drugie danie. Usiadłam na krześle i od razu przerzuciłam kotlet ze
swojego talerza na Zayna, zostawiając dla siebie tylko ziemniaki i surówkę.
- Ej,
bierz to do siebie i masz zjeść – powiedział do mnie. Ja tylko prychnęłam.
- Raz w
życiu zjadłam mięso, byłeś nawet świadkiem. Naprawdę, raz. Jak byłam mała,
rodzice próbowali we mnie wepchać te biedne, martwe zwierzątka, ale nie
chciałam.
- Ale
zobacz jaka jesteś chuda, musisz więcej jeść.
- Zayn,
nie udawaj tatusia, co? Bo ci to najlepiej nie wychodzi.
Zaczął
się śmiać, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Coś
jest w tym śmiesznego?
- No
tak.
- Niby
co?
- To, że
szykuję się do roli tatusia i nie udaję, ćwiczę.
Zakrztusiłam
się surówką. Czy on robi sobie ze mnie jaja?
- No
żartowałem.
Nagle
przed oczami zobaczyłam Malika prowadzącego różowy wózek. Zaczęłam się śmiać
jak opętana i tym razem to Zayn dziwnie się na mnie popatrzył.
- Co
znowu?
-
Wyobraziłam sobie ciebie z różowym wózeczkiem – znowu zaśmiałam się. Po chwili
się uspokoiłam i w spokoju dokończyłam posiłek.
Do końca wesela nic się nie działo,
z wyjątkiem tego, że Zayn tak się upił, że poszedł do wokalisty orkiestry i się
zapytał czy mógłby zaśpiewać kilka piosenek za niego. Na szczęście udało mi się
go odciągnąć na miejsce.
Około godziny 6 nad ranem
postanowiłam już się zbierać, bo Mulat wlewał w siebie coraz więcej trunku. Patrick,
jako że był w miarę trzeźwy, pomógł mi wyprowadzić chłopaka i potem wsadzić go
do taksówki. Pożegnałam się z brunetem i podałam kierowcy adres hotelu. Kiedy
dojechaliśmy, jakimś cudem sama wytargałam Zayna z taksówki i trzasnęłam
drzwiami.
- Zayn,
błagam cię, pomóż mi. Tylko te schody, potem winda i idziemy do pokoju,
będziesz ładnie szedł? – zapytałam go, a on spojrzał na mnie nieprzytomnym
wzrokiem.
- Dobrz…
- wybełkotał, na co pokręciłam głową i powoli ruszyłam. O dziwo, jakoś udawało
mu się iść. Przeszliśmy schodki i po cichu weszłam do recepcji. Może dziwnie to
wyglądało, gdy taka chudzina jak ja, podtrzymuje dziewiętnastolatka, w dodatku
sławnego, o 6 nad ranem w hotelu, ale cóż.
- Dzień
dobry, mogę kluczyki do pokoju 304? – uśmiechnęłam się do zaspanej
recepcjonistki. Ta odwzajemniła gest i podała mi klucze. Zgarnęłam je i ruszyliśmy
do windy. Kliknęłam przycisk z liczbą ‘4’, a gdy ruszyliśmy, Zayn
niebezpiecznie się zachwiał i mało co nie przewrócił, ale oparł się o mnie,
jednocześnie przyciskając do ściany windy. Przez chwilę zabrakło mi tchu, ale
na szczęście odsunął się ode mnie. Z głośniczka wydał się wysoki, pojedynczy dźwięk,
więc znowu objęłam Mulata w pasie, a on zarzucił swoją rękę na moje plecy.
Doszliśmy do drzwi naszego apartamentu, po czym wolną ręką przekręciłam klucze
w zamku i do razu je z niego wyciągnęłam. Nacisnęłam klamkę i kopnęłam lekko
drewno. Weszliśmy do środka i wtedy puściłam chłopaka. Zamknęłam drzwi i
ściągnęłam kurtkę, którą rzuciłam na fotel, a na podłodze zostawiłam balerinki.
Popatrzyłam się na Zayna. Zaczął przeklinać pod nosem, bo zamek od kurtki nie
chciał z nim współpracować (czyt. nie chciał się odpiąć). Zaśmiałam się i
podeszłam do niego. Jednym ruchem dokończyłam za niego „pracę” i zdjęłam z
niego materiał, który rzuciłam gdzieś w kąt.
- Chodź,
idziemy spać – powiedziałam do niego.
- Uu… -
zacmokał i poruszał cwaniacko brwiami. Przewróciłam oczami i poszłam do sypialni,
gdzie walnęłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam uginający się
materac, a potem jego silną rękę, która objęła moje ciało. Przysunęłam się do
ciepłego torsu i wtuliłam w niego, a on pocałował mnie we włosy. Uśmiechnęłam
się pod nosem.
Już po chwili usłyszałam jego
cichutkie chrapanie. Jednak ja, do godziny 12 (wtedy obudził się Zayn), nie
zasnęłam.
_________________________
No ok,
zabijcie mnie D: wiem, straszny rozdział, nie musicie mówić. Nie jestem z niego
zadowolona. Mam nadzieję, że 9 bardziej Was zadowoli ;) no, nie będę się
rozpisywać. Powiem tylko tyle, że okropnie mi się dłużyło pisanie tego
rozdziału, weny w ogóle nie było, więc musicie się zadowolić marnymi sześcioma
stronami z Worda :D no to by było na tyle. Mówię Wam dobranoc, choć znając
życie, blogspot da, że jest godzina popołudniowa, albo ranek.. nieważne.
Dobranoc, jednokierunkowych, do napisania! Xx
PS. Nawet
nie sprawdzałam czy są błędy, więc przepraszam z góry za nie. Jestem wyczerpana
i naprawdę nie mam sił żeby przeczytać to gówno ;)
PS2. Może
jeszcze ktoś jest chętny na informowanie o nowych notkach na Twitterze?
Podawajcie nicki w komentarzach! Mój to @makemewannadiex :)
czwartek, 1 listopada 2012
07. chasing the sun.
Ten rozdział
chciałabym zadedykować Marcie, Jance, Małej, Kociakowi.. jak woli.
Wiecie, jak bardzo
ją kocham? Takiej przyjaciółki to ze świecą szukać..
Kocham ją. Jest
zawsze, kiedy tego potrzebuję, mogę powiedzieć jej wszystko.
Jest jak moja
skrzynia, której mogę powiedzieć wszystko z pewnością, że nikt się o tym nie
dowie.
Mogę się jej
powiedzieć rzeczy, które wstydzę się powiedzieć komuś innemu.
Mogę powiedzieć
coś, co może jest dziecinne, żałosne, dziwne.
Ona mi i tak
pomoże.
I chciałam jej
podziękować że pomaga mi zwalczać kompleksy, a kiedy trzeba krzyknie na mnie,
żebym się ogarnęła.
I za to, że tak
chwali mnie w pisaniu (oczywiście tak jak Wy, kochani :*), że motywuje mnie
razem z Wami do pisania.
I za to, że czyta
to, czego nigdzie nigdy nie opublikuję i mnie chwali, choć jest to tandetą.
Kocham Cię, Mała.
Bardzo.
Na miejsce dojechaliśmy kilka minut
po 1 popołudniu. Zayn od razu podjechał pod hotel, bo w domu jego
kuzynki, jak się dowiedziałam – Natalie, śpi kilka par, więc dla nas niestety
nie było miejsca. Więc, chcąc czy nie chcąc, musieliśmy zamieszkać w hotelu.
Weszliśmy do jego budynku i stanęliśmy przy recepcji.
- Dzień
dobry, czy mogę w czymś pomóc? – przywitał nas wysoki mężczyzna, o piwnych
oczach i czarnych, krótkich włosach.
- Dzień
dobry. Tak, chcielibyśmy wynająć pokój do niedzieli – odpowiedział mu Zayn. –
Najlepiej byłoby, gdyby apartament miał dwie sypialnie.
Matt
Turner, jak przeczytałam z plakietki owego mężczyzny, spoglądnął w coś, czego
nie zauważyłam gdyż przeszkadzała mi drewniana zasłona, która przyczepiona była
do biurka.
-
Niestety mamy pokoje tylko z łóżkiem dwuosobowym – powiedział, patrząc się na
Mulata.
- No bez
jaj – pomyślałam, nie zdając sobie sprawy z tego, że powiedziałam to na głos.
Ugryzłam się w język i spuściłam wzrok, słysząc cichy śmiech Zayna.
- Jakiś
inny hotel? – zapytał mnie, a ja podniosłam głowę.
- Oj no
już niech będzie – mruknęłam. Malik popatrzył się na recepcjonistę.
- No to
poproszę ten pokój – powiedział, a Matt dał mu klucze, które przekazał mi i
powiedział, abym poszła już do pokoju.
- Nasz
pracownik zaraz przyniesie pańskie bagaże – popatrzył na mnie i Zayna. – A pana
poproszę o zostanie tutaj jeszcze chwilkę, musi pan podpisać kilka dokumentów.
Uśmiechnęłam
się do Mulata i ruszyłam do windy. Pokój 304… Strzeliłam na piętro 4. Winda
zapiszczała i ruszyłam do góry. Po chwili znowu wydała z siebie dźwięk, który
oznajmił mi, że jestem na miejscu. Wyszłam i od razu na końcu zauważyłam pokój
z tym numerkiem, który był na plakietce przy kluczach. Niepewnie podeszłam do
drzwi, klucz włożyłam do zamka i przekręciłam go. Pchnęłam lekko drzwi, po czym
schowałam ‘metal’ do kieszeni. Zamknęłam za sobą drewniane drzwi i rozejrzałam
się po pomieszczeniu.
Salon był wielki i czerwony,
utrzymany w czerwonym i jasno-brązowym kolorze. Kilkanaście metrów od prawej
ściany stała czerwona sofa i dwa fotele w tym samym kolorze a pomiędzy nimi
mały, brązowy stolik. Niedaleko od tego, w tym samym odcieniu co stolik stała
szafka a na niej mały telewizor plazmowy. Podłoga wyłożona była jasnymi
panelami, a ścianę przyozdabiały oprawione zdjęcia Rio De Janeiro. Zajrzałam do
pierwszych, czekoladowych drzwi. Sypialnia była bardzo podobna do tego hotelu w
Birmingham, tylko że tutaj zdjęcia przedstawiały różne zakątki Chin i były
poprzyklejane taśmą do ściany. W następnym pomieszczeniu była łazienka,
utrzymana w turkusowych kolorach, z szarą szafką, wanną, ubikacją i umywalką,
nad którą była zawieszona malutka półka i lustro. Na drugim końcu salonu znajdowały się szklane
drzwi, prowadzące na mały balkon.
Po upływie 20 minut wszedł Zayn.
-
Przepraszam, że tak długo. Nie mogłem przypomnieć sobie numeru pokoju, a tobie
się nie śpieszyło z odpowiedzią na smsa – rzucił się na sofę. Popatrzyłam się
na niego ze zdziwieniem, po czym wyciągnęłam BlackBerry z kieszeni. 10 sms’ów i
5 nieodebranych połączeń. Zalety trybu wyciszonego!
- Sorry,
miałam wyciszony telefon – ustawiłam profil normalny i usiadłam na fotelu.
- Zaraz
pojedziemy przywitać się z moimi rodzicami, okej? Dawno się z nimi nie
widziałem.. I jeśli nie masz nic przeciwko, to pojedziemy na salę, gdzie jutro
będzie wesele i pomożemy przystrajać.
- Jak
fajnie! Idę już się ogarnąć – poszłam do walizki i wyciągnęłam z niej
kosmetyczkę. Poszłam do łazienki i uczesałam się, po czym poprawiłam lekko
makijaż. Materiał z kosmetykami postawiłam na półeczce i wyszłam z
pomieszczenia. Przed drzwiami stał Zayn z opakowaniem żelu do włosów.
Powstrzymałam się od śmiechu i wyminęłam go, po czym skierowałam się ponownie
do walizki. Wyciągnęłam z niej czarną koszulkę z długim rękawem, w takim samym kolorze t-shirt z logo Linkin
Park i czerwone rurki. Ubrałam się w to, a tamten zestaw wrzuciłam do bagażu.
Mulat wyszedł z łazienki kilka minut później, więc ubraliśmy buty i kurtki, po
czym wyszliśmy.
- A twoi
rodzice wiedzą, że będę jeszcze ja, czy jestem niespodzianką? – zapytałam w
windzie.
- Wiedzą,
jestem zmuszony pisać z mamą sms’y. Oczywiście już wie, że nie jestem z Perrie,
pytała się czy mam kogoś, albo czy z kimś przyjadę… Jeszcze gdyby pisała ze
spacjami te sms’y. Wszystko w jednej linijce – skrzywił się, na co parsknęłam
śmiechem po czym wyszliśmy z windy na parterze. Zayn zostawił kluczyki w
recepcji i poszliśmy do jego auta. Gdy już ruszyliśmy, włączyłam radio, które
ustawione było na BBC. Automatycznie rozpoznałam głos Nicka Grimshaw’a.
- Cześć,
cześć, dzień dobry! – zaczął mówić. – Dzisiaj, zanim przejdziemy do mojej
nowej, świeżutkiej play listy gdzie znajdziemy nowy kawałek zespołu One
Direction, zadzwonię do jednego z nich! Będziecie zadawać pytania na Twitterze,
piszcie je do mnie, oczywiście. Po pytaniu nie zapomnijcie napisać swojego
imienia. Na najlepsze pytania, które wybiorę, odpowie sam Harry Styles!
Popatrzyliśmy
się na siebie.
- No,
mamy już kilka pytań, więc dzwonię do Harry’ego…
Usłyszeliśmy
kilka pojedynczych dźwięków, charakterystycznych przy łączeniu się z jakąś
osobą.
- Nick,
chłopie, obudziłeś mnie… - w końcu Loczek odebrał. Jak co rano, miał jeszcze
większą chrypkę niż naturalnie.
- Oh,
nie marudź. Jesteś na stacji, więc się zachowuj! – odpowiedział mu Nick, na co
się zaśmiałam.
- Co?
Ale… Nick!
- Clarie
pyta, co najbardziej lubisz jeść na śniadanie?
- Hmm..
Naleśniki roboty Sophie! – na moich policzkach zagościły pewnie dwie, czerwone
plamy.
-
Natalie: Kim dla ciebie jest Sophie?
-
Sophie… to moja bardzo dobra przyjaciółka, traktuję ją jak drugą siostrę.
-
Carole: poślubisz mnie? – to pytanie Nick przeczytał, jednocześnie się śmiejąc.
- Może kiedyś…
-
Olivia: Popatrz się w prawo, co widzisz?
-
Półeczkę, a na niej zdjęcie całego zespołu przed finałem X-Factora.
-
Camilla: czy Zayn chodzi z Sophie?
- Jezu,
kiedy do nich dotrze, że nie – jęknęłam pod nosem.
- Są
przyjaciółmi.
- Leah:
Co robisz w tej chwili?
- Leżę w
łóżku wyrwany z pięknego snu, w którym galopowałem na moim pięknym jednorożcu i
słucham jak Louis drze się na Liama, bo zjadł jego marchewkę.
Wybuchłam
gromkim śmiechem.
Pytań było jeszcze kilka, ale
wyłączyliśmy radio w połowie audycji, gdy dojechaliśmy pod piętrowy dom koloru
słonecznikowego, ze schodkami przed wejściem. Teraz nabrałam wątpliwości, choć
wiedziałam że jest to całkiem niepotrzebne.
Drzwi otworzyła nam kobieta kilka
centymetrów niższa ode mnie. Była typową angielką, wiedziałam to od razu. Miała
czarne włosy, blada cera, idealne rysy twarzy. Zayn ma identyczne oczy jak ona.
Dosłownie kropka w kropkę.* Od razu rzuciła się na syna, na co zareagowałam
uśmiechem.
- Zayn!
Jejku, stęskniłam się jak nie wiem… - zaczęła całować go w policzki, a do oczu
napłynęły jej łzy. Mulat, zdezorientowany objął ją ramionami i powiedział, że
także się stęsknił. Kobieta uspokoiła się i wtedy dostrzegła mnie. – O, dzień
dobry! Ty to pewnie Sophie? Zayn dużo o tobie opowiadał…
- Mamo, zmuszałaś
mnie do tego – jęknął, wymijając swoją rodzicielkę, która gestem zaprosiła mnie
do środka. Uśmiechnęłam się i niepewnie przekroczyłam próg. Prawie ściągnęłam
buty, gdy usłyszałam głos pani domu:
- Nie
ściągaj, nie trzeba. Zresztą, zaraz będziemy jechać do Natalie i Patrica, pomóc
im w przystrojeniu sali. Zayn ci mówił?
- Mówił
– uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła gest. Weszłam powoli dalej, a
moim oczom ukazał się przestronny salon. Ściany pomalowane były na kolor kawy z
mlekiem, na środku pomieszczenia stała narożna, beżowa sofa i dwa fotele, a w
środku zestawu stał mały, brązowy stolik. Pod nim, na jasnych panelach leżał
śliwkowy, okrągły dywan. Ściany przyozdobione były zdjęciami z prywatnego życia
państwa Malików. Nagle z jednych drzwi wyszedł wysoki mężczyzna, o
czarno-siwych włosach, brązowych oczach i ciemnej cerze.
- No,
Zayn, myślałem że już nie masz zamiaru wrócić do domu – powiedział niskim
głosem do chłopaka.
- I tak
nie przyjechałem na zawsze – zaśmiał się Mulat, po czym przytulił ojca. – Tato,
to jest Sophie.
- Dzień
dobry – powiedziałam cicho, po czym się uśmiechnęłam.
- A
dzień dobry – uścisnęliśmy sobie dłonie, a pan domu odwzajemnił gest. – No,
Zayn, idźcie do twojego pokoju, ale zaraz schodźcie, bo będziemy jechać.
Poszłam
za Zaynem do góry po olchowych schodach, a w przedpokoju skręciliśmy od razu w
prawo. Przed oczami ukazał mi się pokój z błękitnymi ścianami i szarą
wykładziną. W lewym kącie stało biurko, a za nim krzesło. Na drugim końcu
pokoju stało piętrowe łóżko, jednak zamiast łóżka na dole, stała tam gitara, a
obok tego szkicownik i piórnik, a wokół tego kredki, ołówki i Bóg wie co
jeszcze. Na lewo od wejścia stała szafa, a na ścianach wisiały zdjęcia – jak
się domyśliłam – jego sióstr, które nagle przybiegły do pomieszczenia i,
wymijając mnie, rzuciły się na Zayna, wykrzykując jego imię. Zaśmiałam się
cicho, widząc tą scenkę. Niestety chłopak pod ciężarem trzech – chorobliwie do
niego podobnych – dziewczyn przewrócił się na podłogę. Najmłodsza, Safaa, mocno
się do niego przytuliła. Wyglądało to tak słodko, że nie mogłam nie zrobić
zdjęcia. Kiedy niezauważalnie schowałam BlackBerry do kieszeni, dziewczyny
zauważyły mnie. Uśmiechnęły się i przywitały po kolei. Chwilkę porozmawiały
jeszcze ze swoim bratem, a ja w tym czasie podeszłam do łóżka i ostrożnie
wzięłam gitarę do ręki. Po chwili przypatrywania się w instrument poczułam, że
Zayn staje obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam gitarę, po czym
usiadłam po turecku na wykładzinie. To samo zrobił Mulat, a ja chwyciłam
szkicownik.
- Mogę
obejrzeć? – zapytałam, patrząc się na okładkę.
- Jasne,
czemu nie – uśmiechnął się do mnie, a ja powoli otworzyłam zeszyt. Pierwszy
rysunek przedstawiał jakąś książkę; drugi – dłoń, która trzyma długopis a
następne to martwa natura, np. wazon, owoce, oraz różne krajobrazy. Każdy
rysunek jest śliczny, a wszystkie szczegóły są dopracowane.
- Wow –
udało mi się wydukać, kiedy zatrzymałam się na portrecie Safay, a potem Perrie.
– Też rysuję, ale nie tak jak ty… Nigdy nie spotkałam się z takim talentem.
Odłożyłam
szkicownik i popatrzyłam się na niego. Na jego policzkach pojawiły się dwie,
bardzo małe i niewyraźne różowe plamki. Chyba pierwszy raz zobaczyłam
rumieniącego się Zayna.
- Nic
wielkiego – uśmiechnął się i wziął zeszyt, oraz sięgnął po ołówek. – Będziesz
robić za moją modelkę?
- Ja? –
wskazałam palcem na swoją klatkę piersiową ze zdziwieniem.
- No, w
otoczeniu nie ma póki co innej osoby – zaśmiał się.
- Yy… No
dobra – zgodziłam się niepewnie.
- To
usiądź tam – wskazał palcem na beżową pufę, a sam usiadł na drugiej. Szkicownik
położył na stoliku pomiędzy siedzeniami i, co chwilę spoglądając na mnie,
rysował kolejne elementy rysunku.
Po około pół godziny Zayn
naszkicował moją twarz, a wtedy weszła jego mama i powiedziała, żebyśmy się
zbierali, bo będziemy jechać. Zeszliśmy na dół, gdzie ubraliśmy kurtki.
- Mamo,
to my już będziemy jechać, wy dojedziecie, dobra? – krzyknął Zayn, wychylając
głowę do salonu.
- A
wiesz gdzie masz jechać? – odpowiedziała pytaniem jego rodzicielka.
- No
wieeem.
Po 15-minutowej drodze, w której
cały czas mówiłam jaka to Safaa jest słodziutka, dojechaliśmy pod piętrowy
budynek. Nad jego wejściem, na wielkiej tablicy napisane było „Taverna”. Zayn
zaparkował na parkingu, po czym wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do restauracji.
Mulat otworzył przede mną drzwi a ja weszłam do środka. Wysoka, na oko 24-latka
o czarnych włosach, brązowych oczach i ciemnej karnacji zatrzymała się na
środku sali, trzymając w ręce różowe i białe balony. Miała na sobie beżowe
balerinki, czarne rurki i koszulę w podobnym odcieniu do obuwia. Włosy spięte
miała w luźnego koka.
Wbiła w nas wzrok, a już po chwili
uśmiechnęła się i niemalże truchtem podeszła do nas.
- No,
Zayn, już myślałam, że nie przyjedziesz – jej uśmiech powiększył się.
- Jakbym
mógł zapomnieć o mojej kochanej kuzynce? – odpowiedział jej pytaniem, po czym
przytulili się do siebie. Po chwili odsunęli się do siebie, a kobieta
popatrzyła się na mnie.
-
Sophie, to jest Natalie. Natalie, to Sophie, moja przyjaciółka – przedstawił
nas sobie Mulat.
- Miło
mi – uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Mi
także – odpowiedziałam, po czym uścisnęłyśmy sobie ręce. Natalie zaprowadziła
nas w głąb pomieszczenia, mówiąc gdzie co jest.
- A w
czym możemy pomóc? – zapytał Zayn.
- Hmm… -
zaprowadziła nas kilka kroków dalej gdzie leżały serpentyny, balony i inne
ozdoby, a obok tego dwa krzesła. – Możecie jakoś pozawieszać te duperele, ale
żeby nie było w jednym miejscu za dużo, okej?
Przytaknęliśmy
oboje z uśmiechem, i wtedy Natalie odeszła. Uzgodniliśmy z Zaynem, że ja będę
wieszała, a on będzie mi podawał ozdoby. Tak więc zaczęliśmy robić – stanęłam
na krześle i przyczepiłam pinezką serpentynę do wąskiej deski która
przymocowana była do kawowej ściany. Potem zeszłam z krzesła, przestawiłam je o
metr dalej i przypięłam kolejny kawałek kolorowego papieru. Kiedy skończyliśmy,
zabraliśmy się za balony. Zaczepiliśmy je tak, by zakrywały pinezki.
Natalie poprosiła nas, abyśmy
przyczepili literki do wielkiego, białego serca które stało około metr za dwoma
krzesłami, które obłożone były białym materiałem. Napis miał głosić „
Natalie&Patrick”. Jakoś udało nam się to ułożyć, choć nie obyło się bez
śmiechu. Ba, dziwię się że nikt nas nie wyrzucił z sali za zbyt głośne
zachowanie. Kiedy rzucaliśmy się pozostałymi serpentynami i balonami, podeszła
do nas Nat i popatrzyła jak na idiotów.
- Może
lepiej już jedźcie do domu, większy pożytek będę miała z twoich rodziców, Zayn
– westchnęła.
-
Faktycznie.. Chodź Sophie, jedziemy do hotelu – powiedział do mnie Mulat, po
czym pożegnaliśmy się z ‘czarną’ i wyszliśmy z budynku z bananami na twarzach.
W naszym tymczasowym mieszkaniu usiedliśmy w
salonie na sofie, a Zayn włączył telewizor. Leciały same bzdury, więc poszłam
po książkę „Naznaczona” P.C. Cast i Kristin Cast. Położyłam głowę na udach
Mulata, a resztę ciała wzdłuż kanapy, otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. Po
upływie 30 minut mój żołądek zaczął o sobie dawać znać. W końcu była już 4 po
południu.
- Co,
zgłodniałaś? – zapytał, pochylając się nade mną.
- No,
troszkę – włożyłam zakładkę do książki i zamknęłam ją, po czym położyłam ją na
stoliku i usiadłam.
- To co
zamawiamy? – wyciągnął swoje BlackBerry z kieszeni spodni, co w sumie nie było
takie łatwe.
- A może
pójdziemy jak ludzie do restauracji na dole i tam zjemy? – odpowiedziałam
pytaniem.
-
Doobra.. – jęknął, po czym wstaliśmy z kanapy i wyszliśmy z apartamentu, nawet
nie ogarniając się.
Zayn nie potrzebuje się ogarniać,
zawsze jest idea…
Nie
chcąc dokańczać tej myśli, przypadkowo mocno ugryzłam się w język, przez co
krzyknęłam z bólu chyba na cały hotel. Mulat odwrócił się od drzwi gwałtownie i
popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-
Ugryzłam się w język – jęknęłam, po czym wystawiłam cierpiącą część mojej jamy
ustnej i zaczęłam ją sobie lekko masować palcem. Usłyszałam jego śmiech, na co
pchnęłam go na ścianę drugą ręką. Kiedy zobaczyłam, jak wrogo się na mnie
patrzy, uciekłam do windy, a jej drzwi zamknęły się tuż przed jego nosem. Zdążyłam
mu wystawić tylko język, który już tak nie bolał jak przed momentem i kliknęłam
przycisk z cyferką ‘1’. Winda ruszyła, by po niedługim czasie zatrzymać się.
Wyszłam z „puszki” i wtedy zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem gdzie
mam iść. Z myśli wyrwał mnie dźwięk windy, a już po chwili stanął za mną Zayn.
- Teraz
mogę cię zabić – powiedział niby poważnie. Zaśmiałam się, po czym ruszyłam za
chłopakiem. Doszliśmy do wielkiej sali, z barkiem na lewo. Całe pomieszczenie
było oświetlone przez wielkie okna, które zakryte były do połowy jasnymi
zasłonami. Wszędzie gdzie się dało ustawione były stoliki z krzesłami.
Zajęliśmy miejsce dla dwóch osób i już po chwili przyszedł do nas kelner z
dwoma kartami menu. Odszedł, a my otworzyliśmy je i jednocześnie
powiedzieliśmy:
- Naleśniki
z nutellą.
Popatrzyliśmy
się na siebie, po czym wybuchliśmy śmiechem, przez co zwróciliśmy uwagę całej
restauracji. Kiedy się uspokoiliśmy, Zayn przywołał ręką kelnera.
- Coś
podać? – uśmiechnął się do mnie. Wpatrywał się we mnie tak, że aż się
zarumieniłam.
- Dwa
razy naleśniki z nutellą – powiedział Zayn, na co brunet o zielonych oczach zapisał coś na karteczce,
ogłosił, że danie będzie za kilka minut i odszedł.
~*~
Kelner doszedł do naszego stolika zapytał,
co podać i zaczął się patrzeć na Sophie. W sumie nic dziwnego, przecież jest
taka śliczna. Błękitne oczy, brązowe włosy i grzywka opadająca na czoło.
Idealne rysy twarzy i sylwetka jak u modelki. Całokształt dopełniał jej
charakter. Może trochę zadziorny, ale oryginalny, fantastyczny, inny, nie
stereotypowy.
Soph zarumieniła się i spuściła
głowę, co dodało jej uroku.
- Dwa
razy naleśniki z nutellą – powiedziałem, czym odwróciłem jego uwagę od
brunetki. Napisał coś na kartce, posłał uśmiech do dziewczyny, powiedział, że
danie będzie za kilka minut i odszedł. Stojąc za barem, brunet nadal
przypatrywał się Sophie.
Chciałem jak najszybciej opuścić to
pomieszczenie, bo nie mogłem znieść nawet tego, że on się cały czas tak głupio
patrzy na dziewczynę.
Prawda jest taka, że… kocham ją.
Tak, kocham Sophie.
Cholernie.
________
* nie
wiem jak wygląda mama Zayna, jest całkowicie wyimaginowana, tak samo tato.
Ołk,
jest. Sorrki że tak długo czekaliście ale średnio szło mi pisanie tego
rozdziału :< końcówka napisana z radą Karoliny, więc możecie jej dziękować
lub ją znienawidzić, zależy czy Wam się spodobało xD w każdym razie gdyby nie
ona, tego kawałka rozdziału z perspektywy Zayna na 100% by nie było :D no.. mam
nadzieję, że aż tak bardzo Was nie zawiodłam. To, do następnego! xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)