sobota, 26 stycznia 2013

11. and I will try to fix you.

              Kolejny tydzień minął jeszcze szybciej niż poprzednie. Nastał w końcu mój upragniony grudzień, co wiązało się z pięcioma, bardziej lub mniej ważnymi wydarzeniami: mikołajki, Wigilia, urodziny Louisa oraz moimi, a na końcu sylwester. Tak, ja także mam urodziny w grudniu. A dokładniej, 8 dnia tego miesiąca. Jednak przed tym musiał być 6 grudnia, a w związku z tym, powinnam myśleć, co komu dam. Ale wróćmy do 1 grudnia. Obudziłam się grubo po 12. Wierciłam się na łóżku jeszcze przez 15 minut, ponieważ całe „należało” teraz do mnie; Zayn najwidoczniej musiał zejść na dół. Kiedy czułam się już rozbudzona, powoli stanęłam na podłodze, uniosłam wysoko ręce i się rozciągnęłam. Otworzyłam drzwi i nie zważając na to, że jestem w koszulce Zayna i majtkach, zeszłam na dół. Zaczesałam palcami włosy do tyłu, aby nie wpadały mi do oczu.
- Heej – przywitałam się z chłopakami, którzy siedzieli na kanapie i już jedli pizzę. 
- Cześć – odpowiedzieli chórkiem, z pełnymi buziami. Usiadłam pomiędzy Zaynem a Harrym, bo tylko tam było miejsce. Podciągnęłam nogi pod brodę, a Mulat mnie objął ręką. Położyłam głowę na jego ramieniu, oplątując swoimi dłońmi łydki. Wpatrywałam się w telewizor, słysząc co chwile jakieś głupkowate komentarze chłopaków. 
- Nie chcesz zjeść? – zapytał Zayn, wskazując brodą na pudełko z pizzą.
- Nieee – odpowiedziałam. – A tak w ogóle, to co my oglądamy? 
- 90210 – powiedział Loui. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi w tym serialu. 
- Idę do góry – wyszeptałam do ucha Zayna, na co on odszeptał, że on też. Wstaliśmy, złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w kierunku schodów. 
- Tylko nie krzyczcie za głośno, dobra? Chcę pooglądać w spokoju – usłyszałam głos Louisa, na co gwałtownie się odwróciłam. 
- Louis! – skarcił do Liam, patrząc się na niego, jak tato na swojego 5-letniego synka. W końcu… jaka była różnica między jedną ‘parą’, a drugą? Wszyscy zaczęli się śmiać, na co zmrużyłam oczy i gniewnie popatrzyłam się na Louiego. Jednak po chwili wymiękłam i sama zaczęłam się śmiać, spuszczając głowę. Zayn, także się śmiejąc, delikatnie mnie pociągnął, a wtedy się ocknęłam i poszliśmy do góry. 

               W pokoju z szafy wyciągnęłam szare dresy, bieliznę, skarpety oraz biały t-shirt z okładką Up All Night. Poszłam do łazienki, która znajduje się w pokoju, który Harry przeznaczył dla mnie, kiedy pierwszy raz w życiu weszłam do tego domu. Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi do małego pomieszczenia, a po wejściu do środka zamknęłam je. Wzięłam szybki prysznic, po czym powycierałam się i ubrałam w ubrania. Stanęłam przy umywalce i umyłam zęby, a następnie uczesałam włosy szczotką. Z kosmetyczki wyciągnęłam tusz i bezbarwny błyszczyk. Pomalowałam rzęsy oraz usta, schowałam kosmetyki do materiału, wzięłam piżamę i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do sypialni, gdzie Zayn na łóżku, słysząc, że wchodzę, zakrył coś, co trzymał na kolanach. Popatrzyłam się na niego podejrzliwie, po czym usiadłam obok niego. 
- Co tam masz? – zapytałam. 
- A… Nieważne – odpowiedział. 
- No weź, pokaż – uśmiechnęłam się do niego, prosząc. 
- Nie, nie, nie. Jeszcze to zobaczysz. Tylko jak będzie skończone, dobra? 
- Oj no dobra.. Zayn przycisnął do klatki piersiowej to coś, co wyglądało mi teraz na szkicownik. Wyszedł szybko z pokoju, na co zmarszczyłam czoło, a przez myśli przebiegło mi: ‘Mam dziwnego chłopaka’. 
Po jakimś czasie Malik wrócił i rozłożył się ponownie na łóżku. 
- Dziwny jesteś – powiedziałam. Usiadłam po turecku tak, aby go widzieć, jednak on pociągnął mnie za rękę, więc położyłam się obok niego. Głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej, po czym poczułam, że zaczął bawić się moimi włosami. 
- Dlaczego dziwny? – odpowiedział pytaniem, po cichu. 
- Bo tak. 
- No ale dlaczego? 
- Nie dość ze dziwny, to jeszcze uparty. - Dźgnął mnie palcem w brzuch ze śmiechem, na co automatycznie się podniosłam i złapałam za to miejsce, które było ofiarą. 
- Ja i mój brzuch już cię nie lubimy – fuknęłam, odwracając się do niego plecami. Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi i już po chwili poczułam, że przytula się do mnie. 
- Sophie, no weź… 
- A idź sobie. 
- Ale… 
- Idź.- Uśmiechnęłam się pod nosem, czując, że się ode mnie odrywa i wstaje z łóżka. 
- Ty tak na serio? – zapytał, na co się odwróciłam i popatrzyłam się na niego jak na idiotę. Pokręciłam przecząco głową, śmiejąc się. 
- Myślałeś że tak? – odpowiedziałam pytaniem. Usiadł naprzeciwko mnie i niewinnie się na mnie popatrzył.
 – O litości, Zayn. Naprawdę? 
- Po tobie można spodziewać się wszystkiego. 
- Tak uważasz? 
- Tak, tak uważam. - patrzyłam się na niego przez chwilę, po czym dodałam.
- Masz rację - w tym momencie rzuciłam się na jego szyję z taką mocą, że aż spadliśmy z łóżka. Tak, zaplanowałam to. Z jego ust wymknął się krótki pisk, na co zareagowałam śmiechem. Położyłam się na nim i przytuliłam do jego ciała z całej siły. 
- Jesteś niemożliwa – powiedział i otoczył mnie swoimi ramionami. 
- Ej, dzieci, żyjecie?! – usłyszeliśmy głos Louisa z dołu. 
- Nie, umieramy, bo pożera nas yeti! – odkrzyknęłam, po czym Zayn się zaśmiał. 
- Ktoś woła o pomoc?! Tutaj jest supermaaaaaaaaaaaaaaaaan! - do pokoju wpadł Loui, w koszulce, z logo Supermana. Skąd ją on wytrzasnął? 
- Uuu, widzę, że tutaj się dzieci produkuje na podłodze! - walnęłam lekko głową w ramię Zayna, na co on się zaśmiał. - A gdzie to yeti? 
- Jezuuu, jaki ty jesteś głupi! – powiedziałam i wstałam, po czym podałam Zaynowi rękę, choć mimo, że ją złapał, wstał o własnych siłach. Moja ręka za bardzo mu nie pomogła. 
- Louis mam na imię, a nie Jezus – wystawił do mnie rękę, na którą krzywo się popatrzyłam. 

                  Resztę dnia spędziliśmy w szóstkę na obijaniu się, a wieczorem doszły Danielle i Eleanor. Siedzieliśmy do 5 nad ranem, a kiedy z Zaynem położyliśmy się do łóżka, przegadaliśmy dobre 4 godziny, więc już powinniśmy iść na śniadanie. Ani ja, ani mulat nie odczuliśmy zmęczenia, mimo że w ogóle nie spaliśmy. Zeszliśmy na dół, gdzie nikogo nie było, bo wszyscy spali. 
- Zróbmy im jakąś niespodziankę – powiedziałam cicho. 
- Jaką? – zapytał Malik. 
- Śniadanie. 
- Ale za bardzo nie mamy z czego go zrobić… - podszedł do lodówki i otworzył ją. Zaglądnęłam do niej, a to co zobaczyłam, załamało mnie. Chyba dziesięć puszek piwa, wódka, wino, masło i mleko. 
- To zaszalejemy – burknęłam.
- Zbieraj się. 
- Co? 
- No co ‘co’? Idziemy do sklepu - jako, że mieliśmy ubrania jeszcze ze wczoraj (nie przebieraliśmy się w piżamy wcześniej), ubraliśmy tylko buty, kurtki, a ja czapkę. Spletliśmy swoje palce, a gdy wyszliśmy przed bramkę, zostaliśmy od razu zaatakowani przez paparazzi i fanki, które piszczały jak zwariowane. Zayn otoczył mnie ramieniem, a ja przylgnęłam do jego ciała. Od razu usłyszałam masę przezwisk kierowane w moją stronę. Spuściłam głowę, czując, że moje oczy się zaszkliły. Mulat od razu wyszeptał do mojego ucha, żebym się nimi nie przejmowała, ale czy to moja wina, że tak nie potrafię? W połowie drogi zostaliśmy opuszczeni przez bandę tych debili i debilek. No bo, jak można ich inaczej nazwać? Otarłam oczy, pozbywając się łez. 
- Już widzę nagłówki gazet, przygotuj się – powiedział Zayn, na co się zaśmiałam. Po chwili wybieraliśmy już potrzebne nam rzeczy. Postanowiliśmy zrobić zapasy, głównie dla Nialla. Ze sklepu ledwo wyszliśmy, mieliśmy po 4 reklamówki pełne żarcia. Zayn zatrzymał taksówkę do której szybko wyszliśmy. Podał adres naszego domu kierowcy i odjechaliśmy. 
- Wiesz co? Jeśli mamy jeszcze kiedyś zrobić taką niespodziankę dla nich, to ja podziękuję – powiedział Mulat. 
- Ojejku. Zresztą, to ty zaproponowałeś takie zapasy! 
- Jakbyśmy mniej kupili, to Niall by się na nas darł, że byliśmy w sklepie i tak mało kupiliśmy. 
- On jest niemożliwy… - westchnęłam. Po kilku minutach dojechaliśmy pod dom. Dotargaliśmy się do środka, cudem. Nie ściągając nawet butów, poszliśmy do kuchni i położyliśmy zakupy na blacie. Dopiero teraz zorientowaliśmy się, że wszyscy już siedzą przy stole. 
- No i szlag wziął niespodziankę – powiedziałam, patrząc się na twarze chłopaków, Eleanor i Danielle. 
- Jaką niespodziankę? – zapytał Louis. - Mieliśmy wam zrobić śniadanie, bo całą noc nie spaliśmy i o dziewiątej zeszliśmy na dół. No ale, zawartość lodówki nie sprzyjała naszym planom, więc poszliśmy na zakupy – wytłumaczył Malik. 
- Cztery godziny w spożywczym? Nieźli jesteście! – odpowiedział Harry, spoglądając na zegarek, który miał na lewym nadgarstku. - To już pierwsza? – automatycznie spojrzałam na moje BlackBerry. Była 12:50. 
- Prawie – zaśmiał się Loczek, poprawiając włosy. Czując, że robi mi się gorąco, poszłam do przedpokoju i ściągnęłam buty oraz kurtkę. Po chwili Zayn zrobił to samo i wróciliśmy do kuchni, gdzie większość ‘towarzystwa’ szperała w reklamówkach, oprócz El, Dan i Liama. 
- Ok, wy robicie śniadanie – powiedziałam do Hazzy, Louisa i Nialla. 
- Dlaczego?! – krzyknęli chórkiem, obracając się w jednym tempie. 
- Bo wy pierwsi dorwaliście się do żarcia – odpowiedziałam, poruszając brwiami. W sumie nie wiem co miało jedno od drugiego, ale chciałam się jakoś wymigać od przygotowywania posiłku. 

~*~ 
6 grudnia, godzina 3pm. W końcu weszłam do domu. Już w przedpokoju wyciągnęłam z torby zapakowane prezenty dla chłopaków, El i Dan. Ściągnęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do salonu. Wszyscy siedzieli dziwnie podekscytowani, a gdy tylko mnie zobaczyli, szeroko się uśmiechnęli. Odwzajemniłam gest. 
- Wesołych mikołajek! – krzyknęłam, podnosząc prezenty do góry. Banan nie schodził mi z twarzy, a gdy wszyscy spod ławy wyciągnęli swoje prezenty i rzucili się na mnie, powiększył się jeszcze bardziej. Rozdałam każdemu z osobna prezenty (nie dawałam tylko Zaynowi), po czym ja dostałam sześć paczuszek. Mulat podszedł do mnie na końcu i słodko się uśmiechnął. Przytuliłam się do niego mocno, a on także objął mnie swoimi ramionami. Mieliśmy chwilę dla siebie, ponieważ reszta była zajęta rozpakowywaniem prezentów. 
- Wszystkiego najlepszego – powiedzieliśmy w tym samym momencie, na co zaśmialiśmy się. Dosyć nieśmiało wyciągnęliśmy w swoją stronę prezenty. Po chwili Zayn się odezwał.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba. Długo szukałem jubilera, który by wykonał to i myślę, że nie na darmo. Chodziło mi o taki mały prezent, ale żebyś o mnie pamiętała, gdy na niego spojrzysz – podał mi małą paczuszkę. 
- Wiesz co? Myślałam dokładnie tak samo – zaśmiałam się i wręczyłam mu, także niewielki prezent. Powoli otworzyłam podarunek od Mulata. Zobaczyłam bransoletkę. Na jej czarnym sznureczku zawieszone były srebrne zawieszki: miniaturka konia, serce, mała literka ‘Z’, glify ( każdy osobno; klik ) oraz logo Linkin Park ( klik ). Moje oczy się zaszkliły. Ta bransoletka była wprost cudowna… Popatrzyłam się na Zayna. 
- To zbieg okoliczności, czy intuicja, że kupiliśmy sobie nawzajem bransoletki? – zapytał. Też mu kupiłam bransoletkę z zawieszkami. Sama ją zaprojektowałam. Zawieszki były w kształcie małego mikrofonu, serduszka, oraz literki, które układały się w moje imię. 
- Nie wiem – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od biżuterii, którą dostałam. –Wiem, że jest cudowna – dodałam, zamykając pudełko. Rzuciłam się na Mulata, po czym wyszeptałam do jego ucha ‘dziękuję’. Zayn położył swoje dłonie na moich plecach i przycisnął moje ciało do jego. 
- Ja też – odszeptał. - Sophie, ta koszulka jest wspaniała! – usłyszałam głos Liama. Osunęłam się od Mulata i popatrzyłam na Payna, który ubrał biały t-shirt, z zielonymi rękawkami, oraz z wielkim żółwiem na klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Popatrzyłam się na Louisa, który z bananem na twarzy oglądał dwa, plastikowe gołębie. Niall oglądał bransoletkę z zawieszkami: jedna w kształcie prostokąta, w kolory flagi Irlandii, druga, to była czterolistna koniczynka, trzecia – mini hamburger, a ostatnia – literka ‘S’, żeby wiedział, że to ode mnie. Harry rozglądał się po twarzach zgromadzonych, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęliśmy się do siebie. Loczek podniósł do góry poduszkę, na której było przyszyte nasze wspólne zdjęcie. Nawet nie wiem, kiedy je zrobiłam, lub kto nam je zrobił, ale wiem, że jest przesłodkie. Przedstawia mnie i Loczka, obejmujemy się nawzajem ramionami. Jako, że Harry jest wyższy ode mnie, 
o 16 cm, sięgam mu do ramion. Na głowie mamy wielkie, białe czapy, z czarnymi uszami – inaczej mówiąc, czapki-pandy. Szczerzymy się jak idioci. W ogóle nie kojarzę, kiedy to zdjęcie zostało zrobione, ale jest naprawdę cudne. Styles bezgłośnie powiedział ‘dziękuję’, na co tak samo odpowiedziałam: ‘nie ma za co’. El i Dan siedziały obok siebie i oglądały kubki, które dostały ode mnie. Danielle trzymała w rękach białe szkło, w czarne pięciolinie oraz nutki, a gdzieniegdzie były małe krówki. Nie wiem, co miało jedno do drugiego, ale po prostu ten kubek strasznie mi się spodobał. Dodatkowo na dnie, załatwiłam sobie specjalne farby i napisałam „ I love you – Sophie x”. Eleanor dostała czarny kubek z żółtymi uśmiechami oraz kotkami. Kubki w tym sklepie były naprawdę dziwne, ale to czyniło, że są śmieszne lub cudne. Usiedliśmy z Zaynem obok Harryego na sofie. Otworzyliśmy pudełka i założyliśmy bransoletki. Przejechałam po niej palcami, szczerząc się do niej jak głupia. Tak, uśmiechałam się do biżuterii. Nagle wszyscy, oprócz Zayna, rzucili się na mnie z podziękowaniami. Każdemu odpowiedziałam, że nie mają za co, ale oni uparcie twierdzili, że jest. Kiedy mnie zostawili, zaczęłam otwierać pozostałe prezenty. Od Harry’ego dostałam dokładnie to samo zdjęcie, które dostał ode mnie na poduszce, jednak ja dostałam oprawione w ramkę. Od Louisa łańcuszek z zawieszką w kształcie marchewki (kiedy otworzyłam pudełeczko, zaczęłam się śmiać). Prezent od Nialla nie był podpisany, ale owinięty papierem w koniczynki – to właśnie mnie naprowadziło, że to podarunek od blondyna. Otworzyłam paczuszkę i wyciągnęłam z niej flagę Irlandii, na której było napisane ‘WE LOVE YOU SOPHIE!’, a pod spodem trzy autografy Jareda, Shannona i Tomo z zespołu 30 Seconds To Mars. Pisnęłam z radości i rzuciłam się na Horana tak, że spadliśmy z kanapy. Co jak co, ale ja lubię z kimś spadać z łóżka, zwłaszcza, jeśli druga osoba jest pode mną. Mocno się do niego przytuliłam i podziękowałam. Wróciłam na swoje miejsce i otworzyłam prezent od Liama. Były tam dwie lalki: Buzza Astrala i Chudego z Toy Story. Zaczęłam się śmiać, po czym popatrzyłam się na szatyna. 
- Ty naprawdę jesteś od tego uzależniony – stwierdziłam, a on się wyszczerzył. Nadszedł czas na prezent od Danielle. Kolejny łańcuszek. Była na nim połowa srebrnego serduszka i pisało na nim, na czarno, ‘best’. Popatrzyłam się na dziewczynę, a ona uniosła w górę drugą połówkę serduszka, z napisem ‘friends’. 
- Awwwww, dziękuję! – uścisnęłam ją. Wszyscy byli zajęci rozmową, w czasie, kiedy ja otworzyłam prezent od Eleanor. W pudełeczku znajdowały się kolczyki w kształcie czerwonych reniferów (klik), przesłodkie. Oprócz tego, srebrny pierścionek z kokardką ( klik ). 
- Cudne jest! Dziękuję – przytuliłam El i wróciłam na miejsce. 
- Dobra, ludzie, idziemy na obiad! – krzyknął Harry. Oczywiście Horan był pierwszy w kuchni, potem dopiero my. Jakoś się pomieściliśmy, przystawiliśmy krzesła i zaczęliśmy jeść spaghetti przygotowane przez Hazzę. Ten gościu faktycznie potrafi gotować! Po obiedzie, siedzieliśmy w salonie, gadając o wszystkim, co przyszło nam na myśl. Około godziny 5 po południu postanowiliśmy wyjść na spacer. Szybko się pozbieraliśmy i wyszliśmy na zewnątrz, a drzwi na klucz zamknął oczywiście Liam. Chodziliśmy, gdzie popadnie. Oczywiście nie było takiego miejsca, gdzie nie czaili się paparazzi lub fanki. W pewnym momencie jakaś fanka zagroziła mi, że mnie zabije. Nawet nie wiem za co, ale zaczęłam się śmiać i wróciłam do reszty. Po godzinie spacerowania, weszliśmy do Starbucksa. Zamówiłam sobie, jako jedyna, orzechową gorącą czekoladę, moją ulubioną. Reszta wzięła różne rodzaje kawy. Oprócz tego, wzięłam muffina jagodowego. Dostaliśmy swoje zamówienia i zaczęliśmy jeść, lub pić. Zayn uparł się, że za mnie zapłaci. Próbowałam mu przegadać, że sama zapłacę, ale on się uparł, że nie. W końcu mu odpuściłam, dziwnie było się „kłócić” w kawiarni. Wróciliśmy do domu i rozeszliśmy się do swoich pokoi. 
- Może im w końcu potwierdzimy, że jesteśmy razem? I tak dzisiaj widzieli, że idziemy za rękę. 
Z doświadczenia wiem, że Directionerki nie lubią żyć w niepewności – powiedział Mulat, kiedy położyliśmy się na łóżku, a on włączał laptopa. 
- Niech ci będzie – odpowiedziałam. Malik objął mnie ramieniem, a ja położyłam swoją rękę na jego brzuchu. Chłopak zalogował się na Twittera i dodał takiego tweeta: „tak, jestem z @makemewannadiex. Mam nadzieję, że to zaakceptujecie x”. Od razu pojawiły się komentarze. Część Directionerek gratulowała nam, a druga część mówiła, że Zayn jest ich, i ja nie mogę im go zabrać. 
- O Boże. Chyba muszę zorganizować jakąś akcję charytatywną na mózgi dla nich – powiedziałam. Nagle do naszego pokoju weszła Danielle i położyła na podłodze moje prezenty. 
- Chodź tu. Zayn, zrobisz nam zdjęcie – powiedziała. - Jakie zdjęcie? – zapytałam, podchodząc do niej. Wyciągnęła z kieszeni łańcuszek z połówką serduszka, a ja już wiedziałam o co chodzi. Odnalazłam pudełeczko i wyciągnęłam z niego drugą połówkę, która należała do mnie. Złączyłyśmy zawieszki w jedną całość. 
- Na biurku jest moja lustrzanka – powiedziałam, a Zayn od razu po nią poszedł i ją włączył. Danielle, na czas zdjęcia, przybliżyła się do mnie i cmoknęła mnie w policzek. Usłyszałyśmy dźwięk robionego zdjęcia, po czym odsunęłyśmy się od siebie, a ja wstałam. Wzięłam lustrzankę od Zayna i włączyłam zrobione zdjęcie. 
- Awwwww jakie słodkie! – pokazałam zdjęcie Danielle i Zaynowi. 
- Jacie, faktycznie! – skomentowali razem, na co się zaśmiałam. Przytuliłam Dan i jeszcze raz jej podziękowałam. 
- Ojejku, nie ma za co – uścisnęła mnie, po czym opuściła nasz pokój. 
- Przejmuję władzę nad twoim laptopem – oznajmiłam i wzięłam urządzenie na kolana. Zrzuciłam zdjęcie na laptopa i dodałam je na Twittera z podpisem „ @DaniellePeazer jeszcze raz dziękuję, jesteś kochana!" ”. Po chwili miałam już chyba ponad 100 retweetów. „One są niemożliwe” – pomyślałam.
                Nagle Zayn zamknął mi laptopa przed oczami.
- No co? – podniosłam oczy i spotkałam uśmiech Malika. – Weź, no. No bierz te ręce! No ej.
Wcale nie popełniłam błędów językowych, powtarzając cztery razy ‘no’ w mojej wypowiedzi. Oczywiście, że nie. Zayn zaczął się śmiać.
- No co?
- Powtarzasz się – zabrał laptopa i postawił go na ziemi.
- Kurde, Zayn, daj mi to!
- To mój laptop.
- Nie bądź wredny.
- Będę! Jeśli chodzi o ciebie to będę.
- Dobrze wiedzieć, fajnie, że mnie chociaż poinformowałeś!
- Oj, nie chodziło mi o to. Chodziło mi o to, że za nie długo zaczniesz chodzić z urządzeniami elektrycznymi! A ja? Co ze mną? – popatrzył się na mnie z udawanym smutkiem. Zmrużyłam oczy.
- Nie jesteś zabawny.
- Wiem.
Zaczęłam się śmiać.
- Kłamałaś!
- Że co?
- Kłamałaś! – zmarszczyłam brwi. – No bo…
- Nobo to taki murzynek był.
Tym razem to on wybuchnął śmiechem. Jest taki słodki, kiedy się śmieje… Kiedy się uspokoił, wstał i poszedł do biurka. Wziął z niej lustrzankę i zrobił mi zdjęcie, zanim się zorientowałam, o co chodzi.
- Zayn!
- Słucham cię, Kochanie – usiadł obok mnie i zrobił mi kolejne zdjęcie.
- Jeszcze jedno zdjęcie i cię zabiję.
- Na pewno? Sądzę, że nie masz tyle siły – nacisnął na przycisk, który robi zdjęcie. Uruchomiła się niestety lampa, która na chwile mnie oślepiła.
- Jezuuu! Nic nie widzę! – krzyknęłam, a Mulat zaczął się śmiać. – Odłóż lustrzankę – powiedziałam z zamkniętymi oczami.
- Już… - powiedział niepewnie. Rzuciłam się na niego i zaczęłam go gilgotać. Śmiał się jak głupi.
- Za… jakie… grzechy… - wydukał, pomiędzy napadami śmiechu.
- Za żywota! – krzyknęłam i w końcu otworzyłam oczy. Usiadłam na jego biodrach, w momencie kiedy złapał mnie za nadgarstki. Odwrócił mnie tak, że leżałam pod nim.
- No niee, to jest nie fair! – powiedziałam, robiąc minę zbitego szczeniaczka.
- A mógłbym to jakoś wynagrodzić? – odpowiedział pytaniem, unosząc moje ręce nad moją głowę. Przygwoździł je swoimi dłońmi do poduszki.
- Nie – fuknęłam.
- Naprawdę? – nachylił się nade mną, a ja już wiedziałam, co chce zrobić. Przymknęłam powieki i już po chwili poczułam jego wargi na swoich. Oddałam pocałunek, czując, że jego ciało coraz bardziej zbliża się do mojego. Nasze języki połączyły się w nieznanym nam tańcu. Po chwili Zayn delikatnie się ode mnie odsunął. To było magiczne…
- To nie jest wystarczająca nagroda? – zapytał, patrząc prosto w twoje oczy.
- Była… - wyszeptałam, zakładając ręce na jego szyję i przyciągając go do siebie. Odwrócił się na plecy, więc był teraz ‘częścią’ materaca – przynajmniej dla mnie, bo leżałam na nim. Objął mnie swoimi ramionami i wymruczał do mojego ucha.
- Kocham cię, Sophie.
Zamknęłaś oczy i delikatnie położyłaś się obok niego.
- Ja ciebie też.
________

PRZEPRASZAM ŻE TAK DŁUGO CZEKALIŚCIE! przynajmniej wyskrobałam 9 stron. :D i przyznam, że.. nawet mi się ten rozdział podoba, w sumie :D jak gdzieś będą niedociągnięcia, wybaczcie. nie sprawdzałam, czy są jakieś błędy jak coś.:) no i co jeszcze... oczywiście dziękuję za wspaniały szablon (hiehie, jeszcze raz :D), Kam <3 i jeszcze raz przepraszam, że dopiero po ponad miesiącu dodaję :c weny w ogóle nie było. btw. KOCHAM WAS! dziękuję za sześć komentarzy pod tamtym rozdziałem <3 i do następnego! A NO I TEN ROZDZIAL JEST SPECJALNIE DLA GABRYSI <33 TY MOJA DUPCIO, KOCHAM CIĘ! <3 mam nadzieję, że Ci się podoba:3

PS. Przepraszam! Wcześniej mi się nie dodał cały rozdział... zauważcie, że po tweecie Sophie do Danielle "jeszcze raz dziękuję, jesteś kochana!" dodałam jeszcze część. nie wiem jak to się stało... Mam nadzieję, że taka końcówka wam się spodoba!